Pojawienie się na świecie malucha wywraca życie do góry nogami. To wielka radość, ale i ogromny stres dla młodych rodziców. W mediach społecznościowych promowany jest jednak głównie obraz uśmiechniętej, zorganizowanej i bardzo szczęśliwej świeżo upieczonej mamy, w świetnej formie i psychicznej i fizycznej. Na większości zdjęć kobiety wręcz promienieją. Zdejmijmy jednak na chwilę te wszystkie filtry i zauważmy, że wiele kobiet po porodzie przeżywa również te trudne emocje - czują się przytłoczone, niewystarczające, obawiają się, że nie podołają nowej roli. Tak było choćby właśnie w przypadku Marty, u której radość szybko zamieniła się w lęk.
Milena Bobrowska: Czas i terapia zrobiły swoje, ale wróćmy do tych najtrudniejszych chwil. Co się działo po porodzie? Jakie emocje się pojawiły?
Marta: - Po porodzie pojawiło się przede wszystkim zmęczenie i strach, czy podołam w nowej roli. Problemy z karmieniem spowodowały duży kryzys. Pojawiały się myśli, że nie jestem zbyt dobrą mamą. Czułam się strasznie bezsilna. Mimo że bardzo chcieliśmy powiększyć naszą rodzinę i z niecierpliwością czekaliśmy na naszą córeczkę to towarzyszące mi emocje po porodzie było silniejsze ode mnie. Bardzo się bałam, że nie radzę sobie z dzieckiem i już w szpitalu zaczęłam się zastanawiać, jak dam sobie radę z maluszkiem w domu bez wsparcia personelu medycznego, który w pierwszych dobach był na wyciągnięcie ręki? Pojawiały się myśli, że płacz małej spowodowany jest przeze mnie.
Miałam uczucie ciągłego zmęczenia, które nie ustępowało ani na chwilę, straciłam poczucie czasu i możliwość czy też umiejętność odróżnienia czy coś się wydarzyło naprawdę czy jednak to był tylko sen. To spowodowało, że najbliższa rodzina postanowiła zwrócić się o pomoc dla mnie do specjalisty.
Jak to wyglądało w praktyce? Czy te emocje przekładały się na Twoją relację z córeczką?
- Miałam wrażenie, że sama moja obecność przy córeczce powoduje jej płacz i rozdrażnienie, nie chciałam być z nią blisko, bo wydawało mi się, że to przeze mnie płacze. Myślałam, że jak nie będę przy niej, to będzie spokojniejsza.
Pojawiły się kłopoty z karmieniem. W szpitalu powiedziano mi, że mała prawidłowo ssie, wszystko robi dobrze, że problem leży po mojej stronie. Bolało mnie to, że nie mogę nakarmić własnego dziecka, sądziłam, że to moja wina. To spowodowało poczucie, że jestem złą mamą. Nie miałam więc potrzeby zajmowania się małą. Moją jedyną potrzebą był sen. Przesypiałam całe dnie, świat dla mnie jakby się zatrzymał. Nie interesowałam się niczym ani na nic nie miałam ochoty. Odcięłam się od wszystkiego: od córeczki, rodziny, przyjaciół. Miałam straszne poczucie bezsilności i żalu, że tak będzie już zawsze wyglądało moje życie.
Otrzymałaś pomoc, trafiłaś do specjalisty. I co dalej? Terapia szybko przyniosła efekty? Zmieniła Twoje nastawienie do codzienności, do dziecka?
- Terapia szybko pozwoliła mi wrócić na właściwe tory i cieszyć się wspaniałymi chwilami, jakie daje macierzyństwo, pozbyć się nieustannego, okropnego zmęczenia, poczucia bezsilności i strachu o dziecko.
Mając takie doświadczenia, wiedząc jak wygląda życie z depresją poporodową, co doradziłabyś innym młodym rodzicom?
