Reklama

Świat gier mocno się zmienia. Kobiety zawsze w nim były, ale teraz wyraźnie zaznaczają swoją obecność. Ze stereotypami rozprawiają się w żartach, tak skutecznie, jak z drużyną przeciwnika w LOLu. 

Historia wykluczenia

Jestem graczką "casualową", jak nazywa się osoby grające rekreacyjnie, w ramach domowej rozrywki. W latach 90., gdy w domach pojawiały się pierwsze komputery i konsole, jak większość próbowałam swoich sił w skradance Wolfenstein 3D (nazywanej Wolfem), Zeldzie czy Super Mario. Nikt nie zastanawiał się wtedy, czy przed komputerem siada koleżanka, czy kolega, po prostu się grało. 

Reklama

Jednak salę informatyczną na przerwach w szkole średniej, kiedy na tapet weszły takie tytuły, jak Quake III Arena czy Medal of Honor, zaczęli wypełniać chłopcy. Rywalizujące z nimi dziewczyny były rodzynkami. Rzadko też urządzały wielogodzinne rajdy w Warcraft II, dlatego utarła się opinia, że grająca jest wyjątkiem, w dodatku "chłopczycą". 

Polskie szkoły nie były wyjątkiem. Podczas drużynowych starć w pierwszych częściach serii World of Warcraft (jednej z pierwszych, największych gier w świecie wirtualnym), dziewczyn praktycznie nie było. Użytkownicy rozmawiali ze sobą przez mikrofony, a rzadki damski głos potrafił sprawić, że chłopcy wariowali. Anonimowość dodawała odwagi, więc zdarzały się dwuznaczne komentarze.

"Koleżanka gra, to powinna założyć swój kanał", "Nieważne, co mówi, ważne, żeby miała wydekoltowaną bluzkę" - to komentarze, z którymi można się było spotkać na co dzień.

Właśnie z takim myśleniem rozprawia się Kasia Anzorge z profilu Couplepower. Znalazła na to wyjątkowy sposób. Kpi z wersji siebie, jaką wyobrażają sobie pełni testosteronu gracze po drugiej stronie.

Dodatkowe punkty na randce

Ładna dziewczyna i gra w gry? Jakim cudem nie masz faceta? To pytania, które padały na jednej z popularnych aplikacji randkowych. Mężczyzna, o którego pytaniach mowa był wyraźnie bardziej zainteresowany rozmówczynią, kiedy dowiedział się, że gra w gry. Czy faktycznie taka umiejętność imponuje płci brzydszej?

- Jeżeli pytasz mnie, czy zaimponuje mi dziewczyna, która potrafi inteligentnie i interesująco wypowiedzieć się o ostatniej premierze gry.

Mężczyźni, którzy cenią sobie czas ze swoją konsolą, przyznają, że poznając kobietę z takimi zainteresowaniami, mają nadzieję, że będzie dla nich bardziej wyrozumiała. Nie usłyszą, że marnują czas na głupoty i dziecinne rozrywki.

Szacunek dla graczek zagościł także na drużynowych rajdach. Użytkownicy dojrzeli, a i kobiet jest więcej.

- Mam to szczęście, że od dawna gram ze stałym teamem i rzadko muszę posiłkować się przypadkowymi osobami, aby pograć w coś online - opowiada Agnieszka, człowiek renesansu w świecie gier (prezenterka, gamedev i oddany gracz).  - Mam jednak wrażenie, że jeśli już wchodzę na serwer sama, to od kilku lat częściej spotykam się ze słowami uznania niż z prześmiewczymi komentarzami. Zdziwienie czasem się pojawia, ale chodzi po prostu o statystycznie rzadziej grające i odzywające się na ogólnych czatach głosowych kobiety - kontynuuje Agnieszka. - W "moim" teamie od lat jestem jedyną dziewczyną i nigdy nie czułam się gorzej traktowana. Czasami jestem wręcz zaskoczona ich dużą tolerancją na moje gadulstwo czy wzmożone okrzyki radości (i nie tylko) podczas rozgrywki - śmieje się.

Podobne obserwacje ma Ksenia Chlebicka związana z Polsat Games. - Osoby, które znają mnie dobrze, wiedzą, że zawsze byłam fanką kilku tytułów. Dalsi znajomi i widzowie, zwłaszcza Wydarzeń 24 i Polsat News, są zaskoczeni, ale jest to pozytywne zaskoczenie.

Radosław Nałęcz z Polsat Games przyznaje, że niestety cały czas pokutuje myślenie, że gry są dla chłopców.  - Nie tylko gry. Cała elektronika jest bardziej chłopięca. Chodzi tu również o programowanie. Nie zgadzam się z tym, bo przez takie myślenie "zabija" się w młodych kobietach chęć rozwoju. Obawiają się rozwijać swoje ścisłe kompetencje. Kobiety od zawsze były w świecie gier i informatyki, tworzyły oprogramowanie. Nie są w tym słabsze. Historia zna wiele znakomitych dowodów. Naukowczyń, badaczek, programistek, bez których świat byłby zdecydowanie uboższy.

