Reklama

Kiedy myślimy o dzieciństwie, często przychodzą nam na myśl ulubione zabawki, które kształtowały nasze młodzieńcze marzenia. W ostatnich latach na czoło tej listy wysunęły się jednorożce - te mityczne stworzenia, które zdominowały półki w sklepach z zabawkami, przyciągając uwagę dzieci i dorosłych swoją magiczną aurą. Były pewniakiem, jeśli szukało się prezentu na urodziny dla dziewczynki w wieku 6-9 lat. Teraz, zwłaszcza wybierając upominki gwiazdkowe, warto się zastanowić i przyjrzeć zabawkom z "czarnej strefy".

Na scenę wchodzą inne postacie, a my jesteśmy świadkami narodzin nowej ery, której symbolem stały się lalki Monster High oraz postać Wednesday Addams. Te pierwsze na rynku pojawiły się w 2010 roku, więc najstarsze fanki zdążyły dorosnąć, tak samo jak rodzina Adamsów nie jest niczym nowym, nowa jest jednak intensywność marketingu.

Reklama

 - Uważam, że trendu jako takiego nie ma, wszystko zależy od wieku dziecka, czym się interesuje, co ogląda, co słyszy od koleżanek i kolegów i co widzi w internecie bądź na sklepowych półkach - wyjaśnia Katarzyna Czechowska nauczyciel z przedszkola integracyjnego Małe Misie.  -  Wszystko zależy od mody i tego, na co pozwolimy dziecku. Był etap zabawek z filmu Harry Potter, maskotek typu Huggy Wuggy, ubrań i lalek z motywem filmu Wednesday, teraz jest Monster High. Te wszystkie zabawki budzą kontrowersje, są modne i inne, łączy je magia, czary, abstrakcja. To wszystko jest w internecie, do którego większość dzieci w mniejszym lub większym stopniu ma dostęp, a także co my rodzice oglądamy.

Wampiry zamiast pegazów

Nie ma wątpliwości, że jednorożce, ze swoimi tęczowymi grzywami i pastelowymi kolorami, stały się ikoną ostatnich lat. Wydawało się, że nic nie jest w stanie ich zdetronizować. Ale dzieci zaczęły poszukiwać czegoś bardziej mrocznego, a ich uwaga skierowała się ku nowym bohaterom - lalkom... z liceum potworów. Są tam wampiry, wilkołaki, jest dziewczyna w stylu Frankensteina.

Niecodzienne postacie, będące połączeniem potwora i nastolatki lub nieustraszonej "Środy" zyskały serca młodych fanów, oferując coś, czego jednorożce nigdy nie potrafiły dostarczyć: autentyczność świata, który nie jest obsypany radosnym brokatem.

Tylko czy naprawdę to jest to, co ściąga małe dziewczynki do świata makabry? Bo nie mówimy o nastolatkach. Mówimy o dzieciach w wieku przedszkolnym, które zgodnie z zaleceniami, nie powinny nawet znać historii serialowej Wednesday - seria określana jest horrorem i oznaczona jako produkcja 13+.

- Tak, w domu nie było mowy, o oglądaniu przygód młodej Adamsówny, jednak nie przeszkodziło to mojej córce dokładnie poznać fabułę serialu - mówi Małgorzata, mama siedmiolatki - jeszcze, gdy była w przedszkolu, dokładnie wiedziała, co atakuje, kim kto jest i z jakim potworem mierzyła się mroczna bohaterka. Dowiedziała się od rówieśnika, który miał starszego brata i z nim obejrzał serial. Wydawało nam się, że to chwilowe zauroczenie, ale przygoda z Wednesday trwa już ponad rok, choć w ramach wyjątku widziała tylko pierwszy odcinek. Za to bez końca mogłaby oglądać słynny taniec...

Scena z serialu, w której bohaterka wykonuje niezwykły układ taneczny, podbiła media społecznościowe. Niezwykle popularne okazały się nagrania z malutkimi dziewczynkami pląsającymi w czarnych kreacjach.

Wednesday ze swoim lodowatym spojrzeniem i charakterystycznymi warkoczami, stała się nie tylko symbolem mrocznego stylu, ale także głosem pokolenia, które pokazuje, że wcale nie musi być skazane na słodkie różowe sukieneczki i lukrowane zabawki. Zamiast tego mamy tu ciemniejszą paletę barw, która mówi: "Jesteś wyjątkowy, a to jest twoją największą siłą".

W czasach, gdy dzieci są bombardowane idealizowanymi wizerunkami w mediach społecznościowych, postacie takie jak Wednesday i lalki Monster High przypominają, że nie musisz być idealny, aby być akceptowanym. To przesłanie, które w dzisiejszym świecie jest bardziej potrzebne niż kiedykolwiek. Można by rzec, że jednorożce były jak cukierki - słodkie, kuszące, ale może trochę zbyt jednowymiarowe. W przeciwieństwie do nich, potwory z Monster High i mroczna Wednesday oferują wiele emocji, od radości po smutek, od akceptacji po odrzucenie.

