Reklama

Chyba każdy słyszał o Trójkącie Bermudzkim. To obszar w północnej części Oceanu Atlantyckiego, pomiędzy Bermudami, Puerto Rico i Miami, w którym dochodzi do tajemniczych zaginięć statków i samolotów. Niewiele osób wie jednak, że niedaleko granicy naszego kraju znajduje się jego słowacki odpowiednik. Mowa o Trybeczu, paśmie górskim w Centralnych Karpatach Zachodnich, które zdobyły sobie niechlubną sławę "słowackiego Trójkąta Bermudzkiego".

Co wiemy o Trybeczu?

Trybecz znajduje się w zachodniej części Słowacji, rozciąga się na obszarze 50 km długości i 18 km szerokości, panuje tu klimat umiarkowany, w większości porastają go lasy liściaste. Położony jest wzdłuż rzeki Nitry, swój początek ma natomiast w miasteczku o tej samej nazwie. Najwyższym szczytem tego pasma górskiego jest Wielki Trybecz (828 m n.p.m.).

Reklama

Nieduże przewyższenia sprawiają, że miejsce to jest ciekawym punktem na turystycznej mapie Słowacji, idealnym do pieszych wędrówek. Co ciekawe pasmo górskie widziane z lotu ptaka faktycznie przyjmuje formę trójkąta, który powstaje pomiędzy miastami Nitra, Zlaté Moravce i Partizánske. Wydawać mogłoby się, że góry te niczym nie różnią się od innych sobie podobnych. Jednak od około stu lat w obszarze Trybecza dochodzi do zaginięć ludzi. To nie wszystko, osoby, które wracały z wędrówki, były przerażone, a niektóre z nich odniosły obrażenia zewnętrzne. Ci, którzy zbłądzili w lasach Trybecza, po wielogodzinnym poszukiwaniu właściwego szlaku często donosili o niepokojących i niewyjaśnionych zdarzeniach.

Fantazje szaleńca, czy relacja z pierwszej ręki?

Z legendą Trybecza wiele osób po raz pierwszy spotyka się dopiero po sięgnięciu po książkę Jozefa Kariki pt.: "Szczelina", która po raz pierwszy została wydana w 2016 roku. Autor horroru zabiera czytelników w mroczną i niepokojącą opowieść. Wszystko zaczyna się od tajemniczego maila, w którym młody mężczyzna, zapewnia, jakoby podczas górskiej wyprawy miał być świadkiem niewyjaśnionych w logiczny sposób tragicznych i przerażających wydarzeń. Początkowo sceptyczny pisarz, postanawia spotkać się z autorem wiadomości. Książka powstała podczas sześciu spotkań Kariki z tajemniczym Igorem. Mężczyzna właśnie skończył studia, potrzebował pracy, dlatego zatrudnił się przy sprzątaniu budynku byłego szpitala psychiatrycznego. Podczas prac natrafia na dokumentację i nagrania człowieka, który przed laty zaginął w lasach Trybeczu, by po trzech miesiącach odnaleźć się z pomieszanymi ze strachu zmysłami. Igor postanawia zbadać sprawę, powoli temat zaginięć w Trybeczu staje się jego obsesją. Wraz z trójką towarzyszy postanawiają samodzielnie zbadać sprawę i wybrać się w słowackie góry. Ta decyzja rozpoczyna serię niefortunnych wydarzeń, które doprowadzają do tragicznych skutków.

Karika we wstępie zaznacza, że nie ma pewności, jakoby wydarzenia przedstawione w powieści wydarzyły się naprawdę. Historia Igora mogła być zarówno fantazją, spowiedzią szaleńca, jak i próbą oczyszczenia się z traumatycznych wydarzeń, w jakie uwikłał go Trybecz. Jednocześnie autor zapewnia, że wiele informacji potwierdził w rzeczywistości. Co zdarzyło się podczas tej mrocznej wyprawy? Jeżeli lubisz niepokojące historie, w których jawa miesza się ze snem, koniecznie sięgnij po "Szczelinę". Warto wspomnieć, że 2019 roku na podstawie powieści powstał słowacki film o tym samym tytule.

