Morderstwo i wielka intryga sięgająca od Kremla do Warszawy - o tym w wielkim skrócie opowiada nowy szpiegowski thriller Jakuba Rittera i Piotra Sieńki zatytułowany “Wariant zerowy".
Jak czytamy w opisie, kapitan Klara Klinger i grupa oficerów polskiego wywiadu wojskowego szukają wyjaśnienia serii zagadkowych śmierci kilku naukowców. Tropy wiodą ich od Warszawy przez Rotterdam, Hanower, Kopenhagę, Chicago po Kijów, Iwano-Frankowsk i Odessę.
- Rozpoczynając naszą opowieść skorzystaliśmy z historii, która wydarzyła się naprawdę - zdradza w rozmowie z Tygodnikiem Interii Jakub Ritter.
Anna Nicz: Dlaczego nadal tak bardzo interesują nas historie o szpiegach? Co jest w nich tak porywającego, że od lat powieści tego gatunku świetnie się sprzedają?
Jakub Ritter: - W fikcyjnych przekazach oficerowie wywiadu czy agenci to strasznie poplątane osobowości. Na przykład piątka z Cambridge - najsłynniejsza grupa szpiegowska pracująca dla NKWD. Grupa połamanych, skomplikowanych ludzi. Ta nieoczywistość przyciąga nas do nich.
- W naszej książce też staraliśmy się stworzyć taką postać. Nieoczywistą, poplątaną. Nieoczekiwanie dla nas samych ta postać zahacza o prawdziwą historię naszego ostatniego uciekiniera - Tomasza Szmydta. To jedna z najczarniejszych postaci w naszej opowieści. Rosyjski szpieg-prawnik, który prowadzi kancelarię adwokacką w Warszawie i pracuje dla Rosjan. Jest w nim mnóstwo sprzeczności. Formalnie jest doskonale sobie radzącym w Warszawie prawnikiem z własną kancelarią adwokacką, w której zajmuje się sprawami związanymi z obsługą firm gazowych. Jednocześnie oszukuje wszystkich dookoła.
- To bardzo atrakcyjny wątek dla powieści, dla pisarza. Takie postacie, przez sam fakt wykonywania swoich funkcji są niejednoznaczne. Z kolei nasza główna bohaterka, czyli Klara Klinger, jest oficerem wywiadu wojskowego. Jednocześnie musi zajmować się chorym ojcem, ma problemy z siostrą. Dzięki temu udaje się nam opowiadać wielowarstwową historię.
Czy to oznacza, że losy wspomnianego Tomasza Szmydta mogłyby być inspiracją do napisania książki szpiegowskiej?
- Szmydt wydaje mi się zbyt mało diaboliczny. Sprawia wrażenie osoby, która zrobiła to, co zrobiła, bo potrzebowała pieniędzy. Został uwikłany być może przez przerost własnych ambicji, chciał znaczyć coś więcej, osiągnąć w życiu coś więcej. Zagrożenie, które stanowił jest poważne, ale chyba nie książkowe. Wydaje mi się, że to postać, której nie warto się przyglądać.
Tu naturalnie pojawia się zatem pytanie, na ile historie opisywane w powieściach szpiegowskich, takich jak wasza, mogą mieć wspólnego z rzeczywistością?
- Znamy historie szpiegów, którym się nie udało, którym nie wyszło. O tych, którym się udaje pewnie nigdy się nie dowiemy. Powieść szpiegowska i powieść kryminalna zahaczają mocno o rzeczywistość. W powieściach szpiegowskich mamy pracujących agentów, prowadzone przez nich śledztwa, które mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości, mamy różnego rodzaju niezwykłe wydarzenia. Podobnie zresztą w kryminałach. Pytanie tylko, czy istniał ktoś taki jak Hannibal Lecter? Istniał, znamy wiele doniesień o seryjnych mordercach. Czy któryś z nich był tak poplątany jak sam Hannibal Lecter? Pewnie nie. Zazwyczaj to po prostu mocno zafiksowane osobowości. Dla potrzeb książki, żeby dobrze się ją czytało, dodaje się pewne rzeczy, rozbudowuje pewne akcenty. Zrobiliśmy podobnie. Rozpoczynając naszą opowieść skorzystaliśmy z historii, która wydarzyła się naprawdę.
- Bohaterami w naszej książce jest grupa znajomych z jednego rocznika szkoły dla szpiegów. Takie szkoły funkcjonują naprawdę i znana jest historia, kiedy jeden z takich uczniów zdradził, w związku z czym cały rocznik został odsunięty od zadań. Podobna historia pojawia się w naszej opowieści. Zastosowaliśmy jednak wariant, w którym te osoby spotykają się po latach i muszą wykonać misję, której z jakiegoś powodu tylko oni mogą się podjąć. Pod tym względem mamy tu związek z rzeczywistością. Przede wszystkim jednak historie muszą być skonstruowane tak, by po prostu dobrze się czytały.