- Przede wszystkim nie bać się rozmawiać i prosić o pomoc. Nie robić wszystkiego samemu, dzielić się obowiązkami z partnerem i wspierać się wzajemnie.
Wsparcie i rozmowa są kluczowe i w trakcie ciąży i po porodzie, a depresja nie może być tematem tabu. Niestety nadal niewiele mówi się o tym, jak rozpoznać jej pierwsze symptomy i jak postępować w takich sytuacjach.
Tu ogromną rolę odgrywają nie tylko partner i rodzina młodej mamy, ale też ginekolog, pediatra, położna. Często młoda mama wstydzi się oceny innych, jest przekonana, że po prostu tak wygląda macierzyństwo, a odczuwane cierpienie to jego trudy. Warto wtedy okazać wsparcie i wskazać możliwości uzyskania pomocy u psychiatry lub psychologa.
Ta pomoc jest dostępna, wystarczy wyciągnąć po nią rękę, a kiedy na tę systemową musimy czekać zbyt długo - warto skontaktować się ze stowarzyszeniami, fundacjami, które istnieją właśnie po to, by bezpłatnie wspierać młode mamy w trudnych sytuacjach okołoporodowych. Jednym z takich miejsc jest Fundacja Medycyny Prenatalnej im. Ernesta Wójcickiego, która działa zgodnie z hasłem: "Nie jesteś sama! Nie jesteś sam! Nie jesteście sami!". W zespole działa m.in. pani Sandra Bodnar, psycholożka, na co dzień pracująca z kobietami zmagającymi się z depresją.
- Pojawienie się na świecie małego człowieka, nawet gdy jest on wyczekiwany i wymarzony, to rewolucja zarówno dla mamy, jak i taty dziecka. Bardzo ważne jest, by podkreślić tu znaczenie tej zmiany dla obojga rodziców - mówi Sandra Aniszewska i dodaje, że na kobietę te wszystkie zmiany mają wpływ już na etapie ciąży: - Może ona odczuwać początki niepokoju i obawy, czy sobie poradzi, czy będzie dobrą mamą, czy nie zaszkodzi dziecku, czy podoła obowiązkom, czy uda jej się karmić dziecko naturalnie. Takich wątpliwości jest wiele. Winne temu są przede wszystkim hormony wpływające na postrzeganie sytuacji oraz poczucie, że te wszystkie obowiązki przytłaczają mnie i po prostu sobie nie poradzę.
Kluczowe jest, by rozgraniczyć te dwa pojęcia, te dwa stany emocjonalne i psychiczne: baby blues (czyli tzw. smutek poporodowy) i depresję poporodową.
Baby blues to naturalna reakcja organizmu i sfery psychicznej kobiety na pojawienie się na świecie dziecka. Zaczyna się w trzeciej lub czwartej dobie po porodzie i najczęściej trwa około dwóch tygodni. Baby blues dotyczyć może od 50 do aż 85% kobiet po porodzie i nie jest powodem do niepokoju. Nie wymaga leczenia, a objawy, jakie możemy zauważyć to płaczliwość, chwiejność emocjonalna, drażliwość, nadwrażliwość na bodźce, wrogość do otoczenia (szczególnie dotyczyć ona może męża lub partnera), zaburzenia snu oraz apetytu.
Baby blues nie jest powodem do niepokoju, ale wskazana jest obserwacja - przede wszystkim, ze strony bliskich kobiety, ponieważ ten stan często przekształca się w depresję poporodową, a jej objawy zwykle pojawiają się 4-6 tygodni po porodzie, ale - co ważne - mogą pojawić się nawet rok po pojawieniu się na świecie dziecka. Każda kobieta może zacząć odczuwać trudności w innym, unikalnym dla siebie momencie i potrzebować specjalistycznego wsparcia. Objawy depresji poporodowej utrzymują się około pół roku i są analogicznymi do tych występujących w przypadku klasycznej depresji.
