Reklama

- Oto, jak głodzenie niszczy ciało. W pierwszych 6-24 godzinach spada poziom cukru we krwi. Organizm spala zgromadzony glikogen, żeby utrzymać się przy życiu. W ciągu od jednego do trzech dni glikogen się kończy. Tłuszcz zmienia się w ketony, które dostarczają energii dla mózgu. Teraz ciało znajduje się, jak to mówimy, w trybie przetrwania. W ciągu od trzech do pięciu dni mięśnie zaczynają się rozkładać. Ciało poświęca własną tkankę, nawet serce, żeby przeżyć. To wtedy dzieci przestają płakać - ciemnowłosy mężczyzna w średnim wieku patrzy prosto do kamery. Światełko ekranu odbija się w jego okularach.

- Nigdy nie myślałem, że doświadczę tego na własnej skórze, jak doświadczam teraz. W ciągu ostatnich kilku miesięcy utrzymywałem się przy życiu, jedząc jeden posiłek dziennie. Ale przez ostatnie dni jadłem jeden posiłek co dwa dni. Nie dlatego, że mnie nie stać, a dlatego, że nie ma nic do kupienia. Targi są kompletnie puste - mężczyzna marszczy czoło, unosi brwi, momentami kręci głową, jakby z niedowierzaniem. Ale mówi powoli i spokojnie.

Reklama

To lekarz, dr Abu Abed Moughaisib, koordynator działań medycznych w Strefie Gazy, pracujący w organizacji Lekarze bez Granic. Jest koniec lipca 2025 roku.

Jedzenia brakuje tam dla wszystkich, głód nie omija pracowników humanitarnych - alarmują międzynarodowe organizacje pozarządowe, w tym właśnie działający w ponad 70 krajach Lekarze bez Granic, których misją jest nieść pomoc medyczną tam, gdzie konflikty zbrojne, klęski żywiołowe i brak dostępu do opieki zdrowotnej.

Ciężarówki

Katja Storck, pielęgniarka z Niemiec, która pracowała dla Lekarzy bez Granic w Gazie do lipca 2025, relacjonuje dla czytelników Tygodnika Interii: - Widziałam na własne oczy, jak pogarsza się sytuacja na miejscu.

I wylicza: Niegojące się rany u niedożywionych pacjentów. Pracownice i pracownicy mdlejący na dyżurach z głodu. Głodujące dzieci, które wymagają hospitalizacji, ale w szpitalu brakuje i miejsc, i jedzenia. Ograniczana liczba posiłków dla podopiecznych, a w końcu zamknięta kuchnia - bo nie było z czego gotować.

W tym czasie pomoc humanitarna - ludzie, sprzęt, woda, jedzenie, generatory prądu - czeka w ciężarówkach przy granicy, ale nie jest przez stronę izraelską wpuszczana na teren Strefy Gazy. Setki punktów z pomocą humanitarną koordynowane przez ONZ pustoszeją.

Przełom

Przełom nastąpi, gdy Gaza Humanitarian Foundation (GHF) utworzy punkty dystrybucji pomocy humanitarnej dla Palestyńczyków.

GHF to wspierana przez Izrael i Stany Zjednoczone organizacja pozarządowa, założona w lutym 2025 roku, a działająca od maja 2025 roku. To ona miała być odpowiedzią na dotychczasowy pat. W ramach GHF uruchomiono cztery punkty dystrybucji żywności.

Ale chwilę po tym "przełomie" Lekarze bez Granic sporządzą raport o wiele mówiącym tytule: "To nie jest pomoc. To zorganizowane zabijanie", a Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka poda:

"Od 27 maja do 13 sierpnia odnotowaliśmy co najmniej 1760 ofiar śmiertelnych, które zginęły w czasie poszukiwania pomocy, 994 z nich w pobliżu placówek GHF i 766 na trasach konwojów z zaopatrzeniem".

Mąka

Suad Ishtaywi, 30-latka z Gazy, mówi dziennikarzowi agencji informacyjnej Agence France-Press, że jej życiowym marzeniem jest nakarmić dzieci. Opowiada o mężu, który każdego dnia wraca z pustymi rękami z punktów pomocy.

Są tacy, którzy nie wracają.

- Pojechaliśmy do Chan Junus, ponieważ słyszeliśmy, że będą tam ciężarówki z pomocą humanitarną. Było tam już mnóstwo ludzi. Pięć ciężarówek stało zaparkowanych, aby ludzie mogli wejść i zabrać, co tylko zdołali - relacjonuje Adb Allah, współpracownik Lekarzy bez Granic. Jest 3 lipca. - Wtedy czołgi (izraelskie - red.) zaczęły się zbliżać i widzieliśmy też wielu snajperów w okolicy. Nagle z każdej strony zaczęły padać strzały. Każdy, kto wziął worek mąki, został postrzelony w głowę. Worki mąki leżały porozrzucane po ziemi. Były pokryte krwią. Na ziemi leżało mnóstwo ciał.

