Nie rzucim ziemi skąd nasz ród!
Nie damy pogrześć mowy.
Polski my naród, polski lud,
królewski szczep piastowy.
"Rota", najsłynniejszy utwór Marii Konopnickiej, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku konkurował nawet z "Mazurkiem Dąbrowskiego" o miano narodowego hymnu. Twórczość urodzonej w połowie XIX wieku w Suwałkach, a zmarłej w 1910 roku pisarki to jednak także liczne nowele, poematy czy wiersze, w tym dla dzieci. Rodacy docenili Konopnicką już za życia, darując jej na 25-lecie pracy artystycznej dworek w Żarnowcu (dziś w województwie podkarpackim).
Był to wielki akt docenienia - podobnym mógł szczycić się Henryk Sienkiewicz, któremu w podobnym okresie przekazano majątek w Oblęgorku. Autorka "O krasnoludkach i o sierotce Marysi" przeprowadziła się w okolice Krosna w 1903 roku. Nie sama, lecz z przyjaciółką Marią Dulębianką, do czego jeszcze wrócimy. Obecnie tam, gdzie pod koniec życia mieszkała poetka, działa poświęcone jej muzeum.
Większość eksponatów, w tym wyposażenie wnętrz i przedmioty codziennego użytku, to oryginały: chociażby drewniane krzesła, skrzynie na pościel i bieliznę czy kaflowe piece, pochodzące jeszcze z XIX wieku. Dworek otulony jest przez zabytkowy park, dlatego gdyby nie tablice, można byłoby nie dostrzec, przejeżdżając przez Żarnowiec, jaką historię skrywa zadrzewiony teren. Obok muzeum płynie z kolei rzeka Jasiołka, nad którą wypoczywają okoliczni mieszkańcy.
Odgłosy wodnej beztroski słyszała też Konopnicka, dlatego przeorganizowała nieco wnętrza dworku, by podczas pracy mieć większy spokój. Zanim się tam sprowadziła, budynkiem władały rody o niepodległościowych tradycjach. Był to ważny powód, dlaczego Polacy zdecydowali się zakupić dla niej właśnie to, a nie inne miejsce. Ponadto leżało ono w zaborze austriackim, gdzie zaprowadzono najmniejsze represje.
Cały dzionek słonko
Po niebie chodziło,
Czego nie widziało!
Na co nie patrzyło!
Widziało nasz domek,
Jak się budzi rankiem,
Jak Magda na pole
Niesie mleko dzbankiem...
(fragment wiersza "Co słonko widziało")
Placówkę zwiedza się o określonych godzinach, a także tylko w towarzystwie przewodnika. Z biletem za 22 złote w kieszeni wkroczyłem do dworku, w którym na dzień dobry przywitał mnie specyficzny zapach starości i pewnej tajemnicy. Izby przeważnie nie były duże, lecz mimo obecności innych zwiedzających można się wszystkiemu z bliska przyjrzeć - w tym sukni Konopnickiej. Udowadnia ona, iż pisarka była niewielkiego wzrostu: mierzyła mniej niż 160 centymetrów, choć jej zdjęcia sugerują co innego.
W muzeum zebrano również wiele "adresów", czyli pochwalnych listów oraz publikacji na cześć Konopnickiej. Za dzieła dziękowała jej m.in. ludność wielkopolskiej ziemi, ognisko polskie w Pradze, dzieci polskie z Górnego Śląska, jak i cała "dziatwa polska", a także inni pisarze, łącznie ze wspomnianym Sienkiewiczem, który osobiście złożył podpis na wypełnionej pismem gotyckim karcie.
Współtowarzyszący mi turyści przyglądali się zbiorom z zainteresowaniem, ale nie minęło dużo czasu, aż padło to jedno pytanie. - Co dokładnie łączyło Konopnicką z Dulębianką? - zagaiła jedna z pań, bo chociaż minęło 114 lat od śmierci tej pierwszej, historia ich relacji nadal budzi wiele kontrowersji. W mniej lub bardziej oficjalnych źródłach znajdziemy wiele jej interpretacji.
Jedna z nich głosi, iż obie Marie były nieheteroseksualne. Inna, że łączyło je "małżeństwo bostońskie", a więc popularny w tamtej epoce związek dwóch kobiet z klasy średniej, opierający się na uczuciach i wsparciu, lecz niekoniecznie na sferze intymnej. Podejrzenia podsyca fakt, że Dulębianka - chodząca w krótko ściętych włosach i nazywana przez Konopnicką "Pietrkiem z powycieranymi łokciami" - była artystką, lecz i feministyczną działaczką społeczną. W Żarnowcu zamieszkała, bo Konopnicka chciała dać bezpieczny dach nad głową niezamężnej przyjaciółce.
"Dulębianka, z wypiekami na twarzy, nie je, nie śpi, tylko pakuje w siebie brom, który jej nic nie pomaga" - pisała Konopnicka, gdy jej towarzyszka "startowała" do Sejmu Krajowego Galicji za rządów Franciszka Józefa I. "Startowała" w cudzysłowie, bo polityczne starania musiały spełznąć na niczym - wówczas, na początku 20. stulecia, kobiety nie mogły kandydować.
