Reklama

Sebastian Przybył, Interia: Jak się rozpoczęła twoja przygoda z social mediami?

"Turysta z Podlasia": Ponad 10 lat temu - prowadziłem też inne konta, reżyserowałem teledyski, tworzyłem choreografię, pracowałem jako asystent scenografa aż skontaktował się ze mną łowca głów z Google, gdzie dostałem pracę jako specjalista od contentu (treści - red.) muzycznego w YouTube Music. Wyprodukowałem też klip we współpracy z influencerami z Vogule Poland, więc początek tej przygody był po drugiej stronie kamery i za kulisami. Filmy w obecnym formacie zacząłem publikować kilka miesięcy temu.

Reklama

Skąd więc pomysł, by teraz znaleźć się po drugiej stronie kamery?

Kiedyś wstawiłem na TikToka film, który stał się wielkim viralem (wideo robiącym duże zasięgi - red.). W sylwestra strollowałem (wkręciłem - red.) przed siedzibą TVP w Warszawie protestujących przeciwko przejęciu mediów publicznych przez obecny rząd. Udawałem, że jestem po ich stronie, a oni myśleli, że to prawda. Ten filmik zdobył pół miliona wyświetleń - pisał o tym Michał Rachoń i "Gazeta Wyborcza". To nagranie nie było jednak nakręcone jako początek szerszego contentu, podobnie jak kilka innych pojedynczych materiałów - raczej testowałem pod kątem zawodowym, jakie treści się sprawdzają, a jakie nie.

A jak zaczęła się historia "turysty z Podlasia"?

 "Turysta z Podlasia" wyszedł całkowicie przypadkowo. Na majówkę lecieliśmy ze znajomymi z Warszawy do Albanii. Jeszcze w Polsce zacząłem kupować bilet w komunikacji miejskiej. Mówiłem z podlaskim akcentem i zwracałem się do automatu, jakby był osobą. Cały tramwaj zaczął się śmiać. Później - kiedy jechaliśmy taksówką w Warszawie - zażartowałem, że stolica to dziwne miasto, bo tu wszyscy jeżdżą taryfami, a u nas w Białymstoku każdy ma swój ciągnik. Nabijałem się po prostu ze stereotypów.

I to były pierwsze filmiki?

Tak, pierwsze filmiki powstały jeszcze w Polsce i już stały się viralami. Będąc w Albanii, zrobiliśmy sobie trip po różnych miejscach, które zacząłem humorystycznie recenzować i porównywać je do Podlasia.

Spodziewałeś się, że ten content odniesie taki sukces czy byłeś tym zaskoczony?

Byłem całkowicie zaskoczony. Miałem wcześniej kilkaset tysięcy wyświetleń pod swoimi filmikami, ale kiedy byliśmy w Albanii, obserwowało mnie tylko około 10 tysięcy osób na TikToku, dziś to ponad 86 tysięcy. Już po wylądowaniu w Polsce - gdy jechałem pociągiem z Warszawy do Białegostoku - podeszła do mnie konduktorka, żeby sprawdzić bilet i nagle powiedziała: "o, pan z TikToka!". Byłem bardzo zdziwiony, że zostałem rozpoznany. Później wysiadłem na miejscu i zauważyłem, że wszyscy się na mnie patrzą. Po tych sytuacjach przed dworcem nagrałem kolejny filmik, w którym opowiedziałem o całej historii z pociągu i dodałem: "Gdzie ja z TikToka, jak ja z Bacieczek, pani". Wtedy ludzie dostrzegli, że faktycznie jestem z Białegostoku.

I wtedy wszystko się zaczęło na dobre?

Tak. Jedną z pierwszych recenzji z Białegostoku była ta, dotycząca rodzinnych Bacieczek. To zebrało szybko około 400 tys. wyświetleń i bardzo się ludziom spodobało, ponieważ pokazałem nasze miasto od innej strony, mówiąc też trochę o ciekawej historii.

