To były czasy, w których kobieta nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Jej rolą była praca w gospodarstwie, domu, służba mężowi. Kobietom ograniczano udział w życiu społecznym, uważając je, delikatnie mówiąc za "ograniczone umysłowo". Kobieta była żoną, córką, siostrą. Zawsze przy mężczyźnie. Sytuacja komplikowała się, gdy tego mężczyzny nie było, a już dramatycznie, gdy kobieta pochodziła z nizin społecznych. Wówczas jej los był niepewny, często z fatalnym finałem. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę Jadwiga z Działyńskich Zamoyska. Mimo że urodzona w rodzinie arystokratycznej, była córką Tytusa Działyńskiego i Gryzeldy Celestyny z Zamoyskich, jej dzieciństwo nie obfitowało w przepych i bogactwo. Rodzina borykała się problemami finansowymi. Jadwiga urodziła się 4 lipca 1831 roku w Warszawie. Trudnym momencie polskiej historii. Dogorywało właśnie przegrane powstanie listopadowe. Za udział w nim władze pruskie pozbawiły majątku rodzinę Działyńskich, musieli opuścić zamek w podpoznańskim Kórniku. Mała Jadzia często chodziła w pocerowanych, starych sukienkach, jednym słowem w domu się nie przelewało. Takie dzieciństwo nauczyło Jadwigę Zamoyską skromności, nie potrzebowała blichtru i przepychu, wytrwałości i umiejętności radzenia sobie z problemami. Dorastała w czasach trudnych, naznaczonych rodzinnymi kłopotami, chorobami, w kraju, który przegrał walkę o niepodległość. Z domu wyniosła zasady i wielki patriotyzm. Jej życiowym mottem stało się "Służyć Bogu - służąc Ojczyźnie, służyć Ojczyźnie - służąc Bogu".
W wieku 21 lat Jadwiga została wydana za mąż za swojego wuja, starszego brata matki, generała Władysława Zamoyskiego. W tamtych czasach nie było to zbytnio szokujące, rodzina musiała "jedynie" otrzymać papieską dyspensę. "Moja radość właśnie się skończyła" pisała Jadwiga Zamoyska o swoim zamążpójściu. Choć ten mariaż daleki był od jej młodzieńczych pragnień, była perfekcyjną żoną. Z generałem tworzyli bardziej partnerski niż miłosny związek. Jadwiga kochała męża miłością rodziną, kochała go jak wujka, a nie kochanka. Małżonkowie wyjechali do Paryża. Rok po ślubie urodził się ich syn Władysław, późniejszy hrabia, który wykupił na licytacji dobra zakopiańskie.
Jadwiga Zamoyska nie bez kozery nazywana była Generałową i jak nikt na ten tytuł zasługiwała. Towarzyszyła mężowi podczas wszystkich misji dyplomatycznych, pomagała mu w działalności politycznej. Generał Zamoyski był związany z Hotelem Lambert, obozem konserwatywno-liberalnym działającym na emigracji. Była poliglotką. Władała kilkoma językami. Tureckiego nauczyła się w zaledwie siedem tygodni, by móc rozmawiać z tureckimi dygnitarzami, z którymi spotykał się jej mąż. Zajmowała się korespondencją, prowadziła rozmowy kuluarowe, poprawiała artykuły i przemówienia generała. Jednym słowem była w tym układzie małżeńskim "szyją, która kręci głową". Z dziećmi widywała się rzadko. Oprócz Władysława miała jeszcze syna Witolda, córkę Marię, która zmarła, mając niespełna rok i jeszcze jedną córką, również Marię, z którą później prowadziła szkołę dla dziewcząt w zakopiańskich Kuźnicach.
Jadwiga wcześnie owdowiała, miała zaledwie 37 lat. Nie wyszła ponownie za mąż. Nie było jej łatwo, samej z trojgiem dzieci, bez zbytnich funduszy i majątku. Kilka lat po śmierci generała, na tyfus umiera jej młodszy syn, 19-letni Witold. Jadwiga załamuje się, nie je, nie śpi. Dziś powiedzielibyśmy, że ma depresję. Pocieszenie znajduje w zakonie francuskich oratorian. Jest zachwycona ich ideą, która koncentruje się na trzech filarach: nauce, pracy i modlitwie. W 1881 roku wraca z Francji do zamku w podpoznańskim Kórniku, do rodzinnego majątku, który odziedziczył po stryju, jej syn Władysław. Rok później zakłada Szkołę Domowej Pracy Kobiet.
