Reklama

- Moda na rzeczy z PRL jest wciąż żywa, wynika to z sentymentu. Młodzi dorośli pamiętają domy dziadków czy cioć urządzone meblami na kozich nóżkach, meblościanki zastawione kolorowym szkłem i emaliowane naczynia w kuchni. Chętnie wstawiają akcenty z przeszłości do swoich pierwszych mieszkań i to jest fajne, bo to dodaje charakteru tym wnętrzom - mówi Janek Rygiel z Look Inside.

- Dość często trafiamy na osoby poszukujące konkretnych mebli. Ze względu na trwającą modę na meble vintage, ludzie coraz częściej decydują się na wyposażenie mieszkania w tym stylu. Zdarzają się również klienci, którzy trafiają do nas przez przypadek i decydują się na zakup odnowionej PRL-owskiej komody do nowoczesnej przestrzeni. Coraz więcej ludzi decyduje się na mieszanie stylu vintage z nowoczesnością, zyskując naprawdę niepowtarzalne przestrzenie, przy okazji w pewien sposób oddając hołd rodzimemu wzornictwu. Poza tym według nas każdy z tych mebli ma swoją historię i duszę. Czy nie fajnie mieć w domu komodę, czy fotel, który pamiętamy z czasów dzieciństwa czy domu naszych dziadków? Kolejnym plusem jest fakt, że większość z tych mebli z roku na rok rośnie na wartości - wyjaśnia Maja Smolaga z Meblościanki.

Wszystko wpada do jednego worka

Reklama

Pod hasłem meble z PRL często kryje się dużo więcej. W końcu trudno mówić o Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, jeśli wyposażamy mieszkania produktami z Danii czy Czechosłowacji. Wszystko wpada do jednego worka, a tak naprawdę chodzi o okres, kiedy sztuką zaczęto określać także przedmioty użytkowe.

Weźmy na tapet kultowe krzesło Cesca, które stało się obecnie najbardziej pożądanym meblem w internecie. Wyszukiwarki od razu wiedzą, o co nam chodzi, gdy wpiszemy krzesło rattanowe, a na wielu instagramowych zdjęciach znajdziemy je gdzieś w tle. Żeby jednak zrozumieć jego historię, musimy cofnąć się do lat 20, przenieść do Niemiec i trafić do Bauhausu - słynnej uczelni, od której potocznie nazywamy jeden z charakterystycznych kierunków architektonicznych.

Projekt krzesła Cesca stworzony został w roku 1928 przez ucznia, a potem kierownika pracowni meblarskiej na wyżej wspomnianej uczelni Marcela Breuera. W wyniku fascynacji konstrukcją roweru powstały krzesła i fotele będące już dziś symbolem niemieckiego modernizmu w nurcie Bauhaus. Zgodne z projektem modele produkowane są do dziś i za nowe trzeba zapłacić ponad tysiąc złotych. Zakochani w dawnym designie dobrze jednak wiedzą, że nic nie równa się ze zdobyciem przedmiotu, który ma jakąś historię. I tak Cesca znika ze sklepów Vintage szybciej niż najcieplejsze bułeczki (od 400 złotych w górę).

O wiele więcej trzeba zapłacić za czeskiego Volaka, a właściwe Czechosłowackiego, bo przepiękny kwietnik powstał w latach 60. Za zaprojektowany przez Ludvika Volaka dla firmy Drevopodnik Holesov mebel osiąga na rynku wtórnym ceny od 4 tysięcy złotych (wielkie szczęście, jak się na taki trafi) do 12-15 tysięcy złotych. Nie da się jednak przejść obojętnie obok kultowej ścianki z fantazyjnie wygiętymi drewnianymi półkami. Ci, którzy wydali na nią miesięczną pensję, nie żałują, bo nawet bez dodatków "robi wnętrze" i jest inwestycją. Znawcy przyznają, że Volaka odkrył rynek skandynawski i za chwilę kwietniki staną się produktem deficytowym (a już teraz jest ich mało).

A skoro trafiliśmy do Skandynawii, to nawet chcąc zapomnieć o szwedzkiej Ikei, musimy podkreślić, że i ta firma reanimuje projekty sprzed lat, bo są zwyczajnie dobre. - Skandynawowie to mistrzowie wzornictwa użytkowego. Oni od dekad zgłębiają temat projektowania wygodnych i ładnych rzeczy. Całe pokolenia są wychowywane w dobrze zaaranżowanych przestrzeniach. Dobry design płynie w ich żyłach. Znają się na tym, robią rzeczy nie tylko piękne i proporcjonalne, ale też ergonomiczne. Projektanci z całego świata inspirują się ich sztuką użytkową. Stąd chyba takie upodobanie do skandynawskiego wzornictwa - wyjaśnia Marek Rykiel z Look Inside.

