Jest rok 1873. Zakopane to mała osada położona wśród dzikiej scenerii surowych szczytów. "(...) niejako w równinie zamkniętej od północy pokaźnemi wzgórzami, wśród wspaniałej sceneryi alpejskiej rozciąga się rozległa wieś, Zakopane na 8 kilometrów wzdłuż a 6 kilometrów wszerz, jako ostatnia przed Tatrami osada. Najniższe punkty tej wsi wyniesione są na 780 m. Najwyższe 1000 m. ponad poziom morza, środek wsi leży mniej lub więcej na 830-900 m" - pisze dr Stanisław Ponikło w swoim opracowaniu "Zakopane jako miejsce klimatyczne".
We wsi jest już parafia, którą zarządza ks. Józef Stolarczyk, nad Morskim Okiem stoi pierwsze tatrzańskie schronisko a w Kuźniach dwór wybudowany przez rodzinę Homolacsów i Huty Hamerskie w których rudy tatrzańskiego żelaza przetapiano na metal. Zakopane i Tatry kocha już wielka aktorka Helena Modrzejewska a już wkrótce tą miłością zarazi doktora Tytusa Chałubińskiego. Ona będzie "królową" a on "królem Tatr". Po górach chodzą pierwsi turyści. Raczej ci bogatsi. Już sama podróż do Zakopanego to spory wydatek i ekstremalne doznanie. Trwa dwa dni i wymaga cierpliwości. Jazda furmanką po wyboistej drodze, spanie w karczmie z pluskwami i pchłami na to wszystko, jak pisał Wojciech Kossak "trzeba było entuzjastów i ludzi o nerwach, jak postronki". A we wsi Zakopane kilka chałup, klepisko, ubóstwo i zabobon. Ks. Stolarczyk wie, że skrajna bieda to śmierć, więc pomaga i uczy górali. Zadanie karkołomne, we wsi Zakopane w 1848 roku tylko dwie osoby umiały pisać i czytać. Ksiądz Stolarczyk zakłada szkołę parafialną i namawia górali, aby wynajmowali domy letnikom, sam buduje dwa na wynajem.
I tu wracamy do roku 1873. Do Zakopanego na wypoczynek przyjeżdża warszawski lekarz Tytus Chałubiński z rodziną - żoną Antoniną i jej córkami z pierwszego małżeństwa i swoją córką Jadwigą. W Zakopanem bywał już wcześniej. Z przyjaciółmi, profesorem Jurkiewiczem, mineralogiem i profesorem Aleksandrowiczem, botanikiem. Panowie czas spędzali na górskich wycieczkach, szczególnie tych "bez programu", które już zawsze będą znakiem rozpoznawczym dr Chałubińskiego. O podtatrzańskiej wsi Chałubiński dowiedział się od swojej przyjaciółki Heleny Modrzejewskiej, słynnej aktorki. Modrzejewska Tatry uwielbiała, wszem i wobec o tej miłości rozpowiadała, zachwalając uroki osady i jej mieszkańców.
Było gorące lato, koniec lipca. Czas leniwy, snujący się bez pośpiechu. Doktor Chałubiński zwiedza Tatry, nic nie zapowiada dramatu jaki miał się wkrótce wydarzyć.
Pojawiała się nagle, atakowała gwałtownie i szybko zabijała. Ostra biegunka, nieustanne wymioty, bolesne skurcze brzucha. Większość chorych umierała w męczarniach. Epidemia cholery dziesiątkowała XIX - wieczną Europę. Ojczyzną morderczej choroby były Indie, gdzie zaraza panoszyła się w już w starożytnych czasach. Do Europy dotarła w 1817 roku chociaż "już w 1769 roku Austria pod pozorem rozciągnięcia "kordonu sanitarnego" z powodu epidemii cholery zagarnęła należące do Polski 13 miast spiskich w dolinie Popradu oraz część sądeckiego wraz z Nowotarszczyzną, aż po linie Beskidów" - pisze Roman Talewski.
Przez Polskę przeszło kilka epidemii cholery pomiędzy 1831 a 1905 rokiem. Na terenach Królestwa Kongresowego zachorowało wówczas niemal pół miliona osób a zmarło ponad dwieście tysięcy.
Pierwszą ofiarą cholery w Zakopanem był Maciej Bachleda, zmarł 23 czerwca 1873 roku. Jeszcze nikt nie wiedział, że to zapowiedź epidemii. Przez całe lato czaiła się w okolicznych miejscowościach, aby 1 września zaatakować Zakopane z pełną mocą. Dr Chałubiński odsyła rodzinę do Warszawy a sam z całym sercem i zasobnym portfelem angażuje się w walkę z zarazą. Zadanie ma niełatwe. Oprócz śmiertelnego przeciwnika w postaci cholery ma też upartych górali obrosłych w brud i zabobony. Nie ufali miastowemu lekarzowi, mieli własne metody. "(...) sposób, w jaki radzili sobie gazdowie, polegał na tym, że w każdej chacie, w której zaszedł wypadek cholery, zabijano drzwi i okna, nieboszczyka albo chorego, jeszcze żywego, zostawiając wewnątrz" pisze Ferdynand Hoesick. Wierzyli też w skuteczność zagrzebywania chorego po szyję w ziemi oraz nadmierne spożywanie alkoholu. Jak można się domyśleć metody niewiele dające.
