Ponad dwa miesiące w roku Polacy spędzają na piciu alkoholu, bo badania wskazują, że przeznaczamy na to 73 dni. Piją i mężczyźni i kobiety, zarówno dorośli, jak i nastolatkowie. Jesteśmy zgodni w tym, dlaczego pijemy - najczęstszą odpowiedzią na pytanie o motyw spożywania alkoholu, jest presja społeczna i poprawienie nastroju. Pijemy, bo przecież żyjemy w kraju, w którym na uroczystościach rodzinnych, nawet jeśli deklarujesz trzeźwość, to obowiązkowym pytaniem jest: ze mną się nie napijesz?
Połowa nastolatków w wieku 15 czy 16 lat spożywa alkohol przynajmniej raz w miesiącu i sięga po niego chętniej, niż po inne używki, chociaż i tak aż 13 proc. nastolatków deklaruje, że w ciągu ostatniego roku przynajmniej raz sięgnęło po narkotyki.
W 2022 roku odnotowano 303 przypadki zatrucia nowymi substancjami psychoaktywnymi. Jakimi? Nie zawsze wiadomo, bo nazwą tą określa się “każdą substancję pochodzenia naturalnego lub syntetycznego w formie czystej, lub w formie preparatu, działającą na ośrodkowy układ nerwowy, inną niż substancja psychotropowa i środek odurzający, która stwarza zagrożenie dla zdrowia lub stanowi zagrożenie społeczne porównywalne do zagrożeń stwarzanych przez substancję psychotropową, lub środek odurzający, lub która naśladuje działanie tych substancji".
Chociaż niemieccy, duńscy czy holenderscy nastolatkowie piją więcej i częściej zażywają narkotyki, to w Polsce problem wciąż jest realny, ale nie do końca zauważalny. I to nie tylko problem młodzieży, bo ponad 10 proc. osób w wieku od 15 do 34 lat deklaruje, że w ciągu ostatniego roku przyjęło jakikolwiek narkotyk.
Należy dodać jeszcze jedną, tragiczną liczbę. W 2021 roku liczba zgonów z powodu alkoholu to aż 14 048 przypadków, a z powodu zażywania narkotyków zmarło prawie 300 osób.
W 2024 do mediów dotarła informacja, że w krakowskim szpitalu lekarz dyżurujący na SOR-ze przyjmował pacjentów i jednocześnie był podpięty do kroplówki z fentanylem. Dyrektor szpitala wiedział o tym, w jakim stanie pracuje lekarz, a dodatkowo podkreślił, że pracownik ten “wykazał się dużym poświęceniem", pracując w takim stanie. Osobami, którym zagrożono karą, były ratowniczki medyczne, które poinformowały o całym procederze.
W tym samym roku, w Poznaniu, doszło do pobicia ratowników medycznych na jednej ze stacji pogotowia ratunkowego. Motyw? Ratownik, który tego dnia nie był w pracy, pobił dwóch innych ratowników, którzy pełnili wówczas dyżur, a powodem miała być ratowniczka medyczna (także przebywająca tego dnia na dyżurze), która znajdowała się pod wpływem środków odurzających.
Początek 2025 roku i Szpitalny Oddział Ratunkowy w Oświęcimiu. Do policji wpłynęło zgłoszenie od jednego z pracowników szpitala, że na dyżurze przebywa lekarka, która pod wpływem alkoholu przyjmuje pacjentów. Po badaniu okazało się, że miała 1,4 promila.
Zatrzymany pod wpływem alkoholu minister, wiceminister, poseł. Jeden prowadził samochód, inny pod wpływem alkoholu przyszedł na obrady sejmowe.
Prezes spółki, aktor, policjant. Wypadek komunikacyjny z udziałem pieszych, z udziałem innego samochodu, utrata panowania nad kierownicą i auto, które wjechało w drzewo. Liczne przykłady pokazują, że nawet ci, którzy są na świeczniku, są uzależnieni. Bo uzależnienie jest chorobą, która nie wybiera. Chorobą, z której trudno wyjść nawet osobom świadomym, wykształconym, znającym konsekwencje zdrowotne. A może właśnie im jest najtrudniej?
