Kto z państwa wiedział, że ostatnie dni upłynęły pod znakiem Tygodnia Pisania Listów? Kto z państwa w tym czasie wysłał list? A może ktoś z państwa taki list odebrał? Ale nie taki z banku, mówiący o zaktualizowaniu harmonogramu spłaty kredytu hipotecznego. Tradycyjny jak kiedyś. Ktokolwiek? No właśnie.
Kto z państwa ostatnio usiadł przy biurku, wyciągnął z szuflady najlepszy papier, pióro lub dobry długopis, i zaczął pisać? Tak normalnie. Do cioci, wujka, kuzyna, brata, córki. Z pytaniem, co słychać. Kto zaczął swój list od słów, "Kochana Haniu!", "Kochany Marku!"? Kto starannie złożył kartkę, najpierw po długości, później w poprzek, schował ją do koperty i szybkim ruchem języka obślinił krawędź z klejem? Zamknął, zaadresował, poszedł na pocztę, wybrał znaczek, wysłał?
Mówiąc zupełnie szczerze - autor tych słów ostatni list napisał i odebrał w okolicach 2010 roku. "To i tak późno!" - słyszę od znajomych. Sztuka (tak, sztuka) pisania listów umarła na początku wieku. Z biegiem lat, krok po kroku, pisaliśmy i odbieraliśmy mniej listów, aż znaleźliśmy się w punkcie, w którym list staje się reliktem. Pamiątką, schowaną w jednym z pudełek w mieszkaniu rodziców. Brzmi to nostalgicznie, ale i taką funkcję miał pełnić list.
Kilka dni temu leśnicy z kędzierzyńskich lasów natrafili na niecodzienne znalezisko. Podczas remontu kapliczki Hubertus, którą przeniesiono w inne miejsce, odkryli list w butelce. Jak mówili leśnicy, na pożółkłym papierze można odczytać imiona i nazwiska znanych osób, które prawdopodobnie brały udział w pracach remontowych wykonanych ponad 30 lat temu. Na końcu napis: "Anno Domini 31 Oktober 1990", czyli "Roku Pańskiego 31 października 1990".
Również kilka dni temu w jednym ze słupskich kościołów otwarto tzw. kapsułę czasu. Wewnątrz znajdowały się monety, dokumenty i listy z drugiej połowy XVIII wieku. Wszystko po niemiecku, bo i Słupsk nie leżał wówczas w polskich granicach. Zawartość, świadcząca o nieubłaganym upływie czasu, najpewniej trafi do jakiegoś muzeum.
Eksponatami w zasadzie są już też nasze listy, które pisaliśmy do siebie 20, 30, 40 lat temu. To kawałek historii, naszej tożsamości i obyczajowości. Być może kiedyś też trafią do muzeum i będą cennym źródłem informacji dla kolejnych pokoleń.
Bo o listach słyszeliśmy od zawsze, a pierwsze pojawiły się pewnie wtedy, kiedy powstało pismo. Listy znalazły się w Piśmie Świętym, ale wiemy, że używali ich też Egipcjanie, Sumerowie i Rzymianie. Gdyby nie listy, nigdy nie dowiedzielibyśmy się, jak płomiennym uczuciem król Jan III Sobieski darzył Marysieńkę. Gdyby nie listy, nie wiedzielibyśmy, jakie dramatyczne emocje towarzyszyły np. Powstańcom Warszawskim czy żołnierzom na froncie. Wreszcie, gdyby nie listy, w PRL nie wiedzielibyśmy, co oznacza Zachód.
To właśnie w tym czasie liczba pisanych listów utrzymywała się na stabilnym, wysokim poziomie. Przyszedł okres transformacji, a według danych, do których dotarł Bartosz Chyż z BiqData.pl, rekord padł w 1999 roku. Wysłaliśmy wówczas aż 2 mld 92 mln listów. Szczyt okazał się jednocześnie początkiem równi pochyłej. Pojawiły się telefony. Najpierw stacjonarne, potem komórkowe, a jeszcze później internet. Mimo że taka zabawa nie należała do najtańszych. Na przełomie wieków Polacy wychodzili z finansowego dołka, bezrobocie wciąż było wysokie, ale niższe niż kilka lat wcześniej. Stać nas było na więcej, a w dodatku zachłysnęliśmy się dostępnością nie tylko towarów, ale i usług. Relatywnie korzystanie z telefonu nie było tanie, ale chęć poznawcza brała górę. List stopniowo schodził na drugi, potem trzeci plan.
W XXI wieku piszemy równie chętnie, ale już SMS-y. Jak wynika z raportu o stanie rynku telekomunikacyjnego w Polsce przygotowanego przez UKE, w 2020 roku wysłano łącznie 41 mld SMS-ów. Oznacza to, iż statystycznie każdy z Polaków wysłał ponad 89 SMS-ów miesięcznie. W dalszym ciągu wzrastała też popularność wiadomości MMS. W 2020 roku wysłano ich prawie 2,4 mld. Było to ponad 17,9 proc. więcej niż rok wcześniej.
Co ciekawe i SMS-y nie mogą już "spać spokojnie". Dane wskazują, że tradycyjne SMS-y coraz chętniej zastępowane są wiadomościami wysyłanymi poprzez komunikatory czy serwisy internetowe. Nasze telefony puchną od powiadomień z WhatsAppa, Messengera, Signala, Teamsa czy innych platform. Coraz częściej komunikujemy się też za pomocą kamery, bo sam dźwięk nam nie wystarcza. A, co ciekawe, wciąż robimy to zdecydowanie rzadziej niż w krajach Europy Zachodniej.