To właśnie szczególnie cię wyróżnia - twoje rolki nie są tylko zabawne, dzięki mówieniu w podlaskiej gwarze, ale mają także walor edukacyjny. Nigdy nie chciałeś być nauczycielem?

Gdzie ja tam nauczycielem. Po prostu dużo wiem o historii Białegostoku i Podlasia, ponieważ zawsze mnie ten temat interesował. Bardzo lubię multikulturowość naszego regionu, znam bardzo dużo ciekawostek na temat Podlasia, dużo czytam, rozmawiam z ludźmi, poznaję wiele nowych osób. Chciałem zacząć pokazywać Białystok z fajnej strony - bez stereotypów - i udowodnić, że można posługiwać się gwarą, będąc jednocześnie wykształconym człowiekiem o szerokich horyzontach. To, że ktoś mówi gwarą, nie oznacza, że jest głupi czy pochodzi ze wsi. Niektórzy chcą tym obrażać, ale lokalność jest fajna, a na wsiach - w przeciwieństwie do miast - często zachowuje się oryginalna kultura.

Na przykład w Szwajcarii dialekt - zwłaszcza w niemieckojęzycznej części kraju - jest powszechnie stosowany, także przez osoby młode. Chciałbyś, żeby twoje filmiki zapoczątkowały trend w Polsce i zdjęły z gwary negatywną łatkę "przaśności"?

Mam taką nadzieję. Już zauważam, że młodzi mają do tego dystans. Szczególnie roczniki z pokolenia Z mówią wprost, że to jest fajne. Ludzie z Podlasia i innych części Polski zaczynają mnie naśladować. Słyszałem nawet, że Księżulo (influencer nagrywający recenzje gastronomiczne - red.) zaczął mówić w swoich recenzjach "się nie robi się", co miał zaczerpnąć ode mnie. Ja akurat zaczerpnąłem ten zwyczaj od swojego dziadka, którego głos puszczałem nawet w miniony piątek podczas audycji w radiu, żeby pokazać, od kogo nauczyłem się tak mówić. Teraz widzę, że to poszło w Polskę i inni ludzie kultywują tę gwarę.

Gdzie się z tym spotkałeś?

Raz pojechałem do Bydgoszczy, gdzie na dworcu podszedł do mnie rodowity bydgoszczanin i powiedział:  "A co ty, zgubił się?".

(Śmiech)

Mam wrażenie, że ludzie zaczynają być dumni, że ktoś używa gwary i się tego nie wstydzi się. U młodszych zrobiła się nawet na to moda - zaczęli to postrzegać nie jako coś potocznego, a jako dobro kulturowe i staram się to właśnie pokazać z takiej strony.

Ktoś ci kiedyś zarzucił, że twoje filmiki mogą być obraźliwe bądź prześmiewcze?

Czasem słyszę zarzuty, że kpię z gwary. Nigdy nie śmieję się ani z Podlasia, ani z ludzi stąd. Jeśli robię jakieś żarty, to dotyczą one mnie albo jakiegoś obiektu. Ten humor też przyciąga uwagę innych, a przy okazji przekazuję coś wartościowego.

Niektórzy ludzie - szczególnie młodzi - zaczęli śmiać się przed laty z Podlasia, gdy pojawił się Krzysztof Kononowicz. Odkąd powszechnie wiadomo, że pochodzisz z tego regionu, spotykasz się z pytaniami na jego temat? Jak odbierasz - jako Podlasianin i influencer - jego obecność w przestrzeni publicznej?

Mam do pana Kononowicza szacunek - tak, jak do każdego człowieka. Nigdy nie wspominam o nim w moich filmach, a mimo to czasami pojawiają się pod nimi hejterskie komentarze w jego kierunku. Myślę, że to jest bardzo niefajne. Pan Kononowicz to osoba starsza, która ma problemy ze zdrowiem i mimo wielu komentarzy, które namawiają mnie do nakręcenia filmu z nim, nigdy tego nie zrobię, bo jestem przekonany że pod takim nagraniem - nawet gdybym przedstawił pana Krzysztofa w fajny sposób to - i tak wylewałby się na niego hejt.

