Reklama

Chociaż Polacy nie są największymi miłośnikami kawy w Europie (zdecydowanie ustępujemy w tym zakresie mieszkańcom Skandynawii, Islandczykom czy Holendrom), to statystyczny Polak wypija średnio jedną filiżankę czarnego napoju dziennie.

Jak wskazują dane z ostatnich lat, kawę regularnie pije ok. 80 proc. dorosłych Polaków, a nawet 60 proc. robi to codziennie. Według badań Centrum Badawczo-Rozwojowego Biostat, najchętniej pijemy kawę parzoną, nieco rzadziej rozpuszczalną i z ekspresu ciśnieniowego, najczęściej rano - w domu lub w drodze do pracy.

Reklama

Bez względu jednak na to, czy przyrządzamy ją sami, czy kupujemy na mieście, to możemy spodziewać się, że w najbliższym czasie będzie nas to kosztować coraz więcej.

Najnowsze wydanie Tygodnika co sobotę w Twojej skrzynce. Zapisz się do newslettera >>

Brazylijskie problemy z kawą

Jak zgodnie stwierdzają właściciele palarni i eksperci, winę za zamieszanie na rynku kawy ponoszą przede wszystkim anomalie pogodowe, które dotknęły największego na świecie eksportera kawy - Brazylię.

W maju br. eksperci z tego kraju alarmowali, że w trakcie tegorocznej pory deszczowej (trwa od grudnia do czerwca) prawie nie padało, w efekcie czego poziom rzek był niski, a gleba sucha. Już wtedy Brazylijski Instytut Geografii i Statystyki szacował, że tegoroczne zbiory kawy mogą być nawet o jedną czwartą słabsze niż w poprzednim roku, a rolnicy obawiali się, że rezerwy wody, które mają pomóc utrzymać uprawy w miesiącach pory suchej, nie wystarczą.

Najgorsza według szacunków ekspertów od 90 lat susza, to jednak niejedyny problem, z jakim w tym roku zmagają się plantatorzy z Brazylii. W lipcu fala przymrozków zniszczyła na niektórych plantacjach nawet 80 proc. upraw. Na południu kraju, w regionach Sao Paulo i Minas Gerais (światowy region nr 1, jeśli chodzi o produkcję kawy), plantatorzy stracili średnio 20-30 proc. swoich upraw.

Z szacunków ekonomistów wynika, że susza i przymrozki zniszczyły w sumie 1,3 mld funtów ziaren kawy, a niskie temperatury uszkodziły nie tylko młode drzewa, ale także część sadzonek, co spowolni proces odtwarzania plantacji.

Ten ostatni czynnik ma szczególne znaczenie w kontekście przyszłorocznych zbiorów kawy arabiki. W cyklu jej uprawy naprzemienne występują bowiem lata dużych i małych plonów - na przykład planowane zbiory na rok 2021 miały wynieść 55 mln worków po 60 kg, w stosunku do 70 mln w roku 2020. Rok 2022 planowo miał być znowu okresem większych zbiorów, kiedy wypoczęte drzewa dają więcej owoców.

Pierwsze jaskółki podwyżek

Jak wynika z danych International Coffee Organization (ICO), w Polsce spożywa się 2,3 kg kawy na osobę rocznie. Jeśli pijemy kawę w domu, interesuje nas jedynie - rosnąca na razie tylko na rynkach hurtowych - cena ziarna. W kawiarniach dochodzą do tego także inne koszty ponoszone przez właściciela - w tym rosnące koszty użytkowania lokalu, wynikające m.in. z coraz wyższych cen energii.

Polski rynek kawowy jest jednak przede wszystkim zaniepokojony cenami tzw. zielonej kawy, czyli ziaren, które z importu trafiają do palarni. - Obecnie ceny surowca już wzrosły o 50 proc. i zapowiada się, że to nie koniec - tłumaczy w rozmowie z Tygodnikiem Interii Joanna Grzywacz, współwłaścicielka palarni Manufaktura Kawy. Jak podkreśla, kryzys na rynku kawowym w Brazylii, przekłada się bowiem także na ceny surowca z innych państw. - To system naczyń połączonych - dodaje.

- Obrazując, kawę uprawia się w tzw. pasie kawy, między zwrotnikiem Raka i Koziorożca, w Ameryce Środkowej, Afryce i Azji. Przy zbiorach owoce kawowca wyglądają jak małe jagody, usuwa się z nich wierzchnią część owocu, wyłuskując zielone ziarna - mówi nam Stanisław Sochacki, współwłaściciel Rzemieślniczej Palarni Kawy Sochaccy. - Ziarna suszy się do poziomu 11-12 proc. wilgotności, pakuje w worki i wysyła na eksport. W Europie zielona kawa trafia przede wszystkim do hubów w Hamburgu i Rotterdamie, a stamtąd jest dystrybuowana do poszczególnych państw. Firmy kupują zielone ziarna u traderów, kawa zwykle pakowana jest w worki 50-, 60-, 70-kilogramowe i w takiej formie trafia do palarni - tłumaczy dalej nasz rozmówca.

