Reklama

- Piłam ryzykownie, piłam szkodliwie, ale nie jestem osobą uzależnioną od alkoholu - tłumaczy swoim obserwatorom Justyna Berecka-Warchałowska, znana na Instagramie jako Pani Abstynencja. Powtarza to, żeby przypomnieć, że wcale nie trzeba uzależnić się od alkoholu, żeby zacząć zastanawiać się nad relacją z tą używką. 

Kiedy właściwie używanie alkoholu staje się "ryzykowne"? Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom wyjaśnia, że określa się tak picie nadmiernych ilości alkoholu, ale jeszcze bez negatywnych konsekwencji. Wspomniane ryzyko polega na tym, że konsekwencje te pojawią się, o ile obecny model picia alkoholu nie zostanie zmieniony.

Czerwona flaga

Reklama

- Kiedyś przeczytałam takie zdanie: "Jeśli zastanawiasz się nad tym czy masz problem z alkoholem, to najprawdopodobniej go masz" i myślę, że jest w tym dużo prawdy - mówi w rozmowie z Interią Justyna Berecka-Warchałowska. Jak zauważa, "osoba, która korzysta z alkoholu naprawdę okazjonalnie i nie destrukcyjnie, nie zastanawia się nad tym czy nie powinna wyhamować". Natomiast osoba, której picie wymknęło się spod kontroli, powoli zacznie zauważać pewne sygnały.

- Kiedy rozwija się u kogoś problem z alkoholem, można zauważyć bardzo dużo znaków ostrzegawczych. Problem w tym, że trzeba chcieć je widzieć - kontynuuje Justyna. - Można do nich zaliczyć m.in. wzrost tolerancji na alkohol. Jeśli czujemy, że potrzebujemy zwiększyć dawkę, żeby otrzymać oczekiwane efekty, to nie powinno nas to cieszyć tylko niepokoić - wyjaśnia. 

Czerwonych flag w piciu alkoholu jest jednak o wiele więcej. Kolejna pojawia się w sytuacji, gdy nasze myśli zaczynają krążyć wokół picia. - Na przykład, kiedy będąc w pracy, wyobrażamy sobie nadchodzącą "nagrodę" w postaci ulubionego trunku, wyczekujemy momentu, w którym będziemy mogli się napić i ciężko nam wyobrazić sobie czas wolny bez tego - wymienia edukatorka. - Możliwość kontynuowania picia dzień po dniu też jest symptomem rozwijającego się lub istniejącego już problemu z alkoholem - dodaje.

Jednak samo zauważenie czerwonych flag to za mało. Gdy je dostrzegamy, często uruchamia się coś, co Justyna nazywa mechanizmem iluzji i zaprzeczenia. - A niestety kultura picia w Polsce sprzyja oszukiwaniu samego siebie, że moje picie wcale nie różni się od picia innych - dodaje.

Jak toksyczna miłość

Relację z alkoholem można porównać do toksycznego związku. Na początku patrzymy przez różowe okulary i dostrzegamy same plusy. - Zanim człowiek zda sobie sprawę z problemu, tworzy pewnego rodzaju relację z substancją, która dostarcza mu wielu korzyści. Nie dostrzega strat lub nie przewiduje, że mogą wystąpić w przyszłości - tłumaczy Jacek Błażejewski, specjalista psychoterapii uzależnień, kierownik prywatnego ośrodka terapeutycznego EMPATIA.

Do listy czerwonych flag terapeuta dopisuje także picie w samotności, "urwane filmy", czy picie do tzw. odcinki, nieobecności w pracy spowodowane spożyciem alkoholu, szkody zdrowotne w postaci wszelkiego rodzaju urazów lub pogarszających się wyników badań medycznych, konflikty z prawem, czy "klinowanie", czyli picie na drugi dzień, żeby pozbyć się kaca.

W białym kołnierzyku

- Przestań pić "winko" - radzi Pani Abstynencja swoim obserwatorom. I nie chodzi o odstawienie kieliszka na dobre, bo Justyna nie namawia na swoim profilu do abstynencji, a jedynie pokazuje płynące z niej korzyści.

