Reklama

Robert Prevost określany jest jako człowiek budowania mostów. Jeszcze przed konklawe nazywano go kardynałem centrum ze względu na jego poglądy i fakt, że był jednym z kandydatów frakcji określanej jako umiarkowanie liberalna. Po wyborze szybko okrzyknięto go mianem "papieża środka", który będzie kontynuował dzieło Franciszka, ale jednocześnie powróci do tradycji i doprowadzi do uspokojenia i jedności w Kościele, porządkując kwestie, które za czasów jego poprzednika pozostały niedopowiedziane.

Ale od początku.

Kłopoty z matematyką? Idź do Prevosta!

Reklama

Wszystko zaczęło się w Chicago, gdzie 14 września 1955 roku urodził się Robert Prevost - syn Louisa Mariusa Prevosta, pochodzenia francusko-włoskiego, który podczas II wojny światowej służył w marynarce wojennej oraz Mildred Martínez, mającej hiszpańskie pochodzenie. Oboje rodzice byli wykształceni. Ojciec posiadał tytuł magistra sztuk pięknych i pracował jako administrator szkolny. Matka z kolei studiowała bibliotekarstwo i przez lata pracowała w zawodzie.

Mały Robert wraz z dwójką starszych braci dorastał na przedmieściach Chicago, gdzie w tamtejszym kościele śpiewał w chórze i służył jako ministrant. Szkolni koledzy wspominają Boba (bo tak na niego mówiono) jako pilnego i bardzo inteligentnego ucznia, z poczuciem humoru, choć niezbyt ekstrawertycznego. "Był znany jako szkolny 'korepetytor'. Jeśli miałeś problemy z wypracowaniem z języka angielskiego, idź do Prevosta. Kłopoty z matematyką? Idź do Prevosta" - tak wspomniał go ojciec Franks, dawny znajomy z niższego seminarium duchownego św. Augusta.

Do seminarium tego Robert wstąpił w wieku 14 lat. Studiował w sumie na trzech wyższych uczelniach katolickich. Zdobył licencjat z matematyki, ukończył studia z teologii oraz doktoryzował się z zakresu prawa kanonicznego. Doktorat obronił z wyróżnieniem na podstawie rozprawy zatytułowanej "Rola lokalnego przeora Zakonu Świętego Augustyna".

W międzyczasie, nim ukończył 22 lata, wstąpił do zakonu św. Augustyna. Choć publicznie niewiele wiadomo o tym, co zaważyło na wyborze tego zakonu, oszczędny w słowach Prevost zdradził jednak, że przekonała go filozofia augustianów. Reguła św. Augustyna, na której opiera się życie zakonników, kładzie nacisk na wspólnotę, dzielenie się dobrami oraz wzajemne wsparcie i przebaczenie. Te wartości mocno wpisały się w styl posługi przyszłego papieża.

Święcenia kapłańskie przyjął w wieku 27 lat. To wtedy także, robiąc doktorat, ten wykształcony młodzieniec trafił do Peru, na misję augustiańską w Chulucanas, w Piurze, gdzie spędził rok. Do kraju tego powrócił trzy lata później, ale tym razem na dłużej - bo aż 10 lat. Na misji odpowiadał za program formacyjny dla peruwiańskich kandydatów na zakonników, przez kilka lat pełni też rolę przeora i administratora parafii.

Biskup z kościelnego piekła Ameryki Łacińskiej

- Jako młody zakonnik skierowany do pracy w Ameryce Łacińskiej trafił w Peru do kościelnego piekła - mówi  ks. prof. Andrzej Kobyliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Prevost spotkał się tam ze straszną biedą. - Lata 80., 90., XX wieku to jeszcze głęboki konflikt, gdy chodzi o rodzące się ruchy marksistowskie, rewolucyjne, widmo komunizmu, które krążyło po Ameryce Łacińskiej. Ogromne tarcia w Kościele katolickim, gdy chodzi o ruch nazywany teologią wyzwolenia, czyli próbą łączenia katolicyzmu z marksizmem - wymienia.

Wyzwania nie przeraziły, ale ukształtowały młodego Prevosta. Dał się poznać jako oddany misjonarz, duszpasterz i lider społeczny. Po dziesięciu latach w Peru powrócił do rodzinnego Chicago, gdzie od 2001 do 2013 był przeorem generalnym zakonu św. Augustyna. W dodatku przed dwie kadencje, co oznacza, że musiał się sprawdzić w tej roli.

