Reklama

Początkowo zakładano, że 72-godzinny test odbędzie się na początku lutego (drugi był zaplanowany na czerwiec), ale przesunięto go na koniec miesiąca. Ukraina przygotowywała się do tego od 2017 roku. Po dekadach zależności Kijów chciał się odłączyć od rosyjskich i przyłączyć do europejskich sieci energetycznych.

Zerwanie więzi

To miało być dosłowne i symboliczne zerwanie więzi z Moskwą.

Reklama

Ten skomplikowany proces wymaga synchronizacji podłączanych do siebie sieci.  Na szczęście i Ukraina (a także Rosja) i Europa mają tę samą częstotliwość prądu - 50Hz (w USA czy Japonii jest 60Hz). Ale trzeba dostosować sieci do tego samego "rytmu" 50 obrotów na sekundę turbin w elektrowniach.

Zanim dojdzie do podłączenia, przeprowadza się tzw. "test wyspowy", sieć zostaje odcięta od połączeń z zagranicą, aby sprawdzić czy system jest stabilny.

Test zaczął się po północy.  Po 3 dniach Ukrenergo miał znów podłączyć się do rosyjskiej sieci, ale 4 godziny po rozpoczęciu testu zaczęła się wojna. Był 24 lutego 2022 roku. Według wstępnych (i przedwojennych planów) cała procedura przejścia z rosyjskiej na europejską sieć miała zakończyć się w 2023 roku, ale atak na Kijów sprawił, że nie było już ani odwrotu, ani czasu. Od 24 lutego ukraińska sieć była niczym samotna wyspa, nie mogła liczyć w razie awarii na pomoc sąsiadów, a Rosjanie atakowali nie tylko wojska, cywilów i miasta, ale też infrastrukturę energetyczną.

Trzy dni po ataku Ukraina poprosiła  Europejską Sieć Operatorów Systemów Przesyłowych Energii Elektrycznej ENTSO-e (to organizacja, która zrzesza operatorów systemów przesyłowych z całej Europy i jest odpowiedzialna między innymi za synchronizację systemów pomiędzy krajami) o podłączenie do sieci kontynentalnej. Mołdawia złożyła wniosek następnego dnia. Ukraińcom udało się, zakończyli całą procedurę 16 marca. To, co miało trwać rok, zajęło niecałe 3 tygodnie. W 2025 roku od rosyjskich sieci mają odłączyć się kolejne trzy kraje: Litwa, Łotwa i Estonia.

Towarzysz Brell

Związek Radziecki miał nie tylko jednego wodza, jedną partię (z lokalnymi klonami), ale też jedną zsynchronizowaną sieć energetyczną - "Jedinaja Energeticzeskaja Sistema Rasiji", czyli Zjednoczony System Energetyczny Rosji. Obejmował 8 stref czasowych, ale był kontrolowany w Moskwie. Budowa sieci ruszyła w połowie lat 50 tych i po kolei dołączano do niej kolejne demoludy.  Podpięto do niej  też kraje bałtyckie.  Tak powstał system BRELL od liter krajów, które zostały połączone: Białoruś, Rosja (również Królewiec), Estonia Litwa i Łotwa. Kable z krajów bałtyckich prowadziły m.in. do elektrowni atomowej w Leningradzie i Smoleńsku (przez Białoruś). Związek Radziecki upadł na początku lat 90., ale kable pozostały.

- Polska odłączyła się od rosyjskiej sieci w 1995 roku, ale kraje bałtyckie pozostały połączone. Mówiło się na nie "kraje wyspowe", bo były odcięte od sieci w Europie. Pierwsze połączenie między Polską i Litwą powstało dopiero w połowie ubiegłej dekady, niewiele wcześniej połączenie ze Szwecją i Finlandią. Przez lata Litwini, Łotysze i Estończycy kupowali prąd od Rosjan, przestali to robić dopiero w 2022 roku - mówi Maciej Jakubik, koordynator programu europejskiego "Forum Energii" i dodaje: -  Nie ma już transakcji handlowych, ale  prąd wciąż krąży między krajami bałtyckimi i Rosją, bo mają wspólną sieć.

