Reklama

Mamy wiele fabularyzowanych opowieści o legendach muzyki. Freddie Mercury, choć żył zaledwie czterdzieści pięć lat, to dostał własną laurkę od przyjaciół z Queen; Elton John - wciąż jeszcze całe szczęście żyjący i całkiem płodny artystycznie 75-latek - sam stworzył sobie swoją, a spadkobiercy Whitney Houston też nie chcieli zostać w tyle. Dziesięć lat temu Beyonce wyprodukowała film o sobie "Life is But a Dream". I co z tego, skoro dekadę później zrobiła tak wiele, że trzeba byłoby nagrać sequel. Mając zaledwie 41 lat niedawno pobiła kolejny z długiej listy rekordów - jest artystką z największa liczbą nagród Grammy - na koncie ma ich już aż 32. Dlaczego świat kocha Beyonce?

Ręką ojca

To wszystko zaczęło się na tyle dawno temu, że niektórzy młodzi fani piosenkarki mogą złapać się za głowę, że wyglądająca na wiecznie młodą Beyonce zaczęła karierę jeszcze w latach 90. Jako kilkulatka występowała na konkursach talentów, by dzięki swej wersji piosenki "Imagine" otworzyć sobie drzwi do zespołu Girls Tyme, który tworzyła wraz z m.in. kuzynką Kelly Rowland. Po kilku zmianach - związanych z zarządzaniem zespołem oraz członkiniami, ukształtowało się Destiny’s Child, czyli grupa, która miała odmienić oblicze amerykańskiego popu i r&b. To one, początkowo w kwartecie, a poźniej w trio (do Rowland i Knowles dołączyła Michelle Williams) podbiły serca słuchaczy kolejno "No, No, No", "Killing Time", a później bodaj największym hitem - "Say My Name" (1999). W sumie na najważniejszej liście przebojów znalazło się aż 14 piosenek zespołu, cztery z nich były numerem 1., a dziesięć trafiło do Top 10.

Reklama

Artystyczna działalność Beyonce to też skomplikowane relacje zawodowe z ojcem, który od początku chciał sprawować pieczę nad karierą zdolnej córki. Matthew Knowles był zdolnym menedżerem, który u małej Bey zauważył zadatki na gwiazdę. Jak wspominała jedna z członkiń Destiny’s Child, czasem jego opinie bywały bolesne dla kilkunastoletnich dziewcząt, które starały się odnaleźć w tworzącym ogromną presję show-biznesie. "Mathew nie przebierał w słowach i być może trudno przyjąć tego rodzaju krytykę, gdy jest się małą dziewczynką" - wspominała LaTavia Robertson dla "The Mirror". Mimo to wokalistki starały się, aby jego słowa ich "nie złamały".

Beyonce za swoje największe inspiracje uważała Arethę Franklin, Whitney Houston i Tinę Turner. Wspominała także Michaela Jacksona, którego jako pięciolatka podziwiała podczas koncertu. To wtedy miała zrozumieć, co chce robić w życiu. Zawsze dodawała też, jak ważna była jej matka, która w opinii gwiazdy "potrafi odnaleźć dobro w każdym stworzeniu". Docenia ją także za to, że “rozumie i pomaga ludziom stać się najlepszą wersją siebie".

W wykreowaniu wizerunku silnej, niezależnej i wszechmocnej kobiety z pewnością pomogły jej trudne doświadczenia związane z rządzącym silną ręką ojcem. Choć piosenkarka zapewnia - podobnie jak jej ojciec - że łączą ich dobre relacje, to z jakiegoś powodu w 2011 roku przejęła w pełnej mierze stery swojej kariery i rozstała się zawodowo z ojcem. Krótko później on rozwiódł się z matką Beyonce, Tiną Knowles, po 31 latach małżeństwa.

Członkinie Destiny’s Child odnosiły wiele sukcesów, ale to Beyonce błyszczała najmocniej w tym utalentowanym trio. Stąd miała wynikać przerwa w działalności zespołu w 2002 roku - Matthew Knowles już wtedy liczył, że Beyonce wyda solowy album, który zawojuje listy przebojów, co pozwoli jego córce zostać międzynarodową gwiazdą.