Jak wyjaśnia Sandra Aniszewska: - Lekarz psychiatra stawia diagnozę w oparciu o kilka czynników, a po zebraniu wywiadu z pacjentką w przypadku depresji zazwyczaj dowiaduje się, że objawy utrzymują się nieprzerwanie, bez względu na porę dnia i nocy, przez około dwa tygodnie i są obecne w podobnym nasileniu. Pomocnym narzędziem diagnostycznym jest Edynburska Skala Depresji Poporodowej. Jest to narzędzie badawcze, które pomaga nam w stwierdzeniu, czy pacjentka może wykazywać już objawy depresji poporodowej, ale należy pamiętać, że jest to tylko jeden ze wskaźników, jaki bierzemy pod uwagę. Pacjentka otrzymuje w kwestionariuszu dziesięć pytań wraz z czterema gotowymi stwierdzeniami, do których musi się ustosunkować. W kwestionariuszu prosimy pacjentkę, by określiła swoje samopoczucie w ciągu ostatnich 7 dni.
Depresja poporodowa to powszechne, ale jednocześnie rzadko wykrywane schorzenie. Szacuje się, że na depresję poporodową cierpi około 10-20% kobiet, które urodziły dziecko, jednak należy mieć świadomość, że około 50% dotkniętych depresją poporodową kobiet nigdy nie zgłasza się do specjalisty po pomoc. Te dane pokazują, jaka jest skala problemu i jak bardzo potrzebna jest pomoc w tym zakresie.
Bardzo ważny jest tu czynnik społeczny. Kobieta poza tym, że odczuwa ogromne obciążenie emocjonalne, psychiczne i często fizyczne, zmaga się niejednokrotnie z oczekiwaniami ze strony otoczenia, że będzie "dawała radę", że wszystkiemu podoła, będzie wszystko wiedziała od razu, nie będzie się skarżyć na zmęczenie i przesilenie obowiązkami. Dla kontrastu często także słyszy słowa pouczające ją, jak ma się opiekować dzieckiem, czy wręcz krytykę, gdy na przykład laktacja napotyka na trudności i kobieta musi wspomagać się mlekiem modyfikowanym. Co się wówczas dzieje? Jak tłumaczy psycholog: - Dochodzi do zjawiska, które ja nazywam “mama mamie wilkiem". Pouczanie, krytyka metod wychowawczych, słowa <<ja bym tak nigdy nie zrobiła, nigdy bym dziecku nie dała mleka zastępczego>>. Dlatego z wielką ostrożnością podchodzę do oficjalnych statystyk, bardzo wiele kobiet w swoim środowisku i w swoim świecie może zmagać się ze swoim prywatnym dramatem, o którym wstydzi się komukolwiek powiedzieć.
Mówić jednak trzeba, bo tylko tak można pomóc sobie i swojej rodzinie. Jedyną słuszną drogą do uzyskania tej pomocy jest wizyta u lekarza psychiatry.
- Jest to specjalista jak każdy inny, jest to lekarz, który pomoże odzyskać normalne życie. Pomyśl: gdy boli cię ręka, idziesz do ortopedy, gdy boli cię ząb, idziesz do stomatologa. Zatem gdy boli cię codzienność i życie, dlaczego nie poszukać pomocy u specjalisty? Leczenie depresji to leczenie skojarzone, połączenie sił psychologa i psychiatry - przekonuje Aniszewska.
Możliwości jest kilka, trzeba po prostu wybrać najszybszą i najskuteczniejszą z nich. Jeśli chodzi o psychiatrę, to tu dróg jest kilka: można udać się po prostu do specjalisty w ramach NFZ, terminy uzależnione są od wielkości miasta i dostępności takiego lekarza w naszym regionie, kolejną drogą jest oczywiście także wizyta komercyjna - prywatna. Jeśli jesteś bliskim kobiety, u której podejrzewasz występowanie depresji poporodowej - pomóż jej szukać pomocy, zadzwoń, zapytaj o wolne terminy do lekarza.