Czym dla ciebie jest Podlasie i jakie ono jest naprawdę? Bez zbędnych stereotypów.

Dla mnie Podlasie to przepiękna kraina, zwłaszcza latem - po prostu raj na ziemi. Bardzo lubię tu przybywać, ten klimat jest świetny, znacznie lepszy niż w górach czy nad morzem. Mamy tutaj unikatową przyrodę, lasy, jeziora, jest też dość płasko. Podlasie to dla mnie dom, choć przez wiele lat mieszkałem za granicą. Kiedy wracając z Warszawy z daleka widzę przez okno pociągu moje osiedle Bacieczki, to aż robi mi się ciepło na sercu.

Jak długo żyłeś za granicą? Kiedy i dlaczego zdecydowałeś się wrócić na Podlasie?

Tak naprawdę, to jeszcze do końca nie wróciłem. Za granicą mieszkałem od 12. roku życia - najpierw przez pięć lat w Niemczech, a później przeniosłem się do Wielkiej Brytanii. Tam zrobiłem maturę i studia. Gdy wybuchła pandemia i pojawiła się możliwość pracy zdalnej, dużą część lata spędzałem na rodzinnym Podlasiu. Mimo to przez większość roku dalej przebywałem w Anglii. Niedługo kończy mi się umowa w Snapchacie, gdzie obecnie pracuję. Długo siedzę w branży social media, więc dostałem kilka fajnych ofert w Londynie od innych firm, ale jestem już zmęczony mieszkaniem z innymi ludźmi w wielkim mieście, gdzie jest bardzo drogo. Podjąłem więc decyzję, że w tym roku znów wrócę na wakacje na Podlasie i zobaczę, jak będzie. Może wyjadę do Berlina, a może zostanę w Polsce. Międzyczasie niespodziewanie powstał projekt "turysta z Podlasia" i chyba tutaj zostanę. Jestem wdzięczny wszystkim moim widzom, że zaliczyłem taki powrót do Polski. Dzięki nim mogę robić coś, co lubię i to w mieście, z którego pochodzę. Aż mi się łezka kręci w oku.

Ostatnio zacząłeś pojawiać się na swoim profilu w towarzystwie Zenka Martyniuka, do którego -  według części internautów - jesteś bardzo podobny.  Chciałbym więc się spytać i ukrócić wszelkie spekulacje - czy jesteś synem Zenka?

(Śmiech) Nie, nie jestem synem Zenka, aczkolwiek widzę to podobieństwo - szczególnie oglądając jego zdjęcia i filmy z młodości. Może to przez muleta, moją fryzurę? Może też dlatego, że obaj jesteśmy z Podlasia? Ale dostrzegam podobne rysy twarzy.

Jak to się stało, że stałeś się bohaterem jego najnowszego teledysku?

Firma produkcyjna Zenka skontaktowała się ze mną i spytali się, czy nie chciałbym wystąpić. Oczywiście, zgodziłem się, bo osobiście lubię pana Zenka. Jest dla mnie fajnym i otwartym człowiekiem, ma do siebie duży dystans i jest ikoną sceny muzycznej.

Ikoną sceny muzycznej i ikoną Podlasia.

Dwie rzeczy, których wstydzą się Podlasianie - z pewnością nie wszyscy, ale część z nich - jest właśnie disco polo i nasze melodyjne śledzikowanie (charakterystyczne brzmienie gwary podlaskiej - red.). Osobiście chciałbym złamać te stereotypy. Okej, nie każdy lubi disco polo, sam gatunek nie jest szczególnie ambitnym i poetyckim nurtem muzyki, ale ona powstała na Podlasiu, a pan Zenek jest jej pionierem. Chciałbym więc pokazać, że disco polo nie jest takie złe. Nie ma tradycyjnego, polskiego wesela bez disco polo. To jest nasz podlaski produkt, który poszedł w kraj. Na TikToku są trendy z disco polo. Nawet Kizo (raper - red.) nagrał ostatnio remix piosenki "Co ty mi dasz?". Moim celem jest odczepić od tego gatunku negatywną łatkę.