Zakochana na zabój

14 maja 2003 roku pojawił się zwiastun krążka, singel "Crazy in Love", który nagrała z Jayem-Z. Miesiąc później zadebiutował cały album - "Dangerously in Love", który po 20 latach od premiery w wielu kręgach uchodzi za klasyczne nagranie. Na nim Beyonce pokazała przekrój swoich umiejętności wokalnych u początku kariery. Gdyby przyjrzeć się jednak recenzjom, które ukazywały się świeżo po premierze, to nie były one aż tak przychylne.

Anthony Decurtis z Rolling Stone’a dał jej trzy na pięć gwiazdek i stwierdził: "Mając zaledwie dwadzieścia jeden lat, Beyoncé ma mnóstwo czasu, by rozwinąć dojrzały, balladowy styl, który jest dla niej sensowny. Na razie jest bardziej przekonująca, kiedy nie stara się tak usilnie zachowywać, jak dorosła". Recenzent magazynu "Vibe" stwierdził, że Beyonce "zbyt bardzo chce się przypodobać każdej grupie demograficznej".

Na albumie znalazło się kilka duetów, m.in. z Seanem Paulem, Missy Elliott, ale też z Lutherem Vandrossem, przez który krytycy zarzucali Beyonce, że chce iść tą samą ścieżką co Mariah Carey czy Whitney Houston. Jeden z recenzentów z portalu Slant stwierdził nawet, że takie cklwie utwory "nie przystoją na tym całkiem myślącym do przodu albumie". Na debiutanckiej płycie znalazła się też piosenka “Daddy", w której Beyonce wyznaje miłość swojemu ojcu i życzy sobie, by “znaleźć takiego męża, jak tatuś". Trzynaście lat później w utworze “Daddy Lessons" śpiewa, że to ojciec nauczył ją być twardą i “nie ufać facetom jak on".

Słuchając dziś "Dangerously In Love" obcujemy z całkiem dobrym kawałkiem współczesnego r&b, które przypomina mieszankę dokonań Destiny’s Child z wczesną Alicią Keys. Przystępnym brzmieniem utorował Beyonce drogę do ucha wielu słuchaczy.

Beyonce długo tkwiła w gatunkowej bańce, a jej albumy "B’Day" (2005), "I Am... Sasha Fierce" (2008) czy "4" (2010) były nadal najmocniej zakorzenione w r&b i popie. Queen Bey, jak nazywają ją najwierniejsi fani, znajdowała wiele powodów, by przypominać swoimi dokonaniami wokalne popisy Mariah Carey. Poza tym, była też świetną aktorką, co udowodniła rolą we wspomnianym już “Austinie Powersie" a także "Dreamgirls", do którego stworzyła utwór-hymn "Listen", który stał się jednym z częściej coverowanych przez artystów. Wielu starało się dowieść swojej wokalnej wielkości wykonując go w talent showach - podobnie jak “Halo", które po latach pozostają ikonicznymi dziełami z repertuaru Beyonce.

Relacja z Jayem-Z zapoczątkowana jeszcze przed singlem "Crazy In Love" także odgrywała niezwykle znaczącą rolę w jej życiu. Jak śpiewała w piosence dedykowanej ojcu, tak też się stało - znalazła miłość, a zanim jeszcze w 2008 roku para wzięła ślub, to już od dobrych 6 lat była biznesowym duetem. Dziś małżeństwo Carterów to jedna z najpopularniejszych marek na świecie, która z każdym pojawieniem się na imprezach czy projektach muzycznych wzbudza sensację i dodaje im kolorytu. Forbes wycenił majątek oraz marketingową wartość Beyonce na 500 milionów dolarów, podczas gdy Jay-Z ma być wart 1,3 miliarda dolarów.