- W palarni wrzucamy ziarna do pieca, wypalamy zgodnie z zamówionym profilem - chodzi o czas palenia, temperaturę, nawiewy - w ten sposób tworzy się brązowe ziarenko, które możemy zobaczyć w sklepie lub kawiarni - dodaje.

- To, co się dzieje od kwietnia 2021 to dramat - komentuje Sochacki, kiedy pytamy go o zmiany w cenach ziaren. - Cena kawy jest zmienna w każdej chwili, to jest giełda, ceny dla firm bazują na cenach funta arabiki czy robusty. W momencie, kiedy zamawiam ziarna, trader sprawdza aktualny kurs w Nowym Jorku czy Londynie i dostosowuje cenę kilograma kawy do oferty, którą finalnie dostaje z palarni - tłumaczy. - Dzisiaj to 2,41 dolarów za funt, w marcu było to 1,32 dolary, czyli mamy wzrost prawie o 100 proc. - dodaje.

Jak przyznają osoby z branży, każda palarnia ma swój zapas surowca, którego wielkość zależy od biznesu. - Niektórzy mają ziarna na miesiąc, inni na pół roku, ale w tym momencie zapasy kończą się nawet już największym palarniom - tłumaczy nam właściciel jednej z palarni kawy.

Wzrost cen kawy wcześniej czy później odczują więc także w portfelach indywidualni konsumenci. Jak tłumaczy Grzywacz, obecnie jej palarnia wciąż bazuje na długotrwałych kontraktach, które gwarantują stałe, niższe niż obecnie ceny.

- Spodziewamy się jednak, że do końca roku zużyjemy tę kawę - dodaje, przyznając, że w przyszłym roku wzrost cen kawy może być już odczuwalny dla miłośników kawy. - Już w tym roku z powodu wzrostu ceny euro (za eksport ziaren płacimy w euro) mieliśmy małe podwyżki, w przyszłym roku będzie trudniej - podkreśla współwłaścicielka Manufaktura Kawy.

Ziarna z Wietnamu wcale nam nie pomogą

Jak jednak wskazują dane, także więksi producenci mogą nie uniknąć wzrostu kosztów. Poza kryzysem kawowym w Brazylii, w plantatorów i dystrybutorów ziarna uderzyła bowiem także pandemia, a wraz z nią problemy z transportem, które znacząco spowolniły wymianę handlową m.in. z Wietnamem. To drugie, pod względem ilości produkowanej kawy, państwo na świecie, gdzie uprawiania jest głównie wspomniana - tańsza i niższa jakościowo od arabiki - robusta.

Za obecny problem z importem kawy z Wietnamu czy Brazylii odpowiada wiele nakładających się czynników. Obserwujemy mocne odbicie handlu po covidzie. Jednocześnie handel spowalniają globalne wyzwania logistyczne, w tym z transportem morskim. Na tzw. "kryzys kontenerowy" wpływa blokada Kanału Sueskiego czy braki kadrowe w portach - tłumaczy w rozmowie z Tygodnikiem Interii Maciej Duszak, ekspert Coffeedesk i mistrz konkursów baristycznych.

- Brakuje kontenerów, które powinny rotować, a stoją na morzu, na statkach czekających na wpłynięcie do portów. Po prostu nie ma czym wozić kawy, a także innych dóbr transportowanych drogą morską - dodaje ekspert.

Do tego dochodzą rosnące koszty transportu drogą morską. Jak wskazuje dr Łukasz Ambroziak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, "o ile przed pandemią koszt transportu 40-stopowego kontenera na przykład z Chin do Europy wynosił ok. 2 tys. dolarów, teraz jest to powyżej 10 tys. dolarów". - Jednocześnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy te ceny przestały rosnąć. Na przestrzeni roku mamy jednak ewidentnie wzrost cen transportu, ceny wzrosły 5-6-krotnie w czasie pandemii - zauważa. Również ceny transportu kontenerowego z Brazylii są nawet trzykrotnie wyższe niż w ubiegłych latach.

Ekonomia kawy

Polscy importerzy zdecydowanie odczuwają też słaby kurs złotówki, co wpływa na koszty zakupu ziaren, za które płaci się w dolarach lub euro. - To najstarsza zasada ekonomiczna: przy słabym złotym, import się nie opłaca. Obecnie, kiedy kurs dolara to 4,16 zł, każdy kontrakt zawierany w tej walucie będzie dla nas droższy, bo kawę sprzedajemy w złotówkach. Oznacza to, że podwyżki mogą być spotęgowane przez różnice walutowe - tłumaczy Duszak.

