Reklama

Nadopiekuńczym rodzicom przypisuje się nazwę "helikopterów", ponieważ nieustannie krążą nad dziećmi. Są gotowi zareagować już przy pierwszym sygnale problemu. Choć termin wszedł do języka psychologii pod koniec lat 60. XX wieku, to dopiero ostatnia dekada sprawiła, że stał się bardziej aktualny niż kiedykolwiek. Świat rodziców nigdy nie był tak pełen lęku, a świat dzieci - tak pełen wymagań.

Troska łatwo przeradza się w kontrolę

Współcześni rodzice stoją pod presją. Chcą zapewnić dzieciom poczucie bezpieczeństwa, możliwości rozwoju i dobry start w przyszłość. W efekcie coraz częściej sięgają po techniki wychowawcze, które - w opinii lekarzy - ograniczają samodzielność dziecka.

Reklama

Kiedyś nazywano ich po prostu nadopiekuńczymi i wzruszano ramionami. O rodzicach "helikopterach" po raz pierwszy napisał psycholog Haim Ginott w książce "Parents & Teenagers" z 1969 roku. Określił nim rodziców, którzy nadmiernie angażują się w życie swoich dzieci, starając się je chronić przed niepowodzeniem lub bólem. Współczesna psychologia rozróżnia już nieco więcej niuansów. Są np. rodzice "curlingowi". "Pudrują" świat pociechy, czyli usuwają wszelkie przeszkody, bo przecież rzeczywistość jest dla nich zbyt brutalna. Występują także rodzice "kosiarki", torujący dzieciom drogę niczym nieustępliwe maszyny, aby w życiu miały jak najprościej.

W przypadku rodziców "helikopterów" nie zawsze jednak chodzi o troskę, a coraz częściej o poczucie kontroli i wykreowanie idealnej pociechy. Planują oni zajęcia dodatkowe co do minuty, określają, z kim może przyjaźnić się ich dziecko, rozwiązują konflikty w szkole poza jego wiedzą. Nadmierną ingerencję ułatwia dziś także technologia, w tym smartfony czy smartwatche z GPS-em. Jeszcze w latach dwutysięcznych dzieci wychodziły z domu pograć w piłkę i znikały na kilka godzin. Dziś rodzic nie musi nawet pytać - po prostu namierza lokalizację w telefonie. Podobnie z ocenami w szkole - nie ma już możliwości ukrywania złych wyników do czasu najbliższego zebrania, rodzic - jeszcze przed powrotem dzieci z placówki - wie o każdej uwadze czy złym zachowaniu z powiadomienia w dzienniku elektronicznym.

W związku z natężeniem tego typu zachowań wśród rodziców w tekstach psychologów i badaniach naukowych pojawia się coraz częściej pojęcie "overparentingu", który sugeruje, że zdrowa ochrona nad potomstwem przeradza się w szkodliwą kontrolę.

Jak rozpoznać rodzica "helikoptera"?

Rodzic "helikopter" to osoba nadmiernie ingerująca w życie swojego dziecka. Jest nie tylko fizycznie ciągle przy nim obecna, ale podejmuje za nie decyzje i kontroluje każdy etap jego rozwoju.  W definicji helikopterowego rodzicielstwa wyróżnia się cztery główne cechy: kontrolę, ochronę, interwencję i eliminację przeszkód (nawet tych najdrobniejszych).

Jak rozpoznać rodzica "helikoptera"? Warto zwrócić uwagę na pewne powtarzalne zachowania. Rodzice kontrolują edukację, poświęcają uwagę relacjom społecznym dziecka, usuwają trudności z jego drogi i chronią przed negatywnymi emocjami (np. wycofują się z pierwotnie nałożonej kary za złe zachowanie z powodu wybuchu złości i płaczu u dziecka). Dzieje się to od najmłodszych lat, nawet aż do osiągnięcia pełnoletności.