Nie od razu była Beyonce. Pomogła jej... Sasha Fierce

Ale życie Beyonce nie było zawsze usłane różami. Wczesna kariera, zawodowa presja i czasem burzliwa relacja z Jayem-Z były trudniejsze, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. W 2006 roku, gdy jeszcze częściej rozmawiała z mediami (teraz robi to naprawdę sporadycznie), wspominała o epizodach depresji oraz lęku na temat przyszłości. Choć wielu wróżyło jej jeszcze zawrotniejszą karierę, ona skupiała się na strachu przed ciemną stroną sławy i samotnością w gronie bliskich ludzi. "Nie chcę być na własnej planecie diw. Chcę być na Ziemi. Chcę być normalna. Myślę, że nie potrzebuję być celebrytką. Nie chcę czuć pustki, którą często u nich widzę... nieszczęście pod uśmiechem" - mówiła w rozmowie z "Parade".

Rozstanie z Destiny’s Child wiele ją kosztowało - w końcu miała wtedy zaledwie 24 lata - i bała się, że nie odnajdzie się na nowej ścieżce kariery. To doprowadziło ją do bulimii i bezsenności, która towarzyszyła jej przez połowę życia. "Nie jadłam. (...) Zostawałam w swoim pokoju. Byłam w naprawdę złym miejscu w życiu, przeżywałam ten samotny okres zastanawiając się: ‘Kim jestem? Kim są moi przyjaciele? Moje życie się zmieniło’" - wspominała.

Z perspektywy czasu oceniała, że za mało myślała o sobie, przez co czuła się coraz gorzej. "Myślę, że jak wiele kobiet, czułam presję bycia opoką mojej rodziny i firmy i nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo odbija się to na moim psychicznym i fizycznym samopoczuciu" - mówiła w 2021 roku w rozmowie z Harper’s Bazaar. "Nie zawsze byłam dla siebie priorytetem" - wspominała.

Udało jej się także wyjść z błędnego myślenia, bo niegdyś sądziła, że dbanie o swój dobrostan, to przede wszystkim "ćwiczenia i nadmierna świadomość swojego ciała". "Moje zdrowie, to jak się czuję, gdy budzę się rano, mój spokój ducha, liczba razy, kiedy się uśmiecham, to czym karmię swój umysł i swoje ciało - to są rzeczy, na których się skupiam" - mówiła o zmianach, które w niej zaszły.

By otworzyć się na scenie i udawać kogoś, kim nie jest, stworzyła Sashę Fierce - przeciwieństwo nieśmiałej i niepewnej siebie wówczas Beyonce. "Sasha Fierce jest zabawną, bardziej zmysłową, bardziej agresywną, bardziej otwartą, bardziej glamour stroną mnie, która wychodzi, kiedy pracuję i jestem na scenie" - mówiła o swoim alter ego.

W 2011 roku ogłosiła, że wraz z Jayem-Z spodziewają się dziecka. Jeszcze na parę miesięcy przed narodzinami pierwszej córki Blue Ivy w 2012 roku grała koncerty. Po to, by udowodnić innym kobietom, że ciąża nie musi odsuwać ich od pracy i tego, co kochają. I był to jeden z przełomowych momentów, gdy oczy świata zwróciły się na Beyonce, a wiele amerykańskich kobiet pomyślało: "skoro ona potrafi, to ja też potrafię".

Nieskończona siła

Wraz z niespodziewanym wydaniem albumu “BEYONCE" (2013) zmieniło się postrzeganie Knowles. Elektroniczne i zupełnie niepodobne do jej piosenek niesztampowe brzmienie zbudowane z pomocą producenta Bootsa były nowym wcieleniem Bey, jakiej jeszcze nie znaliśmy. Teraz z wyróżniającej się na tle innych wokalistki popowej stała się drogowskazem - muzyki i mody. I choć wcześniej wiele mówiła o wolności, to po wydostaniu się spod pieczy ojca-menedżera naprawdę stała się niezależną artystką, która w otoczeniu zaprzyjaźnionych producentów zaczęła mówić coraz istotniejsze rzeczy.

