W pierwszej połowie tego roku świat oszalał na punkcie włochatego stworka. Zdobył on popularność dzięki połączeniu sprytnego marketingu i psychologii. Wpisuje się w dłuższy cykl popkulturowych zjawisk kolekcjonerskich, do których należą m.in. Beanie Babies, Tamagotchi, Funko Pop czy Squishmallows. Wsparcie gwiazd takich jak Lisa z zespołu Blackpink czy Rihanna w krótkim czasie przyniosło producentowi Labubu globalną rozpoznawalność i spektakularne zyski.
Labubu zaprojektował Kasing Lung, artysta z Hongkongu, który dorastał w Utrechcie w Holandii, a później osiedlił się w belgijskiej Antwerpii. Ponad dekadę temu stworzył je jako postać z serii "The Monsters", inspirowaną nordyckimi legendami i folklorem. Dziś Labubu to seria figurek-maskotek o unikalnym, nieco "dziwacznym", a wręcz brzydkim designie. Pluszak ma winylową buźkę z charakterystycznym, złośliwym uśmiechem, ostrymi zębami, długimi, spiczastymi uszami oraz wyłupiastymi oczami, które nadają mu zadziorny charakter. Figurki dostępne są w różnych kolorach i rozmiarach, a dodatkowo pełnią funkcję breloczka, który można przypiąć do torebki lub plecaka.
Popularność Labubu eksplodowała w ostatnich latach dzięki współpracy Kasinga z chińską marką Pop Mart. Firma została założona w 2010 roku w Pekinie przez młodego chińskiego przedsiębiorcę Wang Ninga, absolwenta reklamy oraz MBA z Uniwersytetu Pekińskiego. Inspiracją stały się japońskie automaty z "blind boxami", czyli nieprzezroczystymi kapsułkami zawierającymi losowe figurki w środku. Ning zauważył potencjał tego modelu sprzedaży, który zachęca klientów do wielokrotnych zakupów w nadziei na zdobycie unikatowych, kolekcjonerskich przedmiotów.
Na początku swojej działalności Pop Mart funkcjonował jako niewielki sklep wielobranżowy, lecz pod przewodnictwem Wang Ninga przekształcił się w międzynarodowego giganta. Firma szybko zawarła umowy na wyłączność z cenionymi artystami z Azji, tworząc limitowane kolekcje zabawek, z których Labubu stało się jednym z najbardziej rozpoznawalnych. W 2020 roku Pop Mart zadebiutował na giełdzie w Hongkongu, co umożliwiło mu dynamiczną ekspansję. Wang Ning jest obecnie jednym z najmłodszych multimiliarderów w Chinach, a jego majątek szacowany jest na ponad 21 miliardów dolarów.
Do 2025 roku firma Pop Mart wyprodukowała ponad 300 różnych figurek z serii Labubu. Dynamiczny rozwój kolekcji, obejmujący wprowadzanie nowych modeli oraz unikalnych wzorów, pozwala utrzymać zainteresowanie zarówno wśród stałych fanów, jak i nowych entuzjastów marki. Pop Mart intensywnie inwestuje w rozwój na rynkach międzynarodowych, otwierając sklepy stacjonarne oraz rozwijając sprzedaż online w Europie i Ameryce Północnej. Firma planuje także ekspansję na inne media, w tym produkcję animacji z udziałem postaci Labubu.
Moda dotarła do Polski około 2023 roku, w okresie rosnącego zainteresowania kulturą azjatycką oraz światem art toys. Oryginalne figurki dostępne są w wybranych sklepach internetowych oraz stacjonarnie, głównie w wyspecjalizowanych butikach oferujących kolekcjonerskie gadżety i zabawki premium. Najbezpieczniejszym sposobem zakupu jest korzystanie z oficjalnych kanałów Pop Martu. Warto także śledzić strony i grupy fanów, które często organizują wymiany oraz sprzedaż oryginalnych figurek.
Labubu kosztują zazwyczaj od 150 do 300 złotych, jednak ceny limitowanych edycji lub większych rozmiarów mogą być znacznie wyższe, sięgające nawet kilku tysięcy złotych. Najdroższe egzemplarze osiągają wartości liczone w dziesiątkach tysięcy dolarów. To prawdziwa gratka dla fanów i kolekcjonerów. Największa figurka Labubu (131 cm) została sprzedana na aukcji w Pekinie za kwotę 1,08 miliona juanów (około 550 tysięcy złotych).
