Między początkiem 1888 r. a majem 1890 Vincent van Gogh namalował ponad 300 obrazów, w tym wszystkie swoje największe arcydzieła. Trwająca mniej niż 30 miesięcy erupcja geniuszu, dała ludzkości jedne z najbardziej rozpoznawalnych dzieł sztuki w historii. "Gwiaździsta noc", "Słoneczniki", "Taras kawiarni w nocy" czy seria autoportretów powstały w tym jednym, niemal obłąkańczym ciągu.
Skąd wziął się ten "gorący okres" w życiu Van Gogha? I dlaczego inni geniusze - artyści, naukowcy, filmowcy - także wydają się często przeżywać podobne, wyjątkowo płodne okresy, które kształtują całe ich dziedzictwo i zawierają najbardziej pamiętne osiągnięcia, resztę zawodowej kariery przeżywając we względnym, mniej kreatywnym, spokoju?
To pytanie, które postawili sobie naukowcy z amerykańskiego Northwestern University. Zespół pod kierownictwem prof. Dashuna Wanga przeanalizował historię kariery 2128 artystów, 4337 reżyserów i 20040 naukowców. Za pomocą specjalnie przeszkolonych sieci neuronowych zbadali 800 tys. dzieł sztuki, 79 tys. filmów i setki tysięcy opublikowanych prac naukowych, by wyłowić w nich zarówno "gorące okresy" jak i inne wzorce, pozwalające zrozumieć, dlaczego erupcja kreatywności nastąpiła właśnie w tym okresie życia danego twórcy. Wyniki badania opublikowano w czasopiśmie "Nature Communications".
Badacze odkryli, jak to sami nazywają, "magiczną formułę" odpowiadającą za wyjątkowo twórcze okresy w życiu badanych. Twierdzą, że eksplozje kreatywności zawsze przebiegają według takiego samego wzorca: lata poszukiwań i eksploracji, podczas których artysta czy naukowiec studiuje różne style, techniki czy tematy badań, po których bezpośrednio następują lata eksploatacji, czyli koncentracji na bardzo wąskim obszarze, pozwalające wykorzystać, pogłębić i rozwinąć zdobyte wcześniej doświadczenia. To wtedy pojawiają się najważniejsze arcydzieła czy najbardziej przełomowe odkrycia.
"Ani sama eksploracja, ani sama eksploatacja w izolacji nie prowadzą do gorącej passy. Kluczem jest ich odpowiednia sekwencja" - pisze Wang. "Eksploracja jest uważana za ryzykowną, ponieważ może nigdzie nie prowadzić, zwiększa jednak prawdopodobieństwo natknięcia się na świetny pomysł. Natomiast eksploatacja jest zazwyczaj postrzegana jako strategia konserwatywna. Jeśli będziesz eksploatować ten sam temat przez długi czas, może to stłumić kreatywność. Ale, co ciekawe, eksploracja, po której bezpośrednio następuje eksploatacja, wydaje się wykazywać jasny związek z okresem wyjątkowej kreatywności."
Przeciętna "gorąca passa" trwa około pięciu lat. Czas ma jednak kluczowe znaczenie. Jeśli po okresie eksploracji nie nastąpi eksploatacja, szansa na osiągnięcie wyjątkowych wyników drastycznie spada. Talent po prostu się marnuje.
"Udało nam się zidentyfikować jedną z pierwszych prawidłowości, która wydaje się uniwersalna w różnych dziedzinach kreatywnej działalności" - tłumaczy Wang.
To jednak tłumaczy jedynie, dlaczego wielkie dzieła pojawiają się wtedy, kiedy się pojawiają. A już nie to, dlaczego jedni ludzie wydają się być zdolni do tworzenia wielkich rzeczy, podczas gdy większość nigdy nie wejdzie na taki poziom. Dlaczego właśnie Leonardo da Vinci potrafił połączyć artystyczne i inżynierskie talenty, tworząc epokowe dzieła? Dlaczego Mikołaj Kopernik zrozumiał, jak działa Wszechświat? Dlaczego Albert Einstein, przy pomocy kartki papieru odkrył zjawiska, których potwierdzenie wymagało stulecia pracy pokoleń naukowców i najnowocześniejszych instrumentów naukowych?
Próby zdefiniowania geniuszu są tak stare, jak ludzkość. Hipokrates wierzył, że niezwykłe moce intelektualne poetów czy myślicieli wypływają z nadmiaru "czarnej żółci", jednego z czterech podstawowych "humorów", czyli płynów ustrojowych. Renesansowi frenolodzy dopatrywali się geniuszu w kształcie czaszki i rozkładzie guzów na głowie. W 1891 r. włoski lekarz Cesare Lombroso opisał w swojej książce "Człowiek Geniuszu" cechy, które miały wiązać się z wyjątkowymi zdolnościami, wśród nich leworęczność, celibat, jąkanie się, przedwczesny rozwój, nerwice i psychozy. Spekulował, że z geniuszem i szaleństwem związek mogą mieć urbanizacja, klimat czy fazy Księżyca. Jednocześnie twierdził, że zarówno geniusz, jak i degeneracja są dziedziczne.