Punktem przełomowym był album "Lemonade" wydany w 2016 roku. Sporo mówi się ostatnio o piosenkach zemsty Shakiry i Miley Cyrus, ale krążek Beyonce w założeniu nie miał zaszkodzić Jayowi-Z. Album był dowodem niezwykłej siły jaka w niej drzemie, która była w stanie wybaczyć wiele zdrad swojemu mężowi. Sam raper wspominał, że dzięki płycie ich małżeństwo przetrwało. "Wielu ludzi odchodzi od siebie. Do ponad 50 procent rozwodów dochodzi, bo małżonkowie nie widzą samych siebie. Najtrudniej jest patrzeć na twarz pełną bólu, jaki sam sprawiłeś, a potem z tym wszystkim żyć" - mówił w New York Times.

Przy okazji chciała znów dać sygnał innym kobietom, że potrafią więcej, niż im się wmawia. Chodziło o pokazanie, jak źle społeczeństwo amerykańskie traktuje czarnoskóre kobiety. W projekt zaangażowały się cenione persony, m.in. tenisistka Serena Williams, aktorki Quvenzhané Wallis, Zendaya i Amandla Stenberg, a także Sybrina Fulton oraz Lesley McSpadden - działaczki na rzecz zaprzestania przemocy przeciwko czarnoskórym w USA, które straciły swoje dzieci w strzelaninach.  Nie zabrakło także najważniejszych kobiet w jej życiu - matki Tiny oraz córki Blue Ivy. Kiedyś Beyonce śpiewała tylko “Who run the world? Girls!", a teraz - nie zatrzymując się już na samej piosence - zaczęła zmieniać otaczającą ją rzeczywistość

Tytuł albumu wziął się od słów Hittie White, babci Jaya-Z - “Gdy serwowano mi cytryny, ja robiłam z nich lemoniadę". Dla krytyków i wielu fanów Beyonce ten krążek jest najlepszym w jej dorobku. 13 lat po premierze debiutanckiego "Dangerously In Love" Rolling Stone napisał, że "Lemonade" to "przypomnienie, że giganci wciąż kroczą wśród nas". Iśka Marchwica w recenzji Interii była podobnego zdania i nazwała album "oczyszczającym". "(...) być może przede wszystkim dla samej Beyoncé, która swoją muzyką, ale też filmowymi fragmentami pokazuje swoją przemianę z kobiety spętanej, do szczęśliwej partnerki, matki, ukochanej, córki".

Później Beyonce znów zaangażowała się w projekt o dużym znaczeniu - remake "Króla Lwa". Stworzyła nową ścieżkę dźwiękową do produkcji, a także własny album "The Lion King: The Gift", do którego zaangażowała najlepszych afrykańskich artystów. Wybory artystyczne zirytowały Eltona Johna, który dostał Oscara za piosenkę do "Króla Lwa" w 1995 roku i współtworzył oryginalny soundtrack. Brytyjski muzyk uznał, że podczas tworzenia nowej wersji "był niemile widziany i traktowany na innym poziomie szacunku". "Nowa wersja ‘Króla Lwa’ była dla mnie ogromnym rozczarowaniem, ponieważ uważam, że spaprali muzykę" - stwierdził. Uznał też, że piosenki stworzone przez Beyonce powodują, że "znika magia i radość". "To bardzo mnie zasmuciło" - dodawał. Sugerował też, że "jedyną gwiazdą" jaka jest na scenie jest Lady Gaga, choć wiele mówiło się o konkurowaniu obu wokalistek, które niegdyś wydały przebój "Telephone".

Renesans

Po raz pierwszy do nagrody Grammy nominowana była jeszcze w 2000 roku wraz z Destiny’s Child. Utwór “Bills, Bills, Bills" nie zdobył statuetki, ale już rok później trio świętowało zwycięstwo z piosenką “Say My Name". W 2004 roku Beyonce - już solowo - podbiła rekord i jednego wieczoru otrzymała aż 5 statuetek: za Najlepsze Wykonanie Kobiece R&B, Najlepszy Duet R&B (za ckliwą i piękną kompozycję z Vandrossem), a także dwie nagrody za piosenkę “Crazy in Love" oraz Najlepszy album R&B - "Dangerously in Love". Zaledwie 6 lat później pobiła go i jednego wieczoru wróciła z sześcioma statuetkami.

