18 października poczta obchodziła swoje 465. urodziny. Jej założycielem był król Zygmunt August, który w 1558 roku utworzył stałe połączenie pocztowe między Krakowem a Wenecją przez Wiedeń. Poczta miała służyć utrzymywaniu stosunków dyplomatycznych i gospodarczych z innymi krajami.
Król miał też konkretny powód ustanowienia połączenia pocztowego akurat do Włoch. Zygmunt August chciał odzyskać spadek po swojej matce Bonie, która przed śmiercią wróciła do ojczyzny, zabrawszy ze sobą liczne bogactwa. Chciał też uzyskać potwierdzenie praw do sukcesji włoskiej. Połączenie pocztowe ułatwiało władcy kontakt z polską dyplomacją, która w Italii zabiegała o interesy króla.
- Poczta powstała z myślą przewożenia tylko listów królewskich i dworskich. Szybko okazało się jednak, że to instytucja bardzo dochodowa. Z biegiem lat rozszerzała swoją działalność o nowe usługi - mówi Tomasz Suma, kustosz w Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu.
Już w XVI wieku drukowano pierwsze oficjalne cenniki usług pocztowych. - Każdą nową usługę, czy cenę usługi, swoim rozporządzeniem ogłaszał władca. Niektóre zachowały się do czasów dzisiejszych i można je obejrzeć w naszym muzeum - dodaje Tomasz Suma.
Pierwszym władcą, który ustalił stałą opłatę za list, był Stefan Batory. - Wynosiła ona cztery grosze i rosła w zależności od mil, które miał pokonać list. Nie była to tania usługa. Nie każdego było na nią stać, ale też niewiele ludzi potrafiło wówczas pisać - mówi kustosz.
W XVII do wysyłania listów dołączyła kolejna usługa - za pośrednictwem poczty można było przesyłać pieniądze.
W województwach, miastach i powiatach powstały poczty partykularne. Działały pod zwierzchnictwem samorządów, ale mógł ją powołać tylko przywilej królewski.
Za czasów Władysława IV prywatna dotychczas poczta, opłacana przez króla, stała się instytucją państwową. Ustanowiono też specjalny podatek, z którego pieniądze były przeznaczone na utrzymanie poczty.
W XVIII wieku wielką reformę poczty postanowiły przeprowadzić król Stanisław August Poniatowski. Administrację tej instytucji zreorganizowano, pocztowców umundurowano, wprowadzono zasadę równości opłat dla wszystkich bez względu na stan i urząd. Uruchomiono też połączenia pocztowe z dużą częścią Europy.
Oficjalnie symbolem poczty stała się trąbka. Trzeba jednak wspomnieć, że była znakiem pocztowców jeszcze zanim ta instytucja powstała w Polsce.
Jak wyjaśnia kustosz Tomasz Suma, jeszcze w XV wieku symbolem trąbki i rogów posługiwała się poczta rzeźnicza w Niemczech.
Używać go zaczął również wpływowy ród Taksisów, który utrzymywał w swoich rękach większość europejskich sieci pocztowych. Niemcy nie chcieli się jednak na to zgodzić. Spór trwał nie latami, a wiekami - bo dopiero w wieku XVIII wygrali go Taksisowie.
Z symbolu jeszcze przed oficjalną decyzją króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, korzystała także polska poczta, którą u jej początków kierował jeden z członków rodu Taksisów.
- Trąbka to nie tylko symbol. To przedmiot używany na poczcie w praktyce - wyjaśnia Tomasz Suma i dodaje: - Wyposażeni w nią byli m.in. gońcy. Trąbili, jak wjeżdżali do miasta, by otworzono bramę, czy zwodzono most. W ten sposób sygnalizowano także, że zbliża się, czy odjeżdża dyliżans.
Za czasów króla Stanisława Augusta w poczta miała 22 trakty o łącznej długości około 750 mil, a wzdłuż nich rozmieszczonych było około 200 stacji pocztowych.
XIX wiek to intensywny rozwój poczty. W 1810 roku czynnych było około 250 placówek pocztowych, w których pracowało około 1000 osób.
Za rządów Napoleona w Księstwie Warszawskim pojawił się pierwszy spis prawa pocztowego. Ceny przesyłek wzrastały już nie tylko w zależności od odległości, ale również wagi. Usługi były nieco tańsze, coraz więcej ludzi potrafiło pisać, ale i dostępność do poczty była powszechna, a nie dla wybranych.
