Reklama

Helena była najstarsza z ośmiu córek państwa Rubinsteinów: praczki i sprzedawcy nafty. Od początku pomagała matce w opiece nad młodszymi siostrami. Uwielbiała podglądać pielęgnacyjne rytuały matki, skrzętnie zapamiętywała receptury domowych kremów balsamów i płynów z ziół, olejów oraz roślin, których używała matka. To właśnie te przepisy przekazywane w rodzinie od lat stały się skarbem, który wywiozła najpierw do Wiednia, potem do Melbourne. Decyzja o wyjeździe z Krakowa nie była do końca jej pragnieniem. Podjęła ją, gdy ojciec odciął ją od rodzinnych pieniędzy, a stało się tak, gdyż niezależna zawsze Chaja odmówiła aranżowanego małżeństwa.

Australia - początek "Beauty Empire"

Przed wyjazdem do Australii matka Chai zapakowała jej do walizki 12 słoików kremu przygotowanego z esencji migdałowej i kory sproszkowanych drzew iglastych, który razem przygotowywały i sprzedawały wśród znajomych na Kazimierzu. Na statku do Australii Chaja zmieniła imię w dokumentach tożsamości na Helena Julia Rubinstein. To właśnie ta podróż morska, którą odbyła samotnie w wieku dwudziestu czterech lat, zaszczepiła w niej miłość do podróży. Dotarła do Coleraine w stanie Wiktoria, gdzie mieszkał jej wuj. Pracowała w jego sklepie wielobranżowym, jednak ciężka i nudna praca, która nie spełniała oczekiwań Heleny oraz zaloty wuja zmusiły ją do wyjazdu do Melbourne, gdzie zamierzała otworzyć salon kosmetyczny. Pomysł zrodził się w rozmowach z żonami australijskich farmerów, których skóra smagana była słońcem i wiatrem. Kobiety podziwiały delikatną cerę Heleny i wychwalały zalety kremu, który dostały od niej.

Reklama

 W Melbourne Helena pracowała najpierw jako ekspedientka w aptece, guwernantka u bogatych rodzin w Queensland i kelnerka w herbaciarni nim udało się jej wypromować krem.

Wreszcie zrobił on oszałamiającą karierę, jako kosmetyk, który zapewnia kobietom jaśniejszą cerę. Krem był tak skuteczny, że wkrótce po skończeniu się zapasów przywiezionych z Polski, Rubinstein zaczęła produkować go na miejscu, wykorzystując dostępne składniki, takie  jak lanolina. Nazwała go krem Valaze, czyli "dar niebios". Nazwa miała brzmieć egzotycznie i obiecywać luksus. I to zadziałało. W późniejszym okresie do udoskonalenia receptury zatrudniła doktora Jakoba Lykuskiego.

Dzięki kremowi Valaze Helena Rubinstein zarobiła wystarczająco dużo pieniędzy, aby otworzyć pierwszy salon kosmetyczny przy Collins Street 243. Sama namalowała szyld, uszyła zasłony, urządziła wnętrze. W salonie można było poddać się analizie skóry, dostać poradę, kupić krem przygotowany na miejscu. W ten sposób powstał pierwszy na świecie nowy model: salon + laboratorium + butik. Rubinstein pokazała wszystkim, że kosmetyka powinna być traktowana jak nauka, a piękno, jako stan wymagający troski, a nie kaprysu. Każda odwiedzająca salon kobieta była dodatkowo uczona jak dbać o urodę. Jej salony kosmetyczne były wyjątkowe, również dlatego, że do każdej klientki pochodzono indywidualnie. Helena wiedziała, że nie ma kosmetyków, które są odpowiednie dla wszystkich. To ona jako pierwsza podzieliła skórę na trzy grupy.

Do salonu Rubinstein ustawiały się kolejki. Dzięki marketingowi szeptanemu i niezliczonym reklamom prasowym kremu Valaze, w których występowały aktorki i śpiewaczki operowe, Rubinstein wkrótce miała środki na otwarcie kolejnego salonu w Sydney w 1907 roku, a następnie dwóch kolejnych w Wellington i Auckland w Nowej Zelandii.

Londyn, Paryż - kosmetyczna rewolucja

Helena wróciła do Europy w 1905 roku. Najpierw do Polski, gdzie zatrudniła dwie siostry i kuzynkę do współpracy w Melbourne, a następnie udała się do Londynu i Paryża. Spotykała się z lekarzami, dermatologami i chemikami. Rozumiała wagę odkryć naukowych, które stosowała w kosmetyce.

