Reklama

Idąc dalej - ulegamy presji rówieśników i gorączkowo poszukujemy akceptacji w grupie, która jest dla nas tak ważna. Dlatego godzimy się na zachowania, które za kilka lat wydadzą nam się wręcz nie do pomyślenia.

Dlaczego tak się dzieje? Czy jest coś, co usprawiedliwia naszą głupotę?

Reklama

Bo przecież mamy na koncie kilka wyskoków, prawda? Może kilkanaście.

"Nastolatki są szczególnie podatne na nacisk ze strony grupy rówieśniczej i 'zarażenie afektywne', czyli udzielanie im się cudzych uczuć. Taka presja zazwyczaj uczy zachowań dewiacyjnych, to znaczy zwiększa prawdopodobieństwo przemocy, używania substancji psychoaktywnych, przestępczości, ryzykownych zachowań seksualnych i niewłaściwych nawyków zdrowotnych. Mało który gang nastolatków zmusza członków do czyszczenia zębów nitką dentystyczną" - pisze w "Zachowuj się" profesor biologii i neurologii z Uniwersytetu Stanforda Robert M. Sapolsky.

Można oczywiście powiedzieć, że każdy wiek ma swoje prawa i zamieść sprawę pod dywan. Tyle że ten wiek, to po prostu nasz zmieniający się mózg.

A to już fascynująca wyprawa w głąb naszego ciała i próba znalezienia odpowiedzi na pytanie: co w nas siedzi?

Zanim więc popatrzymy krzywo na nastolatka, wykażmy się empatią. Można też popatrzeć w lustro i zrobić sobie mentalną podróż w czasie, żeby nie wyjść na woła, który nie był cielęciem.

Nad przepaścią

Ustaliliśmy już, że okres dojrzewania to czas podejmowania ryzykownych decyzji. Kto prowadzi te samochody, wpadające na drzewa lub do jezior, wypakowane, włącznie z bagażnikiem, młodymi, pijanymi ludźmi? Kto robi sobie ostatnie selfie nad przepaścią? Kto skacze na główkę, nie sprawdzając wcześniej głębokości i zawartości, do wypełnionych metalowymi prętami i innymi śmieciami zbiorników?

To taki smutny etap w naszym życiu, kiedy jesteśmy beznadziejni w ocenianiu ryzyka. I nie za bardzo jesteśmy w stanie ten deficyt przeskoczyć. Wiedza, którą w podobnej beznadziei próbują zaszczepić rodzice, wypadający z roli autorytetów, nie wystarcza, by nie zrobić czegoś skrajnego, gwarantującego uznanie w grupie rówieśniczej.

Można oczywiście zrzucać winę na wpływ otoczenia, ale o wiele bardziej racjonalne byłoby jednak zrzucenie winy na mózg.

I tego się w tym tekście spróbujemy trzymać.

Nie poczujemy się zaskoczeni informacją, że mózg przeciętnego nastolatka różni się od mózgu dorosłego człowieka. Moglibyśmy powiedzieć, że to przecież widać po dokonywanych wyborach i zachowaniu, niejednokrotnie niezrozumiałym czy drażniącym.

Kluczem, który otwiera nam wrota do zrozumienia tego, co w nas siedzi, gdy dojrzewamy, jest kora przedczołowa. Dzięki niej potrafimy na przykład dopasowywać działania do kontekstu, czy też hamować niewłaściwe zachowania.

Skłonność do podejmowania ryzyka zmienia się więc z wiekiem - w dużym uproszczeniu (bo pomijamy inne czynniki): wraz z rozwojem kory przedczołowej. Ale przecież nie jest tak, że starsi nie ryzykują. Nie widzieliście nigdy 80-latka na mecie maratonu, czy ważącego ponad 100 kg mężczyzny na trampolinie? Dorośli ryzykują, ale na miarę swoich potrzeb i możliwości, choć oczywiście trzeba uwzględnić przypadki szczególne.

"W okresie dojrzewania ludzie podejmują większe ryzyko i są beznadziejni w jego ocenianiu. Przecież nie jest tak, że nastolatkowie i dorośli tak samo pragną podejmować ryzykowne zachowania, ale dorośli tego po prostu nie robią, bo mają dojrzalszą korę czołową. Różnica dotyczy też tego, jakich doznań poszukuje się w różnym wieku - nastolatka kusi, żeby skoczyć na bungee; dorosłego kusi, żeby złamać dietę niskosodową" - pisze Sapolsky.

Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak się wydaje. Do kotła, w którym warzą się hormony, emocje, zmiany zachodzące w mózgu, pasuje dorzucić jeszcze łyżkę dziegciu.

W artykule Richarda A. Friedmana w "The New York Times" czytamy o ciemniejszej stronie dorastania: lęku i niepokoju, towarzyszącym młodemu człowiekowi.

Z powodu "dziwacznego" rozwoju mózgu nastolatki doświadczają więcej lęku i strachu. W uczeniu się, jak się nie bać, mają o wiele bardziej pod górkę niż dzieci i dorośli.

