Reklama

Śmiech ten, przeważnie był śmiechem przez łzy, bo słowa bolą, a jeszcze bardziej boli konieczność sięgania po najtragiczniejsze wspomnienia, które człowiek chciałby i powinien mieć prawo ukryć najgłębiej, jak potrafi. "Chciałabym powiedzieć panu prezesowi Kaczyńskiemu, że nie dawałam sobie w szyję. Dawałam sobie zastrzyki w brzuch." "Poroniłam." "Nie mogę mieć dzieci, starałam się prze kilka lat" - to wyznania "zwyczajnych" kobiet. Swoją tragedią podzieliła się także Anna Lewandowska. Czy musiała? Skoro to zrobiła, jakaś granica została przekroczona.

Ewa zaszła w pierwszą ciążę, gdy miała 24 lata. Z miłości, na trzeźwo. Była idealnym wyobrażeniem tego, co o dobrych kobietach myśli prezes Jarosław Kaczyński. Albo byłaby, gdyby nie poroniła.

Reklama

- Gdybym się cofnęła w czasie, gdybym usłyszała te słowa wtedy... nawet nie potrafię ubrać tej przykrości w zdanie. To było cztery lata temu, teraz to przepracowałam, jestem w zdrowej ciąży i mam swojego dzidziusia, który rośnie, jest mi lżej.

Przyszła matka podkreśla, że o tamtej tragedii nie mówi na co dzień, chowa ją głęboko, zapomina - nie jest to sprawa, o której lekko rozmawiam na spotkaniach z przyjaciółmi.

A jednak sięga po nią wkurzona, starając się uzmysłowić, jakim ciosem jest prymitywny żart, skierowany w pustą przestrzeń, trafiający w pęknięte serca, jak kiedyś jej.

Do jednej z matek przyszedł 10-letni syn. Trafił na film ze słowami Jarosława Kaczyńskiego w internecie, przez kilka dni rozbrzmiewały wszędzie. Zapytał, ile lat miała, gdy go urodziła. 29. "Czyli wcześniej byłaś pijaczką?". Takie wnioski wyciągnęli podczas rozmowy z kumplami na przerwie w szkole. Nie obraził, nie ocenił. Połączył fakty.

Jarosław Kaczyński podczas spotkania z mieszkańcami Ełku zaznaczył, że nie jest zwolennikiem "bardzo wczesnego macierzyństwa", bo "kobieta musi dojrzeć do tego, aby być matką". - Ale jak do 25. roku życia "daje w szyję" to, trochę żartuję, ale nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach - ocenił, a sala zareagowała śmiechem.

Osoby sympatyzujące z władzą, koleżanki prezesa z partii bronią go, mówiąc, że został źle zrozumiany, że chodzi o przeniesienie rodzicielstwa na późniejszy czas. Że to nic groźnego, niewinne słowa wywleczone przez opozycję z kontekstu.

- Naprawdę nie doszukujmy się złych intencji w słowach prezesa. Uważam, że to dobrze, że cała uwaga zwróciła się na ten problem - odniosła się do wypowiedzi posłanka PiS Monika Pawłowska na antenie Polskiego Radia 24. - Mamy bardzo duży problem z alkoholizmem wśród kobiet, o czym się nie mówi. Teraz alkoholizm wygląda troszkę inaczej. Mamy wielu alkoholików aktywnych zawodowo, o czym też nie mówimy.

Trudno jednak mówić o "złym zrozumieniu", kiedy osoba wypowiadająca do tłumu dane słowa wydaje się być z nich niezwykle dumna. Sprawia wrażenie, jakby powiedziała wyjątkowo dobry dowcip czy trafną uwagę. Jak w popularnych w ostatnim czasie roastach. Tylko na roast obiekt  żartów powinien się zgodzić, a i konwencja pasować do okoliczności.

Ale skoro było śmiesznie, przyszedł czas na śmiech kobiet. 

Żarty się zaczęły

Aleksandra Radomska, stund-uperka jest jedną z wkurzonych.