Przełomem jednak był zorganizowany przewóz pasażerów dyliżansami pocztowymi. - Poczta była pierwszą instytucją, która zajęła się publicznym transportem osób. Usługa była najpierw dostępna w Księstwie Warszawskim, a następnie w Królestwie Polskim - mówi Tomasz Suma.
Na stacjach, gdzie zatrzymywały się dyliżanse, drukowano rozkłady jazdy. Jednak ani na rozkładach, ani na biletach nie podawano godziny przybycia do miejsca docelowego.
- W swoich zasobach mamy dwa oryginalne dyliżanse, jeden 24-osobowy, drugi dziewięcioosobowy - mówi kustosz Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu.
Dyliżans 24 osobowy, który zawsze odjeżdżał ze Warszawy, podróżował na trasach do Kalisza, Gdańska, Wrocławia i Drezna.
- Jazda dyliżansem nie była prosta - była ściśle określona regulaminami. Trzeba się było na nią zapisać i wykupić bilet na co najmniej tydzień przed odjazdem. Na dwa dni przed podróżą trzeba było przynieść bagaż, za który była naliczana dodatkowa opłata. W urzędzie pocztowym był on sprawdzany, czy nieprzewożone są w nim rzeczy niedozwolone. Bagaże także ważono, było ograniczenie do 15 kg, ale też nie wszyscy mogli zabrać tak duże pakunki. Jeśli był nadbagaż, to trzeba było go zmniejszyć, nie było możliwości dopłaty za dodatkowe kilogramy - wyjaśnia Tomasz Suma.
Dodaje, że przed odjazdem dyliżansu na stacji trzeba było się stawić trzy godziny wcześniej. Konduktor sprawdzał bilety i dbał o to, aby każdy zajął swoje numerowane miejsce. Nie można się było zamieniać, czy odsprzedawać biletów.
- Od XVII wieku funkcjonował system, że co 15 km była stacja przeprzęgowa koni. Trzeba było się na niej zatrzymać, wymienić konie zmęczone na te wypoczęte. Trwało to od pół godziny do godziny. Wtedy podróżni też mieli przerwę - opowiada kustosz.
Dyliżansy podróżowały tylko za dnia. Dyliżanse i drogi były nieoświetlone, obawiano się więc wypadków. W rzadkich przypadkach jechano nocą, musiała to być sytuacja naprawdę wyjątkowa.
Jeśli droga trwała dłużej niż dzień, w cenie biletu był nocleg na jednej ze stacji pocztowych, gdzie były pokoje. Funkcjonowały też tam karczmy, ale koszt posiłku podróżny musiał ponieść już sam.
Ile kosztowała podróż dyliżansem? Dzięki zachowanym biletom wiemy, że np. pasażer, który o 7 rano 17 sierpnia 1826 roku ruszył z Warszawy do Berlina, musiał zapłacić 10 zł 15 gr. Osoba ta podróżowała bez bagażu.
Z kolei pasażer, który 10 maja 1834 roku o godz. 14 ruszył w drogę z Marianpola do Warszawy, zapłacił 61 zł 20 gr. Z biletu dowiadujemy się jeszcze, że trafiło mu się nienajlepsze miejsce - na koźle, czyli obok woźnicy. Pasażer więc w razie deszczu nie miał dachu nad głową, nie za bardzo miał się też czego trzymać.
- Bilet na to miejsce wcale nie był tańszy - wyjaśnia Tomasz Suma. - Obowiązywała zasada "kto pierwszy, ten lepszy". Miejsca były przydzielane kolejnością zakupu biletu. Ostatnia osoba - nieważne, czy kobieta, czy mężczyzna, czy osoba starsza, czy młodsza - musiała się liczyć z gorszym miejscem, jeśli zabraknie tych w przedziale.
Pozostali podróżni mogli z kolei liczyć m.in. na takie udogodnienia jak np. "przenośne biuro". - Ludzie w długich podróżach pisali listy, książki, albo zapisywali nuty. Służyły do tego sekretarzyki, z których można było korzystać w dyliżansie.