Gdy jednak termin wizyty jest zbyt odległy, a objawy zaczynają się nasilać, pacjentka może po prostu zgłosić się do szpitala na psychiatryczną izbę przyjęć. Wówczas lekarz dyżurny po zebraniu wywiadu wyda stosowne zalecenia. To przecież nie oznacza od razu hospitalizacji, ale niestety pacjentki często w obawie, że zostaną zamknięte w szpitalu psychiatrycznym, rezygnują z szukania koniecznego wsparcia. W zależności od stanu kobiety i decyzji lekarza - może ona otrzymać wskazanie np. do psychoterapii lub czasowego przyjmowania leków przeciwdepresyjnych aż najtrudniejsze objawy uda się wyciszyć i kobieta zacznie odzyskiwać swoje życie.
Przyczyn oraz czynników ryzyka pojawienia się depresji poporodowej jest wiele, wśród nich są po prostu te biologiczne, czyli radykalne zmiany hormonalne, zmniejszenie poziomu hormonów płciowych - progestagenów i estrogenów, wyższy poziom hormonów tarczycy i kortykosterydów. Pojawiają się zmęczenie i ból fizyczny, a kobieta nie ma często możliwości, by czas połogu przeznaczyć na rekonwalescencję po porodzie. Do tego laktacja, czyli tzw. nawał mleczny, bardzo ważny czas w życiu młodej mamy, który nie zawsze przebiega według planu i niedobór snu, psychiczne wyczerpanie, myśli, że nie tak miało być, że to nie tak pięknie wszystko wygląda jak przedstawiają to media społecznościowe, nie tak to sobie wyobrażałam, chcę cofnąć czas, odzyskać swoje życie sprzed ciąży.
Kolejne czynniki to te związane z samą ciążą i porodem, jednak tu ważne jest, by wziąć pod uwagę kilka elementów: czy ciąża była chciana, czy kobieta była na nią gotowa? Czy w ciąży występowały istotne powikłania, co mogło być dla kobiety powodem do pozostawania w stanie przewlekłego stresu i niepokoju o zdrowie swoje i dziecka? Jakie doświadczenia kobieta miała w poprzedniej ciąży, czy była ona dla niej trudna, traumatyczna? Jak przebiegał poród w poprzedniej ciąży - czy był on dla niej traumatyczny i pozostawił urazy fizyczne lub psychiczne? Czy dziecko urodziło się przedwcześnie, czy jest ono zdrowe, czy wymagać będzie więcej uwagi i opieki, czy jest możliwość, że dziecko będzie chore lub niepełnosprawne?
Występują też czynniki psychiczne i tu trzeba wziąć pod uwagę między innymi: czy kobieta wcześniej leczyła się psychiatrycznie, doświadczyła epizodów depresyjnych, zaburzeń nastroju, choroby afektywnej dwubiegunowej (wówczas ryzyko nawrotu objawów wynosi od 25 do nawet 60%), czy po poprzedniej ciąży zmagała się z depresją poporodową (tu ryzyko wynosi od 30 do blisko 60%), należy przeanalizować stan euforii po porodzie, który u ok. 10% kobiet może przerodzić się w depresję poporodową. Trzeba też sprawdzić, czy pojawił się epizod z baby bluesem, który dla około 70% kobiet jest wstępem do rozwinięcia się depresji poporodowej. Podczas pierwszej rozmowy lekarze pytają także o występowanie depresji u kobiet spokrewnionych z pacjentką w pierwszej linii oraz o występowanie u niej samej przed ciążą zaburzeń nerwicowych, zachowań neurotycznych, zaburzeń w sferze osobowości.
Inne czynniki ryzyka odnosić się mogą do społecznej sytuacji kobiety, a więc tego, jakie ma relacje ze swoją matką, jakie relacje panują w jej związku, jakie są relacje rodzinne, czy występują trudności w sferze ekonomicznej i bytowej jak na przykład samotne macierzyństwo, utrata lub problemy z pracą.