Na to pytanie odpowiedziała dr Magdalena Ankiersztejn- Bartczak, doktor nauk społecznych, pedagog, edukator seksualny, socjolog, certyfikowany edukator, konsultant i doradca HIV/AIDS, prezes zarządu Fundacji Edukacja Społeczna.
- Osobom na odpowiedzialnych, tak zwanych wysokich stanowiskach, trudniej jest sięgnąć po pomoc, bo czują na sobie piętno. No, bo jak to możliwe? Jestem profesorem, lekarzem czy prawnikiem, a mnie to dotyczy? Bo te osoby wychodzą z założenia, że przez to, że zajmują wysokie i odpowiedzialne stanowiska, to powinny same poradzić sobie z uzależnieniem, a to niestety tak nie działa. Bez odpowiedniego wsparcia trudno jest odzyskać zdrowie i wolność od substancji psychoaktywnych.
To, co trzyma w uzależnieniu osoby majętne i rozpoznawalne, to pozorna łatwość w radzeniu sobie ze skutkami picia czy zażywania substancji odurzających.
- Takie osoby, zamiast zadzwonić do terapeuty, ośrodka albo fundacji, które pomagają osobom uzależnionym, często wybierają inny numer. Dzisiaj można zamówić sobie do domu zespół interwencyjny, który przyjedzie podłączyć kroplówkę z witaminami, która postawi na nogi i pozwoli na sprawne funkcjonowanie w pracy w poniedziałek. To sprawia, że te osoby mają pozorne wrażenie, że panują nad sytuacją. Że kontrolują swoje uzależnienie i że nie wpływa ono na ich obowiązki służbowe, czy też inne zobowiązania - dodaje dr Ankiersztejn- Bartczak.
A kiedy sytuacja jest już naprawdę trudna, osoby te mogą skorzystać z prywatnego detoksu alkoholowego w ośrodku pod miastem, w którym spędzą kilka dni i przetrwają pierwsze, najgorsze godziny bez alkoholu lub narkotyków. Będą miały do dyspozycji basen, jacuzzi i personel medyczny, który lekami jest w stanie złagodzić objawy odstawienne.
Do ośrodka zazwyczaj trafiają osoby, które pod presją rodziny decydują się na zmiany w swoim życiu. Na rzucenie nałogu i podjęcie próby życia w trzeźwości. Trafiają tam te osoby, które mogą pozwolić sobie na to, by za kilkudniowy pobyt na detoksie zapłacić od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
Jednak bez odpowiedniego wsparcia najbliższych, terapii i zmiany pewnych nawyków w swoim życiu, raczej pewne jest, że za jakiś czas trafią z powrotem, pod ten sam adres ośrodka detoksykacji.
Ci, których nie stać na kilkutysięczny wydatek, muszą radzić sobie sami, bo system im w tym za bardzo nie pomaga.
- Uzależnienie to nie jest tylko domena młodych ludzi, bo osoby dorosłe, czy nawet osoby starsze, również zażywają różnego rodzaju substancje. Ale te uzależnienia są owiane tajemnicą. Dorośli wiedzą, przynajmniej na początku, jak sobie z tym uzależnieniem radzić. Jak nie zdemaskować się w pracy, czy jak ukrywać się przed rodziną. Powód? Zazwyczaj u osób dorosłych jest oczywisty - to pęd, presja społeczna, natłok pracy i obowiązków. Parcie na wyniki i osiągnięcia sprawiają, że te osoby sobie nie radzą i sięgają po alkohol, czy nawet narkotyki. Nie potrafią poradzić sobie inaczej ze stresem, a wiemy, jaka jest kondycja psychiczna Polaków - nie najlepsza. Utrudniona możliwość skorzystania z bezpłatnych sesji z psychologiem czy z wizyty u lekarza psychiatry nie pomagają w leczeniu uzależnienia - mówi dr Ankiersztejn- Bartczak.
Badania pokazują, że około 26 proc. Polaków, czyli około 8,3 miliona osób, doświadczyło przynajmniej raz w życiu objawów zaburzeń psychicznych. W 2022 roku z psychiatrycznej opieki zdrowotnej skorzystało prawie 2 miliony osób, co stanowi wzrost o 4,3 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, ale brakuje danych o osobach, które tej opieki potrzebowały, ale się po nią nie zgłosiły lub nie miały takiej możliwości.