Moja córka najchętniej spędzała czas na zabawach manualnych: wyklejanie, lepienie, malowanie, klocki czy puzzle. To ją pochłaniało, lalki czy zabawy w dom zdecydowanie mniej - mówi Karolina, mama obecnie już nastolatki - Oczywiście, jeśli jakaś lalka była szczególnie popularna, np. reklamowana w tv albo miały ją koleżanki, to ona też się nią interesowała. Nie ominął jej etap lalek wampirków i nie widziałam w tym nic szkodliwego. To tylko zabawka i nie doczepiam do tego ideologii. Te popularne lalki są mroczne do jakiejś estetycznej granicy. Gdyby to było zbyt brutalne, to nie chciałabym, żeby moja córka się nimi bawiła. Bardziej niepokoiłyby mnie jednak brutalne bajki czy gry, z krwią czy strzelaniem do innych postaci.

W końcu, w świecie pełnym jednorożców, każdy z nas zasługuje na to, aby stać się własnym potworem - nie bójmy się więc tej transformacji, bo to właśnie ona czyni nas wyjątkowymi.

Za młode na czerń?

- Moja córka właściwie ominęła etap różowych falbanek. Przez moment zainteresowana była tym kolorem, ale szybko zaczęła prosić o czarne i granatowe ubrania. Tak samo z lalkami, nigdy się nimi nie bawiła szczególnie, do momentu, kiedy pierwszy raz zobaczyła Monster High. Przeczuwaliśmy, że jeśli sięgnie po jakąś lalkę, nie będzie ona zwyczajną Barbie. I tak nastały czasy "rządów" wampirki Draculaury i wilkołaczki Clawdeen Wolf - wspomina Małgorzata.

- To co inne jest ciekawsze, a te lalki zdecydowanie się wyróżniają, mają inne fryzury, kolory włosów, skóry, zęby, często mają nietypowe gadżety i stroje, w których na co dzień nie spotykamy ludzi, są abstrakcyjne, zbuntowane, a to przyciąga uwagę. Niektóre śpią w trumnach, co jest zdecydowanie inne. Po za tym te lalki są oparte na filmie i bajkach, w którym jest dużo bodźców, muzyka, śpiew, przygody. Mają w sobie coś w rodzaju buntu, są inne. W pewnym wieku taki bunt jest fajny i ciekawy dla dziecka - wyjaśnia Katarzyna Czechowska, nauczyciel z przedszkola integracyjnego Małe Misie. 

A co jeśli temat trumny, staje się motywem przewodnim? Moja córka, tak jak jej bohaterka, chciałaby spać w trumnie, co jakiś czas pyta, czy jej już jakąś kupiłam. Z pewnej perspektywy brzmi to przerażająco, jak siedmioletnie dziecko może chcieć przedmiotu tak kojarzonego ze śmiercią i smutkiem. Ale patrząc na to z perspektywy, jej w ogóle o śmierć nie chodzi. Dla niej to jest inny kształt łóżka, inny, ciekawy sposób spania postaci. Nie widzi w tym tego, co my dorośli - tematu tabu, bo od spraw związanych z umieraniem, chcemy jak najdalej dzieci odsunąć.

- Myślę, że w takiej sytuacji trzeba przede wszystkim rozmawiać i oddzielić rzeczywistość od fikcji - podkreśla Katarzyna Czechowska. - Podkreślić, że w życiu codziennym trumna to nie łóżko dla żywych ludzi. Dzieci bardzo często utożsamiają się ze swoimi zabawkami i idolami. Na późniejszym etapie, gdy dorastają, oddzielają oni rzeczywistość od fikcji. W wieku przedszkolnym, wczesnoszkolnym trzeba dziecku w tym pomóc i uświadamiać. Myślę, że spanie w trumnie nie jest bardzo dużym zagrożeniem ze strony tych lalek. Większym to np. upodabnianie się do tych postaci - mocny makijaż, wyzywający strój. Zarówno Monster High, jak również Barbie, mocno spaczają wygląd nastolatki, kobiety. Oczywiście, jeśli z czasem dziecko coraz bardziej utożsamia się z zabawką, warto skorzystać z porady psychologa.

W jakich sytuacjach w takim razie zabawa wampirem - nie zapominajmy, że żywi się krwią - albo zombie czy mumią może być szkodliwa? W końcu cały czas poruszamy się na granicy świata żywych i umarłych, sennych koszmarów.

- Myślę, że ważne jest to, w jaki sposób dziecko bawi się zabawką i jaki jest kontekst tej zabawy, czy ma wiedzę, np. co robi wampir, wilkołak. Czy w zabawie przejawia agresję i przemoc. Na pewno powinniśmy mieć kontrolę nad kontekstem,. Wyobraźnia dziecka jest ogromna i czasem nawet nie widząc bajki, z której pochodzi zabawka, może różnie ją interpretować - doprecyzowuje Katarzyna Czechowska.

Koszmarki z plastikowych kibelków

Dlaczego dzieci lubią bawić się obrzydlistwami? Obrzydlistwami dla nas, dorosłych.