W 1907 roku siostra Heleny Ceska przejęła interes w Australii, a on sama wyruszyła na podbój Europy. Zaś krem Valaze był jednym z pierwszych produktów, który przyniósł Helenie Rubinstein sławę i stał się podstawą jej imperium kosmetycznego, początkowo w Australii, a następnie w Europie i Ameryce. 

Pierwszy europejski salon Rubinstein otwarto w 1908 roku przy Grafton Street 26 w Mayfair w prestiżowej dzielnicy Londynu. Wkrótce do jej klientów dołączyły arystokratki, aktorki i kobiety z wyższych sfer, które dotąd unikały makijażu, kojarzonego z przebraniem scenicznym lub... kobietami zajmującymi się prostytucją. Rubinstein opracowała wówczas róż do policzków w kremie, puder matujący i pomadkę. Co więcej, wszystkie produkty sprzedawane były w eleganckich i gustownych opakowaniach. Helena chodziła specjalnie po pchlich targach, gdzie wyszukiwała gustowne pudełka oraz zabytkowe puderniczki i kazała je kopiować do swoich kosmetyków.

W tym też roku Helena wyszła za mąż za Edwarda Titusa, amerykańskiego dziennikarza, którego zatrudniła do pisania tekstów reklamowych.

Edward zaproponował, by Helena sama promowała swoje kosmetyki. Jako bizneswoman odnosząca sukcesu miała być ikoną nowoczesnej kobiety. W ten sposób wykreowano niejako wizerunek Heleny jako "Madame" - kobiety świadomej, eleganckiej i samowystarczalnej. Europejskie salony Rubinstein z kolei stały się miejscami spotkań elit intelektualnych i artystycznych.

Wkrótce Rubinstein otworzyła salony także w Paryżu przy rue du Faubourg-Saint-Honoré w 1909 roku a w 1929 roku kupiła cały budynek przy tej ulicy. Wnętrza urządzał legendarny Paul Poiret, pionier mody haute couture.

Uruchomienie paryskiego salonu wiązało się z czymś więcej niż modą. Rubinstein zaprosiła do współpracy dermatologów i chemików, zaczęła badać skład skóry, ustalać typologie: sucha, tłusta, mieszana. W 1910 roku ogłosiła, że każdy typ skóry wymaga innego podejścia. Było to wtedy absolutnie nowatorskie. Zdobywała wiedzę od fachowców, odwiedzała lekarzy, dietetyków, studiowała techniki masażu, zabiegi wodne.  Zachwala jedzenie surówek. Napisała książkę "Dieta dla urody", która stała się bestsellerem.

To w Paryżu, w latach 30., powstała pierwsza fabryka Rubinstein, która produkcję kosmetyków zmieniła z małej wytwórni w prawdziwie przemysłowy zakład.

Nowy Jork - nowy rozdział w życiu Heleny

Gdy w Europie trwała I wojna światowa, Rubinstein przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Na Starym Kontynencie jej nazwisko było wówczas doskonale już znane, tutaj od razu trafiła na rywalkę - Elizabeth Arden, królową amerykańskiego świata kosmetyków. Mówiono, że obie panie walczyły ze sobą do końca życia.  Arden podkupiła Helenie jednego z menadżerów i kilku pracowników. Ta nie pozostała jej dłużna i zatrudniła u siebie... Thomasa Jenkinsa Lewisa byłego męża Elizabeth. Rywalizacja między nimi miała też dobrą stronę - obie tworzyły coraz lepsze receptury kosmetyków, z czego korzystały Amerykanki.

W 1915 roku na Piątej Alei w Nowym Jorku Helena Rubinstein otworzyła swoje pierwsze studio urody. Sama szkoliła kobiety, które w jej salonach nazywano instruktorkami makijażu. Nowojorski salon to było siedmiopiętrowe centrum piękna: spa, gabinety masażu, zabiegi wodne, kąpiele w mleku, masaże elektryczne, zabiegi przeciwzmarszczkowe, konsultacje dermatologiczne. LIFE Magazine opisywał klientki, które "przed lunchem były masowane, kąpane w mleku i poddawane kąpielom w podczerwieni" - a potem wychodziły jako "nowe kobiety".

