Reklama

Katalog psów uznanych przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Kynologiczne (Fédération Cynologique Internationale) obejmuje aktualnie 354 rasy. Podzielone są one na dziesięć grup FCI.

I Grupa FCI: Owczarki i inne psy pasterskie z wyłączeniem szwajcarskich psów do bydła
II Grupa FCI: Pinczery i sznaucery, molosy, psy górskie i szwajcarskie psy do bydła
III Grupa FCI: Teriery
IV Grupa FCI: Jamniki
V Grupa FCI: Szpice i psy pierwotne
VI Grupa FCI: Psy gończe, posokowce i rasy pokrewne
VII Grupa FCI: Wyżły
VIII Grupa FCI: Płochacze, psy aportujące i wodne
IX Grupa FCI: Psy ozdobne i do towarzystwa
X Grupa FCI: Charty.

Reklama

Triumfy na ulicy niezmiennie święcą yorki, maltańczyki, chihuahuy, mopsy, buldogi francuskie, beagle, corgi, cavaliery, border collie, wyżły weimarskie czy samoyedy.

Choć według szacunków liczba ras dobija dziś do 800, nie wszystkie znajdą się w oficjalnym spisie FCI. Przykładem jest cavapoo - hybryda pudla i cavalier king charles spaniela. Pokochały ją gwiazdy na całym świecie. W Polsce skradła serca m.in. Annie i Robertowi Lewandowskim oraz Julii Wieniawie.

Brak obecności w rejestrze w połączeniu z modą na daną rasę powoduje przestrzeń do nadużyć i rozwijania biznesu pseudohodowców.

Wchodzę na popularny portal ogłoszeniowy. Wpisuję hasło "cavapoo". Szczeniaki możemy nabyć "już za 600 złotych". To nic, że pies pokazany na zdjęciu wygląda jak sympatyczny kundelek, a jedyną cechą wspólną z przedstawicielami gatunku jest umaszczenie. Kolejna "atrakcyjna cenowo" oferta to maluchy (już bardziej podobne) za 1500 zł z możliwością negocjacji.

Ile zapłacimy za szczeniaka?

Eksperci podkreślają - prawdziwie rasowy pies to koszt kilku, czasem nawet kilkunastu tysięcy złotych.

- Ceny szczeniaków to temat rzeka. Zależą od rasy, skojarzenia, cech, założeń hodowcy, aktualnej mody, ale też sytuacji ogólnej. W pandemii, zwłaszcza te ras ozdobnych i do towarzystwa, wzrosły drastycznie, niejednokrotnie nawet dwu-trzykrotnie w stosunku do czasów sprzed niej. Przykładowo - pudle toye, zawsze dość droga rasa, w 2019 roku kosztowały około 4-5 tysięcy złotych. W czasie covidu ceny dochodziły do 12-15 tysięcy zł. Zapewne jednak na tę tendencję wpłynęła też ich rosnąca popularność oraz lansujące się ze słodziutko ufryzowanymi pudelkami celebrytki - wyjaśniają Anna Żarska (hodowla Alto Capslo) oraz Anna Łuczak (hodowla Olfactus) znające to środowisko od lat.

Obecnie szczeniaki kupimy nieco taniej. Przyczyniły się do tego wojna, niepewna sytuacja gospodarcza oraz napływ psów z Ukrainy, ze likwidowanych bądź przenoszących się hodowli.

- Inna jest też cena ze skojarzeń rodziców mniej utytułowanych. Jeśli rodzice wygrywają na wystawach czy pracują z sukcesami w sporcie, szczeniaki będą droższe. Znaczenie ma także to, czy kryto reproduktorem w Polsce, czy za granicą. Szczeniaka labradora można było niedawno kupić za 2,5 tys. złotych, a z innych skojarzeń za 4-7 tys. zł.

Pseudohodowcy - nie tylko nieobecnego w spisie FCI cavapoo, ale też innych, starszych ras - zazwyczaj doskonale znają obowiązujące widełki oraz przepisy.

York ze stodoły za 300 złotych

Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE z Lublina w ciągu tygodnia dostaje - minimum - kilkanaście telefonów związanych wyłącznie z pseudohodowlami.

- Zazwyczaj to pokrzywdzeni, którzy kupili "rasowego yorka ze stodoły" za 300 złotych. Taki pies trafia na leczenie, wychodzi szereg problemów nie tylko natury genetycznej, ale także schorzenia wynikające z rażących zaniedbań hodowcy, który nie zapewnia zwierzętom odpowiednich warunków bytowych oraz profilaktyki w postaci szczepień przeciwko chorobom zakaźnym czy zabezpieczenia przeciwko pasożytom, a ich nie stać pokrycie kosztów pracy weterynarza. Gdyby nabyli czworonoga ze sprawdzonej hodowli, po wcześniejszym, dokładnym researchu, mogliby uniknąć przykrych niespodzianek - mówi Marta Włosek, prezeska organizacji.