Gdy coś staje się modne, natychmiast pojawiają się jego tańsze odpowiedniki. W ostatnich miesiącach rynek zalewany jest przez nielicencjonowane kopie - Lafufu, czyli imitacje produktów firmy Pop Mart. Slangowe określenie jest grą słowną powstałą z połączenia nazwy Labubu i dodanej do niej końcówki "fufu", które oznacza podróbkę. Lafufu produkowane są zazwyczaj przez chińskie firmy działające na granicy prawa, sprzedające figurki po dużo zaniżonej cenie (nawet za mniej niż 100 zł). Chociaż na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią, ich jakość budzi wiele zastrzeżeń. Lafufu często są chropowate, mają nierówne wykończenia, mniej nasycone kolory, brak hologramów czy kodów QR i czasem błędne napisy. Warto mieć też na uwadze, że oryginalne Labubu mają 9 zębów.
Labubu łączy pokolenia, co jest rzadkością wśród trendów tego typu. Początkowo zdobyło serca dzieci. Plecaki z tym motywem oraz breloczki przypinane do tornistrów stały się modnym dodatkiem do szkolnej wyprawki. Dorośli również chętnie sięgają po tę zabawkę - zarówno jako pamiątkę z wakacji, jak i stylowy gadżet.
Popularność Labubu w dużej mierze napędzają media społecznościowe, zwłaszcza TikTok, gdzie filmy z otwierania pudełek (unboxing) oraz prezentacje kolekcji szybko stają się viralem. Hashtagi #Labubu i #LabubuCollection mają setki tysięcy wyświetleń, a społeczność fanów rozwija się w błyskawicznym tempie.
Z polskiej perspektywy fenomen zyskał ciekawy wymiar podczas tegorocznego turnieju tenisowego WTA Cincinnati Open w Stanach Zjednoczonych. Organizatorzy zamiast tradycyjnych gadżetów wręczyli uczestnikom breloczki Labubu, wciągając w ten globalny trend Igę Świątek. Jednak Raszynianka nie jest jedyną Polką, która dała się porwać tej modzie. Wielu polskich influencerów i szeroko rozpoznawalnych celebrytów, takich jak Julia Wieniawa, Maffashion, Laluna czy Maryla Rodowicz, chętnie pokazuje się z maskotką. Labubu stało się już nawet elementem popkultury. W refrenie swojego utworu Piotr "MAV" Mikusek śpiewa: "kupię jej Labubu, to ordżinal, a nie fejki, tak jak słowa tej piosenki". Wzmianka o Labubu pojawia się także w piosence Ekipy.
Nie wszyscy jednak ulegają temu trendowi. Ewa Wachowicz jednoznacznie stwierdziła, że nie zamierza wspierać mody na Labubu, którą określiła jako bezsensowną. W jej opinii to wyraz konsumpcjonizmu - czysty chwyt marketingowy, który nakłania ludzi do kupowania zbędnych rzeczy. Podobne zdanie wyrażają eksperci, którzy podkreślają, że Labubu ma nie tylko wymiar społeczny, ale i ekonomiczny. W Chinach maskotka rozdawana była nawet jako bonus na lokatach bankowych, co wstrząsnęło tamtejszym rynkiem i wywołało interwencję regulatorów. Psycholog Justyna Błachowiak tłumaczy to zjawisko wpływem mediów społecznościowych: "Rolki typu unboxing oraz reakcje influencerów generują mikronagrody społeczne - polubienia, komentarze, udostępnienia - które wzmacniają zachowanie i przyspieszają powstawanie kolejnych trendów".
Moda Labubu wpisuje się więc w falę kolekcjonerskich zabawek, opartą na emocjonalnej wartości i poczuciu ekskluzywności. Popularność rośnie pod wpływem działalności celebrytów oraz występowania limitowanych edycji, a następnie gwałtownie spada po nasyceniu rynku. Jak twierdzi Justyna Błachowiak, popularność Labubu wśród dorosłych wynika z potrzeby wyrażania siebie i prezentacji statusu, co często jest sposobem na regulację emocji i dostarczanie sobie krótkotrwałej ulgi czy satysfakcji. "Dla wielu osób Labubu jest formą ucieczki od stresu i napięcia emocjonalnego". Kolekcjonowanie staje się rytuałem, dającym poczucie kontroli i tożsamości.