W dwudziestym wieku poszukiwania źródeł geniuszu stały się bardziej usystematyzowane. Wielkim przełomem miały być badania poziomu inteligencji. Wysokie IQ miało być wyznacznikiem nadzwyczajnych talentów i potencjału do dokonania wielkich, zmieniających świat czynów.
Żeby zweryfikować ten związek, Lewis Terman, psycholog z Uniwersytetu Stanforda, zapoczątkował w 1921 r. wielkie badanie znane jako "Genetyczne Studia Geniuszu". Terman, jeden z pionierów współczesnych testów IQ, zaczął śledzić rozwój grupy ponad 1500 kalifornijskich uczniów, którzy we wstępnym teście zdobyli ponad 140 punktów IQ. Chciał sprawdzić, jak będą radzić sobie w życiu i porównywać ich osiągnięcia z grupą kontrolną rówieśników o mniej imponujących wynikach testu.
Na pierwszy rzut oka założenie Termana się potwierdziło. Badani, nazywani "Termitami", byli sprawniejsi fizycznie, zdrowsi i bardziej wysportowani (z wyjątkiem powszechniejszej niż u grupy kontrolnej krótkowzroczności). Byli bardziej dojrzali społecznie, mieli szczęśliwe małżeństwa i wysokie pensje. W czterdzieści lat po rozpoczęciu badań monitorowana grupa miała na koncie tysiące opublikowanych badań naukowych i książek, 350 patentów i 400 opowiadań. Byli wśród nich członkowie Narodowej Akademii Nauk, politycy, lekarze i muzycy. Tyle tylko, że nie tylko oni. Wielu uczestników badania radziło sobie o wiele gorzej, mimo wysokiego IQ. 30 proc. mężczyzn i 33 proc. kobiet nie ukończyło nawet studiów, a znaczna część badanych zajmowała skromne stanowiska. Co najważniejsze, mimo imponującej liczby publikacji, nikt z badanej grupy nie zapisał się w historii w jakiś szczególny sposób. Byli zdolni, tak, ale wydaje się, że nikt z nich nie zostałby nazwany "geniuszem".
Tymczasem, wśród uczniów, którzy zostali przebadani przez Termana, ale nie zostali uznani za dość inteligentnych, by zakwalifikować się do badanej grupy, znaleźli się Luis Alvarez i William Shockley - przyszli zdobywcy Nagród Nobla w dziedzinie fizyki.
Wniosek z badania Termana jest jasny. Posiadanie wysokiego IQ nie jest równoznaczne z wyjątkową kreatywnością. Kolejne badania doprowadziły do sformułowania tzw. teorii progu, która stwierdza, że powyżej pewnego poziomu inteligencja nie ma większego wpływu na kreatywność.
Czy jednak geniusze rodzą się, czy są kształtowani? Kuzyn Karola Darwina, Francis Galton, wierzył w to, że geniusz jest dziedziczny. Stworzył drzewa genealogiczne szeregu wybitnych postaci, od Mozarta i Haydna po Byrona i Napoleona Bonaparte. Opublikował wyniki swojej pracy w 1869 r. w książce "Dziedziczny Geniusz", w której stwierdzał, że choć geniusze są rzadcy, bo stanowią mniej niż jedną milionową populacji, to wyraźnie widać, że zazwyczaj wywodzą się z rodzin o znamienitych tradycjach, w których roi się od wybitnych postaci. Jego książka stała się jednym z fundamentów eugeniki, która dążyła do udoskonalenia ludzkości przez selektywny dobór najwybitniejszych jednostek, które miałyby przekazywać swoje geny dalej. I w najbardziej drastycznej, i zbrodniczej postaci dążyła do "oczyszczenia" ludzkości z osób uznanych za genetyczne obciążenie.
Biologiczne podstawy geniuszu wydają się jednak faktem.
Jedną z oznak kreatywności jest umiejętność dostrzegania powiązań między pozornie odmiennymi koncepcjami. Andrew Newberg, dyrektor ds. badań w Marcus Institute of Integrative Health, postanowił sprawdzić, czy ta umiejętność ma podstawy w budowie mózgu. W tym celu zaprosił do badania wybitnych naukowców, polityków, a nawet komików, żeby sprawdzić, co dzieje się w ich głowach, gdy mają wykonać zadania wymagające kreatywnego myślenia.
Badani trafiają do skanera rezonansu magnetycznego, który pozwala stworzyć mapę powiązań między różnymi obszarami w ich mózgach. Gdy badany ma, na przykład, wymyślić jak najwięcej zastosowań szczoteczki do zębów czy cegły, naukowcy sprawdzają, które regiony mózgu "rozmawiają" ze sobą. U osób szczególnie kreatywnych tak zwane ciało modzelowate, centralnie położona wiązka nerwów łącząca obie półkule mózgowe, wydaje się pracować o wiele intensywniej niż u grupy kontrolnej.