Dr Chałubiński nie dysponował ani środkami medycznymi ani odpowiednim sprzętem. Z Krakowa sprowadził na własny koszt lekarstwa i pół tony żywności w ramach profilaktyki. Wiedział, że człowieka niedożywionego choroby imają się z większą łatwością. Zarządził też oczyszczenie studni. W walce z epidemią miał sprzymierzeńców. Pomagali mu doktor Witold Urbanowicz ze Żmudzi oraz góral Wojciech Gąsienica-Kościelny. Bronka Rojówna woziła Chałubińskiego do chorych jednokonnym wózkiem a Klimek Bachleda, słynny tatrzański przewodnik, grzebał zmarłych z narażeniem własnego życia.
Cholera dopada ukochanego przez górali zakopiańskiego proboszcza ks. Józefa Stolarczyka. Dr Tytus Chałubiński niewiele myśląc wprowadza się na plebanię, aby osobiście doglądać chorego. Zresztą pozostałych chorych traktuje z równym poświęceniem, myje, szykuje im posłania. Bezinteresownie, nie biorąc ani grosza. W swoich późniejszych naukowych publikacjach dr Chałubiński nie wspomina w jaki sposób leczył ludność góralską. Jedną z ówczesnych metod było podawanie środków wymiotnych aż do pojawienia się wymiotów żółcią. Chałubiński stosował już tę metodę na oddziałach cholerycznych. "Nikt wskutek umiejętnego podawania środków wymiotnych nie umarł pod warunkiem, że będą podawane "przed upadkiem tętna". Chorych nawadniano dożylnie uważając, że rozcieńczanie krwi przyspieszy wydalanie i niszczenie zarazków, których siedliskiem był przewód pokarmowy. Do leczenia używano też enemy z siemienia lnianego lub główek makowca.
Zaangażowanie, upór i dobroczynność warszawskiego lekarza powoli przynoszą skutek, epidemia wygasa. Ks. Stolarczyk wraca do zdrowia. Górale uwierzyli w cudowną moc "pona Ałubińskiego". Maciej Krupa w "Kronikach Zakopiańskich" cytuje córkę Chałubińskiego: "Doskonale pamiętam, jak Sabała powiedział do mnie: Pan profesor to nie ziemski cłek, nogami on tu, ale serce jego w niebie".
Epidemia kończy się 10 października pomniejszając liczebność Zakopanego o 26 osób - dziesięciu mężczyzn, dziewięć kobiet i siedmioro dzieci. Wśród zmarłych był tylko jeden przyjezdny.
W sumie na Podhalu z powodu cholery w 1873 roku zmarły 664 osoby. Czy te dane są pełne? Prawdopodobnie nie. Ze względu na analfabetyzm ówczesnych sołtysów i wójtów, celowe niszczenie akt po odzyskaniu niepodległości czy braku dokumentacji nieistniejącej od czasów okupacji hitlerowskiej żydowskiej gminy wyznaniowej w Nowym Targu, nigdy nie poznamy pełnych danych z tamtego okresu.
Zaraza odeszła, ale wdzięczność i miłość górali do Tytusa Chałubińskiego została. Od tamtej pory każdego roku witali doktora entuzjastycznie. Na Krupówkach ustawiali bramę triumfalną, kilkudziesięciu górali wyjeżdżało po niego konno w odświętnych strojach. Rok 1873 był przełomowy dla Zakopanego. Choć w Tatry jeździło już sporo osób to właśnie od dłuższego pobytu Chałubińskiego pod Giewontem rozpoczęła się złota era miasta. Chałubiński fascynował się góralszczyzną, kochał Tatry i podkreślał walory klimatyczne Zakopanego. Włożył całe serce i poświecił czas, aby poprawić jakość życia mieszkańców Podtatrza. Propagował przestrzeganie higieny jako sposobu na zapobieganie chorobom, był współtwórcą Szkoły Przemysłu Drzewnego, Szkoły Koronkarskiej oraz jednym z założycieli Towarzystwa Tatrzańskiego. Dzięki Chałubińskiemu do Zakopanego zaczęło przyjeżdżać coraz więcej osób.
"On, kiedy jeszcze nikomu się nie śniło, że zimny i wilgotny klimat górski może być zdrowotnym, kiedy wszyscy wierzyli w ciepło i suchość, jako konieczne środki lecznicze dla słabych piersiowo, on pierwszy kazał w Tatrach surowych, o klimacie Laponii, szukać zdrowia i wzmocnienia wątłych organizmów" - pisał o Chałubińskim Stanisław Witkiewicz. "Profesor Chałubiński darował społeczeństwu polskiemu Tatry" a Kasprowicz powie, że Chałubiński "odkopał Zakopane".
W 1886 roku Zakopane uznano za "stacyę klimatyczną". Pod Giewont chorzy przyjeżdżali po zdrowie, zdrowi chłonąć panującą tu swobodę, łapać oddech wśród tatrzańskich widoków, napawać się wolnością. Do Zakopanego przyjeżdżała elita polskiego narodu, profesorowie, literaci, artyści. Uboga, góralska wioska stała się "stolicą Polski".