Opiekunowie tego typu wybierają więc szkoły i profile klas oraz zajęcia pozaszkolne (bez angażowania dzieci w ten proces), ingerują w ich konflikty społeczne (które powinny nauczyć się same rozwiązywać), wyręczają dzieci w zadaniach i obowiązkach pozalekcyjnych (aby mieć pewność zaliczenia przez nie roku czy ukończenia kursu z wyróżnieniem), instruują inne dzieci, jak się bawić z ich pociechami lub dokładają im większe porcje jedzenia, gdy są już najedzone. Z perspektywy naukowej to klasyczne przykłady nadmiernego kontrolowania, które - choć w praktyce wspierają rozwój potomstwa (osiąganie lepszych ocen, kształcenie się w wielu dziedzinach, rozwój sportowy itd.), jednocześnie zabierają umiejętność samodzielnego radzenia sobie z problemami i zmniejszają odporność emocjonalną dziecka.

Skąd bierze się potrzeba kontroli u opiekunów? Twórca pojęcia helikopterowego rodzicielstwa Haim Ginott, ale także popularyzujący to zagadnienie dziennikarz Carl Honoré czy psycholożka kliniczna Wendy Mogel, wielokrotnie powtarzali, że najczęściej wynika ona z lęku (obawa o porażkę dziecka), perfekcjonizmu (niezdrowa ambicja) i społecznego poczucia konkurencji. Może być to zarówno presja, którą nakładają rówieśnicy - inni rodzice, jak również oczekiwania kierowane ze strony dziadków dzieci. Nadopiekuńczość pochodzi czasem także z własnych doświadczeń życiowych rodziców lub przekonania, że tylko oni wiedzą, co jest najlepsze dla ich potomka.

Dlaczego nadopiekuńczość szkodzi?

Psychologowie nie mają wątpliwości, że nadopiekuńczość nie jest równoznaczna z miłością i może wywołać wiele negatywnych skutków u dzieci. To forma wsparcia, która szybko przekształca się w ograniczanie.

"Dzieci i młodzież wymagają od rodziców opieki i troski, ale musi ona mieć adekwatne natężenie i zasięg - tutaj nie sprawdzi się zasada im więcej, tym lepiej. Dziecko rodziców nadopiekuńczych może mieć trudność z podejmowaniem samodzielnej inicjatywy i nowych wyzwań rozwojowych, co może negatywnie wpłynąć na samoocenę dziecka czy nastolatka. Dziecko rodzica "helikoptera" może nie być wystarczająco samodzielne, co zdecydowanie może utrudnić mu realizowanie coraz większej liczby zadań związanych z dorastaniem, a także start w dorosłe - samodzielne przecież - życie. Dziecko nadopiekuńczych rodziców może mieć trudność z nawiązywaniem i utrzymywaniem satysfakcjonujących relacji rówieśniczych, a pozostawanie na uboczu grupy może skutkować dalszym obniżaniem samooceny, poczuciem samotności, odrzucenia. Wszystkie powyższe trudności rówieśnicze i emocjonalne mogą prowadzić do rozwoju zaburzeń lękowych lub zaburzeń nastroju" - tłumaczy lek. Agnieszka Wierzbicka - Fijołek, specjalistka psychiatrii dzieci i młodzieży.

Nadopiekuńczość przede wszystkim obniża poczucie własnej skuteczności najmłodszych - w ten sposób uczą się, że sami sobie z niczym nie poradzą. Nadmierna kontrola rodzicielska wiąże się z nasileniem lęków i zależności u dzieci. Często brakuje im decyzyjności, wytrwałości i odwagi, a rośnie poziom niepewności i niczym niepotwierdzonych kompleksów.

Dzieci wychowywane przez rodziców "helikopterów" częściej wykazują także skłonności do zaburzeń psychicznych, m.in. mierzą się ze stanami depresyjnymi lub prezentują cechy narcystyczne. Brak możliwości popełniania błędów i uczenia się na swoich porażkach utrudniają rozwój odporności emocjonalnej. W konsekwencji dzieci nie potrafią radzić sobie z negatywnymi uczuciami, jak złość, rozczarowanie i smutek. Z kolei w relacjach z rówieśnikami brakuje im asertywności i umiejętności rozwiązywania sporów.