Sytuacja znacząco pogorszyła się po nowelizacji Ustawy o ochronie zwierząt z 2012 roku. W artykule 10a. czytamy: "Zabrania się rozmnażania psów i kotów w celach handlowych".

Zakaz ten nie dotyczy hodowli zwierząt zarejestrowanych w ogólnokrajowych organizacjach społecznych, których statutowym celem jest działalność związana z hodowlą rasowych psów i kotów.

Przed dekadą tylko kilka organizacji spełniało te wymogi - m.in. Związek Kynologiczny w Polsce w przypadku psów oraz Polski Związek Felinologiczny przy kotach. Nowelizacja uruchomiła lawinę stowarzyszeń istniejących wyłącznie po to, by legalizować sprzedaż kundelków i dachowców. Wystarczy, że w statutowym celu określą działalność związaną z hodowlą rasowych psów i kotów. Wtedy mogą wystawiać zwierzętom rodowody.

W praktyce wystarczy zapłacić kilkadziesiąt złotych wpisowego i "problem z głowy". Większość stowarzyszeń nie sprawuje żadnej kontroli nad hodowlami oraz warunkami bytowymi czworonogów, tym samym pozwalając na istnienie legalnych pseudohodowli.

- 10 lat temu zaczęła się legalna produkcja zwierząt w typie rasy sprzedawanych za kilkaset złotych w stodołach, "trumnach", chlewach. To fabryka, zwykła rozmnażalnia. "Hodowcy" utrzymują je jak najmniejszym kosztem. Oszczędzają na odrobaczaniu, profilaktyce, lepszym jedzeniu, niektórzy nawet na wodzie. Wszystko po to, by ten towar zszedł z taśmy jak najszybciej. Psy traktowane są jak wymienne części wielkiej maszyny. Stare lub niesprawne? Idą do kosza. W tym wypadku lasu.

Psy zamknięte "w trumnach"

Głośną sprawą, przy której pracowała EX LEGE, jest ta z gminy Wohyń na Lubelszczyźnie.

W 2016 roku do fundacji trafiła informacja o nielegalnej sprzedaży psów. Mężczyzna ogłaszał je na portalu. Wynikało, że oferuje m.in. owczarki niemieckie, spaniele, pinczery i jamniki. Już na zdjęciach widać było, że przebywają w skandalicznie złych warunkach, kiepskiej kondycji fizycznej i... nie są ani rasowe, ani nawet w typie rasy.

- Na miejscu zastaliśmy jeszcze gorszą sytuację niż się spodziewaliśmy. Psy w bardzo złej kondycji odnajdywaliśmy w zaskakująco dziwnych miejscach. Stan wielu z nich na pierwszy rzut oka był fatalny - skrajnie wyniszczone, ze zmianami skórnymi, przerośniętymi pazurami, bez dostępu do wody i dziennego światła. Niektóre nie mogły nawet zachować naturalnej pozycji ciała z racji tego, że były zamknięte w bardzo ciasnej klatce. Część z nich przebywało w "trumnach" - drewnianych skrzyniach, w okropnym fetorze. Wszystkie koszmarnie się drapały. Na skórze widoczne były znaczne wyłysienia i kołtuny.

Na posesji ujawniono też padły drób ukryty m.in. w zamrażalniku, zaniedbane zwierzęta gospodarskie - świnie, owce, kozy, bydło oraz króliki miniaturowe z zaawansowanymi objawami chorobowymi, zaropiałymi oczami i brudnymi, cuchnącymi dredami.

 Właściciele zachowywali się momentami agresywnie i nie było mowy o żadnej współpracy z fundacją przebywającą tam w asyście policji.

Wyrok w tej sprawie, gdzie EX LEGE sprawowała rolę oskarżyciela posiłkowego, zapadł w 2017 roku. Sąd Rejonowy w Radzyniu Podlaskim uznał Andrzeja Zdzisława T. winnym znęcania, skazując go na karę czterech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, orzekł przepadek wszystkich zwierząt, 600 zł nawiązki na schronisko oraz zwrot fundacji kosztów transportu, utrzymania i leczenia zwierząt w kwocie 5915,13 zł.

Na rzecz Skarbu Państwa T. miał zapłacić 868,74 zł wydatków oraz 120 zł opłaty.

- Ten wyrok był rażąco niski w kontekście do popełnionych czynów - komentuje Marta Włosek.

EX LEGE złożyła apelację do Sądu Okręgowego w Lublinie. Przychylił się on do wniosku o zastosowanie środka karnego w postaci podania wyroku do publicznej wiadomości ze względu na społeczne oddziaływanie skazania, karę pozbawienia wolności podwyższył do roku, włączył dozór kuratora, orzekł zakaz posiadania wszelkich zwierząt na okres pięciu lat, jednocześnie podtrzymując pozostałą część wyroku Sądu Rejonowego w Radzyniu Podlaskim. T. musiał też dopłacić kolejne 230 złotych zwrotu kosztów sądowych.