Porozumienie BRELL wygasa na początku lutego tego roku.  Kraje bałtyckie od dawna się do tego przygotowywały. Musiały przebudować swoją sieć, wzmocnić systemy informatyczne i zbudować nowe połączenia z zachodnim systemem. Zamiast z Rosją i Białorusią postanowiły połączyć się z Polską, Szwecją i Finlandią. Negocjacje w sprawie oderwania od Rosjan zaczęły się pod koniec pierwszej dekady XX wieku i zajęły ponad 10 lat. W 2018 roku Litwa Łotwa i Estonia podpisały  porozumienie, na mocy którego pod koniec 2025 roku miały przełączyć się z rosyjskiej na zachodnią sieć. Inwestycja w 75 proc. jest finansowana przez Unie Europejska.

Bałtycka synchronizacja

Rozmowy między Warszawą i Wilnem zaczęły się już na początku XX wieku. Tak powstał  LitPol Link. To ponad 160 km sieć (110 km po naszej stronie i kolejne 50 po litewskiej), która zaczyna się w Ełku, a kończy w leżącym nad Niemnem Olicie (Alytus). W połowie ubiegłego roku zdecydowano o zbudowaniu kolejnego połączenia. Początkowo rozważano położenie kabla na dnie morza, ale ostatecznie wygrała tańsza, czyli lądowa opcja.

- Połączenie podmorskie zostało porzucone, bo wzrost kosztów w związku z pandemią, a potem wojną był trzykrotny. Takie jest przynajmniej oficjalne wytłumaczenie. Kabel miał iść po dnie Bałtyku koło Królewca, Rosjanie mogliby łatwo go przerwać, być może wzięto również ten argument pod uwagę i zdecydowano się na rozwiązanie lądowe  - dodaje Maciej Jakubik z "Forum Energii"

Kolejne podłączenie do zachodniej sieci zapewnia NordBalt, leżący na dnie Morza Bałtyckiego kabel między Kłajpedą i szwedzkim Nybro. Do tego Estonia jest zszyta z Finlandią dwoma kablami (Estlink i Estlink 2) położonymi na dnie Zatoki Fińskiej. W połowie ubiegłego roku, a więc już po ataku na Kijów, Wilno, Ryga i Tallin po raz kolejny potwierdziły, że nie przedłużą umowy z Moskwą i zdecydowały się przyspieszyć proces o kilka miesięcy, zapowiadając, że do “energetycznego rozwodu" z Rosją dojdzie już na początku 2025 roku. Litwa była gotowa oderwać się nawet wcześniej, bo w 2023 roku, ale postanowiła poczekać na sąsiadów. Umowa wygasa 7 lutego. 8 lutego ma zostać przeprowadzony "test wyspowy" a 9 lutego ostateczna synchronizacja z system zachodniej Europy. W Boże Narodzenie ktoś jednak przeciął jeden z dwóch kabli łączących Finlandię z Estonią.

Przypadek? Nie z prądem

Tankowiec "Eagle S" wypłynął z leżącego w Zatoce Fińskiej rosyjskiego portu Ust-Ługa 25 grudnia wcześnie rano.  Statek pływa pod banderą wysp Cooka (należą do Nowej Zelandii), jest częścią "floty cieni" czyli okrętów, które Rosja wykorzystuje, aby obchodzić zachodnie sankcje. Nie widnieje jednak na unijnej liście statków objętych sankcjami. Tylko co dziesiąty z sześciuset okrętów został na nią wpisany. Jego kapitan, 39-letni Gruzin wszedł na pokład "Eagle S" w połowie października w duńskim porcie Skagen. Chwilę później tankowiec popłynął do Rosji. Spędził tam prawie dwa miesiące, po czym ruszył Zatoką Fińską w drogę powrotną. Kiedy tankowiec znalazł się nad kablem Estlink 2 zwolnił, zatoczył koło i popłynął dalej. Trwało to mniej niż 10 minut.

W tym samym czasie fiński operator sieci Fingrid zgłosił awarię kabla. Finowie szybko jednak połączyli kropki, wieczorem okręt był już eskortowany przez tamtejszą straż graniczną. Było już po północy kiedy służby weszły na pokład, poprosiły załogę o wciągnięcie kotwicy... ale z wody wynurzył się tylko łańcuch. Potem Finowie ustalili, że kotwica była ciągnięta po dnie przez ponad 60 km. Na wszelki wypadek Estończycy wzmocnili  patrole wokół drugiego kabla łączącego ich z Finami.

