Flamenco jest pięknym i ekscytującym tańcem, który przekracza granice i łączy ludzi w pasji i emocjach. Jego korzenie sięgają Andaluzji, regionu południowej Hiszpanii, gdzie powstał w XVIII wieku, ale znalazł swoje miejsce również w polskiej kulturze, między innymi rozgrzewając do czerwoności północ kraju.
Choć może się wydawać, że jest to taniec obcy i odległy, taniec, a raczej cała filozofia z nim związana znalazła swoje miejsce w naszym społeczeństwie. W latach 60. i 70. XX wieku zaczęły pojawiać się pierwsze profesjonalne grupy taneczne i muzyczne wykonujące ten rodzaj sztuki. Flamenco zaczęło przyciągać uwagę polskich artystów i entuzjastów tańca, którzy zafascynowani jego ekspresją i emocjonalnością, zaczęli tworzyć swoje własne interpretacje.
Flamenco w polskiej kulturze nie jest tylko kopią oryginalnego hiszpańskiego tańca, ale również wyrazem tego, co my Polacy chowamy głęboko w sobie. Artyści wprowadzają do flamenco swoje własne elementy i style, tworząc unikalne i oryginalne przedstawienia. Ale okazuje się, że ma również swoje oddziaływanie społeczne. Tańce flamenco są często wykorzystywane w terapii zajęciowej, jako forma wyrażania emocji i zderzenie z mrocznymi uczuciami, które zwykle staramy się chować.
Mówi się, że flamenco to taniec złości, ile w tym prawdy?
- To duże uproszczenie - wyjaśnia Beata Jasnoch, właścicielka szkoły La Pasion w Gdańsku. - Nazwałabym flamenco raczej tańcem całej palety emocji i uczuć. Prócz złości czy gniewu tańcząc, malujemy ciałem smutek na przemian z radością, nostalgię przeplataną zachwytem, ból po stracie, poczucie przynależności lub oddzielenia, jedności i połączenia. Wielobarwna gama ludzkich doświadczeń, spełnienia, zawodu, zazdrości, marzeń, monotonnej codzienności.... wytańczona w różnorodności warstw rytmicznych, melodycznych a, nade wszystko, poprzez przejmujące teksty pieśni śpiewanych przez cantaoras i cantaores.
Magda Jędrzejewska, tancerka flamenco złości, którą tańcząc można uwolnić, przypisuje jej ważną rolę. - Złość to emocja aktywna i ekspresyjna, pobudza do działania - w tym sensie flamenco ma z nią wiele wspólnego. W sztuce flamenco odruch jest taki, że kiedy coś poczuję, to pokazuję, znajduje to ekspresję na zewnątrz - czy to w postaci gestu, tupnięcia, czy łkającej nuty lub krzyku w śpiewie. Kiedy przychodzą do mnie kobiety na zajęcia tańca, często nauka pierwszych głośnych tupnięć i wymachów ręką budzi śmiech i zaskoczenie. Myślę, że to właśnie z powodu tego wyzwalania napięcia i emocji poprzez ciało - czasami nawet nieuświadomionego napięcia. Ale flamenco to coś dużo więcej niż tylko taniec złości. Bogaty wybór stylów tego tańca pozwala na wyrażanie pełnego wachlarza emocji - od radości, żartów i flirtu, aż po smutek i głęboką żałobę. Co więcej, tradycyjnie prawie każdy smutny czy gniewny styl flamenco kończy się "happy endem", czyli lżejszym i bardziej optymistycznym finałem.
Kobieta we flamenco jest symbolem siły, wyrazistości i piękna. To główną postać, która poprzez swoje ruchy i gesty wyraża emocje i historie. Kobiecość we flamenco jest niezwykle zróżnicowana i wielowymiarowa. Flamenco daje możliwość wyrażenia swojej siły i determinacji, ale również delikatności i wrażliwości. To taniec pozwalający kobietom odkryć swoją wewnętrzną moc i pokazać ją poprzez ruchy ciała i mimikę twarzy. Gesty wyrażają szeroki zakres emocji - od radości i miłości, po smutek i tęsknotę. Kobieta we flamenco jest niezależna i pewna siebie, a jednocześnie pełna delikatności i elegancji.