"Tryb życia w Zakładzie jest bardzo prosty, uprasza się więc, aby uczennice nie przywoziły ze sobą sukien zbyt strojnych, klejnotów oraz niepotrzebnych drobiazgów"
Szkoła przez pierwsze lata działa w Kórniku, później Jadwiga jako obywatelka Francji zostaje wydalona z Prus, więc szkoła przenosi się kolejno do Lubowli na Spiszu i Kalwarii Zebrzydowskiej. Ostatecznie znajduje swoje miejsce w Kuźnicach. Jadwiga Zamoyska tworzy szkołę z myślą o dziewczętach z biedniejszych rodzin, których nie stać na porządne wykształcenie. Chce im dać możliwość zdobycia zawodu, umiejętności, dzięki którym będą niezależne, a za swoją pracę otrzymają zapłatę. Chce przygotować młode kobiety do bycia wzorowymi żonami, matkami i gospodyniami. Z czasem szkoła zaczyna przyjmować dziewczęta pochodzące ze wszystkich warstw społecznych.
Szkoła Domowej Pracy Kobiet to była prawdziwa kuźnia silnych charakterów. Nauka trwała rok lub trzy lata w zależności od wyboru programu. Uczennice, zwane "Cepculkami" z powodu białych czepków, które nosiły, uczyły się gotowania, sprzątania, szycia, ale także rachunkowości, religii, historii czy śpiewu. W szkole panowały surowe zasady, czas po brzegi wypełniony był zajęciami. Mimo konserwatywnego i surowego charakteru szkoła cieszyła się dużym zainteresowaniem. Rodzice ufali Generałowej Zamoyskiej i z chęcią oddawali swoje córki pod jej opiekę. Nie widywali się z nimi zbyt często, odwiedziny były jedynie raz w miesiącu. Jadwiga Zamoyska była wymagająca wobec siebie i tego też oczekiwała od innych. Punktualność była u niej na pierwszym miejscu, nic nie mogło zacząć się ani o minutę wcześniej, ani trwać o minutę dłużej. W szkole wszystko było doskonale zaplanowane i zorganizowane. "Uczennice same sobie usługują, rzeczy swoje utrzymują według udzielonych im wskazówek, same do wszystkich zajęć rękę przykładają i od żadnych nauk i zajęć programem objętych uchylać się nie mają prawa" - czytamy w regulaminie szkoły. Uczennice podzielone na grupy "przechodziły kolejno każdy z działów praktycznych:
1. gotowanie, pieczenie ciast, przetwory mięsne i owocowe
2. krój, szycie, haft biały i kolorowy, roboty szydełkowe i drutowe
3. porządki domowe, pranie, prasowanie, wywabianie plam"
Popołudniami był czas na zajęcia sportowe, na teranie szkoły był między innymi kort tenisowy, spacery oraz lekcje takie jak historia czy religia. Jadwiga Zamoyska uważała, że życie oparte jest na trzech rodzajach pracy: fizycznej, umysłowej i duchowej. Generałowa pilnowała, aby uczennice sumienne wykonywały swoje obowiązki i przestrzegały regulaminu. Za jego złamanie groziło wydalenie ze szkoły. Jadwiga Zamoyska zdawała sobie sprawę z surowości zasad panujących w szkole, porównując naukę w niej do służby wojskowej chłopców. Jej celem było, aby młode kobiety, po opuszczeniu Zakładu były w pełni przygotowane do życia przykładnej żony i gospodyni. Szkoła dla najbiedniejszych dziewcząt była bezpłatna, te bardziej zamożne płaciły niewielkie czesne. Placówka utrzymywana była początkowo z majątku Zamoyskich, z czasem źródłem dochodu stały się produkty wytwarzane przez uczennice. Do miejscowych sklepów trafiały mydła i perfumy robione przez dziewczęta podczas zajęć praktycznych. Dużym zainteresowaniem cieszyła się też szwalnia, w której uczennice szyły komplety bielizny pościelowej. Uczennice prowadziły też kawiarnię, zresztą słynną na całą okolicę. Podawano w niej podobno najlepsze ciasta w Galicji. Rafał Malczewski tak o tym pisał: "kuźnicką kawusię z rogalikami, znakomity chleb, serki oszczypki i inne bardziej wyszukane, a w końcu pierniki dobroci niesłychanej jeździła "socjety" z Zakopanego".
Szkołę zamknięto w 1950 roku, ukończyło ją około 2 tysięcy dziewcząt.
Jadwiga Zamoyska zajmowała się również pisaniem. Spod jej pióra wyszły publikacje "O pracy", "O wychowaniu", "O miłości do ojczyzny". Pisała też anonimowo podręczniki dla uczennic szkoły o piekarstwie czy porządkach domowych. Została odznaczona przez marszałka Józefa Piłsudskiego Orderem Odrodzenia Polski.
Sejm ustanowił 2023 Rokiem Jadwigi Zamoyskiej.