W czasie kiedy w Stolicy Piotrowej pojawił się nowy papież, Robert Prevost na powrót udał się do Peru. Franciszek już na początku swego pontyfikatu mianował zakonnika biskupem, ale nie w Ameryce, a w peruwiańskiej diecezji Sufar. To tam Prevost otrzymał świecenia z rąk nuncjusza apostolskiego w Peru, a za swe zawołanie biskupie obrał słowa św. Augustyna: In Illo uno unum, co oznacza "w Nim stanowimy jedno".

Jako hierarcha powtarzał że: "biskup nie powinien być małym księciem siedzącym w swoim królestwie", a niesienie pomocy najbiedniejszym zawsze było na liście jego priorytetów. 

W tym czasie także krytycznie odnosił się do tzw. ideologii gender, mówiąc mediom, że ma ona na celu wyeliminowanie różnic między kobietami, a mężczyznami.

Jako biskup Robert Prevost stał na czele peruwiańskiego kościoła aż do 2023 roku, kiedy to papież Franciszek wezwał go do Watykanu, gdzie powierzył mu niezwykle ważne stanowisko prefekta dykasterii ds. biskupów. Od tej pory Prevost miał wpływ na nominacje biskupie na całym świecie. Mając za sobą lata doświadczeń w Ameryce Łacińskiej i zaufanie u papieża, został przewodniczącym papieskiej komisji ds. Ameryki Łacińskiej i otrzymał specjalną godność arcybiskupa ad personam. Jeszcze tego samego roku Franciszek uczynił Prevosta kardynałem oraz członkiem siedmiu watykańskich dykasterii (kościelnych urzędów administracyjnych).

Dlaczego Leon XIV?

Dwa lata od czasu otrzymania kardynalskiej nominacji, kiedy 7 maja kard. Robert Prevost wchodził na konklawe, ani media, ani bukmacherzy, ani nawet sztuczna inteligencja, nie obstawiały go jako faworyta do papiestwa. Trzeba jednak przyznać, że należał do papabili, czyli wymienianych kandydatów na tron Piotrowy.

Już następnego dnia od momentu rozpoczęciu wyborów w Kaplicy Sykstyńskiej, biały dym obwieścił światu słynne "habemus papam", czyli mamy papieża. A kiedy na balkonie watykańskiego pałacu pojawił się on, szybko stało się jasne, że przed nami pontyfikat kontynuacji misji Franciszka, ale w zupełnie innym stylu.

Nowy papież przybrał imię Leon XIV, nawiązując w ten sposób do swojego poprzednika z przełomu wieków XIX i XX, który zasłynął jako papież otwarty na nowoczesność i jednocześnie prekursor katolickiej nauki społecznej. Leon XIII bronił praw pracowniczych, potępiając nie tylko komunizm, ale i bezwzględny kapitalizm i zyskując w ten sposób przydomek "papieża robotników". Był też niejako promotorem myśli św. Tomasza z Akwinu i aktywnym dyplomatą.

Leon XIV tak miał tłumaczyć wybór imienia: "Istnieją różne powody, ale głównie dlatego, że papież Leon XIII w swojej historycznej encyklice Rerum Novarum zajął się kwestią społeczną w kontekście pierwszej wielkiej rewolucji przemysłowej. W naszych czasach Kościół oferuje wszystkim dziedzictwo swojej nauki społecznej w odpowiedzi na kolejną rewolucję przemysłową i rozwój w dziedzinie sztucznej inteligencji, który stawia nowe wyzwania dla obrony godności człowieka, sprawiedliwości i pracy".

Kardynałowie: Nie szukaliśmy kserokopii Franciszka

"Szukaliśmy kogoś, kto podążał drogą Franciszka, ale nie szukaliśmy kserokopii" - powiedział kardynał Robert McElroy z Waszyngtonu i to chyba najkrótsze wyjaśnienie decyzji, która zapadał podczas konklawe.

Kardynałowie, wypowiadając się o nowym papieżu, wskazywali na jego cechy jak syntetyczny umysł, oszczędność w słowie, pracowitość oraz pokora.

"Leon XIV to papież, którego będziemy jeszcze długo i stopniowo odkrywać, ponieważ to człowiek bardzo dyskretny" - powiedział Radiu Watykańskiemu kard. Jean-Marc Aveline, który wspólnie z kard. Prevostem pracował w dykasterii ds. biskupów.

"Słucha, pozwala mówić, pozwala na wymianę poglądów. A jeśli nie można dojść do porozumienia, to nie podejmuje decyzji. Z drugiej strony, jeśli dojdzie do wniosku, że doprowadził jakąś sprawę do końca, to podejmuje decyzję i bierze za nią odpowiedzialność" - tak opisał nowego papieża Aveline.

