Jest marzec 2006 r. Pogoda w San Francisco nie może się określić - waha się od niemal bezchmurnego poranka po deszczowe popołudnie. Osoby, które zdecydowały się na podwójną porcję krewetek w barze z widokiem na zatokę, przez szybę obserwują, jak ciężkie krople uderzają o taflę wody. Ulicę dalej, przed klawiaturą komputera siedzi amerykański programista Jack Patrick Dorsey. To założyciel serwisu Twitter, którego majątek za kilkanaście lat przekroczy 12 mld dolarów. Ale Jack nie ma o tym pojęcia, bo wysyła tweeta. I to wszystko, co w tym momencie go interesuje.
"just setting up my twttr" - wiadomością o takiej treści postanowił przywitać się ze światem. Jednak na pierwsze serduszko pod wpisem musiał trochę poczekać.