- Zawodowo zajmuję się rozśmieszaniem ludzi i doskonale wiem, że dobrze śmieje nam się z tematów trudnych, traum, problemów. To, co zaistniało w przestrzeni publicznej, jest na tyle absurdalne, że ciężko uwierzyć, że się wydarzyło. Myślę, że tylko absurd jest odpowiedzią i w jakiś sposób obłaskawia tę wściekłość, którą wygenerował ten człowiek w większości kobiet. Jest też odpowiedzią na niezrozumienie i przerażenie, że ktoś taki, z takimi kompetencjami, a raczej ograniczeniami stoi na czele państwa. Dlatego ja wykonałam taki ruch, zareagowałam rozbawieniem, ale jest to śmiech przez łzy oczywiście. I bardzo przepraszam, że pomyliłam picie wina z antykoncepcją oraz że alkohol ma tę wyższość nad dziećmi, że nie trzeba prywatnie prowadzić z nim ciąży, zostać samemu, a jak się urodzi chore, opłacać terapii, wykształcenia i poświęcać mu życia. Dlatego myślę, że Prosecco wygrywa.

Radomska jest matką, tak jak i wiele innych kobiet, które sarkazmem odniosły się do "dawania w szyję".

Zrobiła to między innymi Mila Piwowarska na swoim Instagramie. 

"Filmik pięknie obrazuje cyrk, który dzieje się na naszych oczach. Kiedy to się skończy?" - brzmi komentarz pod wpisem. Kobiety się zgadzają.

- Matki, to jest silna, zwarta i responsywna grupa. Jak podnosisz rękę na matkę, na kobietę, która oddała swoje życie dla drugiego człowieka albo na kobiety, które nie mogą żyć spokojnie i szczęśliwie, bo nie mogą mieć dzieci, a bardzo ich chcą i nagle ktoś podważa tę decyzję i rości sobie prawa, do opiniowania ich życia, to myślę, że to wkurzenie jest ogromną siłą - podkreśla Radomska. - I chciałabym, żeby to była optymistyczna fala działania, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że tych zjawisk, które nas rozwścieczyły i dotyczyły także matek i naszych córek, było już bardzo dużo. 

- A tych koszmarnych słów, które Kaczyński wypowiedział, też nie brakowało. Zdążył urazić już naprawdę bardzo wiele i jestem na takim etapie, że zastanawiam się, co by musiało się stać, żeby ludzie wyszli na ulice. Z drugiej strony wiem, że wychodzili i to nic nie dało. Przykład strajku kobiet i tego, że każdy ma w sobie taką rezygnację, że nic nie można zrobić. Nie mam nic do powiedzenia - mogę się tylko wkur... nagrać śmieszny film. Nie mam realnego wpływu na zmianę tej sytuacji.

Z doniesień z grupy 60+ natomiast wynika, że nastąpił tam rozkwit poezji. Między sobą dzielą się rymowanymi sentencjami. - Najpierw nie wierzyło się własnym uszom, że coś takiego można pomyśleć, a co dopiero powiedzieć. A potem głośny śmiech i wierszyki "Lepiej w szyję lać z humorem, niźli bujać się z bachorem". Wymyślamy takich po kilka dziennie, przydadzą się na protesty - mówi Wiesława. Lat 64, matka i babcia. 

A co z kobietami, którym do 25 roku życia jeszcze trochę brakuje? - Szczerze? Nasze pokolenie macha na to ręką i nawet nie bierze tych słów na poważnie - mówi 22-letnia Maja.  - Śmiech przez łzy i tyle. Jarosław Kaczyński upokarza siebie, nie nas, na każdym kroku, a jego ostatnie wypowiedzi tylko pokazały, jakim jest ignorantem. Widzę, że większość osób śmieje się z tego.

Tylko ten śmiech przedziera się przez największy mrok, który niejedną z nas dusi wewnętrznym bólem - wspomnień albo stanu obecnego.

Znowu na czarno

- Jak to czytam/słyszę mam ochotę się napić, kolejny raz wina, żeby zrobiło mi się lepiej... Nie robię tego jednak, bo już nawet nie stać mnie na dobre wino, a innego nie piję. Już nawet nie mam siły na złość po tylu latach bełkotu mizoginów, którzy zakładają, że coś wiedzą o moim życiu... że coś w ogóle wiedzą. Jestem przerażona i sfrustrowana, mam pretensje do siebie, że wydałam na świat córkę w tak strasznym kraju. Boję się o nią, boję się o siebie, boję się o nas wszystkie... - mówi Michalina Pietrzyk, współzałożycielka Madame Q, samotna matka przed 40.