Dziewczyny lubią budować, chłopaki burzyć, czyli o co chodzi z tymi Simsami

- Gry nie mają płci, to oczywiste - podkreśla Agnieszka Borysiuk. Są jednak takie gatunki czy tytuły, które statystycznie przyciągają więcej kobiet lub więcej mężczyzn... i nie ma w tym nic złego! Ja w czasach podstawówki namiętnie grywałam zarówno GTA2 (kochałam ten tytuł całym sercem i dotąd jestem w stanie znaleźć drogę do czołgu),  spędzałam czas w kafejce internetowej, próbując swoich sił w Counter-Strike’u 1.6 (Cafe Planeta w Płocku przy ulicy Kolegialnej - pamiętamy!), ale i uwielbiałam grę The Sims. Rzecz jasna i oczywista, że miałam do tej części zakupione wszystkie dodatki. Gry nie były zbyt popularne wśród moich koleżanek, co zresztą odzwierciedlają statystyki. Nie dziwi mnie jednak, że strzelanki ich nie przyciągały.

Przypisywaniu grom płci nie zgadza się także Ksenia Chlebicka. - Nie lubię takiej kategoryzacji. Dotyczy to każdej dziedziny życia, nie tylko w gamingu. To krzywdzące i niepotrzebne ograniczenia.

2 lutego 2000 roku w Polsce Electronic Arts wydało grę, do której przylgnęła łatka "dziewczyńskiej". Simsy miały być dla nas, bo przecież jedyne, czego mogą chcieć kobiety, to postać trochę w kuchni i pobawić się w dom. To bardzo krzywdząca opinia dla dziewczyn i... chłopaków, którzy także lubią wejść w ten świat, ale często wstydzą się przyznać. Twórcom tytułu zaszufladkowanie nie zaszkodziło - mają najlepiej sprzedającą się serię gier na świecie.

- Gwarantuję, że faceci również grają w Simsy - mówi Dominik Gąska z Niezatapialni.pl. - Być może równie chętnie, jak kobiety. Dokładnie tak, jak czasami wolą obejrzeć komedię romantyczną zamiast meczu. Jeżeli istnieją jakieś dysproporcje między odbiorcami konkretnych gatunków czy serii, to znów - wynikają one z lat indoktrynacji w tym zakresie. Jeśli od najmłodszych lat będziemy wmawiać dziewczynkom, że dla nich są lalki, a dla brata auta, to nie ma się co dziwić, że tylko 6 proc. kobiet gra w gry wyścigowe.

Jak temat gier wygląda z perspektywy developer gier mobilnych Michała Piwowarczyka?

- Moja ośmioletnia córka jednocześnie gra w produkcje skrojone pod jej profil, ale sama wybiera nieoczywiste tytuły. Przykładem może tu być Forza Horizon, gdzie w wirtualnym świecie jeździ po plaży, przygotowuje sceny, żeby później je fotografować. W dzisiejszych czasach mamy szybki dostęp do setek różnych gier. To sprawia, że nowe pokolenia graczy mogą eksperymentować. Dziś liczy się znalezienie tytułu i "mechaniki gry", która nas najbardziej zainteresuje.

Dziewczynie trzeba pomóc...

Stereotyp, że dziewczyny potrafią grać tylko w Simsy, to już rzadkość. Jednak opinia, że kobiety grają gorzej od mężczyzn, to nadal standard - mówi Ksenia Chlebicka.

Agnieszka Borysiuk zauważa, że mimo problemów, wiele zmieniło się na dobre.

- Kiedyś "pomaganie" na siłę czy traktowanie niemalże jak księżniczkę na serwerze było dość popularne (mówię tu głównie o moich doświadczeniach, chociażby z CS:GO). Teraz widzę, że raczej panowie starają się być po prostu uprzejmi. Czasem zdarzy się niestosowne zachowanie ze strony młodszych użytkowników. To jednak zwykle toksyczni gracze, nie tylko wobec kobiet.

- Mam już spore doświadczenie i zdecydowanie grubszą skórę niż 10 czy 20 lat temu. Musimy pamiętać, że młode graczki, mogą mieć zupełnie inne odczucia, dlatego musimy wspólnie oswajać temat kobiet w grach, gamingu i gamedevie. 

W pomocy nie ma nic złego. Nie jest to zachowanie zarezerwowane dla jednej płci. Nieraz i nam dziewczynom zdarzało się przechodzić chłopakom jakąś walkę w Mortal Kombat, czy pokonać żabę w Wiedźminie, bo akurat w tych zadaniach sekwencję ruchów miałyśmy lepiej opracowaną.