Około 20 % kobiet odczuwa objawy jeszcze przed porodem, najczęściej w drugim trymestrze ciąży. Kluczową różnicą między depresją okołoporodową, czyli taką, która pojawia się jeszcze w ciąży, a poporodową jest fakt, że nie są do tej pory znane środki, które zadziałałyby tylko na mamę, nie przenikając do organizmu płodu. Co nie znaczy, że sytuacja jest bez wyjścia, istnieją inne metody, takie jak psychoterapia i psychoedukacja, które pomogą kobiecie wytrwać do czasu porodu. Lekarze stosują także środki, które tylko w minimalny sposób mogą (choć nie muszą) wpływać na płód. Nieleczona depresja okołoporodowa może mieć wpływ na dziecko w brzuchu mamy, a stres i wszystkie związane z nią objawy mogą przyczynić się do przyspieszenia porodu. Może się tak dziać z powodu unikania przez ciężarną koniecznych badań, zaburzeń odżywiania, braku dbałości o siebie, a co za tym idzie - o dziecko. Zdarza się również, że z tego powodu konieczne jest wykonanie cesarskiego cięcia, bo na przykład kobieta nie chce czy też nie potrafi współpracować podczas porodu.
Niektóre z tych objawów czy symptomów początkowo można by uznać za zmęczenie, czy zwykły stres. Wiemy jednak, że to wszystko może pójść o wiele dalej, a choroba może już po porodzie przybrać naprawdę dramatyczną formę. Wówczas łączy w sobie kilka objawów, takich jak:
- obniżony nastrój - przez większość dnia kobieta płacze, ale nie jest w stanie określić powodu, czuje smutek, drażliwość;
- myśli o śmierci lub planowanie samobójstwa, myśli rezygnacyjne - i tu absolutnie konieczna jest pilna konsultacja z psychiatrą;
- brak energii, skłonność do szybkiego męczenia się, spowolnienie lub nadmierne pobudzenie, które szybko się "wypompowuje";
- poczucie bezradności jako rodzic, obniżona samoocena, przekonanie, że nie radzimy sobie jako opiekun, źle zajmujemy się dzieckiem, niewłaściwie o nie dbamy, wręcz zaniedbujemy je;
- nadmierna senność lub bezsenność, trudności w zasypianiu;
- zaburzenia łaknienia - nadmierny apetyt lub jego brak.
Przy tym wszystkim nie można oczywiście zapominać o dziecku. Przecież bez względu na stan mamy - wymaga ono nieustannej opieki. Kobieta z depresją poporodową może być nadopiekuńcza, ale również przekonana, że źle opiekuje się dzieckiem, obawiać się o jego zdrowie i życie, być stale zaniepokojona, zmartwiona, czuwać nad dzieckiem, co tylko potęguje uczucie wyczerpania. Może czuć się po prostu bardzo zmęczona i mieć poczucie beznadziei i braku perspektyw, uważać, że bardzo długo nie czeka jej nic więcej poza pieluchami i "zarwanymi" nocami, że dla niej skończyło się życie. Kobieta może uważać, że jej życie bezpowrotnie się zmieniło i już nie odzyska tego wszystkiego, co czuje, że straciła - niezależność, spontaniczność, czas dla siebie, swoje ciało sprzed ciąży. Emocje, jakich doświadcza mama, może w konsekwencji odczuwać także dziecko.