Tytułowa "Szczelina" była także inspiracją dla polskiej wokalistki Marty Bijan, która nagrała utwór o tym samym tytule. Tekst nawiązuje do tajemniczych zaginięć, które miały miejsce w Trybeczu. Klimat utworu idealnie ilustruje emocje, strach i niepokój, które mogły towarzyszyć bohaterom książki Kariki.

Te zaginięcia zdarzyły się naprawdę

Na blogu slowacystka.pl prowadzonym przez Aleksandrę Pykę, absolwentkę słowacystyki na Uniwersytecie Śląskim, możemy przeczytać o całym przekroju trybeckich zaginięć. W 1929 roku 47-letni leśniczy Štefan Samšal z Veľkich Uherec zaginał podczas pełnienia swoich standardowych obowiązków. Pomimo kilkumiesięcznych poszukiwań, mężczyzna nigdy nie został odnaleziony. Było to pierwsze udokumentowane zaginięcie, wzmianka o nim pojawiła się w lokalnym dzienniku. Nie ma jednak pewności, że już wcześniej na tych terenach nie dochodziło do podobnych wydarzeń, które po prostu nie zostały odnotowane. Kolejny przypadek z roku 1930 dotyczył Márii Šlajserovej, osiemnastolatki, która zniknęła w lesie na trasie z Mankoviec do Zlatna. Mieszkańcy oraz miejscowe władze prowadziły długie poszukiwania dziewczyny, niestety ta zaginęła bez śladu. 

W 1934 roku bezpowrotnie zniknął pracownik kamieniołomu, pochodzący z miejscowości Žírany Ján (Andrej) Murgaš. Podobno z zeznań jego kolegi miało wynikać, że mężczyzna mógł spać w przepaść na Žibricy. Warto zaznaczyć, że w tamtych czasach nie dysponowano odpowiednim sprzętem oraz wiedzą, które mogłyby pomóc w odnalezieniu zaginionych, co znacznie utrudniało śledztwa.

Walter Fischer miał być pracownikiem zakładów obuwniczych Baťa w Baťovanach (obecnie Partizánske). Mężczyzna, zimą 1939 roku, zaginął podczas spaceru w okolicach Čiernego hradu. Pomimo akcji poszukiwawczej, mężczyzna nie został odnaleziony. Trzy miesiące później wyczerpany, nieprzytomny i poparzony odnalazł się w górach przy miejscowości Zlate Moravce, skąd trafił do szpitala. Zaginięcie odcisnęło piętno na psychice Fischera, doszło do utraty pamięci i nieodwracalnych zmian, przez które resztę swoich dni spędził w zakładzie psychiatrycznym w Żylinie.

Nie zawsze dochodziło do zaginięć pojedynczych osób, w 1966 w Jelencu zniknęło małżeństwo Belanovyčów. Po parze pozostał jedynie porzucony samochód. Kolejny przypadek miał miejsce w 1980 roku w Skýcovie. Dotyczył zaginięcia Czecha Antonína Topila. Mężczyzna w chwili zniknięcia miał 76-letni i przebywał na emeryturze. Miejscowa listonoszka roznosząca pocztę zaniepokojona długotrwałą nieobecnością Topila zawiadomiła policję. Ta po przybyciu na miejsce, odkryła, że drzwi do domu były zamknięte od środka. Po wejściu do budynku nie znaleziono ciała ani żadnych tropów.

Kolejny przypadek odnalezienia porzuconego auta miał miejsce w 2000 roku na drodze prowadzącej ze Skýcova. Podobno samochód marki BMW nie był zamknięty, a z głośników wydobywała się muzyka. W pojeździe znalazły się dokumenty na nazwisko Ján Šala oraz milion koron słowackich.

