Jeśli kiedykolwiek miałabym pisać serię o ciekawych osobach, to ten artykuł śmiało mogłabym do niej zaliczyć. Michał Zygmunt jest muzykiem, kompozytorem, ale również łowcą dźwięków i aktywistą. Co kryje się pod zgrabnym pojęciem "łowcy dźwięków"? Słuchaliście kiedyś dla relaksu albo uspokojenia odgłosów przyrody? Ich nagrania w sieci zawdzięczamy właśnie takim osobom jak Michał, przy czym on skupia się głównie na Odrze i otaczającej ją przyrodzie.
Sam podkreśla, że to "sport samotny", nie tylko pochłaniający dużo czasu, ale wymagający podporządkowania pod niego całego życia - odstawienia proszku do prania i innych pachnących środków, a nawet porzucenia tradycyjnego domu na rzecz mieszkania na łodzi zacumowanej na rzece. "Jeśli się jest do tego dobrze przygotowanym, to nasza natura nie stwarza zagrożenia. Bywam w miejscach, gdzie nie ma ludzi, więc jeśli coś się stanie, to wiem, że nie będę mógł liczyć na czyjąś pomoc. (...) Mam też takie miejsca, w których czujesz się jak w rezerwacie, bo to są tereny niedostępne dla ludzi. Dla mnie sama świadomość, że znam takie miejsca, że potrafię znaleźć taką wielką dzikość tuż obok, to jest wartość" - przekonuje jednak.
Strach przed tym, co może stać się nocą w lesie - choć Michał przekonuje, że bardziej bałby się zostać na noc w wielkim mieście - to niejedyne wyzwanie, które staje przed łowcami dźwięków. "Żeby nagrać ich oddech, bliskość, to wymaga olbrzymiego doświadczenia w terenie, dużej wiedzy przyrodniczej, wymaga umiejętności podchodzenia zwierząt, a przede wszystkim bycia nieodczuwalnym dla naszych bohaterów. Jeśli ja bym był w miejscu, gdzie ptaki nocują, i one by czuły moją obecność, to by po prostu uciekły. Cała sztuka polega na tym, żeby być niewidocznym" - opowiada.
A skąd w ogóle pomysł na to zajęcie? Początek był podobny do setek innych początków - wziął się z przypadku. Michał został zaproszony do pracy przy albumie "Odra Orkiestra", na którym muzyka dzieliła przestrzeń z dźwiękami natury. Nagrania dostarczone przez Tomka Ogrodowczyka od razu zdobyły serce i ucho muzyka. "Zapytałem nawet Tomka, czy te dźwięki nagrywał w Polsce, bo brzmią jak jakiś kosmos" - wspomina. Po pierwszej trzydniowej wyprawie zimą nad Odrę i usłyszeniu lądowania setek ptaków zakochał się w tym już na zawsze.
Pracowanie i mieszkanie na rzece sprawiło, że z artysty Michał stał się też aktywistą. Pierwsze sygnały o katastrofie ekologicznej na Odrze z 2022 roku docierały właśnie od niego. "Słuchanie i robienie tych nagrań zatarło pewne granice - jeśli chce się robić to dobrze, trzeba się temu poświęcić. I jeśli facet, jak ja, widzi co się dzieje, te płynące ryby, zatrutą rzekę, to już nie może pozostać obojętny. Jeśli chcę, żeby moja obecnie dwunastoletnia córka słuchała tych dźwięków, przynajmniej w takiej samej skali jak ja, muszę się jasno opowiedzieć i z artysty zostać społecznikiem, który musi się tłuc o dobrą przyszłość dla tej rzeki" - tłumaczy.
Choć życie w bliskości z naturą i walka o jej dobro mogą na to wskazywać, Michał podkreśla, że nie jest przyrodnikiem, a w dźwiękach zwierząt szuka harmonii, współbrzmienia, "melodii, która dzieje się bez udziału człowieka". Wyjaśnia też, że pomimo wszystkich działań, które podejmuje w sprawie katastrofy odrzańskiej, nadal pozostaje artystą. "Czuję, że moją rolą jest pokazać to piękno, pokazać, po co my tak naprawdę się o to wszystko tłuczemy" - twierdzi. Dlatego też na jego kanale na Youtube obok dźwięków zimowej czy wiosennej Odry oraz reportaży ze spływów znajdziemy też autorskie utwory. Też nie do końca konwencjonalne, bo czy zazwyczaj nagrywa się sesje live w starych wieżach wodnych?
Mimo że lepiej czuje się w muzyce instrumentalnej, to można było usłyszeć go również w projekcie Broad Peak, stworzonym z DJ-ką, autorką tekstów i muzyki Patrycją Hefczyńską. Podkreśla jednak, że dla niego muzyka wokalna jest dopowiedziana, natomiast instrumental otwiera przed nami teatr wyobraźni i pozwala na szerszą interpretację. Ostatnio Michał Zygmunt zaangażował się również w koncert "Usłysz Planetę", który promował nową serię programu BBC Earth. Był to spektakl łączący wokale, orkiestrę i dźwięki natury z wizualami i kadrami ze wspomnianego serialu "Planeta Ziemia".