3 czerwca, Ahmed opowiada medykom: - W punkcie dystrybucji GHF wygląda to tak, jakby dwa miliony ludzi otoczyły pięć palet z jedzeniem. Mówią ci, żeby wejść. Wchodzisz, chwytasz, co się da, może puszkę fasoli albo hummusu. Minutę później z każdej strony zaczyna się ostrzał. Pociski, strzały, nie sposób utrzymać w dłoni nawet puszki z hummusem. Nie wiesz, skąd padają strzały.

Rany

Lekarze pracujący w Strefie Gazy notują: Anatomiczna precyzja obrażeń przyjmowanych przez nas pacjentów rannych w punkcie dystrybucji w Chan Junus silnie sugeruje celowe atakowanie osób w punktach dystrybucji, a nie przypadkowy lub niezamierzony ostrzał. 

Dwie placówki prowadzone przez pracowników Lekarzy bez Granic znajdują się niedaleko punktów GHF. O tym, co dzieje się podczas dystrybucji żywności, tamtejszy personel słyszy z relacji świadków. Ale wiele mówią także obrażenia, z jakimi trafiają do nich pacjenci.

W ciągu siedmiu tygodni czerwca i lipca 2025 r. Lekarze bez Granic przyjęli 174 osoby z ranami postrzałowymi odniesionymi w punktach dystrybucji żywności GHF. Wszystkich rannych było 1 380, a to - jak zaznacza personel - tylko ułamek poszkodowanych i zabitych w tych miejscach.

Kule nie omijają najmłodszych. Lekarze raportują: od momentu otwarcia punktów GHF leczyliśmy 71 dzieci z ranami postrzałowymi. Dokumentacja medyczna wskazuje, że 41 spośród tych dzieci zostało postrzelonych wewnątrz lub w pobliżu punktów dystrybucji żywności.

Wśród nich 12-letni chłopiec. Dostał w brzuch, kula przebiła nastoletnie ciało. Do ośrodka w Al-Attar dotarł sam, bez opieki dorosłych. Do punktu dystrybucji też przybył sam. Sierota? A może był jedynym w rodzinie, który mógł chociaż spróbować uratować siebie i bliskich od śmierci głodowej?

Wojna w Strefie Gazy trwa od 7 października 2023 r. Wtedy rządzący tym terenem Hamas napadł na południe Izraela, zabijając około 1200 osób i porywając 251. Według izraelskich władz spośród 48 zakładników żyje nie więcej niż 20.

Do końca sierpnia 2025 roku w izraelskim odwecie - jak podaje kontrolowane przez Hamas Ministerstwo Zdrowia -  zginęło ponad 63,5 tys. Palestyńczyków.

Worki

- Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Byłem przygotowany na leczenie pacjentów rannych w wyniku działań wojennych - obrażeń od eksplozji czy ostrzału, ale na to nie byłem gotowy - mówi jeden z doświadczonych koordynatorów działań Lekarzy bez Granic, który pracował z medykami w wielu miejscach, gdzie toczył się konflikt zbrojny. - Ludzie są zabijani jak zwierzęta. Nie są uzbrojeni. Nie są żołnierzami. To cywile z plastikowymi torbami, którzy mają nadzieję przynieść do domu trochę mąki czy makaronu. I moje pytanie brzmi: jak wysoka jest cena, jaką muszą zapłacić za jedną torbę jedzenia? - dodaje.

Lekarze raportują: W dwóch naszych placówkach ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo punktów GHF zamówienia na worki na zwłoki składane są obecnie co dwa tygodnie.

Ludzie w punktach dystrybucji żywności giną też przez uduszenie albo tratując się nawzajem. Ranią się w tłumie, albo są ranieni. Do punktów pomocy medycznej trafiają pacjenci z uszkodzonymi oczami. Powód? Gaz pieprzowy, którym zostali potraktowani z bliskiej odległości, gdy próbowali zdobyć jedzenie.

Spadochron

Odpowiedzią na blokowanie przez stronę izraelską swobodnego przepływu pomocy humanitarnej drogą lądową miało być wykorzystanie drogi powietrznej. W ten sposób paczki próbowały dostarczać państwa arabskie i m.in. Francja i Niemcy.

23-letni Sahim Humeid z dzielnicy Al-Karama w mieście Gaza razem z dziesiątkami wygłodniałych jak on osób ruszył w kierunku zrzucanych na spadochronach zapasów.

- To było jak wojna, głód jest bezlitosny. Każdy próbował złapać cokolwiek. A jedzenia było bardzo mało, niewystarczająco nawet dla kilku osób, bo głód jest wszędzie. Udało mi się zdobyć zaledwie trzy puszki bobu - jest 27 lipca, gdy o dramatycznej walce o jedzenie Sahim opowiada dziennikarzowi AFP.