Jarosław Kaczyński wywołał do tablicy wszystkie kobiety, zmuszając je do wyznań, na które nigdy wcześniej się nie zdecydowały. To właśnie zrobiła Anna Lewandowska, dzieląc się z obserwatorami szczegółami swojego prywatnego życia. Bardzo prywatnego.

I pytanie z początku tekstu. Czy musiała to robić? Nie. Ale zarówno ona, jak i wiele innych kobiet w obliczu słów, które nigdy nie powinny paść, sięgnęła po najsilniejszą broń - doświadczenie. Doświadczenie, którego Jarosławowi Kaczyńskiemu brakuje.

- Najpierw słowa Jarosława chciałam zignorować, bo uznałam, że to jest taki obrzydliwy stand-up, podnoszący dwa ważne tematy i niezałatwiający żadnego z nich, czyli alkoholizm wśród kobiet plus bezdzietność wśród kobiet w Polsce. Ale później pomyślałam sobie, że to są słowa człowieka, przez którego ręce przechodzi każda decyzja polityczna w tym kraju, dlatego nie można tego zignorować, nie można tego olać, trzeba zabrać głos. Bo jedyna nasza linia obrony to słowo. Słowo przeciwko słowu. Słowa naprawdę bardzo dużo znaczą i bardzo dużo mogą zmieniać - mówi Dorota, która niedawno została matką. Po latach starania. Po 40.

- Dlaczego słowa Kaczyńskiego są tak bolesne? - zastanawia się Dorota. - Bo to kolejna próba uprzedmiotowienia kobiet. Właściwie za każdym razem rząd PiS i  Jarosław Kaczyński próbują pokazywać, gdzie jest nasze miejsce. Tym razem kobiety stały się pijaczkami. A były już materialistkami, karierowiczkami, egoistkami i z tego powodu do tej pory nie zachodziły w ciążę, a ja bardzo chciałabym, żeby ciąża i dziecko były autonomiczną decyzją każdej kobiety. Wolność jeszcze mamy i chcę, żeby każda z nas mogła podejmować wolne decyzje. Żeby decyzja o dziecku była odpowiedzialna. Żebyśmy ją podejmowały wtedy, kiedy do niej dojrzejemy, wtedy kiedy warunki dookoła pozwalają, by w tę ciążę teraz zajść, co jak wiadomo, w Polsce jest teraz bardzo trudne.

- Poczułam się zlekceważona jako kobieta, poczułam się dotknięta - mówi 29-letnia Ewa. Jest w drugiej ciąży. Pierwszą straciła przed 25. urodzinami. -  Uważam, że te słowa były bardzo szowinistyczne, niegodne kogoś występującego na scenie politycznej, publicznej. Nikogo, kto w jakikolwiek sposób szanuje kobiety. Bardzo to było niefortunne.

- Uważam, że te słowa są bolesne szczególnie dla kobiet, które starają się o ciążę. Oczywiście, jest problem małej dzietności w Polsce, to jest fakt, ale zrzucenie tego na kobiety, to nieporozumienie totalne. Zrzucenie tego na fakt, że kobiety chcą sobie poimprezować wcześniej - z jednej strony uważam, że to nawet fajne, żeby sobie poimprezowały wcześniej, ale mówienie, że to jest problem i powód może wypłynąć tylko z zamkniętego umysłu i uważam, że jest wiele czynników wpływających na to, że kobiety nie mają dzieci.

- Wiele kobiet się stara o dziecko - podkreśla Ewa. - Gdybym starała się o dziecko, walczyła o ciążę i usłyszała takie słowa, poczułabym się bardzo źle, bardzo dotknięta, niezrozumiana i zraniona. Szczególnie że In-vitro nie jest refundowane w Polsce i pary starające się o dziecko nie mają żadnej pomocy. - Jak miałam 24 lata, gdy pierwszy raz zaszłam w ciążę, Poroniłam. Teoretycznie wg słów Jarosława mogłabym przed 25 rokiem urodzić i zaprzeczyć jego teorii. To jest za mną, ale nie mówię o tym głośno. To jest problem częstszy, niż nam się wydaje, przez to uważam, że cała ta sytuacja jest tak bardzo bolesna.