Wiele wskazuje na to, że data ataku nie była przypadkowa. Zerwanie nastąpiło na parę tygodni przed spodziewanym odłączeniem sieci energetycznych krajów bałtyckich od Rosji. W wyniku przerwania kabla ceny prądu w Estonii poszybowały w górę. Rosyjskie farmy od dawna trolli straszą w internecie Bałtów drogą energią jeśli Ci odłączą się BRELL-a.

- To nie jest nic nowego, Rosjanie od lat prowadzą taką taktykę. Trzeba pamiętać, że kraje bałtyckie korzystały z tańszego rosyjskiego czy białoruskiego prądu przez lata. Rozpowszechnianie takich informacji, wprowadzenie niepokoju wśród społeczeństwa miało zniechęcić ich władze do przeprowadzenia synchronizacji z Zachodem. To tak naprawdę ostatni element zależności od Rosji w naszym obszarze Europy Środkowej. Nie sprowadzamy ropy, gazu, wprowadzono sankcje na LPG. To, że Moskwa wciąż może zakłócać działanie sieci elektroenergetycznych to ostatnie narzędzie dominacji Moskwy. Po synchronizacji będziemy już uniezależnieni od wszelkiego rodzaju prób szantażu - wyjaśnia Maciej Jakubik

Dwa tygodnie po ataku na połączenie między Estonią a Finlandią, szwedzkie władze poinformowały, że o mały włos nie został uszkodzony drugi kabel energetyczny Nordbalt, który łączy Szwecję z Litwą. W połowie listopada chiński statek towarowy "Yi Peng 3", przepływając przez Bałtyk, nie tylko zniszczył dwa kable telekomunikacyjne (łączyły Szwecję z Litwą oraz Finlandię z Niemcami), ale jego załoga próbowała za pomocą kotwicy przerwać również kabel energetyczny. Odkryto na nim ślady po kotwicy. Według szwedzkiego ministra obrony cywilnej Carla-Oskar Bohlina Rosja mogła chcieć odciąć kraje bałtyckie od prądu ze Skandynawii, aby te były wciąż uzależnione od dostaw energii z Rosji. - To pokazuje w jak poważnej sytuacji jesteśmy - powiedział szwedzki polityk. Niestety biegnące po dnie morza kable łatwo uszkodzić. Nie trzeba nurków ani podwodnych dronów, wystarczy kotwica.

- Niektóre kable są wkopywane. Trzeba jednak pamiętać, że sama technologia kabli podmorskich prądu stałego jest bardzo droga, więc wprowadzenie dodatkowych elementów ochronnych, np. betonowanie lub montowanie specjalnych metalowych pokryw, podniosłoby jeszcze bardziej i tak niemałe już koszty - tłumaczy Michał Jakubik.

Straż bałtycka

Na początku tygodnia w Helsinkach pojawili się przywódcy krajów bałtyckich. Do Finlandii przyleciał też szef NATO. Na spotkaniu zapadła decyzja o powołaniu Straży Bałtyckiej. Akwen będzie pilnowany przez fregaty, samoloty patrolowe oraz podwodne drony. Straż wzorowana jest na innej natowskiej misji, Air Policing, która polega na wspólnym pilnowaniu sojuszniczego nieba. Wzmożona czujność na morzu "natowskim" ma potrwać przez 3 miesiące, ale Polska uważa, że warta powinna zostać wydłużona. W najtrudniejszej sytuacji są Bałtowie. Rosjanie mogą znów zaatakować. Kraje UE nie kupują już od Moskwy prądu elektrycznego, ale ta wciąż zarządza stabilizacją częstotliwości sieci, dzięki czemu może wpływać na funkcjonowanie (bądź awarie) systemów elektroenergetycznych w regionie. W połowie tego tygodnia Litwa zapowiedziała większą ochronę "mostu energetycznego" z Polską.  LitPol Link ma być teraz ochraniany przez litewskie służby, do tej pory odpowiadała za to prywatna firma. Władze w Wilnie spodziewają się kolejnych ataków ze strony Rosjan. - Ich celem ma być skompromitowanie procesu synchronizacji z systemem europejskim - uważa litewski minister energetyki Żygimantas Vaicziunas. 

8 lutego kraje bałtyckie wyłączą ostatnie sześć linii energetycznych z Rosją i Białorusią. Zostały 3 tygodnie...