Rubinstein była jedną z pierwszych, która ostrzegała przed niebezpieczeństwem ekspozycji na słońce. W latach 40. opracowała produkt o nazwie Liquid Sunshine, chroniący balsam do opalania. Wcześniej, w 1939 roku, odkupiła licencję na wodoodporny tusz do rzęs od śpiewaczki Helene Winterstein-Kambersky. Rubinstein sprytnie zaprezentowała nowy tusz podczas pokazu tańca synchronicznego w wodzie zwanego baletem wodnym, który to pokaz był częścią artystyczną Wystawy Światowej w Nowym Jorku w 1939 roku. Tym samym udowodniła, że jej tusz nie spływa pod wpływem wody. To był show, który zapisał się w historii reklamy kosmetyków. Kolejnym przełomowym momentem dla imperium Heleny Rubinstein było wprowadzenie na rynek w 1958 roku tuszu do rzęs Mascara Matic. Był to pierwszy kremowy tusz w tubce z umocowaną na zakrętce szczoteczką zanurzoną w tuszu. Wcześniej tusze sprzedawane były w kamieniu i pakowane w pudełeczka podobne do puderniczek. Należało dołączoną do takiego tuszu szczoteczkę namoczyć wodą i pocierać skamieniały tusz. Teraz aplikacja kremowej mascary stała się dziecinnie prosta i efektywna.

W późniejszych latach Rubinstein opracowała hormonalny krem przeciwstarzeniowy, opracowała technikę masażu twarzy. Pod koniec lat 40. XX wieku stworzyła pierwszą linię kosmetyków dla mężczyzn, a następnie salon kosmetyczny dla mężczyzn "The House of Gourielli".

Prywatność, małżeństwa i zamiłowanie do sztuki

Mówiąc o życiu prywatnym Heleny Rubinstein, trzeba wspomnieć, że ze związku z Titusem miała dwóch synów: urodzonego w 1909 roku Roya Valentine’a oraz Horace’a, który przyszedł na świat trzy lata później. Małżeństwo z dziennikarzem nie było sielanką. Wiecznie zapracowana, ledwo znajdowała czas dla synów. Kiedy jednak mąż zagroził rozwodem, Helena jednak potrafiła zrobić wiele dla ratowania związku. W 1928 roku sprzedała swoje kosmetyczne imperium firmie Lehman Brothers za wysoką kwotę 7 milionów dolarów, by wrócić do Europy do męża. Firmę odkupi rok później. Po krachu giełdowym zapłaci za nią tylko 1,5 miliona dolarów, dzięki czemu zostanie uznana za najlepszą bizneswoman tamtych czasów. W sprawie małżeństwa nie wskórała jednak wiele i w 1938 roku, czyli po 30 latach związku rozwiodła się z Edwardem Titusem, który nie tylko odszedł do konkurencyjnej firmy, ale także został mężem największej rywalki Heleny - Elizabeth Arden.

Ponad 60-letnia już wówczas Rubinstein nie rozpaczała. Wróciła do USA, odkupiła swoją firmę i poślubiła 23 lata młodszego księcia gruzińskiego, Artchila Gourielli-Tchkonię. Nowy związek wzbudził sensację w prasie. Plotkowano, że zrobiła to tylko dlatego, by tytułować się księżną, ona jednak uważała ten ślub za manifest wolności i przeciwstawienie się stereotypom wieku.

Duże znaczenie w życiu Heleny Rubinstein miała Misia Sert, którą Helena poznała po przyjeździe z Australii do Europy. Misia, również polska Żydówka i wybitna postać w paryskim świecie sztuki, zapoznała ją z Juanem Grisem, Amedeo Modiglianim, pisarką Colette, aktorkami Réjane i Cécile Sorel oraz hrabiną Greffhule, uwiecznioną przez Marcela Prousta. Od tamtej pory Rubinstein wspierała artystów. Misia nauczyła Helenę, że strategiczne kontakty towarzyskie są kluczem do sukcesu.