Zostawić dobre auto w klinice

Walka o dziecko, te na świecie czy w planach, to także pieniądze. Wkurzyły się kobiety, które zostawiają majątki w klinikach, a mogły spokojnie wydać je na alkohol. To oczywiście smutny żart, krążący między "matkami dzieci z próbówek".

- Chciałabym powiedzieć panu prezesowi Kaczyńskiemu, że nie dawałam sobie w szyję. Dawałam sobie zastrzyki w brzuch - mówi Dorota. - Moja walka o dziecko trwała cztery lata. Razem z mężem zostawiliśmy w klinikach leczenia niepłodności kilkadziesiąt tysięcy złotych, myślę, że to dobry samochód. Ani grosza nie dostaliśmy od państwa. Nie dostaliśmy nawet refundacji leków, które kosztowałyby kilkadziesiąt złotych, a ja w aptece zostawiałam kilka tysięcy. Pierwszy taki rachunek doprowadził mnie do płaczu - dorosła kobieta rozpłakała się w aptece, choć miałam pieniądze, żeby go uiścić. Nie wiem, co jest z kobietami, które dowiadują się, że są chore i nie mają pieniędzy, żeby sfinansować z własnych środków in-vitro. To musi być sytuacja dramatyczna, bo nie są w stanie zrealizować swojego największego marzenia.

Dorota uważa, że za bezdzietność Polek odpowiada rząd PiS, który nie ma im nic do zaoferowania, nie ma żadnego programu wspierania i leczenia niepłodności poza naprotechnologią. - Przeczytałam w "Wysokich Obcasach", że pięcioletni rządowy program leczenia niepłodności kosztował tyle, ile kosztują dwa dni finansowania 500+. Co ciekawe Węgrzy, do których Kaczyński się tak często odwołuje, postawili na dzietność - wszystkie kliniki leczenia niepłodności zostały znacjonalizowane, a procedury i leki są w 100% finansowane. Oczywiście to druga skrajność, niestety u nas nie ma nic, więc może sięgać po wzorce tam, gdzie są one lepsze.  Wniosek nasuwa się sam - tam, gdzie rząd zawiódł, spycha odpowiedzialność na, tym razem, Polki - one piją, one dają sobie w szyję, więc dzieci z tego nie będzie.

- Mam jedno dziecko - mówi Aleksandra Radomska. - Płacę za prywatną szkołę, bo uciekliśmy z państwowej. Za chwilę będę płacić za diagnozy, lekarzy, terapie (moje dziecko jest zupełnie w porządku, ma jedynie jakieś drobiazgi do wyrównania) i na szczęście jestem w stanie finansowo to udźwignąć i nie narzekam, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałabym np. kilkoro dzieci. Wiem, że jestem totalnie sama i pomocy w każdym temacie muszę szukać na własną rękę, a co jest dla mnie najbardziej gorzkie w tej roli, to to, że czegokolwiek nie zrobię, to zawsze będzie dla kogoś za mało. Żyjemy w okrutnym społeczeństwie, które wytknie matce wszystko. I pod każdą informacją, np. na temat samobójstwa nastolatka pojawiają się komentarze "gdzie byli rodzice?". A oni pewnie w rozpaczy i z pękniętym sercem w wielu przypadkach zrobili, co mogli, możliwe jednak, że niewiele mogli, a są obarczeni ogromną odpowiedzialnością. Jest coś przerażającego, że o sytuacji społecznej, rodzinnej, mówią panowie w sutannach oraz pan, który nigdy nie miał własnej rodziny. I to jest tak przerażające.

Ewa  za trzy miesiące przywita swoje pierwsze dziecko: - To nie ja do końca zdecydowałam o tej ciąży, dziecko zdecydowało za nas. Nie planowaliśmy w tym czasie powiększania rodziny, ale gdybym to ja miała planować, nie odważyłabym się, a powodów jest sporo. Przede wszystkim jest to sytuacja gospodarcza w Polsce i to, jaka jest inflacja, jaki kryzys nadciąga, fakt, że nie stać mnie na kredyt na mieszkanie, że nie bardzo mam, gdzie mieszkać. Pewnie będziemy coś wynajmować, ale ceny wynajmów sprawiają, że boję się tego, jak to będzie wyglądać. Boję się o podwyżek cen prądu, cen w sklepach. Ale jestem w tej ciąży, cieszę się i staram łapać pozytywne myśli, że jakoś sobie poradzimy. Całe szczęście mam wspierającego partnera, który ma dobrą pracę. Nie wiem natomiast, jak sobie radzą kobiety, które w ciąży zostają same, a tak też się zdarza.