Ostatnie dyliżanse - już na krótkich, lokalnych trasach - jeździły jeszcze na samym początku XX wieku. Ludzie niechętnie korzystali już z tej usługi wraz z upowszechnieniem się kolei.
Poczta nie tylko przez przewóz ludzi rozszerzała zakres swoich usług.
- Pierwszy znaczek pocztowy na świecie pojawił się w 1840 roku w Anglii, a w 1860 roku na ziemiach polskich w Warszawie - mówi kustosz.
- Znaczek był kolorowy, wzorowany na rosyjskich. Był to herb Królestwa Polskiego w ozdobnej ramie, widniała na nim też cena: 10 kopiejek.
Pojawienie się znaczka pozwoliło na wprowadzenie kolejnego udogodnienia - od tego momentu listy można było wrzucać do skrzynek pocztowych.
W XIX wieku do obiegu weszły także karty pocztowe, nam znane jako pocztówki. Początkowo nie zawierały one żadnych ilustracji - na awersie przyklejało się znaczek i pisało adres odbiorcy, a na rewersie treść korespondencji.
Później postanowiono jednak, by pusty awers zastąpiły fotografie. Były na nich gmachy pocztowe, później także krajobrazy i inne elementy. Kartki z tematycznym obrazkami zaczęto wysyłać z życzeniami na święta, czy z pozdrowieniami.
Karta pocztowa stała się "pocztówką" w 1900 roku, kiedy wymyślono to słowo. Ogłoszono wówczas konkurs na chwytliwą nazwę tej formy korespondencji. Wygrał ją dobrze znanym nam wszystkim Henryk Sienkiewicz.
Kolejny przełom w dziejach poczty to 1921 rok - wówczas przesyłki w do adresatów ruszyły po raz pierwszy samolotem.
W tym samym roku powstaje też Muzeum Poczty i Telekomunikacji w Warszawie. W 1956 roku przeniesiono je do Wrocławia. - Muzeum skupia się na historii poczty i jej pracowników. Posiadamy kolekcję historyczną, filatelistyczną i telekomunikacyjną - mówi kustosz Tomasz Suma.
Chociaż dzisiaj niewielu łączy te dwie rzeczy, to telekomunikacja była częścią poczty.
- Gromadzimy telefony od tych pierwszych, z drewnianym obudowami i dwiema słuchawkami do telefonów komórkowych - mówi Tomasz Suma z Muzeum Poczty i Telekomunikacji.
W muzeum można obejrzeć telefon ścienny Bella, jeden z pierwszych zainstalowanych Warszawie w 1881 r., rosyjski telefon Ericsson z 1898 r. i polskiej aparat z około 1928 r. - Mamy też kolekcję radomskich telefonów z czasów prlu, nazywanych jak kwiaty - tulipan, bratek.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1919 roku powołano Ministerstwo Poczty i Telegrafów, co umożliwiło szybką rozbudowę systemu łączności. W tym samym roku wydano dekret, na mocy którego poczta, telegraf i telefon stały się wyłącznością państwową. Z urządzeń pocztowych, telegraficznych i telefonicznych korzystać miał prawo każdy zgodnie z przepisami.
W 1928 roku powstało państwowe przedsiębiorstwo "Polska Poczta, Telegraf i Telefon" (PPTiT).
W czasie wojny wraz z ogłoszeniem mobilizacji uruchomiono jednostki poczt polowych i służby teletechnicznej. W okresie okupacji hitlerowskiej poczta była organizacją tajną, o charakterze wojskowym i nie obsługiwała cywilów.
Wojna przyniosła ogromne straty również dla poczty, które oszacowano na ponad miliard przedwojennych złotych. Zniszczono większość budynków i pojazdów pocztowych.
Po wojnie powołano 271 obwodowych urzędów pocztowo-telekomunikacyjnych i 57 rejonowych urzędów telegraficzno-telefonicznych, a ich liczba sukcesywnie rosła.
Przedsiębiorstwo Poczta Polska, Telegraf i Telefon przez kolejne lata przeszło wiele transformacji.
Ostatecznie drogi poczty i telekomunikacji rozszerzyły się w 1991 roku. PPTiT przestało istnieć.
Poczta w obecnym kształcie zatrudnia 60 tys. pracowników i ma 7,6 placówek pocztowych. Dziennie dostarcza cztery miliony listów i 300 tys. paczek.