Dzięki zgromadzonemu przez siebie majątkowi Rubinstein stała się zarówno mecenasem sztuki, jak i wymagającą kolekcjonerem, dysponując jedną z pierwszych obszernych kolekcji sztuki latynoamerykańskiej oraz jedną z najważniejszych wczesnych kolekcji sztuki afrykańskiej i oceanicznej. W jej zbiorach znalazły się obrazy Picassa, Légera, Braque’a, Laurencin, abstrakcje, afrykańskie maski. Wnętrza jej salonów w Paryżu, Nowym Jorku, Wiedniu  urządzane były przez najciekawszych i najbardziej innowacyjnych architektów swoich czasów. Rubinstein traktowała swoje gabinety jak małe galerie sztuki. Jean Cocteau nazwał ją zresztą "Empress of Beauty" - cesarzową piękna. Nie była w tym jednak bezinteresowna.

Pod koniec lat 30. otworzyła swój najbardziej spektakularny salon przy Piątej Alei 715, ozdobiony afrykańskimi posągami, marmurowymi płaskorzeźbami oraz licznymi obrazami i muralami Giorgio de Chirico.

Zbiegło się to z otwarciem wystawy surrealizmu w MoMA, gdzie kupiła fotorealistyczne dzieło Mana Raya, przedstawiające usta jego muzy, Lee Miller, unoszące się nad Paryżem. Helena kupiła ten obraz, aby reklamować nim swoje szminki.

W jej prywatnym apartamencie przy Park Avenue Salvador Dalí namaluje tryptyk ścienny. Rozpocznie też malowanie sławnego portretu Heleny, który przedstawia ją jako silną, elegancką kobietę, podkreślając jej charakter i urodę. Rubinstein była zadowolona z tego portretu. Czy tak faktycznie wyglądała?

Zawsze nosiła ciemne włosy spięte w ciasny kok, bardzo mało makijażu poza czerwoną szminką i odważną biżuterią kontrastującą z niską sylwetką.

W swoich pamiętnikach napisała, że gdyby była bardziej posągową lub wyższą kobietą, nie musiałaby nosić biżuterii, którą sama sobie wybierała, a która była niejako jej zbroją. Nosiła naszyjniki, bransolety i dużo pereł.

Madame nigdy nie widziano bez jedwabnych pończoch, wypielęgnowanych paznokci oraz pasującej torby i butów.

Helena Rubinstein nie tylko sprzedawała kosmetyki. Sprzedawała nową wizję kobiety, która może inwestować w siebie, traktować pielęgnację, jako niezbędny element codziennego dbania o urodę. Nauka, medycyna, masaż, dbałość o dietę, rytuały pielęgnacyjne - to wszystko miało czynić z kobiety nowoczesną, świadomą siebie i swojej wartości.  Jej słynne powiedzenie:

"Nie ma brzydkich kobiet - są tylko leniwe" stało się manifestem.

Do końca pozostała dziewczyną z krakowskiego Kazimierza. Helena Rubinstein przebiła się z ideą, że każda kobieta może odkryć swoje indywidualne piękno i powinna je w pełni wykorzystać. Rubinstein była pewna, że wydobywanie indywidualności doda kobietom pewności siebie.

Sama kochała pracę. Niewiele czasu poświęcała na przyjemności, poza grą w brydża, chodzeniem do kina i okazjonalnymi wizytami w europejskich uzdrowiskach. W jednym z wywiadów dla magazynu LIFE powiedziała, że zmieściła 300 lat pracy w jednym życiu.

"Żydowska Królowa Wiktoria", jak Rubinstein nazwał felietonista "New York Post" Leonard Lyons, pozostała - pomimo całego splendoru - dziewczyną z Kazimierza. Całe życie mówiła z charakterystycznym słowiańskim akcentem, do biura przynosiła zawsze legendarne papierowe brązowe torby na lunch, w których miała jajka na twardo, kurze udka lub krakowskie kiełbaski. Kiełbasy podawała też zawsze na swoich eleganckich przyjęciach. W zeznaniach podatkowych markowe ubrania księgowała jako stroje robocze i dostawała zwrot z urzędów w Nowym Jorku i Paryżu. Do pracy jeździła taksówką, na którą zawsze miała odliczone drobne, a w biurze upominała każdego pracownika, który nie gasił światła, wychodząc z pokoju.

Helena Rubinstein zmarła 1 kwietnia 1965 roku w wieku 94 lat. Została pochowana na cmentarzu Mount Olivet w Queens. Firma, którą założyła, po jej śmierci przeszła kolejne zmiany własnościowe. Ostatecznie w 1974 roku wykupiła ją firma Colgate-Palmolive, a później L’Oréal.