- Myślę, że powinno się wyrzucić ze słownika zdrobnienia, których niektórzy używają, mówiąc o swoim ulubionym trunku - tłumaczy. Zamiast "winko", mów "wino". Nie wychodzisz "na aperolka", tylko "na drinka". - Gdy wybierasz się z koleżankami na miasto albo planujesz relaks przed telewizorem z lampką wina w ręce, miej świadomość, co będziesz robić. Zamiast "będę pić wino", mów "będę pić alkohol" - radzi. 

Justyna zauważa, że używając zdrobnień w kontekście alkoholu, tworzymy iluzję, że to, co pijemy, jest bezpieczne, niewinne, dobre. Nazywanie rzeczy po imieniu może być krokiem w stronę zwiększania świadomości.

Bez znaczenia ma to, czy trzymasz w ręce najtańsze piwo, czy przywiezione z zagranicznych wakacji drogie wino, oba te trunki zawierają najczystszy alkohol. Jednak spożywając go w estetycznej formie i przyjemnych okolicznościach, łatwo jest lekceważyć ten fakt. W efekcie alkohol szybko staje się naturalnym elementem codzienności, a to w wielu przypadkach prosta droga do tego, by picie na bankietach, imprezach i w pozornie uzasadnionych okolicznościach przestało wystarczać.

- Po czasie trudno się zrelaksować lub zasnąć jeśli nie zostanie dostarczona porcja alkoholu, do której organizm jest przyzwyczajony - mówi Jacek Błażejewski. Tak często zaczyna się picie w ukryciu. Niektórym długo udaje się skrywać tę tajemnicę przed światem. Innym tylko się wydaje, że nikt w otoczeniu nie dostrzega problemu.

- Wraz z rozwojem gospodarczym zmienia się obraz osoby uzależnionej jak i schemat picia. Przynajmniej w początkowych fazach uzależnienia. Wysokofunkcjonujący alkoholicy to osoby świetnie wywiązujące się ze swoich obowiązków i ról społecznych, które starannie zachowują pozory, że wszystko funkcjonuje tak, jak trzeba. Chodzą do pracy, często zajmują stanowiska kierownicze, zajmują się domem lub dziećmi. Jednocześnie tkwią w problemie - mówi psychoterapeuta.

Nie piję. Kropka.

Justyna nie demonizuje alkoholu. Na jej profilu nie przeczytasz, że masz przestać pić już dzisiaj. Przytacza jedynie fakty i opowiada o własnych doświadczeniach abstynentki z wyboru. - Gdy ponad dwa lata temu odstawiłam alkohol, większość ludzi patrzyło się na mnie jak na kosmitkę. Teraz coraz częściej słyszę "też bym tak chciał". Myślę, że jeszcze niedawno abstynencja wzbudzała współczucie, a teraz częściej wzbudza ciekawość, choć na pewno nie u każdego - opowiada.

Choć stosunek społeczeństwa do abstynencji nieco się zmienił, wciąż w towarzystwie nie brakuje osób namawiających do spożywania alkoholu. To to słynne "Ze mną się nie napijesz?"; "Jesteś w ciąży, że nie pijesz?"; "Wrócisz taksówką" itp., co wciąż zdarza się słyszeć. - Nie ma na to uniwersalnej odpowiedzi. W mojej ocenie "nie piję" powinno wystarczyć i jeśli ktoś chce wyjaśniać powody, to niech to robi, ale przecież nie musi - podkreśla Justyna.

Jak dodaje, rezygnując z alkoholu w kraju gdzie "chlanie wydaje się być rozrywką narodową", musimy się liczyć z tym, że staniemy się ofiarami komentarzy.  - Najlepsza rada to taka, żeby się nimi nie przejmować, należy pamiętać że jeśli ktoś je kieruje w naszą stronę to najprawdopodobniej dlatego, że odmawiając alkoholu, odbierasz mu komfort picia - przypomina.