- To oznacza, że między lewą a prawą półkulą zachodzi więcej komunikacji, czego można się spodziewać u osób wysoce kreatywnych - mówi magazynowi "National Geographic" Newberg. - To przekłada się na większą elastyczność w ich procesach myślowych, większy wkład z różnych części mózgu.
Twórcze procesy mają, według badaczy mózgu, opierać się na dynamicznej współpracy sieci neuronowych osadzonych w różnych częściach mózgu. Zarówno tych, które odpowiadają za świadome reakcje na bodźce zewnętrzne, jak i tych, które odpowiadają za wewnętrzną analizę danych, wyobraźnię i pamięć. Badacze, tacy jak Scott Barry Kaufman z Imagination Institute wykazali, że moment "eureka" zazwyczaj następuje w okresie spoczynku: we śnie, na spacerze, w ogródku czy w kinie, ale, co ważne, po okresie intensywnej, świadomej pracy nad problemem. Wygląda na to, że świadome rozważania problemu czy nauka inicjują proces analizy w mózgu, który następnie toczy się w sposób nieświadomy, aż do uzyskania wyniku. Nie wystarczy ani samo ślęczenie nad problemem, ani beztroska nadzieja, że "coś się wymyśli". Mózg potrzebuje i skupienia, i odpoczynku, by kreatywnie rozwiązywać problemy. To podczas odpoczynku szczególnie aktywna jest kojarzona z procesami analitycznymi tzw. kora asocjacyjna. - Wspaniałe pomysły nie przychodzą, gdy skupiasz się wyłącznie na nich - mówi Kaufman w "National Geographic".
Wszystko wskazuje na to, że to umiejętność, którą można w sobie wyćwiczyć, przynajmniej do pewnego stopnia. Ale do osiągnięcia prawdziwego geniuszu może być potrzebne coś jeszcze. Całkiem dosłowna odrobina szaleństwa.
Prof. Nancy C. Andreasen od kilkudziesięciu lat bada związki między kreatywnością a zaburzeniami psychicznymi. Jej "królikami doświadczalnymi" byli najbardziej błyskotliwi pisarze XX wieku na czele z Kurtem Vonnegutem. Z jej badań wynika, że aż 80 proc. z nich miało jakiś rodzaj zaburzeń nastroju (w grupie kontrolnej to zaledwie 30 proc.). To wynik zbieżny z innymi badaniami wyjątkowo kreatywnych umysłów: spośród 15 malarzy-ekspresjonistów badanych w połowie XX wieku na Uniwersytecie Harvarda, połowa cierpiała na schorzenia takie jak: depresja czy zaburzenia dwubiegunowe. Spośród 47 brytyjskich artystów badanych przez psycholożkę Kay Redfield Jamison, na zaburzenia nastroju leczonych było ponad 38 proc: najczęściej byli to dramaturdzy i poeci. Zarówno problemy psychiczne, jak i wyjątkowa kreatywność często występowały także u członków ich rodzin.
Andreasen podkreśla, że wszystkie wybitne umysły, które badała pod skanerem łączy kilka cech osobowości. Są często samoukami, erudytami opanowanymi żądzą poznania i wiedzy, zainteresowanych w równym stopniu naukami ścisłymi, co sztuką czy literaturą. Są uparci, skorzy do podejmowania ryzyka i pozwalają swoim umysłom swobodnie wędrować między skojarzeniami.
I to właśnie w tym ostatnim elemencie dostrzega ona element łączący geniusz z chorobą.
"Dyskutowaliśmy, czy niektórzy szczególnie kreatywni ludzie zawdzięczają swoje dary subklinicznej odmianie schizofrenii, która rozluźnia ich więzi skojarzeniowe na tyle, by wzmocnić ich kreatywność, ale nie na tyle, by wywołać chorobę psychiczną" - pisała Andreasen w tekście opublikowanym w 2014 r. przez magazyn "The Atlantic". "Wpadanie na zbyt wiele pomysłów może być niebezpieczne. Jeśli widzisz powiązania, których nikt inny nie widzi, może się okazać, że nie wszystkie z tych połączeń faktycznie istnieją".
Pewne jest jednak, że same predyspozycje nie czynią geniusza. Równie ważne jest otoczenie, wychowanie i warunki, jakie się mu zapewni. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, kim był Wolfgang Amadeusz Mozart. Ale niemal nikt nie pamięta nazwiska Marii Anny Mozart, genialnej klawesynistki i siostry kompozytora. Podczas gdy talent Amadeusza był pielęgnowany i hołubiony, jej talent został zupełnie zmarnowany. W wieku 18 lat jej kariera została brutalnie przerwana po tym, jak ojciec wydał ją za mąż.
Połowa kobiet z grupy "Termitów" została gospodyniami domowymi. Podobnie ludzie urodzeni w ubóstwie czy ucisku, nie mają szans na rozwój i eksplorację swoich talentów, bo muszą skupić się przede wszystkim na przetrwaniu.