Zapomniane piwnice i "śmieci" na ulicach, czyli skąd się bierze perełki

Uwaga, śmieciarka jedzie - to od lat funkcjonująca na Facebooku grupa, która pomaga "zgarnąć" skarby, zanim trafią na śmietnik. "Dla jednych jest źródłem zaopatrzenia w Perły designu PRL, dla innych to dobre miejsce, by szybko pozbyć się rzeczy niepotrzebnych a wciąż wartościowych". Ta inicjatywa rozrosła się do kolosalnych rozmiarów, została podzielona na miasta i sama w sobie jest już platformą zamiany rzeczy jednym niepotrzebnych, w potrzebne innym.

Ale zaczęło się od informacji o wystawkach - takie posty znajdziemy także na grupach swoich dzielnic. Chodzi o "puszczenie w świat" wiadomości, że przy jakimś śmietniku stoi fajny mebel. Z takich ogłoszeń i wystawek korzysta między innymi Michał, stolarz amator.

- Znajomi wiedzą, że jak tylko zobaczą drewno na ulicy, trzeba do mnie dzwonić. Wtedy szybko wsiadam w auto i jadę pod wskazany adres, byle przed śmieciarką. Kiedyś było łatwiej, niewiele osób bawiło się w zbieranie śmieci, teraz każdy walczy o perełki - im szybciej, tym większa wygrana. A na wystawkach można znaleźć naprawdę kultowe przedmioty - np. żyłkowy stolik na telewizor albo radio lampowe. Ludzie oczyszczają piwnice, mieszkania po dziadkach i nie doceniają, tego, co w nich znajdują.

- Pasją do mebli z okresu PRL zaraziła mnie moja Mama, która parę lat temu hobbystycznie zajęła się renowacją mebli, którymi stopniowo zaczęła wypełniać swój dom - opowiada Maja Smolaga. - Wiele perełek w tamtym czasie uratowałyśmy ze śmietnika, gdy jeszcze nie było tak dużego zainteresowania i mody na te meble, jak obecnie. Z czasem zauważyłyśmy, że meble po wykonanej przez nas renowacji wzbudzają spore zainteresowanie wśród naszych znajomych i nie tylko. Stąd powstał pomysł na otwarcie sklepu Meblościanka na Placu Zbawiciela i działania na trochę większą skalę.

A skarby zalegają w piwnicach. O jakości może świadczyć fakt, że półki np. komody Violetta były w stanie przetrwać dziesiątki lat w piwnicy dźwigając słoiki z przetworami. Otrzepane z kurzu trafiają w końcu w dobre ręce, a potem do mieszkań jako ozdoba sama w sobie.

- Poszukiwania dają dużo frajdy! - przekonują właściciele Look Inside. - Sposobów na zdobywanie asortymentu jest kilka. Czasem nasi klienci sprzedają nam niepotrzebne rzeczy, czasem ktoś nas zaprasza, żeby sprzedać rzeczy po kimś z rodziny. Zdarza się, że szperamy w internecie. Zazwyczaj jednak jeździmy po targach staroci. Lubimy podróżować i nawet jak jedziemy na wakacje, to zaliczamy przynajmniej jeden targ. Gdy już docieramy o bardzo wczesnej porze na miejsce takiego bazaru, adrenalina skacze, a my przybieramy postawy łowców i szperamy.

- Od zawsze obaj doceniamy dobre wzornictwo i ładne przedmioty. W domach od dziecka otoczeni byliśmy pamiątkami po dziadkach, pięknymi solidnymi meblami, czy zwykłymi, ale dobrze zaprojektowanymi rzeczami codziennego użytku. Jak to mówią, czym skorupka za młodu nasiąknie...

Janek ukończył ASP, dyplom robił w pracowni Projektowania Mebli, od zawsze zbiera ładne rzeczy. Marek dodatkowo jest wielbicielem idei less waste - lubi dawać rzeczom drugie życie. Tak z tych upodobań zrodził się pomysł na sklep z fajnym wzornictwem. - Początkowo handlowaliśmy współczesnym dizajnem duńskim i polskim. Z czasem całkiem naturalnie zaczęliśmy uzupełniać asortyment w przedmioty vintage. Przy okazji odwiedzania targów staroci skupowaliśmy ładne stare rzeczy, by je dalej puszczać w świat. I w ten sposób wszystko się obróciło. Teraz mamy więcej vintage’u i antyków niż rzeczy nowych, wciąż jednak doceniamy współczesne wzornictwo i oferujemy klientom selekcję rzeczy które nam się podobają.

Zapomniane meble w piwnicach mogą być wartę fortunę, Maja z Meblościanki zdradza, jak wycenia się takie skarby...