Nieco inaczej jest, gdy za abstynencją kryje się choroba alkoholowa. - Zawsze powtarzam moim pacjentom, że to ich decyzja kogo i w jaki sposób informują o swoim uzależnieniu. W sytuacji namawiania do picia sprawdza się technika "zdartej płyty", czyli powtarzanie "nie piję". Im krótszy komunikat, tym mniejsze pole manewru do zbędnej dyskusji - radzi Jacek Błażejewski. - Tego typu umiejętności można rozwinąć na Treningach Asertywnych Zachowań Abstynencyjnych - dodaje.

Granice

Gdy problem z alkoholem przeradza się w chorobę, cierpi nie tylko osoba uzależniona. Choruje cała rodzina. - Trzeba przede wszystkim rozmawiać. Mówić o tym, co zauważamy. Podkreślać, że możemy być wsparciem i zaoferować pomoc - mówi terapeuta. Zaznacza przy tym, że trzeba jednocześnie stawiać jasne granice.

- Nie dawać pieniędzy, nie kupować i nie spożywać alkoholu z osobą mającą problem, ani w jej obecności. Nie usprawiedliwiać nieobecności, nie tłumaczyć jej, ani kłamać w jej imieniu. Pozwolić by osoba uzależniona zaczęła ponosić konsekwencje swojego uzależnienia, gdyż często to jedyna droga do tego, by zgodziła się na podjęcie leczenia - tłumaczy.

Jak dodaje, w gabinecie terapii uzależnień można zasięgnąć informacji na temat metod leczenia oraz przyjrzeć się dokładniej problemowi i odpowiedzieć sobie na pytanie - "Czy to już jest uzależnienie?".

Zdaniem Jacka Błażejewskiego niezbyt dobrym pomysłem jest też podsuwanie osobie uzależnionej napoi bezalkoholowych imitujących alkohol, jak np. piwa 0 proc. - Gdy po produkt bezalkoholowy mający odpowiednik alkoholowy sięga osoba uzależniona, może on zadziałać, jak wyzwalacz głodu alkoholowego. Po spożyciu takiego bezalkoholowego produktu może wystąpić zjawisko tzw. suchego kaca. Mówimy o nim, gdy, mimo że uzależniony nie spożył alkoholu, może odczuwać objawy typowego kaca. To reakcja mózgu na substancję łudząco przypominającą substancję, od której dany człowiek jest uzależniony - wyjaśnia.

"Nie pić jest po prostu zdrowo"

Odstawiając alkohol, Justyna czuje, że zaoszczędziła masę czasu. - A jak wiemy, czas to bezcenna waluta - podkreśla. - Poza tym nie pić jest po prostu zdrowo, a jeśli argument zdrowia kogoś nie przekonuje, bo przecież na coś trzeba umrzeć, to ja na swoim przykładzie widzę, że komfort życia jest o wiele lepszy, odkąd nie piję i to pod wieloma względami - dodaje.

Osobiście najbardziej docenia klarowność umysłu. - Alkohol jest substancją, która spowalnia przesyłanie impulsów między neuronami, co jest odczuwalne nawet kilka dni po piciu. A jeśli ktoś nie robi sobie kilkudniowych przerw od picia, to w zasadzie jest w jakimś stopniu zamroczony przez całą dobę - wyjaśnia. W jej odczuciu odstawienie alkoholu wiąże się też z poprawą stanu zdrowia psychicznego. - Wiele ludzi korzysta z procentów "dla relaksu", a prawda jest taka, że korzystając z alkoholu regularnie, prędzej czy później czujemy się gorzej sami ze sobą, za co odpowiada zachwiana równowaga hormonalna naszego organizmu oraz niedobory witamin i minerałów. Rezygnacja z alkoholu (bądź mocne jego ograniczenie) to wyraz troski o samego siebie - stwierdza.

Pod publikowanymi przez Panią Abstynencję rolkami pojawiają się wyrazy uznania, ale nie brakuje też obrońców etanolu. - Natomiast zdecydowana większość wiadomości prywatnych jest w przyjaznym tonie. Ludzie przyznają, że otworzyłam im oczy na to, jak bardzo znormalizowaliśmy picie i na to czym tak naprawdę jest alkohol. Często też czytam, że moje treści są motywujące, albo skłoniły kogoś do refleksji. Właśnie takie wiadomości są moją siłą napędową do dalszego prowadzenia tego profilu - skwitowała.