Reklama

Ponachajba to rzadkie nazwisko z Kresów. Pochodzi od ukraińskiego zwrotu "panahajbo", czyli "niech Bóg pomaga", "pomagaj Bóg".

Przenosimy się do Pniówka - niewielkiej wsi pod Zamościem. Mieszkają tam Paweł i szesnaście lat młodsza od niego Genowefa wraz z gromadką dzieci. Należą do nich 38 hektarów ziemi i tytuł najzamożniejszych gospodarzy na tym terenie.

Reklama

Do miasta mają blisko, cztery kilometry. Bywają tam regularnie, choć jesienią i wiosną dojazd nie jest taki prosty. Pniówek otaczają bowiem bagna, moczary i stawy. Fakt ten odegra potem kluczową rolę.

W Zamościu, w okolicach Nowej Osady - dzielnicy jeszcze w 1937 roku zamieszkałej w 70 proc. przez Żydów - Paweł Ponachajba (przed wybuchem II wojny światowej) poznaje krawca i rzemieślnika Barucha Akermana. Ten swoje zdolności szlifuje wcześniej pod okiem mistrza Najdera w nieodległej Izbicy. W okresie międzywojennym zamieszkuje ją około 90 proc. ludności pochodzenia żydowskiego. "Izbica - żydowska stolica" - mówią tubylcy.

Baruch zakochuje się tam w Tobie - przyszłej żonie. Wraz z dziećmi w 1930 roku przenoszą się do Zamościa. Ponachajba często korzysta z jego usług.

Wybawiciel na furmance

Gdy wybucha wojna, a w Nowej Osadzie powstaje getto, Akermanowie chcą uciekać. Nie waha się im pomóc bogaty rolnik z Pniówka.

Jak zaznacza po latach w piśmie do Yad Vashem Franciszek Ponachajba - syn Pawła - jego ojca zobowiązano do wykonywania usług taborowych dla okupanta. Jako gospodarz posiadający kilka zaprzęgów konnych musiał przewozić Niemców oraz dostarczać im żywność, paszę, stosy słomy i siana, zioła i zbiory.

Na jednej z takich furmanek - załadowanej sianem - Paweł transportuje do Pniówka pięcioosobową rodzinę Akermanów. Wie, że jedno potknięcie będzie kosztować życie jego i bliskich. Mimo wszystko, podejmuje ryzyko. Bagna i moczary otaczające wieś zniechęcają hitlerowców do częstych "odwiedzin". Wcześniej przygotowuje specjalną kryjówkę - w oborze, za żłobami dla krów, dobudowuje ścianę. To tymczasowy dom dla znajomych Żydów. Wchodzi się do niego przez przyległe pomieszczenie - strych. "Drzwi" zakrywa siano. Akermanowie bywają też w ziemiance.

- Ponachajbowie byli bardzo odważni, działali bezinteresownie, nie płaciliśmy im. Pozwalali nam odprawiać u siebie w kuchni obrzędy religijne. Matka zapalała w sobotę świece hanukowe i mogliśmy się modlić - wspomina w 2002 roku w "Tygodniku Zamojskim" Emanuel Akerman.

"Kuzyn" z Litwy

Sąsiedzi o niczym nie wiedzą. Gospodarz i jego żona działają w konspiracji. Biegający po podwórku i pasący krowy na pobliskich łąkach 9-letni chłopiec o jasnych, kędzierzawych włosach (Emanuel) to "kuzyn Michał z Litwy".

Przed każdym wyjściem Akermanów na świeże powietrze Paweł Ponachajba dokładnie sprawdza teren. W pełnieniu warty pomaga pies, którego Franciszek opisuje jako "bardzo groźnego i niewpuszczającego na teren domostwa nikogo bez przyzwolenia gospodarza".

Trwa to kilka miesięcy. Przez cały czas obu rodzinom towarzyszą strach i lęk przed karą, jaka może ich spotkać z rąk hitlerowców.

Gdy zaczyna się mówić o pacyfikacji Zamojszczyzny i wysiedleniach, Ponachajba myśli o tym, gdzie Akermanowie będą bezpieczni. Jednocześnie, jako niemiecki niewolnik, by nie wzbudzać podejrzeń, posłusznie wykonuje rozkazy.

W końcu na furmance przykrytej stosem siana ponownie wywozi pięcioosobową rodzinę - tym razem z Pniówka do Zamościa. Schronienie znajdują na dużej posesji jego siostry.

Później Akermanowie trafiają do Izbicy, a potem w okolice Krasnegostawu. Po wojnie wyjeżdżają do Krakowa, a następnie do USA.

Kontakt z Ponachajbami się urywa. Oni przez lata czekają na jakąkolwiek informację.

Wizyta po pół wieku

Przełom następuje pod koniec XX wieku. Emanuel Akerman przylatuje do Polski. Odwiedza Pniówek, szuka ludzi, którzy uratowali mu życie. Cała jego rodzina przeżyła okupację. Chce podziękować za okazane wsparcie. Genowefy i Pawła już nie zastaje. Są za to ich dzieci - Marcela, Helena, Maria, Janina, Franciszek, Stanisław, Zofia oraz Jadwiga.