- Możemy zaobserwować zmniejszenie aktywności noworodka, większą jego pobudliwość i nerwowość, zaburzenia snu. Dziecko odczuwa emocje matki, ale ja zawsze moim pacjentkom zwracam uwagę, że nie robią dziecku krzywdy, by nie czuły się winne, zmagają się przecież z dolegliwością, na której wystąpienie nie mają wpływu. Dlatego tak ważne jest, by szukały pomocy, aby mogły cieszyć się wychowaniem dziecka, będąc w dobrej kondycji i wolne od depresji" - tłumaczy Sandra Aniszewska i dodaje, że mamy nie poradzą sobie z tym same. Tu ogromną rolę gra wsparcie partnera: - Dziecko ma dwoje równoprawnych rodziców. Owszem, to kobieta jest w ciąży i wydaje dziecko na świat, ale gdy już dziecko jest z rodzicami w domu, nic nie stoi na przeszkodzie, by oboje w miarę możliwości dzielili opiekę nad nim. Bardzo pomocne dla kobiety są sytuacje, gdy partner włącza się w czynności pielęgnacyjne dziecka: kąpiele, przewijanie, usypianie itd. Tu apel do mam: pozwólcie tacie na taką pomoc. Jeśli kobieta nie będzie czuła, że cały ten ogrom opieki spoczywa tylko na niej, znacząco pomoże jej to poradzić sobie z tym nawałem emocji po porodzie. Poza pomocą w opiece nad dzieckiem mocno zachęcam oboje partnerów do rozmowy nie tylko o dziecku - rozmawiajcie o tym co dla was trudne, jak to wasze życie się zmieniło, co się zmieniło, nie bójcie się powiedzieć, że jest ciężko, że może oczekiwania były nieco inne. Rozmawiajcie o was, nie zapominajcie, że jesteście kobietą i mężczyzną, Anią i Pawłem, Kasią i Piotrem, ludźmi, którzy mieli swoje życie i teraz próbują przystosować się do nowej rzeczywistości. Gdy druga strona będzie wiedzieć, że jej/jemu też nie jest lekko, łatwiej będzie poradzić sobie z trudnościami. Panowie, nie uciekajcie w pracę, nie wychodźcie z domu, jeśli macie taką możliwość pomagajcie swoim partnerkom, wspierajcie je działaniem i słowem, to tylko zaprocentuje dla całej waszej rodziny.
Gdy partner zorientuje się, że kobieta może zmagać się z depresją poporodową, ważne jest, by nie wywierał na niej presji leczenia. Ona i tak już jest pod ogromną presją wszystkiego w swoim życiu. Spokojnie należy usiąść z nią, wyrazić swój niepokój, zapewnić, że chodzi przecież tylko o dobro jej i dziecka i wspólnie postarać się ustalić plan działania - w tym przypadku poszukania wsparcia specjalisty. To rada również dla pozostałych: jeśli jesteś jej bliskim, przyjaciółką, siostrą, kuzynem - nie bagatelizuj tego, co widzisz, porozmawiaj z tą młodą, zagubioną, zdezorientowaną mamą, być może ona właśnie na to czeka. Nie krytykuj, nie oceniaj, nie mów "weź się w garść, nie ty jedna urodziłaś". Działaj! Zapewnij o swojej pomocy, ale nie wywieraj presji, bo to musi być jej dobrowolna decyzja.
Pojawia się tu jednak jeszcze jeden problem - stan psychiczny partnera. Słowa, które najczęściej padają z ust młodych ojców, których żony/partnerki po porodzie zmagały się z depresją to między innymi: "na początku myślałem, że to tylko zmęczenie, że żona jest bardzo osłabiona po porodzie i musi odpocząć, że za kilka dni wszystko wróci do normy", "starałem się pomagać na wszystkie możliwe sposoby, aż zrozumiałem, że oboje potrzebujemy pomocy".
Musimy pamiętać, że kiedy wszystkie oczy zwrócone są na dziecko i jego mamę, tata również może mieć problemy z odnalezieniem się w nowej roli i obawy, czy sprosta nowym wyzwaniom i będzie dobrym ojcem. Zmienia się też relacja z partnerką, dla której priorytetem jest teraz dziecko. Młody tata może poczuć się osamotniony, niekiedy wręcz niepotrzebny. Jeśli dodamy do tego nieprzespane noce, stres i zmęczenie to robi się naprawdę niebezpiecznie. Badania pokazują, że na depresję poporodową może chorować także nawet około 10% mężczyzn, a przez stereotypowe myślenie, że tata musi być zdrowy, silny i odważny - cierpią w samotności lub wypierają chorobę, która może przejawiać się podobnie jak u kobiet. Dlatego bliskość i rozmowa są tak ważne dla obojga rodziców.