Jak na tym tle wygląda poczta i tradycyjne pisanie listów? "Mizernie" to bardzo delikatne określenie. Listy zgnietliśmy i wyrzuciliśmy do kosza, zaczęliśmy palić nimi w piecach albo oddaliśmy je na makulaturę. Nie piszemy listów. Nie dostajemy listów. Listy przegrały próbę czasu z nowoczesnymi formami komunikacji. Dlaczego? Bo są zbyt wolne. W świecie, który gna, a w którym liberalna część społeczeństwa śmiało mówi o "kulturze zapie*dolu" i pracy po 16 godzin dziennie, nie ma miejsca na stratę czasu, nostalgię czy romantyzm.
Wciąż natomiast zdarza nam się wysłać kartkę pocztową, ale znów - muszą być do tego sprzyjające warunki. To najczęściej wakacje, kiedy nasze głowy są wolniejsze od natłoku codziennych obowiązków. Albo święta, czyli momenty zatrzymania, wspomnienia i tęsknoty za czasami dzieciństwa.
Według danych, które otrzymaliśmy z Poczty Polskiej, od stycznia do sierpnia tego roku klienci indywidualni wysłali ok. 30 mln sztuk listów krajowych i zagranicznych. Przy rekordowym 1999 roku, w którym wysłaliśmy ponad 2 mld listów, widać przepaść. W całym 2021 roku kartek i karnetów bożonarodzeniowych Poczta Polska sprzedała ponad 2,9 mln sztuk, a wielkanocnych - ponad 2,2 mln sztuk.
- Wciąż wiele spraw załatwiamy konwencjonalnie, czyli poprzez listy. Sporą popularnością cieszą się widokówki czy kartki okolicznościowe, które sprawiają zazwyczaj nieporównywalnie większą radość odbiorcy, niż zdjęcie przesłane mailem czy MMS-em - uważa Daniel Witowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej.
- Wolumen obsługiwanych przesyłek listowych spada z roku na rok, co jest tendencją obserwowaną na całym świecie. Zjawisko to uznać należy za naturalną konsekwencję cyfryzującego się świata i coraz szerszego dostępu do szybkiej i taniej komunikacji elektronicznej - dodaje rzecznik.
Słowem: pisanie listów odchodzi do lamusa. Nie zmieniają tego nawet akcje jak ta ostatnia, czyli Tydzień Pisania Listów. Czy ktoś z państwa w ogóle wiedział, że jest prowadzona? Nie pytam nawet, czy ktoś list napisał.
Epistolografia, bo tak nazywa się sztuka pisania listów, staje się powoli umiejętnością z innej epoki. Sklepów z papeterią - czyli pięknymi artykułami papierniczymi, ozdobnymi kartkami, wymyślnymi kopertami czy dodatkami, które sprawiały, że list stawał się dziełem magicznym - prawie już nie ma. Filatelistów, czyli kolekcjonerów znaczków pocztowych, jest już pewnie mniej niż numizmatyków (swoją drogą tradycyjne monety i banknoty też powoli są wypierane), a swego czasu było to bardzo popularne hobby. Dzieci nie używają już dziś klaserów, nie kolekcjonują znaczków, a chętniej specjalną aplikacją łapią pokemony.
Czy to źle? Nie. To po prostu znak nowych czasów - dynamicznych, mniej refleksyjnych, ale być może atrakcyjniejszych. Każdy ma w tej kwestii swoje zdanie. W wymaganiach egzaminacyjnych dla ósmoklasistów na dwa najbliższe lata rozporządzenie ministra edukacji tylko w jednym miejscu wspomina o liście. "Uczeń rozumie proste wypowiedzi pisemne (np. list, e-mail, SMS, kartka pocztowa, napis, broszura, ulotka, jadłospis, ogłoszenie, rozkład jazdy, historyjka obrazkowa z tekstem, artykuł, tekst narracyjny, recenzja, wywiad, wpis na forum i blogu, tekst literacki)". Uczeń ma rozumieć, ale niekoniecznie umieć napisać list. Ósmoklasista powinien natomiast zdobyć umiejętności, by stworzyć "spójne wypowiedzi w następujących formach gatunkowych: zaproszenie, ogłoszenie, rozprawka, opowiadanie z dialogiem (twórcze i odtwórcze), opis postaci, przedmiotu, krajobrazu, prosta notatka". Listu tu nie ma.
Pojawia się jeszcze jedno pytanie. Jak odchodząca do lamusa sztuka pisania listów wpłynie na kulturę, również popularną? Pamiętamy przecież "Piszesz mi w liście, że kiedy pada..." Dwa Plus Jeden albo "List do M." Dżemu. O sztandarowych "Ludzie listy piszą, a listonosz jedzie" Skaldów już nie wspominając. Kiedyś list był inspiracją dla twórcy, dziś megagwiazda polskiej sceny muzycznej Dawid Podsiadło promuje piosenkę "Post". Nie piszemy już listów, ale postujemy - na Facebooku, Twitterze, Instagramie, forach dyskusyjnych. A obok słów coraz częściej pojawiają się obrazki i fotografie.
Wracając jednak do piosenki Skaldów - zawód listonosza wykonuje 25 tys. osób, którzy dziennie pokonują milion kilometrów i doręczają 4 mln przesyłek. Ale znów - kto z nas widział ostatnio listonosza w pełnym umundurowaniu? Z tradycyjną czapką i wielką, skórzaną torbą przerzuconą przez ramię?
Listonosze w najbliższy wtorek będą mieli powód do świętowania - obchodzą bowiem Dzień Łącznościowca. 18 października 1558 roku król Zygmunt II August utworzył Pocztę Królewską, która przewoziła wiadomości na trasie Kraków-Wiedeń-Wenecja. Rocznica tego wydarzenia obchodzona jest do dziś jako święto Poczty Polskiej.
Może to dobra okazja, by napisać list?