Zabierzcie mi śmigła, czyli jak nie zostać "helikopterem"

Jednym z największych wyzwań rodziców okazuje się więc znalezienie równowagi pomiędzy wspieraniem a dawaniem swobody pociechom. Warto od najmłodszych lat uczyć je samodzielności poprzez drobne zadania (np. spakowanie plecaka, przygotowanie kanapki, rozwiązania sporu z rodzeństwem). Należy dać również przestrzeń, gdy dziecko mierzy się z negatywnymi emocjami. Stres i smutek, choć trudne, wzmacniają odporność psychiczną.

Co ciekawe, już niewielka korekta w stylu wychowania obniża poziom lęku zarówno u rodziców (spiętych i zmęczonych ciągłym krążeniem wokół pociech), jak i u dzieci. Lek. Agnieszka Wierzbicka - Fijołek wskazuje, że "rodzice powinni uważnie przyglądać się nie tylko własnym dzieciom (co oczywiste), ale również sobie samym. Monitorowanie własnych myśli, emocji i zachowań w konkretnych sytuacjach pozwala krytycznie spojrzeć na podejmowane przez siebie działania wychowawcze. Czasem jednak dopiero zmiana zachowania lub samopoczucia dziecka będzie sygnałem, że należy wprowadzić jakąś zmianę w stylu wychowania. Warto wtedy zasięgnąć konsultacji psychologa lub psychoterapeuty przez dziecko i rodzica, może być zasadna również terapia rodzinna (systemowa), żeby przyjrzeć się relacjom pomiędzy członkami rodziny".

Najzdrowszy okazuje się dialog partnerski, który opiera się na wyjaśnianiu, wspieraniu, ale nie robieniu rzeczy za dziecko czy rozwiązywaniu jego problemów. Rodzice uczący się "odpuszczać" obniżają poziom stresu, co korzystnie wpływa również na samopoczucie i rozwój pociechy.

Ograniczenie kontroli pozwala dziecku doświadczać świata, nawet jeśli miałoby to oznaczać popełnianie przez nie błędów i ryzyko niepowodzeń. Nie sprawdzą się: nieustanne monitorowanie działania dziecka, podejmowanie za nie decyzji i ochrona przed trudnościami. Nieadekwatna, nadmierna reakcja na porażkę (np. próba natychmiastowego pocieszenia lub naprawienia szkód) to również zachowanie, z którego należałoby zrezygnować.

Warto pozwolić dziecku na samodzielne podejmowanie decyzji, dostosowanych do jego wieku. Należy zachęcać je do rozwiązywania problemów, oferując wsparcie, a nie narzucając gotowe rozwiązania. Istotna będzie też akceptacja błędów jako naturalnej części procesu uczenia się oraz ustalenie rodzinnych zasad, które nie ograniczają dziecku przestrzeni do działania. Komunikacja to klucz do zbudowania relacji opartej na zaufaniu.

Rodzice powinni zdać sobie sprawę, że celem wychowania jest przygotowanie dziecka do samodzielnego życia, w którym będzie radzić sobie z wyzwaniami i podejmować odpowiedzialne decyzje. Rodzicielstwo helikopterowe, choć często prowadzi do wychowania wzorowego ucznia z czerwonym paskiem, może prowadzić do negatywnych skutków dla jego rozwoju emocjonalnego i społecznego. Dzieci potrzebują przestrzeni do bycia "tylko" dziećmi, aby zbudować tożsamość i poczucie własnej wartości. Muszą mieć zapewniony czas wolny, który same sobie zorganizują. Powinny posiadać tajemnice z przyjaciółmi ze szkoły. Znalezienie równowagi między opieką ze strony rodzica a autonomią potomstwa jest kluczem do wychowania pewnych siebie, samodzielnych i szczęśliwych ludzi.