Natomiast na portalu refresher.sk możemy przeczytać o zaginięciu Jaroslava Buránskiego ze wsi Žirany. W 2012 roku wybrał się na grzyby, pomimo licznych poszukiwań, nigdy go nie odnaleziono. Jedno z ostatnich zaginięć miało miejsce zaledwie 7 lat temu, niedaleko wsi Skýcov, w sierpniu 2017 zaginął 25-letni mężczyzna, który wracał z miejscowych dożynek. Marek, bo właśnie tak miał na imię zaginiony, odnalazł się z licznymi obrażeniami 30 godzin później. Pomimo interwencji lekarzy zmarł w szpitalu.

Teorie na temat Trybecza

Oczywiście sceptycy powiedzą, że zaginięcia i wypadki w górach nie są niczym nadzwyczajnym. Do wielu trybeckich zaginięć dochodziło w miesiącach zimowych, a przy niekorzystnych warunkach atmosferycznych nietrudno o wypadek. Góry i las są niebezpieczne zwłaszcza nocą, kiedy niewielka dekoncentracja może być przyczyną zgubienia orientacji w terenie. Dodatkowo śmiertelne zagrożenie mogą stanowić czynniki takie jak: oblodzone, śliskie ścieżki, mgła, niska temperatura, czy dzikie zwierzęta. Warto dodać, że w okolicy Trybecza nie brakuje zapadlisk i jaskiń, powstałych po kopalniach i sztolniach. One również mogą tłumaczyć zniknięcia nieostrożnych turystów. Dodatkowo strach i panika, które mogą towarzyszyć zbłądzeniu za szlaku, również nie są sprzymierzeńcem w podobnych sytuacjach. Pod wpływem stresu możemy podejmować nieracjonalne decyzje, zagłębiając się w las i jeszcze bardziej gubiąc drogę. Nie można wykluczyć także czynnika ludzkiego, w końcu oddalone od cywilizacji pasmo górskie może stanowić idealne tło do popełnienia zabójstwa, czy bandyckich porachunków.

Jak widać, istnieje nikła szansa na to, że zaginięcia w Trybeczu są efektem działań nadprzyrodzonych mocy. Jednak jak pisze w swoim poście Aleksandra Pyka (slowacystka.pl) w internecie i nie tylko, można spotkać się z licznymi doniesieniami, jakoby Trybecz powodował trudności w orientacji terenie. Zdarzały się przypadki, w których wyprawa do tamtejszych lasów "mieszała w głowach" nawet doświadczonym górołazom, czy miejscowym, którzy wychowali się na tamtych terenach. Wiele osób zapewnia, że pomimo pozornej znajomości trasy, zdarzyło im się zabłądzić, a poszukiwanie drogi powrotnej zajęło im wiele godzin. W opozycji znajdziemy turystów i mieszkańców okolic, którzy zapewniają, że przemierzają słowackie pasmo górskie od wielu lat i nigdy nie zdarzyło im się natrafić na nic niepokojącego. W tym przypadku można przypuszczać, że historie związane z Trybeczem są jedynie wytworem wyobraźni osób, które lubią dreszczyk emocji. Warto wspomnieć również, że do podobnych zaginięć dochodzi nie tylko w słowackiej części Karpat. Tego typu historie miały miejsce na przykład w rumuńskim lesie Hoia Baciu, a nawet polskich Tatrach.

Wszystkich wielbicieli mrocznych tajemnic z pewnością zaciekawi teoria, która bezpośrednio kojarzyć może się z tytułem powieści Kariki. Według niej w trybeckich górach znajduje się szczelina. Przejście istniejące pomiędzy równoległymi światami, które być może przenikają się pomiędzy sobą, doprowadzając do dziwnych i niewyjaśnionych zdarzeń oraz tajemniczych zaginięć.