Zdaniem Anny Jerzak, psycholożki i psychoterapeutki specjalizującej się w terapii schematów, trend na Labubu w Polsce już dawno się wyczerpał. Niemniej podróbka, którą kupiła, znajduje zastosowanie w jej pracy z pacjentami. Jak tłumaczy, maskotka pozostała z nią w gabinecie jako symbol trybu Manipulatora/Oszusta - części psychiki planującej, jak odegrać się za doświadczone przykrości. Nie kupujemy przedmiotów - zauważa psycholożka - kupujemy emocje, które one w nas wywołują. Wskazuje też, że Labubu to "żywa ilustracja tego, jak emocje sterują naszymi decyzjami". To opowieść o człowieku i jego potrzebach, a nie jedynie sukces marketingowy. "Za każdym zakupem, filmikiem z unboxingu czy breloczkiem przy torebce kryją się te same potrzeby: przynależności, uznania, kontroli, przyjemności i ukojenia" - dodaje Jerzak.
Psycholożka zauważa, że mechanizm kupowania blind-boxów i niepewność związana z otrzymaniem rzadkiej wersji aktywuje układ nagrody w mózgu, podobnie jak hazard. Jej zdaniem to "zmienny schemat wzmocnień", który sprawia, że emocje towarzyszące otwieraniu pudełka bywają silniejsze niż samo posiadanie figurki. Justyna Błachowiak dodaje, że są to typowe symptomy uzależnienia, które obejmują ekscytację przed zakupem, euforię po otwarciu, ale też szybki spadek napięcia i potrzebę kolejnego zakupu. Z tego powodu w Chinach sprzedaż tych maskotek osobom poniżej 8. roku życia jest zakazana, a młodzież może je kupić tylko za zgodą opiekuna.
W kontekście dziecięcej potrzeby przynależności Jerzak zauważa, że maskotki te pomagają unikać poczucia odrzucenia, bez względu na wygórowaną cenę. "Które dziecko nie chciałoby sięgnąć gwiazd czy przynależeć do grupy, w której wszyscy mają takie same stworki?" - pyta przewrotnie. Psycholożka podkreśla, że czasami maskotka może również nieświadomie zasłaniać niskie poczucie własnej wartości, symbolicznie zastępując to, czego brakuje wewnętrznie.
Pod względem estetyki Labubu bardziej trafia w dziecięce niż dorosłe gusta. Nie jest to elegancki dodatek, lecz wybór osób chcących wywołać określone wrażenie - być postrzegane jako zabawne i "na luzie". Labubu wpisuje się w zjawisko nazywane "kidult trendem" - modą dorosłych sięgających po dziecięce atrybuty, by na chwilę poczuć radość i beztroskę dzieciństwa.
W internecie pojawił się nawet mit, że nie warto umawiać się z kimś, kto ma Labubu. Wynika to z charakterystycznego wyglądu figurki - zębatego uśmiechu i nieco potwornego charakteru, co bywa utożsamiane z osobowością właściciela. Posiadacze Labubu uchodzą za ekstrawertycznych, nieprzewidywalnych, mających "niepoważne" podejście do życia. Niektórzy uważają ich za zbyt sentymentalnych i przywiązanych do dziecięcych zabaw, co może zniechęcać lub odstraszać potencjalnych partnerów. W rzeczywistości to raczej zabawny stereotyp niż realna przesłanka.
Na ten moment trudno przewidzieć, czy Labubu podzieli los gęsi Pipy czy też kota Pusheena, które odeszły do przysłowiowego lamusa. Trendy zawsze przemijają, często równie szybko, jak się pojawiają. Jednak, jak zauważa Justyna Błachowiak, choć nie jesteśmy w stanie zatrzymać tego nieuchronnego procesu, możliwe jest jego zrozumienie oraz rozwinięcie świadomego podejścia do mody i konsumpcji. "To, co naprawdę ma znaczenie i pozostaje z nami na dłużej, to wartości, które budują nas od środka - nasza tożsamość, autentyczność i przedmioty, które nie błyszczą tylko na zewnątrz, lecz niosą ze sobą głębsze znaczenie".