W 2017 roku główna nagroda trafiła do Adele za album "25". Wokalistka była niezwykle poruszona i zdziwiona, że to ona, a nie Beyonce i "Lemonade" otrzymało ten zaszczyt. Wówczas Brytyjka zdecydowała się podzielić swoją Grammy na części i oddać jej fragment na ręce wzruszonej Knowles. Adele nie ukrywała, że sama przechodziła wówczas problemy w związku i stwierdziła ze sceny, że Beyonce jest "naszym światłem", które "daje siłę jej oraz jej czarnoskórym przyjaciołom w obronie siebie". 

"Dzisiaj wygrana wydaje się zataczać koło (...), ale chyba nie mogę przyjąć tej nagrody, czuję wdzięczność i pokorę" - stwierdziła przechodząc do pochwał skierowanych w stronę Amerykanki. "Artystką mojego życia jest Beyonce, a album ‘Lemonade’ jest dla mnie niezwykle monumentalny". Krążek nazwała “obnażającym duszę". Po tych słowach Beyonce dziękowała Adele, a po jej twarzy spływały łzy. Najlepsza Adele dziękuje jeszcze lepszej Beyonce. Niezwykłe spotkanie.

W lipcu 2022 roku wyszedł album "RENAISSANCE". Na okładce widzimy Beyonce siedzącą okrakiem na holograficznym, kryształowym koniu w pozie, która przypomina pozę z XIX-wiecznego obrazu “Lady Godiva". Pozę, która jeszcze Ubraną jedynie w świecące i zaostrzone kryształy, do złudzenia przypominające te z okładki debiutanckiej płyty. W przeciwieństwie do zawstydzonej Lady Godivy, Beyonce siedzi pełna dumy, wyprostowana i patrząca zdecydowanie w przód. Taka, jaką stała się przez ostatnie lata.

Już po premierze pierwszego singla - "BREAK MY SOUL", można było się spodziewać, że “RENAISSANCE" także przypadnie słuchaczom do gustu. Tym razem Beyonce zainspirowała się trudnym czasem pandemii, a ten czas izolacji odkreśliła grubą kreską za pośrednictwem płomiennych bitów. Pozwoliła fanom uciec w miejsce bez zmartwień - bardziej taneczne, gdzie każdy może bawić się tak, jak chce. Album uplasował się na czwartym miejscu najlepszych zagranicznych płyt 2022 roku według Redakcji Interii Muzyka.

Podczas tegorocznych, 65. już nagród Grammy, wyróżniono ją 4 statuetkami. Beyonce - wcześniej doceniana w kategoriach pop i R&B - po dwóch dekadach znajduje swoje miejsce w całkiem innym miejscu - jej płytę uznano Najlepszym Albumem Elektronicznym.  Jednocześnie stała się najczęściej wyróżnianym artystą w ponad sześćdziesięcioletniej historii imprezy. Pobiła tym samym rekord należący od ponad dwóch dekad do Georga Soltiego, węgierskiego kompozytora.

Mija 20 lat od jej debiutu, a deszcz nagród nie przestaje padać. Przez ten czas była w kilku trasach koncertowych dosłownie w każdym zakątku globu. Teraz ogłosiła kolejną, “RENAISSANCE TOUR". Sprzedaż biletów zawiesza coraz to kolejne systemy na całym świecie, a na warszawski koncert, który odbędzie się w czerwcu tego roku, utworzyła się tak długa internetowa kolejka, że niemal od razu ogłoszono drugi koncert. Podobnie było w innych miastach, m.in. Londynie. Świat kocha Beyonce i nic nie możemy z tym zrobić.