Gdzie ci mężczyźni?

"To smutne, bo wypowiedź prezesa Kaczyńskiego wybrzmiała, jak przyzwolenie na picie mężczyzn co samo w sobie jest dla nich krzywdzące, ponieważ słysząc, to mogą bagatelizować sygnały świadczące, o tym, że wchodzą na ścieżkę uzależnienia" - jedna z obserwatorek Mili Piwowarskiej zwróciła uwagę na przyzwolenie dla mężczyzn i stygmatyzację kobiet.

- Powodem, dla którego kobiety nie decydują się na dzieci, to nieodpowiedni faceci. I tu jest ogromne pole do popisu w kwestii ocen mężczyzn, ale tak się nie dzieje - zauważa Ewa. - Jarosław ocenia głównie kobiety i to one są obwiniane o niską dzietność w Polsce. Jak byłam singielką, a byłam nią przez dobre dwa lata, to bardzo ciężko było mi znaleźć "normalnego chłopaka". Mężczyźni nie chcą się wiązać, nie chcą poważnych relacji.

- Poczułam złość, bo rodzenie dzieci nie jest obowiązkiem, bo kobiety w Polsce mają dziesiątki innych powodów, dla których się na to nie decydują. Cała ta wypowiedź nawet odrobinę nie uwzględnia odpowiedzialności mężczyzn w tym wszystkim - mówi Ola. Ma 27 lat i zero dzieci.

To my dawałyśmy w szyję, to my odpowiadamy za dzietność i bezdzietność w Polsce. To my zostajemy samotnymi matkami, to my nie możemy mieć dzieci. To my mierzymy się z poronieniami. To my robimy sobie bobasy bez odpowiednich warunków. Mężczyzna Jarosław Kaczyński wydaje się, że zapomniał, iż do tanga trzeba dwojga.

Słowa, które obraziły kobiety, są jednak też strzałem w mężczyzn. Bo ich udział jest zupełnie pominięty. A odpowiadają przynajmniej za połowę tego, co my. Zarówno pozytywną, jak i negatywną. A wykluczenie ich z procesu odpowiedzialności, emocji, także bólu, jest nie mniej niesprawiedliwe.

Toast wzniesiony

Winem, piwem, herbatą z sokiem, roztworem glukozy czy mieszanką leków niezbędnych dla podtrzymania ciąży. Toast za zrozumienie.

- Paradoksalnie myślę, że teraz siłą naszego głosu nie będą influencerki, celebrytki, z którymi bardzo wiele z nas się nie utożsamia, bo mają zupełnie inne życie, inne problemy. I nie są elektoratem PiSu ani takiego elektoratu wokół siebie nie gromadzą.  Myślę, że nadzieję możemy pokładać we wkurzeniu zwykłych kobiet, które spotykamy na co dzień w autobusach, tramwajach - zauważa Radomska. -  Pomyślałam, że skoro nie mogę zrobić nic z tym gościem, mogę przynajmniej utulić jakoś kobiety, które są na każdym kroku zawstydzane, rozliczane, komentowane.

Nigdy nie ma dobrego momentu na dziecko. Zawsze jest coś, czego się boimy, co może przeszkadzać i mamy prawo decydować, co przeważy w NASZEJ decyzji o niezachodzeniu w ciążę. Partner, sytuacja materialna, brak instynktu, brak siły na kolejne rozczarowania. Nie jest to i nigdy nie był alkohol. I wracając do śmiechu przez łzy i pierwszych reakcji na słowa prezesa: paradoksalnie - alkohol zbliżeniom i dzietności sprzyja (w rozsądnych jak wszystko, dawkach).

Od autorki: Część z moich rozmówczyń w wyborach oddała głos na PiS. Początkowo wydawało mi się to istotne. W trakcie pisania zrozumiałam jednak, że dziś nie jest to ważne. Dziś ważne jest to, że zostałyśmy obrażone wszystkie i wszystkie się wkurzyłyśmy. Ponad podziałami.