"Potrafi ciężko pracować, jest poliglotą. Rozumie różne kultury, bo żył na trzech kontynentach. Jest pasterzem, ale równocześnie ma doświadczenie dobrego administratora" -  oceniał z kolei w wywiadzie dla magazynu "America" kardynał Blase Cupich z Chicago.

Jednak zapytany o to, jak nowy papież odniesie się do "deportującego nielegalnych migrantów" prezydenta Trumpa, kardynał Cupich stwierdził, że Leon XIV będzie traktował go z szacunkiem, jaki przysługuje demokratycznemu liderowi.

Administracja Trumpa klaszcze, ale się nie cieszy

Z nielicznych, choć wyraźnych sygnałów, można wyczytać, że Leon XIV, delikatnie mówiąc, nie darzy szczególną estymą nowej administracji USA. Zapytany już po wyborze, czy wkrótce uda się do Stanów Zjednoczonych, skąd pochodzi, odpowiedział krótko: "nie sądzę".

Wybór Prevosta na głowę Kościoła katolickiego wywołał różne reakcje wśród amerykańskich polityków. Prezydent Donald Trump szybko pogratulował nowemu papieżowi, nazywając jego wybór "wielkim zaszczytem" dla USA. Ale pośród komentatorów z ruchu "Make America Great Again" nie brakowało głosów rozczarowania, w związku z faktem, że nowy papież nie reprezentuje podejścia "America first". Były doradca Donalda Trumpa, Steve Bannon, wyraził zaskoczenie wyborem kardynałów, wskazując na wcześniejszą aktywność polityczną Roberta Prevosta w mediach społecznościowych, w tym krytykę Trumpa i wiceprezydenta J.D. Vance'a.

Kością niezgody stała się polityka migracyjna, bo to w tej kwestii Robert Prevost jako kardynał ośmielał się krytykować administrację Trumpa. Publicznie nie zgodził się z wygłoszoną przez wiceprezydenta J.D. Vanc’a koncepcją, że "najpierw kochasz swoją rodzinę, potem sąsiada, potem swoją społeczność, potem współobywateli, a dopiero na końcu stawiasz na pierwszym miejscu resztę świata".

- Amerykański katolicyzm jest głęboko podzielony pomiędzy frakcję konserwatywną i liberalną. W ostatnich wyborach prezydenckich część katolików głosowała na Donalda Trumpa (60 proc.) część na Kamalę Harris (40 proc.). Podzieleni są także amerykańscy duchowni. Jednak nowy papież był raczej ostrożny w swoich wypowiedziach - uważa ks. prof. Andrzej Kobyliński.

Papież chce pokoju. Czy odważy się stanąć po stronie Ukrainy?

Nowy papież może spróbować odegrać rolę w działaniach na rzecz doprowadzenia do pokoju pomiędzy Rosją a Ukrainą. O pokoju na świecie mówi naprawdę wiele. Zaoferował nawet, że Stolica Apostolska może stać się miejscem prowadzenia mediacji. Cytując: "pozostanie do dyspozycji, aby wrogowie się spotkali i spojrzeli sobie w oczy i aby narodom przywrócono nadzieję i godność". Leon XIV zwrócił się także bezpośrednio do chrześcijan na terenach ogarniętych konfliktem, w tym także na Wschodzie, dziękując im, że nie porzucili swych ziem.

Te słowa są nadzieją dla Ukrainy, o czym otwarcie powiedział zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, abp Swiatosław Szewczuk.

"Dla Ukrainy i Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego imię Leon stało się znakiem szczególnym. Papież Leon XIII był patronem Katolickich Kościołów Wschodnich, dbał o naszą edukację i rozwój" - zwrócił uwagę, przekonując, że nowy papież rozumie naturę wojny, jaką Rosja prowadzi przeciw Ukrainie. "Na początku inwazji na pełną skalę, kiedy jeszcze służył w Peru, jasno i jednoznacznie nazwał tę wojnę imperialistyczną agresją przeciwko wolnemu narodowi, który ma prawo bronić swojej ziemi" - przypomniał.

- Na pewno nowy papież nie pozwoli sobie w kwestii Ukrainy na bon moty takie jak słowa o "szczekaniu NATO u bram Rosji". Powróci spójność watykańskiej dyplomacji, bo Franciszek czasami bez konsultacji z sekretarzem stanu samodzielnie prowadził działania poprzez swoich wysłanników - zwraca uwagę ks. Andrzej Kobyliński.

Czy jednak Leon XIV odważy się wskazać agresora w tej wojnie? - Uważam, że tak, jeśli będzie taka konieczność. Natomiast liczba punktów zapalnych na świecie rośnie i to będzie wyzwanie dla nowego papieża - dodaje.

Papieża, który przecież przedstawił się światu jako orędownik pokoju.