Kiedy Michał mówi, że poświęcił Odrze całe życie, to nie można się z nim nie zgodzić. Wystarczy przyjrzeć się jego kolejnym inicjatywom. Po pierwsze - Dźwiękowy Szlak Odry, który tworzą miejsca charakterystyczne dla Nadodrza, na przykład lasy łęgowe czy starorzecza. Tam pojawiają się tzw. dźwiękoławki, które Michał stworzył z wynalazcą Alfredem Ogorzelcem. "My tutaj nad Odrą też dużo robimy, żeby ludzie słuchali, utworzyliśmy Dźwiękowy Szlak Odry, czyli system soczewek akustycznych, drewnianych dźwiękoławek, które skupiają fale akustyczne i ludzie tam chodzą, słuchają i opowiadają mi o tym, jaki wpływ to na nich ma" - opowiada mi, dodając, że wiele osób dzięki temu porzuciło słuchawki i zdecydowało się "słuchać świata".
Po drugie - Odra Guitars. "Takich instrumentów nie kupi się w sklepie, a wielu technicznych rozwiązań nie znajdzie w gitarach produkowanych seryjnie. Wyglądają świetnie, mają piękne brzmienie, a ich imiona posiadają lokalny, odrzański rodowód" - można o nich przeczytać na stronie. A czym różnią się od innych? Zostały stworzone wyłącznie z drzew, które można znaleźć nad Odrą. Nie jest to też produkcja masowa, bo w ofercie znalazły się trzy starannie zaprojektowane gitary - koncertowa Odra, rezofoniczna Karina oraz Kania, zrobiona z drewnianego pudełka po cygarach. "Realizując wizje Odra Guitars udowodniłem sobie, że można zrobić instrumenty światowej klasy, według własnego pomysłu, używając lokalnego drewna, budując tuż za miedzą" - mówi autor. Za wykonanie projektu odpowiada Mirek Fejcho.
Po trzecie i kolejne - muzyka filmowa, ilustracyjna oraz słuchowiska. Muzykę stworzoną przez Michała można usłyszeć m.in. w "Nokturnach" autorstwa Kazuo Ishiguro, które gościły na antenie radiowej Trójki. Do listy można dopisać też m.in. dokument Ewy M. Dobrołowicz "Solidarni z Wałbrzycha", serial "Komisja morderstw", "Pogorzelisko" Wajdiego Mouawada w reżyserii Cezarego Ibera czy muzykę przygotowaną dla Polskiego Radia w ramach cyklu Powieść w Trójce.
Jeśli lubicie bajki, to w tym portfolio też znajdziecie coś dla siebie. "Bajki znad Odry" to cykl sześciu historii inspirowanych rzeką, dodatkowo podsyconych tajemniczymi wątkami. Za część wokalną odpowiada Nina Nu, lektorka znana z wielu dubbingowych produkcji dla dzieci. Wyjątkowości projektowi dodaje fakt, ze udźwiękowienie słuchowiska powstało z nadodrzańskich sampli - jak czytamy: "z krótkich fragmentów nagrań przyrody, brzęku łańcuchów promów rzecznych, dźwięków zakurzonych fortepianów z bocznych naw pocysterskich kościołów, szumu starych dębów". Kolejne słuchowisko powstało na podstawie legend i baśni zebranych z Krainy Łęgów Odrzańskich - "Tajemnicze Zniknięcie Eryka Kani". Fani historii mogą z kolei zainteresować się eksperymentalnym słuchowiskiem ODRĄ, które zostało stworzone na podstawie archiwalnych polskich dźwięków z lat 1930-1960.
"Od wielu lat działam na różnych frontach. Bo to jest i muzyka, koncerty, jako Odra Sound Design, które pokazują pewnego rodzaju podróż dźwiękową, artystyczną, ale też od kilku lat dostaję coraz więcej zaproszeń do prezentowania wyłącznie nagrań dźwiękowych. Nawet marzy mi się zrobienie czegoś takiego w ciemnościach w kinie, z wykorzystaniem przestrzennego systemu wielokanałowego. Ale są też zwykłe spotkania w domach kultury albo warsztaty, na których robimy mapy dźwiękowe czy jakieś inne działania związane ze słuchaniem i nagrywaniem" - podsumowuje muzyk.
Od lat prowadzone są badania na temat tego, jaki wpływ na człowieka ma słuchanie dźwięków, które sprawiają mu przyjemność. Wiadomo, że wyzwala to dopaminę, korzystnie wpływającą m.in. na pracę serca. Oprócz tego reguluje ciśnienie krwi, niweluje stany lękowe, poprawia sen i pamięć. Teza, że ludzie chcą słuchać, przewijała się przez całą rozmowę z Michałem. "Chcemy słuchać, więc nawet jeśli dzisiejsze radio nie może znaleźć pomysłu na siebie, zaczęły wypływać z internetu podcasty, bo ludzie chcą słuchać. Wystarczy też popatrzeć na popularność aplikacji do rozpoznawania głosów ptaków - mam znajomych, którzy nie mają zupełnie nic wspólnego z przyrodą, ale chodzą i kolekcjonują dźwięki ptaków. Potrzebujemy tego kontaktu z naturą, ze słuchaniem, potrzebujemy zamykać oczy i przenosić się w świat wyobraźni" - komentuje.
Na koniec zawiera wszystko w jednym zdaniu: "Jeśli nauczymy się słuchać świata i siebie nawzajem, to świat stanie się po prostu lepszy".