Chodzi także o piękno - tancerka jest dumna ze swojego ciała i swojej kobiecości, co widać w jej pewnym kroku i zmysłowym ruchu bioder. Flamenco podkreśla kobiece kształty i wydobywa ich urok poprzez dynamiczne ruchy.
- Kobiecość we flamenco ma różne kolory - podkreśla Beata Jasnoch. - Np. w tangosie (jednym ze stylów) subtelna zalotność, ale też połączenie z elementem ziemi, jakie daje mocne osadzenie bioder. Falując, uwodzą, ale przede wszystkim dają poczucie kontaktu z ciałem, z bieżącą chwilą. W innych stylach jak np. farruca czy siguiryas sięgamy do męskich aspektów naszej kobiecości, kontaktując się z siłą czy sprawczością. Flamenquita to również kobieta nostalgiczna, refleksyjnie przeżywająca swoje życie, czasem pełne zawirowań, a nawet dramatów. W tańcach z grupy cantinas jest miejsce na wyrażenie radosnej, wręcz dziewczęcej strony kobiecości.
- Taniec flamenco to głównie taniec solowy, czasem nawet samotny. To takie raczej samotne opowiadanie o swoich różnych relacjach i przeżyciach. Nie ma znaczenia płeć, choć w Polsce
tańczy zdecydowanie więcej kobiet. Ewidentnie znajdują we flamenco coś, czego im brakowało, jakąś moc, sprawczość. I często odkrywają własne piękno - zauważa Magda Jędrzejewska.
- W Hiszpanii już ta proporcja między płciami wygląda inaczej. Dawniej styl tańca flamenco mężczyzn i kobiet różnił się dużo bardziej niż dzisiaj. Współcześnie można już spotkać mężczyzn tańczących w spódnicach i z typowo kobiecymi rekwizytami oraz kobiety, które tańczą w spodniach, surowo, w męskim stylu. Tak więc ten podział ról zanika.
Beata Jasnoch także podkreśla, że flamenco jest tańcem solowym. - Jednak energie męskie i żeńskie mieszają się nie tylko w nas samych, lecz również we wspólnym muzykowaniu poprzez śpiew, dźwięki gitary, puls wybijany przez palmas czy wygrywany na cajonie - współtworzone zarówno przez kobiety jak mężczyzn. Ci ostatni bywają również wspaniałymi tancerzami, chociaż w Polsce to rzeczywiście nie jest codzienność.
- Relacje, które najczęściej się pojawią na "flamenkowej scenie", to relacje wewnątrz trio: śpiew-gitara-taniec. To między nimi rozgrywają się najgęstsze, dynamiczne dialogi, niezależnie od płci - wyjaśnia Magda Jędrzejewska. - Tak budowane są we flamenco napięcia, a taniec bez pozostałej dwójki traci na znaczeniu. To właśnie te spotkania są najpiękniejsze.
Niektórzy we flamenco odnajdują drogę do "uleczenia duszy", bardzo często po bolesnych stratach. Współpraca i solidarność między kobietami we flamenco jest niezwykle ważna i przyczynia się do tworzenia silnej i zjednoczonej społeczności, a to daje ogromne wsparcie. Ale chodzi o coś więcej, uwolnienie emocji pozwala także je zrozumieć i zaakceptować.
- We flamenco nie chodzi o odtwarzanie kroków i gestów, ale o własną ekspresję emocji - opowiada tancerka Karolina Głogowska. - Tym bardziej że różne style pozwalają na wydobycie i pokazanie całego spektrum odczuć: np. alegrias to radość, taranto to rozpacz, farruca to moc i siła, guajira - flirt i uwodzicielskość. Im bardziej tancerz przepuści te formy przez własne doznania, tym mocniejszy efekt. W życiu często chowamy nasze emocje do środka, bo się ich boimy albo nie chcemy, są za trudne, nie wiemy, co z nimi zrobić. Czasem łatwiej udawać, że ich nie ma. A pochowane, zignorowane emocje i tak dadzą o sobie znać - jeszcze większą falą. Dopadną nas w niespodziewanych okolicznościach albo odbiją się na naszym zdrowiu - psychicznym i fizycznym. Flamenco, podobnie jak wiele innych form sztuki, pozwala przetransformować emocje i uzewnętrznić je w kreatywny sposób, nadać im znaczenie i wartość.