W świecie zabawek, gdzie pastelowe kolory i cukierkowe kształty dominują, nagle pojawia się zjawisko, które wydaje się irracjonalne: obrzydliwe zabawki. Groteskowe, nieco odrażające figurki mutantów, ale nie tylko. Małe rączki równie chętnie sięgają po plastikowe klopiki wypełnione masą typu slime albo - co gorsza - cukierkami.

Co sprawia, że dzieci w wieku przedszkolnym z uśmiechem na twarzy sięgają po te kreatury, a nie po słodkie misie i kolorowe kucyki?

- Mój bardziej doświadczony w rodzicielstwie przyjaciel, powiedział mi kiedyś, niszcząc w zabawny sposób utopijne myślenie o tym, jakimi zabawkami będzie bawić się moje dziecko (drewnianymi, ekologicznymi, pastelowymi, idealnie pasującymi do ślicznego "instagramoego" pokoiku) - wspomina Małgorzata, mama siedmiolatki i dziesięciolatka. - Możesz kupować najdroższe i najpiękniejsze zabawki, ale dzieciaki i tak najbardziej ucieszą się z największej plastikowej tandety z kiosku. I to była prawda, świat pięknych, ekologicznych mebelków został przykryty krzykliwymi, tanimi dodatkami z gazetek.

Na początek warto zauważyć, że dzieci, w przeciwieństwie do dorosłych, nie mają jeszcze w pełni rozwiniętego poczucia estetyki. Ich umysły są jak gąbki, chłonące wszelkie bodźce, a ich wyobraźnia nie zna granic. Kiedy widzą coś obrzydliwego, coś, co wykracza poza normy, ich reakcja nie jest odrzuceniem, ale fascynacją. Dzieci uczą się poprzez zabawę, a obrzydliwe zabawki stają się dla nich narzędziem do odkrywania granic rzeczywistości.

Dzieci wciąż znajdują nieodpartą radość w tym, co dla dorosłych wydaje się obrzydliwe. Co sprawia, że ten obrzydliwy świat tak przyciąga młode umysły? Otóż odpowiedź jest znacznie bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać. Po pierwsze, na myśl przychodzi rzecz oczywista: dzieci są po prostu ciekawe świata. W ich oczach wszystko, co dziwne i niecodzienne, staje się obiektem fascynacji. Kibelki, kupy i sikająca postać w kreskówce to nie tylko śmiech; to także sposób, w jaki dzieci odkrywają granice tego, co jest akceptowalne w społeczeństwie.

Kiedy mały Janek widzi, jak jego ulubiony bohater śmieje się z sytuacji związanej z kibelkiem, majtkami, nie tylko dostrzega w tym humor, ale także uczy się, że temat, który może być uważany za tabu, może być również źródłem radości i zabawy. Warto również zauważyć, że humor obrzydliwości jest biologicznie zakorzeniony. Dzieci w pewnym wieku uwielbiają bawić się w "brudne" żarty, co jest naturalnym etapem rozwoju. To czas, kiedy zaczynają odkrywać swoje ciała i funkcje biologiczne, a także to, co z nimi związane. Nikogo nie powinno dziwić, że temat sikania czy kupy staje się dla nich źródłem niekończącej się zabawy. W końcu to one same doświadczają tych zjawisk na co dzień.

Dzieci uwielbiają dzielić się tym, co jest "obrzydliwe", z kolegami. Opowiadanie o "fajnych" kupach czy kibelkowych przygodach staje się swego rodzaju rytuałem, który zacieśnia więzi w grupie. W ten sposób, obrzydliwe tematy stają się sposobem na budowanie tożsamości grupowej, a także na wyrażanie swojego poczucia humoru. Kiedy dzieci zaczynają się śmiać z kibelkowych dowcipów, tworzą wspólnotę, w której wszyscy czują się komfortowo, mogąc eksplorować granice absurdu.

Nie zapominajmy również o jednym z najważniejszych aspektów dziecięcego humoru - jego czystości i niewinności. Dzieci nie są obciążone dorosłymi uprzedzeniami ani skomplikowanymi koncepcjami moralnymi. Dla nich to, co obrzydliwe, jest po prostu ulubionym tematem do żartów. Nie ma w tym nic złośliwego ani wyrafinowanego - jest tylko czysta radość z odkrywania i zabawy.

Kolejnym kluczowym elementem jest fakt, że temat sikania i kupy jest po prostu śmieszny. W świecie dorosłych, gdzie wszyscy starają się być tacy poważni, dzieci przypominają nam, jak ważne jest, aby czasami po prostu się śmiać. Humor związany z fizjologią jest uniwersalny i od wieków towarzyszy ludzkości. Od komedii slapstickowych po klasyczne dowcipy, które krążą od pokoleń, zabawa tym, co obrzydliwe, to forma wyrażania radości i wolności, która nie zna granic.

W końcu, w świecie pełnym jednorożców, każdy z nas zasługuje na to, aby stać się własnym potworem - nie bójmy się więc tej transformacji, bo to właśnie ona czyni nas i nasze dzieci wyjątkowymi. I nawet, jeśli przez moment marzą o trumnie, to nie jest trumna z naszych, dorosłych wyobrażeń, ale może być doskonałym wstępem do trudnych rozmów.