Jednocześnie ekspert Coffeedesku zwraca uwagę, że obecne ceny kawy to nie tyle przełamanie na korzyść producentów, ale powrót do cen, które pozwalają im zarobić. - Teraz ceny rosną, ale dopiero niedawno przebiły historyczne poziomy i z tego powodu tyle się o tym mówi. Trzeba jednak zauważyć, że w tej chwili kawa osiągnęła swoją realną cenę. Od przełomu 2018/2019 r. na rynku kawy mieliśmy do czynienia z kryzysem i zaniżonymi cenami. Przez ostatnie 2,5 roku ziarno sprzedawano na granicy opłacalności wytworzenia - podkreśla.

- Dopiero teraz kawa jest sprzedawana w takiej cenie, która pozwala producentom zarobić. Pamiętajmy jednak, że wzrost cen wiąże się przede wszystkim z przymrozkami w Brazylii, co oznacza, że znacząco zmniejszyły się zbiory. Producenci sprzedają więc ziarna drożej, ale mają ich dużo mniej i tak wychodzą w uproszczeniu na zero - dodaje Duszak. Opinie eksperta potwierdzają analizy Międzynarodowej Organizacji Kawy, która ostatnie wzrosty cen określa jako "ożywienie po trzech latach niskich poziomów cen".

Ograniczony optymizm

Kiedy więc możemy spodziewać się wzrostu cen kawy na sklepowych półkach? Jak zwraca uwagę dr Ambroziak, obecnie ceny w imporcie kawy nie wykazują znaczącej tendencji wzrostowej. - Na razie nie mamy widocznego przełożenia wzrostu cen ziaren kawy na ceny importu surowca do Polski. Być może jest to związane z tym, że polskie firmy wciąż korzystają z kontraktów długoterminowych i dopiero kiedy te zapasy się wyczerpią, w nowych kontraktach odczujemy wyższe ceny - dodaje.

Podobnego zdania jest ekspert Coffeedesku. - Ceny, o których się tyle teraz mówi, to tzw. ceny kontraktowe - ceny surowca, który jeszcze jest na drzewach - tłumaczy w rozmowie z Interią Duszak. - Kawę kupuje się i ustala jej cenę zanim jeszcze owoc kawy dojrzeje i zostanie zebrany. Jeśli ceny wyraźnie wzrosły na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy, to droższa jest kawa, którą obecnie kupuje się na farmach w Brazylii czy Wietnamie - ona dopiero musi dotrzeć do Europy. Na razie więc jeszcze nie trafiła do nas i do konsumentów - dodaje.

- Mamy więc wzrost cen kawy na giełdzie jako surowca, niekorzystny kurs złotówki względem dolara oraz dodatkowe problemy logistyczne, wynikające z utrudnień z transportem morskim. Oznacza to, że z każdej strony ceny kawy idą w górę i jeśli ten trend szybko się nie odwróci, a nic na to w tym momencie nie wskazuje, to może to mieć wpływ na ceny kawy na półce w sklepach - stwierdza jednocześnie Duszak, uspokajając przy tym, że "święta nie są zagrożone". - Myślę, że konsument indywidualny może odczuć wzrost w ciągu najbliższego kwartału. Kawa, która teraz jest w sklepach i będzie jeszcze do końca roku, to ziarna, które trafiły do Europy kilka miesięcy temu. Szybciej z podwyżkami spotkają się ci, którzy piją kawę z wyższej półki - z segmentu premium czy speciality. Tutaj - o ile nic się nie zmieni - cena może wzrosnąć po świętach, po Nowym Roku - dodaje ekspert.

Bardziej optymistycznie sytuację ocenia współwłaściciel Rzemieślniczej Palarni Kawy Sochaccy. - Patrząc na historię cen kawy, mam nadzieję, że cena za zielone ziarna osiąga teraz szczyt, jest najwyższa od prawie dekady i powinna zacząć spadać. Wydaje się, że to może potrwać do końca grudnia i że te ceny zejdą do rozsądnego poziomu - podkreśla nasz rozmówca.

- Czynnikiem decydującym może być moment, kiedy rolnicy zobaczą, że za ziarna dostają dwa razy tyle, co kilka miesięcy wcześniej. Być może, kiedy zdadzą sobie sprawę z tej przebitki, chętniej zajmą się uprawą. To oczywiście nie przyniesie natychmiastowej poprawy, jednak w dłuższej perspektywie ceny kawy raczej nie utrzymają się na takich poziomach - tłumaczy. - Mam taką nadzieję, bo inaczej musimy mieć świadomość, że wszyscy to odczujemy - dodaje.