- Nie trzeba jednak wychodzić na scenę, żeby to odczuć. Proces odbywa się już na sali ćwiczeń, kiedy wykonujemy określone gesty i ruchy. Nie znam lepszego sposobu na oczyszczenie głowy po ciężkim dniu, niż skupienie się przez godzinę na trudnym stepie. To reset dla mózgu, pomógł mi w wielu trudnych, życiowych momentach, kiedy analizowanie problemów szło za daleko. We flamenco skupiasz się na tu i teraz, a kiedy tańczysz, transformacja dokonuje się sama.
- W andaluzyjskich rodzinach gdzie pielęgnuje się tę sztukę, umiejętności przychodzą tak naturalnie, jak nauka chodzenia. W Polsce nie mamy ani takiej kultury otwartej na muzykę i taniec, ani takiej ekspresji jak południowcy - wyjaśnia Beata Jasnoch.
- Na flamenco nigdy nie jest za późno. To jego atut. Oczywiście im ciało młodsze, sprawniejsze, tym większa szansa, by wspiąć się na wyżyny tanecznego kunsztu, ale z moich ponad dwudziestoletnich obserwacji jako nauczycielki, większość kobiet tańczy flamenco dla jego muzycznego i ruchowego bogactwa, a nie by sięgać po sceniczne laury.
- Przychodzą do La Pasion, by w chwilach skupienia nad wykonywanym stepem wyłączyć głowę, przenieść się w nieco inne wymiary, poczuć wir długiej spódnicy, odkryć inną stronę swojej kobiecości. Bonusem są zawarte przyjaźnie, bo jeśli flamenco wciągnie, to już na długie lata. Ta podróż nie ma końca. Wspominam o kobietach, bo mężczyźni tańczący w Polsce stanowią rzadkość. Częściej sięgają po gitarę czy grę na cajonie, by później wspierać nas muzycznie na zajęciach, fiestach i koncertach
Czy każdy może zacząć tańczyć? Beata Jasnoch przyznaje, że jak w każdym tańcu przydaje się poczucie rytmu i słuch muzyczny, ale można je z czasem wyostrzyć. - Zdarza mi się słyszeć, że flamenco nie jest dla mnie, bo mam kłopoty z kręgosłupem czy kolanami. Oczywiście każdy najlepiej zna swoje ciało, a w razie wątpliwości warto skonsultować się z lekarzem czy fizjoterapeutą, ale przy zachowaniu odpowiedniego BHP ruchu wzmacniamy mięśnie wokół kręgosłupa i uelastyczniamy stawy. Tańczę flamenco ponad 22 lata i cieszę się bardzo dobrym stanem kręgosłupa, kolan, pełną ruchomością stawów. Na tanecznej sali nie doświadczam kontuzji.
- W szkole od początku pracujemy nad koordynacją, by połączyć żywiołowy step z miękkim ruchem bioder i płynnymi ramionami. Poziom trudności jest stopniowany, nie wszystko naraz. Kolejne, coraz mocniej skomplikowane rytmy, szybsze, ale też bardziej wyrafinowane stepy, uruchamianie części ciała zamrożonych przez siedzący tryb pracy. Głód flamenco rośnie. Ostrzegam - to uzależniające. To taki rodzaj uzależnienia, który przynosi ukojenie, wyzwala endorfiny, dodaje energii, rozwija sprawność umysłową i utrzymuje ciało w dobrej kondycji.