- Niestety, kara zasądzona przez sąd w postaci zwrotu kosztów utrzymania, leczenia i transportu nigdy nie wpłynęła na nasze konto. To tylko jedna z setek historii, z jakimi mierzymy się na co dzień w kwestii pseudohodowli. Sprawcami nadużyć są zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nie ma reguły. A co do kupujących... Wielu zgubnie podąża za chęcią posiadania rasowego zwierzęcia, będąc nieświadomą kosztów nabycia szczeniaka ze sprawdzonego źródła. Oczywiście, nie każdy pseudohodowca trzyma je w takich warunkach jak w Wohyniu, ale każdy przyczynia się do obniżenia standardów danej rasy, chorób genetycznych i wielu innych.

Włosek apeluje - wszyscy kupujący rasowego czworonoga powinni zaznajomić się z potrzebami danej rasy.

- Żeby potem nie być zdziwionym, że mops czy buldog francuski potrzebują codziennej higieny i te fałdki trzeba im obmywać. Albo, że - dla niektórych urocze - chrumkanie to wada genetyczna wymagająca operacyjnej korekty. Inaczej pies nie może swobodnie oddychać.

Gdzie szukać i co pytać?

W jaki zatem sposób (jeśli jesteśmy człowiekiem zupełnie nieznającym tego środowiska), najłatwiej i najbezpieczniej znaleźć pewną hodowlę?

- Poczytajmy w wielu miejscach o rasie, o problemach z nią związanych, chorobach i ewentualnych badaniach, które należy wykonać, z naciskiem na te nieobowiązkowe. Równolegle warto znaleźć znajomego "psiarza" zajmującego się psami rasowymi. Taka osoba, nawet jeśli sama nie zna hodowcy danej rasy, na pewno wie, kogo zapytać o polecone, dobre hodowle ZKwP.

Wysondujmy, jakie są problemy konkretnej rasy, na co zwracać uwagę - jeśli jego odpowiedzi pokrywają się z naszą wiedzą na ten temat, to niewątpliwy plus. Uczciwy hodowca będzie otwarcie informował potencjalnego nabywcę o specyfice i potencjalnych trudnościach. Zapytajmy, czy rodzice szczeniąt mają wykonane badania, te obowiązkowe dla danej rasy oraz dodatkowe - wymieniają Anna Żarska i Anna Łuczak.

Według hodowczyń standardem jest, że dobry specjalista zaprosi nas do siebie, sam będzie zadawać dużo pytań, pozna, jakie są nasze oczekiwania wobec pupila, czy mamy odpowiednie nastawienie, warunki i zapewnimy mu właściwy dom.

Zdecydowanie należy unikać tych niepokazujących swoich psów oraz przedstawiających rasę w samych superlatywach, jako idealną dla każdego i do wszystkiego.

Dość popularną metodą jest także odwiedzenie wystawy psów i rozmowy z hodowcami, obejrzenie przedstawicieli danej rasy i ewentualna ocena ich zachowania. Można też zgłosić się do najbliższego oddziału Związku Kynologicznego w Polsce, by zasięgnąć opinii ekspertów.

"Prawdziwy hodowca nie godzi się na cierpienie zwierząt"

Kontaktujący się z moimi rozmówczyniami oraz ich koleżankami i kolegami po fachu zwykle - w pierwszej kolejności - zainteresowani są finansami.

- Co nas nie dziwi, bo warto najpierw ustalić, czy cena szczeniaka mieści się "w budżecie" i dalsza rozmowa ma sens. Bardziej świadomi chcą znać kwestie badań rodziców, charaktery, osiągnięcia na wystawach czy w pracy, czy dana rasa pasuje do ich oczekiwań. Niemniej - w trakcie konwersacji z przyszłym nabywcą to my zadajemy dużo pytań.

 Hodowcy zrzeszeni w ZKwP nie patrzą życzliwie na tzw. pseudohodowców.

- Zwykle nie chodzi o konkurencję na rynku szczeniąt, ale w dużej mierze o przedmiotowe traktowanie psów jako źródła zarobku, złe warunki, w jakich są hodowane, brak badań właściwych dla rasy, sprzedawanie szczeniąt losowym osobom. Hodowca, dla którego psy to pasja i cel w życiu, nie będzie aprobował złego ich traktowania, przypadkowych skojarzeń, rozmnażania psów chorych lub o słabym charakterze - podkreślają Żarska i Łuczak.

Marta Włosek - z racji zbliżających się świąt - zaznacza - zwierzę nie powinno być żywym prezentem.

- Zazwyczaj te "darowane zabawki" często "się psują", a ich "naprawienie" to koszt rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Okazuje się, że potrafią nasikać w domu, coś zniszczyć, chcą jeść, iść na spacer... To nasi przyjaciele, a nie ktoś, kogo możesz rzucić w kąt lub zostawić w lesie.