Domysły ucina dyrektor muzeum Paweł Bukowski. Jak podkreśla, takie spekulacje nie mają pokrycia w źródłach. - Nie ma potwierdzenia. Jak analizowałem, Konopnicka i Dulębianka nawet świąt ani razu nie spędzały razem w Żarnowcu. Ludzie oceniają sprawę z perspektywy XXI wieku, pisze się powierzchownie, a ci co piszą, często w Żarnowcu nawet nie byli. A trzeba też pamiętać, że Dulębianka to wybitna artystka, uczennica Matejki, Gersona, była wyróżniającą się studentką w Paryżu, angażowała się w sprawy narodowościowe - opisuje.
Sprawę wyjaśniała także przewodniczka. Zaznaczała, że w opisach dnia codziennego z dworku, jakie zostawiła po sobie Konopnicka, wyraźnie pada, iż nie spędzały one ze sobą każdej chwili, ba - potrafiły nie spotkać się przez większość dnia. Zanim jednak Dulębianka zjawiła się w Żarnowcu, wcześniej przez wiele lat zwiedzała z Konopnicką europejskie miasta. Uczestniczyła też w jej rodzinnym życiu, a gdy autorka "Roty" coraz poważniej chorowała, zapewniła troskliwą opiekę.
Znów padła nazwa słynnej pieśni, dlatego wspomnijmy, że do naszych czasów zachowało się biurko Konopnickiej, przy którym "Rota" powstała. Na blacie pracownicy muzeum umieścili charakterystyczne, noszone przez pisarkę okulary oraz kartki dokumentujące, jak wyglądał jej styl odręcznego pisma. Ponadto na ścianach wisi sporo portretów byłej właścicielki dworku, a także jej towarzyszki i córek, późniejszych posiadaczek żarnowieckich włości.
Odnaleźć tam da się także orle pióro, podarowane pisarce przez Polaków z Nowego Jorku, stare pojemniki na atrament, wyposażenie łazienki i kuchni czy walizkę Louis Vuitton, zabieraną przez Konopnicką w dalekie podróże.
- Starsze osoby, zwiedzając muzeum, zwracają uwagę bardziej na kwestie historyczne. Pytają przykładowo o rodzinę Konopnickiej, czy ktoś jeszcze żyje, a żyje prawnuczka Joanna Modrzejewska. Młodzież bardziej zwraca uwagę na eksponaty - pyta na przykład, z czego poetka jadła. Dla nich czymś nieznanym są też kałamarze - zauważa Paweł Bukowski.
Dyrektor dodaje, że wśród omawianych w szkole lektur coraz mniej jest tych autorstwa Konopnickiej. Powód widzi w złym doborze tekstów i błąd ten odpowiedzialni za oświatę mieli powielać przez wiele dekad. - Omawiano "Jaś nie doczekał", "W piwnicznej izbie", a nie zwracano uwagi na "Italię", utwory o podróżach, przyrodzie... Dopiero teraz bardzo dużo się udało odkryć o Konopnickiej, a pewne mity przekreślić. Ale nie narzekamy, ludzie się bardzo interesują - ocenia.
W piwnicznej izbie głos dziecka wzdycha
Z wilgotnej, brudnej pleśni...
A oczy jego patrzą w okienko,
Czy mu się czasem nie śni...
(fragment wiersza "W piwnicznej izbie")
Paweł Bukowski przyznaje, iż kierowanej przez niego instytucji brakuje wystawienniczej przestrzeni, by życiorys i dorobek pisarki zaprezentować w jeszcze pełniejszej krasie. Nie da się tego zrobić pod gołym niebem, czyli w parku, gdzie rośnie kilkadziesiąt gatunków drzew oraz krzewów, także tych rzadko spotykanych w Polsce. Przechadzając się alejkami, odnalazłem chociażby korkowca amurskiego, miłorząb dwuklapowy oraz tulipanowca amerykańskiego.
Dyrektor dzieli się też ciekawostką: dopiero stosunkowo niedawno odnaleziono oryginalne, pierwsze wydanie "O krasnoludkach i sierotce Marysi" autorstwa Konopnickiej, datowane na 1896 rok. Wkład w to, jak zaznacza, miało kierowane przez niego muzeum. - Pierwsze wydanie tego arcydzieła literatury było zaginione. Wcześniej najstarsza znana wersja pochodziła z 1904 roku. Przypadkowo ktoś zapytał nas o "jakąś książkę", nie wiedział, czy ją wyrzucić. Patrzę, jest ekspertyza... Tyle lat badacze tego szukali i nie znajdowali - mówi.
Czy to bajka, czy nie bajka,
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam:
Krasnoludki są na świecie!
(fragment baśni literackiej "O krasnoludkach i sierotce Marysi")
Obecnie Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu jest Instytucją Kultury Samorządu Województwa Podkarpackiego. Leży 10 kilometrów od Krosna, 20 kilometrów od Jasła, a od Sanoka instytucję dzieli 50 kilometrów. Pozostaje otwarte przez cały rok, poza niektórymi świętami.
W pobliżu leżą też inne turystyczne miejsca, o jakich pisaliśmy w Interii: Komańcza i Iwonicz-Zdrój - miejscowości, które kiedyś ogłosiły się państwami, zamek w Odrzykoniu (pierwowzór warowni z "Zemsty" Fredry) czy też pierwsza na świecie kopalnia ropy w Bóbrce, dzięki której Podkarpackie mogło być Teksasem.