Magda Jędrzejewska nie ma wątpliwości, kiedy zacząć tańczyć. - Od razu! Najlepiej zacząć tańczyć od razu wtedy, kiedy poczujemy taką potrzebę w ciele lub taki pomysł w głowie. Jeśli widziałaś/widziałeś flamenco i wiesz, że cię do niego ciągnie, to już najlepszy znak. Rzeczywistość nauki flamenco w Polsce jest taka, że zaczynają tańczyć głównie osoby dorosłe, ale start nawet w tak późnym (jak na taniec) wieku, nie wyklucza profesjonalnej kariery lub co najmniej osiągnięcia wysokiego poziomu i pełnej swobody w tańcu.
Tańczyć oczywiście może każdy - zachęca Magda Jędrzejewska. - Myślę, że jednak w przypadku tańca flamenco to sama specyfika tego stylu sprawia, że szybko w osobach początkujących weryfikuje się, czy im się to podoba, czy nie. Z własnego doświadczenia widzę, że najszybciej rozwijają się osoby, które wcześniej coś tańczyły, trenowały lub są muzykami, grają na instrumencie. Jednak jestem zdania, że w każdym z nas jest pewna muzykalność i poczucie rytmu oraz wyczucie własnego ciała, nie ma raczej "przypadków beznadziejnych". Warto tu podkreślić rolę nauczyciela. Naszym zadaniem jest nie tylko dobrze dobrać materiał taneczny i go przekazać, ale też zarażać pasją i miłością do tej muzyki i kultury. Poczucie bliskości z tym klimatem, słuchanie muzyki - to buduje silne więzi z flamenco. Zazwyczaj te więzi trwają wiele lat.
- Nie ma co kryć, że taniec do łatwych nie należy - zauważa Magda, ale jest zupełnie możliwe tańczyć z przyjemnością i swobodnie, a zarazem stylowo, po krótkim czasie nauki. Skomplikowanych elementów jest kilka, trudne jest połączenie wszystkich na raz. Dla każdego wyzwanie stanowi jednak coś innego. Technika, utrzymanie rytmu i stepowanie to jedne z trudniejszych rzeczy, ale czasami najcięższe okazuje się właśnie rozluźnienie i oddychanie w tańcu.
W szkołach tańca flamenco w Polsce prowadzonych jest wiele grup na różnych poziomach zaawansowania, więc zwykle każdy dobiera sobie taką trudność, na jaką ma chęć. Niemniej,
tancerki flamenco to głównie twardzielki, gotowe wyciskać siódme poty podczas zajęć - z rozbawieniem dodaje tancerka.
Skąd Beacie Jasnoch przyszedł pomysł na założenie szkoły hiszpańskiego tańca w Polsce?
- Od dziecka taniec, obok śpiewu, był najbliższym mi sposobem ekspresji. Gdy w dorosłym już życiu doświadczyłam bardzo trudnych zdarzeń, w naturalnym odruchu poszukałam ukojenia w tańcu. Przeszłam coś w rodzaju tanecznej autoterapii. Powstało we mnie pragnienie, by podzielić się tym szczególnym rodzajem kuracji ciała i duszy z innymi kobietami.
- Miałam już za sobą setki, a nawet tysiące przetańczonych godzin na warsztatowych salach i prywatnych parkietach. Posmakowałam wielu technik, ale uwiodło mnie flamenco, chociaż jego bogactwa i wielowymiarowości wówczas jeszcze nawet nie przeczuwałam. To taniec solowy, co ma niebagatelne znaczenie - nie wymaga partnera, a daje ogromną swobodę interpretacji. Z wiekiem, niczym dojrzałe wino, smakuje coraz lepiej, bo karmi się życiem.
La Pasion (na początku Studio Styl) jako pierwsza w północnej Polsce szkoła flamenco, powstała w 2003 roku w starej kotłowni z małymi piwnicznymi okienkami na jednym z sopockich osiedli. Po kilku latach przenieśliśmy się na Zaspę, gdzie do dziś w kilku salach ze ścianami z okien z jednej, a taflami luster z drugiej strony wybrzmiewają: flamenco, dźwięki orientu, tribalowa muzyka świata, baletowe etiudy, rytmy latynoskie. Wiek tańczących waha się od 15 do 60+.