- Bardzo wiele zależy od stanu mebla, projektanta oraz fabryki, w której został wyprodukowany. Im lepszy oryginalny stan mebla, tym większa jest jego wartość. Różnica pomiędzy tym samym meblem w dobrym stanie a egzemplarzem do renowacji może wynieść kilkaset złotych. Natomiast z naszych obserwacji wynika również, że jest spora grupa  klientów, którzy szukają mebli w stanie oryginalnym, zastanym - z tak zwanym zębem czasu.

Sporym ułatwieniem w identyfikacji i wycenie są oznaczenia na meblach, karteczki przyklejane od spodu przez producenta, z informacją skąd i z jakich lat mebel pochodzi. W mediach społecznościowych z łatwością odnajdziemy również grupy ludzi specjalizujących się w identyfikacji szkła, mebli czy sztuki z okresu PRL.

"Przychodzą po mydło"

Czego szukają klienci? Przychodzą po świecznik, a wychodzą ze stołem czy fotelem. W sklepach vintage nigdy nie wiadomo, na co się trafi i co nas zaczaruje, dlatego zawsze lepiej mieć więcej miejsca w bagażniku.

- Dość często trafiamy na ludzi poszukujących konkretnych mebli. Ze względu na trwającą modę na meble vintage, klienci coraz częściej decydują się na wyposażenie mieszkania w tym stylu. Zdarzają się również osoby, które trafiają do nas przez przypadek i decydują się na zakup odnowionej PRL-owskiej komody do nowoczesnej przestrzeni. Modne jest także mieszanie stylu vintage z nowoczesnością - zyskuje się naprawdę niepowtarzalne przestrzenie, przy okazji w pewien sposób oddając hołd rodzimemu wzornictwu. Poza tym, według nas, każdy z tych mebli ma swoją historię i duszę. Czy nie fajnie mieć w domu komodę, czy fotel, który pamiętamy z czasów dzieciństwa czy domu naszych dziadków? Kolejnym plusem jest fakt, że większość z tych mebli z roku na rok rośnie na wartości - mówi Maja z Meblościanki i dodaje, jaki typ mebla jest najbardziej poszukiwany.

- U nas chyba największym zainteresowaniem cieszą się fotele i komody, mamy też bardzo dużo pytań o kwietniki, stoliki kawowe, krzesła i stoły. Oczywiście im większy unikat, tym większe zainteresowanie wzbudza. Plakaty i wszelkie drobne dodatki do domu także szybko znajdują swoich właścicieli.

Czasem mówimy, że w naszych sklepach można znaleźć przysłowiowe "mydło i powidło". I się okazuje, że są u nas takie nieodpakowane mydło "For you" z czasów PRL, kredki Bambino czy żarówki Polam. Oprócz takich ciekawostek handlujemy też szkłem, ceramiką, porcelaną, obrazami, plakatami, lampami, winylami, starym sprzętem RTV, peerelowskimi gazetami i meblami. W naszych sklepach jest miejsce na wszystko, co jest fajne, ciekawe, ładne lub po prostu dobrze zaprojektowane. Lubimy rzeczy wyjątkowe i takie z historią -  wyjaśnia Marek z Look Inside.

Mamy dwa sklepy na warszawskiej Nowej Pradze - dodaje Janek -  Jeden jest sklepem vintage z przeważającą częścią asortymentu z PRL. Drugi to sklep z antykami, rzeczami sprzed wojny, a nawet takimi z XIX wieku.

Druga szansa, by zachwycić

Za co można cenić stare przedmioty? Janek Rygiel podkreśla, że - stare przedmioty można cenić przede wszystkim za jakość. Często się okazuje, że te rzeczy są bardzo solidne i ergonomiczne. Ponadto mają nienamacalny atut - są odzwierciedleniem epok, które minęły. Stare rzeczy są niemymi świadkami życia i zmieniających się czasów. Obcując z czymś wiekowym, pobudzamy swoje wyobraźnie i bardzo nas to kręci

I nawet starsze pokolenie, które ma uraz do wszystkiego, co z PRL-em związane, przyznaje, że "młodzież" niezwykle umiejętnie czerpie z dorobku tej "epoki". Prawda jest taka, że naszym rodzicom trudno było docenić kunszt projektu krzesła typu "skoczek", "muszelka" czy "lisek", jeśli to był ich jedyny wybór, byli na nie skazani - w sklepach nie było nic innego, a każde mieszkanie wyglądało prawie identycznie. Ale teraz te bez wątpienia wspaniałe projekty dostały drugą szansę, by w pojedynkę lub w otoczeniu innych perełek z duszą zwyczajnie zachwycać.