Dzieje się tak dlatego, że różne obszary mózgu dojrzewają w innym tempie. Okazuje się bowiem, że część mózgu przetwarzająca strach - ciało migdałowate - jest przedwcześnie rozwinięta. Ponadto rozwija się znacznie wcześniej niż wspomniana już spóźnialska - kora przedczołowa, odpowiedzialna między innymi za rozumowanie, kontrolę, czy hamowanie spontanicznych i gwałtownych stanów emocjonalnych.

"Oznacza to, że nastolatki mają mózg, który ma zwiększoną zdolność do strachu i lęku, ale jest stosunkowo słabo rozwinięty, jeśli chodzi o spokojne rozumowanie" - pisze Friedman.

Układ nagrody

Dlaczego więc nastolatki, nękane niepokojami, są tak aktywnymi poszukiwaczami nowych doznań i decydują się na ryzyko? Wydaje się, że coś tu nie gra. Odpowiedź znajdziemy w mózgowym ośrodku nagrody.

Układ nagrody - podobnie jak i obwód strachu - dojrzewają wcześniej niż kora przedczołowa. A to właśnie centrum nagrody napędza większość ryzykownych zachowań u nastolatków.

Młody człowiek myśli kategoriami szybko osiągalnych korzyści. I choćby bardzo się starał, będzie miał problem, żeby to przeskoczyć.

Jak podkreśla Sapolsky, "u nastolatków silne nagrody wywołują przesadną sygnalizację dopaminergiczną, a fajne, rozsądne nagrody za roztropne działania wydają im się słabe".

Czyli młodego człowieka pociągnie w przepaść nadmierna reakcja na błyskawiczną przyjemność. W starciu z takim układem dopaminergicznym niedojrzała kora czołowa nie ma najmniejszych szans.

"Ten paradoks behawioralny pomaga również wyjaśnić, dlaczego nastolatki są szczególnie podatne na urazy i traumę" - zaznacza Friedman - i podkreśla, że trzech śmiertelnych wrogów nastolatków to wypadki, samobójstwa i zabójstwa.

Z badań przeprowadzonych przez zespół naukowców z uniwersytetów Stanforda i Cornell (Adriana Galvan, Todd Hare, Henning Voss, Gary Glover, B.J. Casey) wynika, że układ nagrody wykazuje wyraźne zmiany w okresie dojrzewania, gdy kora przedczołowa nie jest w pełni rozwinięta. Największe problemy pojawiają się w sytuacjach naładowanych emocjami. Młodzież jest zdolna podejmować racjonalne decyzje, tylko po prostu ma więcej trudności w ferworze chwili - wynika z badań.

Naukowcy podkreślają, że ocena poważnych, długoterminowych konsekwencji nie wygra z natychmiastową satysfakcją, którą daje na przykład szybka jazda samochodem, picie alkoholu czy nieodpowiedzialny seks, gdy mózg pracuje w tym trybie.

Skłonności do podejmowania ryzyka bada u młodzieży również prof. Valerie F. Reyna z Uniwersytetu Cornell. Według niej nastolatki doskonale zdają sobie sprawę ze swojej podatności na uszkodzenia, czy wręcz śmiertelności, a nawet przeceniają ryzyko wystąpienia negatywnych skutków zachowań, tj. picie alkoholu czy przygodny seks.

"Odkryliśmy, że nastolatki dość racjonalnie oceniają zyski i straty. Ale kiedy to robią, dostają sygnał, by iść dalej, bo dla takiego nastolatka korzyści są ważniejsze od straty" - tłumaczy na łamach "The New York Times".

Zwodniczy testosteron

Wśród wielu winnych, wpływających na gotowość do podejmowania ryzyka, warto wymienić jeszcze testosteron. To on podnosi pewność siebie i optymizm, a obniża uczucia strachu i lęku. Tyle że to może pociągać za sobą katastrofalne skutki.

"Testosteron zwiększa impulsywność i ryzykowne zachowania, skłaniając ludzi do robienia rzeczy łatwiejszej, nawet, jeśli jest to głupie. Dzieje się tak dlatego, że testosteron obniża aktywność w korze przedczołowej oraz osłabia jej współpracę z ciałem migdałowatym, za to zwiększa łączność ciała migdałowatego ze wzgórzem - czyli strukturą, przez którą informacje napływające ze zmysłów docierają skróconą drogą do ciała migdałowatego. W ten sposób rośnie wpływ impulsów działających w ułamku sekundy, ale nieprecyzyjnych, maleje zaś rola kory czołowej, która każe się na chwilę zatrzymać i zastanowić" - pisze Sapolsky.

Właśnie, zatrzymać i zastanowić. Tylko jak znaleźć na te czynności czas, gdy dorastanie jest nieokiełznanym pędem do ryzyka i nowinek, etapem, w którym nasz mózg płata figle i dopiero się kalibruje.

Uśmiechnijmy się więc do woła w lustrze. Nie tak dawno był przecież cielęciem.