Paczki zrzucane z samolotów nie tylko nie wystarczają dla rzeszy potrzebujących, ale też same w sobie stanowią zagrożenie, śmiertelnie raniąc czekających na żywność. 

- W tym momencie dwa miliony ludzi jest uwięzionych na maleńkim skrawku ziemi, który stanowi tylko 12 procent całej Strefy Gazy. Jeśli cokolwiek zostanie na tym obszarze zrzucone, nieuchronnie ktoś odniesie obrażenia. Jeśli natomiast zrzut zostanie dokonany na obszarze, który Izrael objął nakazem wysiedlenia, ludzie będą zmuszeni wejść do stref zmilitaryzowanych, ponownie ryzykując życie dla jedzenia - obrazuje Jean Guy Vataux, koordynator działań natychmiastowych Lekarzy bez Granic w Gazie.

- Użycie zrzutów lotniczych, aby dostarczać pomoc humanitarną, to nieskuteczne działanie, które trąci cynizmem - uważa. - Mamy drogi, ciężarówki, jedzenie i leki, wszystko jest gotowe, aby pokonać kilka kilometrów i dostarczyć pomoc humanitarną do Gazy. Potrzebujemy tylko, aby Izrael zdecydował, że ułatwi dostawy: przyspieszy procedury celne, zezwoli na przywóz towarów na dużą skalę oraz skoordynuje działania, aby umożliwić bezpieczny odbiór i dostawę. Tylko wtedy będziemy mogli zacząć rozwiązywać problem głodu, z którym mamy do czynienia - mówi.

Głód

Tymczasem władze Izraela stanowczo zaprzeczają, by utrudniały działanie organizacjom humanitarnym. O rozkradanie żywności i innej pomocy oskarżają Hamas.

Jest 22 sierpnia, gdy Organizacja Narodów Zjednoczonych po raz pierwszy oficjalnie ogłasza, że na terenie Strefy Gazy panuje głód. Raport IPC Alert (międzynarodowej inicjatywy zajmującej się badaniem skali kryzysu głodu o nazwie: Klasyfikacja Faz Zintegrowanego Bezpieczeństwa Żywnościowego), bazując na przeglądzie sytuacji od początku lipca do połowy sierpnia 2025 roku, potwierdza klęskę głodu.

W rejonie miasta Gaza zanotowano piąty, najwyższy stopień w skali zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego. Przewiduje się, że w rejonie miast Deir al-Balah i Chan Junus w nadchodzących tygodniach zostaną przekroczone kryteria świadczące o głodzie.

Co to znaczy? IPC stan głodu ogłasza, jeśli zostaną równocześnie spełnione trzy kryteria: co najmniej 20 proc. ludności cierpi z powodu skrajnych niedoborów żywności, ostre niedożywienie dotyka co najmniej 30 proc. (lub 15 proc., w zależności od metody badawczej) dzieci poniżej piątego roku życia, a z głodu lub niedożywienia codziennie umierają co najmniej dwie osoby na 10 tysięcy.

Nieprawda

22 sierpnia Ambasada Izraela w Polsce udostępnia na swoim koncie w mediach społecznościowych krótki film. Uśmiechnięci ludzie w restauracjach i barach, ujęcia na jedzenie, którego na nagraniu pod dostatkiem. "Kebaby i owoce morza - w restauracjach w mieście Gaza w lipcu tego roku można było dostać jedzenie każdego rodzaju. W Gazie jest jedzenie" - głosi podpis.

Kilka dni później Eden Bar Tal, dyrektor generalny w izraelskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych powie na konferencji prasowej: Izrael żąda, by IPC natychmiast wycofał sfabrykowany raport i opublikował stosowne oświadczenie.

Władze Izraela zaprzeczają, by w Strefie Gazy panował głód. Podają również, że jeśli w okolicach punktów dystrybucji żywności padają strzały, to tylko ostrzegawcze. Ostro odrzucają także hasła manifestujących Izraelczyków, którzy domagają się zakończenia wojny, a w jej dalszej eskalacji widzą zagrożenie dla żyjących jeszcze zakładników.

Na protestach, które gromadzą setki tysięcy Izraelczyków, głos zabierają bliscy porwanych przez Hamas. Matka więzionego Matana Zangaukera: Mamy wspaniały naród, ale bez rządu. Tylko naszą własną siłą możemy doprowadzić do kompleksowej umowy z Hamasem i zakończenia wojny.

Jehuda Kohen, ojciec zakładnika: Mój syn, Nimrod, cierpi teraz, żeby rząd mógł budować osiedla w Gazie. Nie pozwolę, by został złożony na tym ołtarzu.

Gil Dickmann, kuzyn zabitej w niewoli zakładniczki Karmel Gat: Co jest ważniejsze? Okupacja Strefy Gazy czy zakładnicy? Niekończąca się wojna czy porwani?