Czy możemy się więc spodziewać, że "turysta z Podlasia" stanie się "śpiewakiem z Podlasia"?

Otrzymałem ostatnio maila z ofertą, czy nie chciałbym zaśpiewać jednej piosenki. Skontaktowało się ze mną studio z Białegostoku i myślę, że jesienią nagram coś swojego. Bardzo lubię zajmować się muzyką.

Czy to będzie disco polo?

Jeszcze nie wiem, ale sam pomysł tworzenia muzyki mi się podoba.

Na jednej z rolek opowiadałeś, że w Wielkiej Brytanii skończyłeś szkołę artystyczną, do której trudno było się dostać. Myślisz, że to może pomóc w muzycznej ścieżce twojej kariery?

Tam studiowałem reżyserię dźwięku i to jest mój zawód. Wcześniej jednak chodziłem do college’u i uczyłem się tam trochę produkcji muzycznej. To przydaje mi się dziś w radiu, ponieważ mam tam swoje audycje. Nie jestem super producentem, ale coś potrafię i myślę, że sam odnalazłbym się w pisaniu tekstów i melodii - produkcję zostawiłbym jednak komuś innemu.

Co "turysta z Podlasia" robi na co dzień?

Teraz to "turysta z Podlasia" nie może normalnie pójść do sklepu za rogiem, bo zawsze, kiedy wychodzi z domu to wie, że ludzie będą go rozpoznawać.

Podoba ci się to?

Z jednej strony to jest fajne - ludzie po prostu do mnie machają, witają się i mówią, że mnie oglądają. Kiedy niedawno kręciłem filmik o kulturze żydowskiej w Białymstoku, to przechodnie cały czas mnie zaczepiali i chcieli robić sobie ze mną zdjęcia. Zwłaszcza w Białymstoku stałem się bardzo znany. Z drugiej jednak czasem nie wiem, jak się z tym obchodzić. Staram się być miły dla wszystkich i zrobić sobie tę fotkę. Zaakceptowałem, że jestem niefotogeniczny i robię różne dziwne pozy.

Sława jest dla ciebie uciążliwa?

Czasami tak, zwłaszcza kiedy się spieszę. Ostatnio musiałem iść do apteki kupić babci leki. Po drodze wiele osób mnie zatrzymywało, dlatego trasa, którą normalnie pokonałbym w 10 minut w obie strony, zajęła mi pół godziny. Kiedy ludzie podchodzą, chcą się przywitać i zrobić sobie zdjęcie, to jest w porządku, ale czasem ludzie przekraczają granice - na przykład szarpiąc mnie za ramię. To zdarza się głównie na jakichś festiwalach, gdy ludzie nie są trzeźwi. Ogólnie mimo wszystko jest bardzo pozytywnie i nie mam w związku z tym problemów. Po prostu muszę się do tego przyzwyczaić (śmiech).

A jak wygląda twoje życie, kiedy nie nagrywasz?

Bardzo lubię ogrodnictwo, w wolnych chwilach uwielbiam pracować w ogrodzie. Bardzo lubię tez pływać na nartach wodnych czy podróżować, dlatego "turysta z Podlasia" wyszedł bardzo naturalnie.

Co zdaniem rodowitego Podlasianina powinien zobaczyć każdy turysta, który jedzie na Podlasie?