- W powieści opisujemy także wypadek awionetki w Bieszczadach. Podobny wypadek rzeczywiście wydarzył się kilka lat temu, w zupełnie innym miejscu. Robotnicy leśni odkryli na drzewie samolot. Zawisł na wysokości kilkunastu metrów. Nikogo w nim nie było - ani pilota, ani pasażerów. Działa to na wyobraźnię. Postanowiliśmy wykorzystać ten motyw.
- Jeśli ktoś zapyta, czy te konkretne historie opisane w naszej książce miały miejsce, odpowiem: oczywiście, że nie. Są one jednak włożone w ramy rzeczywistych wydarzeń, które miały miejsce kilka lat temu. Najpierw na Majdanie, później na Krymie. Podobnie jest z realiami politycznymi. Korzystaliśmy z prawdziwych postaci, które brały udział w rzeczywistych wydarzeniach. Oczywiście nie pojawiają się w powieść pod prawdziwymi imionami i nazwiskami. Staraliśmy się, by było to tak blisko realiów, jak jest to możliwe.
Skoro nie dowiadujemy się o szpiegach, którym wyszło, to możemy zakładać, że istnieje James Bond z Polski, który ma licencję na zabijanie, podróżuje po świecie i ściga wrogów narodu?
- James Bond jest po prostu postacią z bajek. Uwielbiam go, ale nie sądzę, żeby jego historie miały jakiekolwiek odbicie w rzeczywistości. To sfera bliżej Avengersów.
- Inaczej jest, gdy czytasz książki, które napisał John le Carre, który sam był szpiegiem. Wywiad przypomina u niego korporację. Le Carre był zresztą językowym geniuszem. To, jak pisał i jak konstruował swoje opowieści, to absolutne mistrzostwo świata. I to nie tylko w literaturze gatunkowej. On wyrasta ponad ten gatunek.
- W swoich książkach pokazywał, że podstawowym zadaniem w zawodzie szpiega jest zbieranie informacji. Tego typu zadań jest znacznie więcej niż biegania z bronią. "Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg" czy "Z przejmującego zimna" - to jest po prostu mistrzostwo.
O czym John le Carre pisałby dziś, gdyby jeszcze żył?
- Myślę, że nie musiałby specjalnie zmieniać kierunku, który obrał już w ostatnich latach kariery. Zajmował się wtedy kwestiami korporacji. Tak jak w "Wiernym ogrodniku", gdzie postawił swojego bohatera naprzeciwko bezdusznej korporacji farmaceutycznej. Nazywam to zimną wojną 2.0.
- Ta zimna wojna 2.0 zaczęła się powoli zmieniać w gorącą, gdy Rosjanie zaatakowali Krym. Intryga opisana w naszej powieści i jej początek dotyczą tego olbrzymiego konfliktu. Powieść dzieje się na czysto szpiegowskim poziomie, ale obok tego jest historia osób, które chcą na konflikcie zarobić. W tym wypadku chodzi o kilku rosyjskich oligarchów, którzy postanawiają podgrzać konflikt jeszcze bardziej.
W którym momencie, że napiszecie tę książkę i osadzicie ją właśnie w takich realiach?
- Pomysł zrodził się właśnie po wydarzeniach na Majdanie i zaatakowaniu Krymu przez Rosję. Zacząłem o tym pisać, początkowo dla siebie. W związku z obowiązkami zawodowymi musiałem przerwać. Wróciłem do tematu w 2022 roku i rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Spotkałem Piotra Sieńko, powiedziałem mu o pomyśle i zaproponowałem współpracę.
Pisanie we dwójkę nie utrudnia samego procesu wymyślania historii, kolejnych wątków?
- W przypadku powieści sensacyjnej takiej jak ta, gdzie mamy pudełkową konstrukcję, jedno przenika w drugie, można było to dość precyzyjnie podzielić. Daje to też czytelnikowi możliwość obcowania z różnymi stylami.
- Poza tym uzupełnialiśmy się. Piotr doskonale porusza się na przykład w tematyce górskiej, a ten wątek gra bardzo ważną rolę w życiu głównej bohaterki. Staraliśmy się, żeby opisy pewnych wydarzeń, które mają miejsce podczas wspinaczki były opisane w jak najbardziej wiarygodny sposób. Nie jest to oczywiście instrukcja, jak kogoś zabić na ściance wspinaczkowej. Ale wierzę, że czytelnik będzie miał wrażenie, że jest to wiarygodne.
Dużo czasu spędziliście na dyskusjach nad pomysłami? Nie było między wami tarć?
- Rozmawialiśmy dużo, obgadywaliśmy poszczególne elementy, poszczególne pudełka. Szukaliśmy rozwiązań, jak możemy to przedstawić najbardziej atrakcyjnie dla czytelnika. A potem każdy siadał do swojego pudełka i je napełnia.
- Planujemy zresztą dalszą część tej opowieści. Pojawią się w niej wątki związane z nowymi technologiami, sztuczną inteligencją, możliwością szpiegowania za pomocą smartfonów. I zagrożeniami, które na nas w związku z tym czyhają.