Bardzo często przy depresji poporodowej terapia nie wystarczy i równie ważne staje się równoległe do niej przyjmowanie leków. Jednak młode mamy często w obawie o laktację rezygnują z pomocy farmakologii. Choć obawy i wątpliwości są zrozumiałe, nie jest to jednak najlepszym rozwiązaniem, bo korzyści z wdrożenia leków są o wiele większe niż straty wynikające z zaprzestania karmienia dziecka piersią i zastąpienia mleka mamy innym pokarmem. Kobiecie trudno jest podjąć taką decyzję ze względu na presję społeczną, która pokazuje jej obraz: “nie karmisz? Nie jesteś pełnowartościową mamą". To duży błąd i bardzo krzywdząca, fałszywa opinia. Laktacja nie zawsze przebiega według planu, to czas ogromnego stresu dla kobiety, czynnik opieki nad dzieckiem bardzo dla niej ważny, często świadczący o niej jako matce, a gdy jeszcze dodatkowo zmaga się z depresją poporodową, tym bardziej może doświadczać braku poczucia wartości jako mama, kobieta, która może wykarmić swoje dziecko. Zgłoszenie się po pomoc nie podlega jednak dyskusji i jest konieczne, do czego namawiają specjaliści, w tym Sandra Aniszewska:
- Depresja to bardzo trudna, złośliwa, wyniszczająca i - powiedzmy to sobie szczerze - jeśli nieleczona to śmiertelna choroba. Nie straszę moich pacjentek, ale zwracam im uwagę na powagę sytuacji i podkreślam: możecie odzyskać swoje życie, dajcie sobie na to szansę. Przede wszystkim pamiętajmy, że to, że chorujemy na depresję, to nie nasza wina, nie przyczyniłyśmy się do tego w żaden sposób, bez względu na to, jakie czynniki zadecydowały o jej wystąpieniu. Kobieta nie zrobiła nic niewłaściwego, by teraz musiała cierpieć i by musiała sama sobie z tymi trudnościami radzić. Drogie mamy i przyszłe mamy, bądźcie czujne, nie bagatelizujcie niepokojących was objawów, ale też nie wpadajcie w panikę. To normalne, że się boicie, że czujecie niepewność, że myślicie, jak to wszystko będzie, czy dacie radę.
Ważne jest nasilenie, tak zwany kaliber tego strachu, czy już zawładnął codziennością młodej mamy, czy po prostu czasem się pojawia. Jeśli jest to od jak dawna i jak bardzo zdominował jej życie. Nie można się bać, powiedzieć o tym partnerowi lub komuś bliskiemu, stąd też takie apele psychologów do młodych mam:
- Nie wstydźcie się tego jak się czujecie, nie krępujcie się, że nie macie siły, ochoty ani mocy na codzienne czynności pielęgnacyjne swojego dziecka. Należy wam się pomoc i macie prawo ją uzyskać. Robicie wszystko, co w waszej mocy, ale ta nowa rzeczywistość może was przytłoczyć, to naturalne, poradzimy sobie z tym, ale warunek jest jeden - wyciągnijcie rękę po wsparcie".
To nie świadczy o kobiecie jako złej, nieudolnej mamie. Przeciwnie, gdy wyciągnie rękę po wsparcie, pokaże, jak jest świadoma, jak walczy o swoje życie, życie swojej rodziny i będzie dobrym przykładem dla innych kobiet, które być może znajdą się kiedyś w podobnej sytuacji. Pamiętajmy: depresja poporodowa to nie wstyd.