Zostawia im adres i numer telefonu. Franciszek (urodzony w 1936 roku) zaczyna kojarzyć fakty. Przypomina sobie "kuzyna" Michała o jasnych włosach. Rozmawia o tym ze starszym rodzeństwem.

W imieniu rodziny decyduje się wystąpić o przyznanie izraelskiego odznaczenia Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.

"Jesteśmy dumni ze swoich rodziców. Zmieniły się historia i losy naszych narodów, a jednak wartości takie jak przyjaźń, solidarność i odpowiedzialność za drugiego człowieka pozostały niezmienne. Zdumiewają nas wspaniałomyślność, wielkość serca, tolerancja dla innych nacji, wiary, tradycji. Tych heroicznych czynów dokonał nasz ojciec - prosty, spracowany chłop, sprawiedliwy Polak" - tak 15 listopada 1999 roku kończy pismo do Yad Vashem.

Wcześniej koresponduje z Emanuelem. Akerman chce zrobić wszystko, by Ponachajbowie dostali medal.

Ze względu na jedną nieścisłość w zeznaniach (Franciszek napisał o wywózce Akermanów do Rawy Ruskiej, co nie było prawdą), odznaczenie nie zostaje przyznane. Ambasada Izraela w Polsce wystosowuje tylko oficjalny list z podziękowaniem.

W 2002 roku Emanuel Akerman organizuje uroczystość w zamojskim ratuszu. 24 czerwca synowie i córki Pawła i Genowefy odbierają wyróżnienia. Ocalały wraz z żoną, dziećmi i wnukami oraz liczni przedstawiciele Ponachajbów w końcu się spotykają. Wzruszeniom nie ma końca.

- Państwu Ponachajba naród żydowski na całym świecie oraz wszyscy obywatele Izraela winni są niekończącą się wdzięczność. Genowefa i Paweł zrobili to, co było właściwe w oczach ludzi, bliźnich, Boga. Tym uczynkiem przysporzyli chwały sobie samym oraz najbliższym członkom rodziny, po wszystkie pokolenia - mówi wówczas do kilkudziesięciu zebranych radczyni ambasady Izraela Beth Eden Kite.

Na szlaku wspomnień

Dla niektórych krewnych rolnika z Pniówka i jego żony historia ta ma szczególne znaczenie. Wśród nich jest Zygmunt Klimczuk, ich wnuk.

Mężczyzna - podobnie jak mama Zofia (urodzona w 1940 roku) - o wojennym heroizmie przodków dowiaduje się przy okazji wizyty Emanuela w Polsce.

- To nie był powód do wstydu, absolutnie. Po prostu o tym nie wspominano - kwestia PRL-u, pogromu w 1968 roku. Podobnie zresztą o związkach z AK. Dziadek pomagał wielu ludziom, Polakom też. Ciężko pracował, a władza go za to nie lubiła. Do tej pory w naszym kraju istnieje pewien problem z otwartym mówieniem o pomocy Żydom. Ci korzystający z ich majątku nie chcą tym za bardzo się chwalić. W Pniówku taka sytuacja nie miała miejsca, dziadkowie pomagali za darmo - opowiada.

Podkreśla, że Paweł Ponachajba nie miał wątpliwości, jaką decyzję podjąć. - Oni nie patrzyli, czy to Żyd czy nie Żyd. Dla nich to po prostu był człowiek.

Klimczuk - na przełomie wieków - odwiedza Emanuela w domu pod Tel Awiwem. Pomaga też w organizacji uroczystości w zamojskim ratuszu. Na tym nie poprzestaje. Intensywnie - w porozumieniu z lubelskim IPN - pracuje nad publikacją dotyczącą rodzinnej historii. W tym celu zbiera fotografie, dokumenty i pamiątki. W przyszłym roku książka powinna ujrzeć światło dzienne.

- Spotkanie w 2002 roku zintegrowało rodzinę za sprawą moich dziadków. To byli wspaniali ludzie. Za ich czyny należy się odpowiednie upamiętnienie. Chcę poszerzyć świadomość mieszkańców Pniówka, która - mam wrażenie - nie jest w tym temacie zbyt wielka. Próbowałem zainteresować również Urząd Gminy Zamość - póki co - bezskutecznie, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Warto też, by przyszłe pokolenia Ponachajbów wiedziały o losach przodków. Genowefa i Paweł powinni mieć także nowy nagrobek.

Mężczyzna podkreśla, że - szczególnie w tych czasach - warto promować najważniejsze wartości pochodzące wprost z Dekalogu czy też tradycji greckiej, myśli humanistycznej.

                                                                                                                           ***

Emanuel Akerman zmarł 30 czerwca 2021 roku. W Nowym Jorku mieszka jeszcze jedna z ocalałych - jego siostra. Rodzina Ponachajbów planuje dostarczyć Yad Vashem dodatkowe dokumenty pozwalające na ponowne rozpatrzenie kwestii przyznania medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Będą nimi zeznania jednej z dwóch żyjących córek Genowefy i Pawła.