Szczególnie to, co nas wyróżnia, czyli wspomniana przeze mnie wcześniej multikulturowość. Polecam pojechać do takich miejsc, jak Trześcianka, gdzie jest przepiękna cerkiew prawosławna i wiele tradycyjnych, podlaskich domów na Szlaku Otwartych Okiennic. Osobiście mam tatarskie korzenie, ponieważ mój dziadek pochodził z Bochonik, do których sam bardzo lubię wracać - tam dalej mieszkają tatarzy, jest tam meczet i mizar, czyli cmentarz muzułmański. To właśnie tatarskie wioski są moim zdaniem najbardziej unikalną perełką naszego województwa. Na Podlasiu mieszkają obok siebie i katolicy, i prawosławni, i muzułmanie, i ateiści. To wszystko działa - nikt nie patrzy na siebie, jak na innowiercę, a jak na sąsiada.

Chciałbyś stać się oficjalnym ambasadorem Podlasia? Nagrywać coś promocyjnego we współpracy z biurami promocyjnymi urzędów samorządowych?

Do tej pory miałem już płatną współpracę z miastem Białystok - w trakcie dni miasta robiłem relację z koncertu, gdzie występowali artyści ogólnopolskiej sceny - np. Kuba Szmajkowski, zespół Enej czy Margaret, którą nauczyłem nawet mówić trochę po podlasku! Nagrałem też z miastem film z wydarzenia znanego jako "Śniadanie Mistrzów", gdzie w ogrodach Pałacu Branickich rozstawiły się lokalne biznesy gastronomiczne i restauracje ze swoimi straganami. Można więc powiedzieć, że cały czas jestem takim ambasadorem, ale w większości z własnych funduszy.

Brakuje ci środków na twórczość?

Fajnie by było, gdyby wpadła czasem jakaś płatna współpraca i żebym miał więcej środków na działanie. Od jakiegoś czasu mam agentkę - to Agata Skorupska, która jest świetna w tym, co robi. Pomaga mi między innymi obsługiwać maile, ponieważ staram się wszystkim na nie odpowiedzieć. Samo jeżdżenie w niektóre miejsca też jest kosztowane, chociażby ze względu na paliwo. Kiedy idę do jakiejś restauracji, żeby zrobić jej recenzję, to nie dostaję - jak wielu myśli - jedzenia za darmo. Nawet bym tak nie chciał. Sam płacę za swoje rachunki i zawsze chodzę do takich miejsc, które chcę polecić osobiście, bo zależy mi na tym, żeby to było autentyczne. Jeżeli jest jakaś współpraca, to każdorazowo ją oznaczam, żeby moi widzowie o tym wiedzieli.

Od kogo nie przyjąłbyś współpracy?

Nie biorę takich współprac, które by nie pasowały do mnie. Miałem propozycję od marki alkoholu, ale nie zrobię tego. Wiem, że mam dużo fanów poniżej 18. roku życia i być może jestem dla nich jakimś przykładem? Staram się, żeby ten przykład był właściwy - nie wyśmiewam się ani ludzi, ani z mniejszości, ani z innych religii. Nie pokazuję alkoholu czy papierosów, a Podlasie i Białystok z dobrej strony.

Tym bardziej świadczy to o tym, że - niezależnie od oficjalnej współpracy z urzędami - i tak jesteś już ambasadorem Podlasia.

Bardzo mi miło, że niektórzy w taki sposób o mnie myślą.  Jestem bardzo wdzięczny za taką wspaniałą społeczność, która mnie wspiera. Najbardziej cieszy mnie to, że dużo ludzi z innych części Polski po obejrzeniu moich filmów przyjechało na Podlasie na wakacje. Dzięki moim fanom udało się też zebrać kilkanaście tysięcy złotych na zbiórki charytatywne. Dołożę wszelkich starań, żeby jak najlepiej reprezentować nasz region i sprawdzić się w roli nieformalnego ambasadora. Mimo, że komentarze i wiadomości są głównie pozytywne, to zdarzają się też hejterskie komentarze lub nawet pogróżki, co jest trochę przykre. 

Jak się z tym poczułeś?

Mam dość twardą skórę, ale wiadomości typu "uważaj, żeby ktoś ci okien nie powybijał" są przykre. Ale ja i tak będę robić swoje bo nieważne jest to co myślą hejterzy, bo najważniejsze jest to co myślą moi widzowie.