- Faceci chcą mi pomagać, ale nie traktuję tego negatywnie - mówi Ksenia i dodaje, że uwielbia grać z bardziej doświadczonymi osobami. - Ba! Sama mam wrażenie, że oni też czerpią radość i satysfakcję z faktu, że są potrzebni, mogą przekazać swoją wiedzę i nie traktują mnie "z góry". 

Różowo nam

Graczki zauważyli również producenci sprzętu. To w końcu kolejna grupa sprzedażowa. Wcześniej na rynku dominował sprzęt czarny i szary. Z czasem zaczęto bawić się bielą (kto pamięta, jakie piękne było Nintendo Wii?). Powoli producenci zaczęli odważniej wychodzić ze swoimi produktami w kierunku pań. Pojawiło się mnóstwo propozycji w od lat przypisywanym im kolorze. Różowe pady, lukrowane konsole, myszki i klawiatury słodkie jak wata cukrowa faktycznie znalazły swoje odbiorczynie (choć sprawiedliwie trzeba dodać, że i odbiorców). Doskonale prezentują się podczas twitchowych streamów. - A młodsze córki kumpli mają na co wyciągać pieniądze od rodziców - śmieje się Agnieszka i podkreśla, że osobiście wybiera czarne produkty, ale przyznaje, że jest popyt i jest podaż.

Grające córeczki tatusiów i mamuś

Rośnie nowe pokolenie, które ma szansę nie być związane szufladkowaniem grania, jako rozrywki dla konkretnej płci.

- Kiedy moja córka traci zainteresowanie jakimś tytułem, to staram się pokazać jej listę nowych, z których może coś sobie wybrać - zdradza Michał Piwowarczyk, ojciec ośmiolatki.

- Dwa lata temu była to faza na dinozaury, teraz na przykład przyszła pora na superbohaterów, więc naturalnie wybieramy sobie do grania bohaterów z serii Lego. Klocki to świetny wstęp do gier. Moja córka zaczęła grać w Sims 4, gdy obejrzała nagrania australijskiej youtuberki, relacjonującej budowanie modeli Lego Friends. Sugerowanie tytułów jest też ważne dla mojego zdrowia psychicznego. Zamiast Psiego Patrolu, wolę tłumaczyć, dlaczego Hulk jest niemiły dla Thora.

- Bardzo ważną sprawą jest filtrowanie gier, pobieranych na telefon. Trzeba być na bieżąco z trendami, bo raz na jakiś czas może pojawić się coś popularnego, ale niezdrowego, jak choćby legendarny wśród rodziców Huggy Wuggy - dodaje Michał.

Nie wszyscy rodzice mają tyle zrozumienia.

- Łatwiej jest powiedzieć mamie czy tacie, że chcesz grać w piłkę niż LOLa. W tym drugim przypadku możesz zostać niezrozumiany. Pojawiają się wątpliwości, czy da się wyżyć. Dla wielu rodziców to bezsensowne siedzenie przed komputerem - mówiła Ksenia Chlebnicka w programie Faux Paux.

Grający rodzice mają pewną przewagę. Wpuszczają najmłodszych w świat, który sami znają.

- Kontrola naszych pociech jest konieczna. Każda nowość niesie ze sobą szanse i zagrożenia, ale w sferze edukacji nowe "giereczkowe" technologie mogą bardzo pomóc. To przyszłość, przed którą nie uciekniemy - podkreśla Ksenia.

A jak w przypadku najmłodszego pokolenia ma się stereotyp, że gry są dla chłopców? Takie porównanie ma Radosław, jeden z prowadzących Faux Paux, ojciec syna i córki.

- Mania jest młodsza o dwa lata, więc siłą rzeczy gra inaczej niż Tadzio. Inaczej, ale w żadnym wypadku słabiej. Tadzio potrafi już czytać, więc rozumie nieco więcej. Ma ciut większe doświadczenie w obsłudze gier, poruszaniu się po interfejsie, a także po świecie gry. Jest mocniej nastawiony na "przejście gry", czyli pokonywanie  kolejnych plansz. Mania jeszcze się tym nie przejmuje, co doprowadza Tadzia do szału, bo "psuje mu grę". Gdy grają sami, to często prosi starszego brata o pomoc w przejściu trudniejszego elementu lub przeczytaniu komunikatu. Mania bawi się grą, a nie ją przechodzi, ale jeśli włączają np. gry wyścigowe, to sytuacja się zmienia. Wtedy pojawia się rywalizacja i chęć bycia pierwszą.

A gdyby za kilka lat Mania uznała, że chce być e-sportowcem?

- Nie mam z tym absolutnie żadnego problemu. Porozmawiałbym z nią tylko o tym, z czym taki wybór może się wiązać. To trudne treningi i szereg wyrzeczeń jak przy innych dyscyplinach.