Poza tym w Polsce pracuje około 4,3 tysiąca psychiatrów - to zdecydowanie za mało, zwłaszcza, że zapotrzebowanie na tych specjalistów rośnie z roku na rok.
Na terenie naszego kraju funkcjonuje zaledwie 1300 placówek, które udzielają pomocy psychologicznej w ramach kontraktu z NFZ. Czas oczekiwania na wizytę w niektórych ośrodkach, to nawet 600 dni. Żeby zatem podjąć pracę z terapeutą i uczestniczyć w regularnych sesjach, które są kluczowe, by uporać się z uzależnieniem, trzeba poczekać kilka miesięcy, albo ponad rok.
Stres i rozładowanie nagromadzonych emocji to jedna strona medalu, a druga to panująca w Polsce kultura picia. Omówienie planów biznesowych? Przy lampce whisky. Dobijanie interesu z fachowcami przy remoncie? Przy kieliszku wódki. Świętowanie awansu z przyjaciółkami? Przy prosecco. Alkohol wpisał się jako “obowiązkowy gość" przy interesach czy uroczystościach, a jego cena i łatwy dostęp sprawiają, że wciąż zbyt chętnie wybierany jest zarówno przez młodzież, jak i dorosłych.
- Uzależnienia w dorosłości najczęściej biorą się z eksperymentów z nastoletnich lat. Ci dorośli zaczynali już pić czy palić w młodym wieku, a potem problem po prostu narastał. Najpierw piją, żeby zaimponować kolegom i poczuć ten stan po spożyciu, a potem przy kieliszku świętują albo omawiają szczegóły kontraktu biznesowego. Tak samo jest z papierosami. Przez lata, żeby coś załatwić albo porozmawiać z kimś “ważnym", wychodziło się na dymka. Ważne sprawy omawiano na papierosie, to w palarniach toczyły się najważniejsze dyskusje, więc wychodził każdy, kto chciał albo właśnie coś załatwić, albo zaistnieć w towarzystwie. Dziś młodzi najczęściej sięgają po alkohol lub papierosy z tego samego powodu - chcą zaimponować albo “wkupić" się w towarzystwo, pokazując, że są tak samo wyluzowani - mówi dr Ankiersztejn- Bartczak.
Specjalistka zwraca też uwagę na inną, kluczową rzecz: profilaktykę. Mimo pojawiających się nowych zakazów, związanych z używkami, kryminalizacja posiadania narkotyków, wycofywanie jednorazowych e-papierosów, mimo wdrożenia wielu działań przeciwko uzależnieniom - problem nie maleje.
- Zakazy nic nie dają. Edukacja zdrowotna powinna być prowadzona na szeroką skalę wśród młodzieży, czyli wśród tych, którzy najchętniej eksperymentują, którzy są tych używek ciekawi. Młodzi ludzie powinni wiedzieć nie tylko to, że narkotyki czy alkohol uzależniają, ale jak to uzależnienie przebiega. Co, po czym się dzieje, jak człowiek uzależniony funkcjonuje. Daje to młodej osobie pełny obraz choroby, uzależnienia, i może właśnie przez to nie sięgnie on już po używki tak chętnie. Dobra, rzetelna edukacja na faktach naukowych powoduje, że naprawdę ludzie dwa razy pomyślą, zanim coś wezmą, wypiją czy zapalą, ale przede wszystkim muszą mieć ten dostęp tej wiedzy. I nawet jeśli tych młodych ludzi się edukuje, i z jednej strony chcielibyśmy wszystkim wszystkiego zabraniać, to z drugiej strony idziemy do sklepu i wszędzie te produkty są dostępne i są na wyciągnięcie ręki. Nie ma spójności - mówi ekspertka.
Odsetek osób uzależnionych od opioidów w Polsce wciąż jest mniejszy, niż w innych krajach europejskich, ale tendencja jest wzrostowa. Od 2019 r. liczba recept wystawianych na oksykodon wzrosła o ponad 50 proc., a od 2023 r aż o 11 proc. W 2019 na leki opioidowe wystawiono około 7 milionów recept, ale w 2024 tylko od stycznia do maja takich recept było już prawie 3 mln. Otwartą drogą do leków opioidowych stały się receptomaty, czyli możliwość “kupienia" recepty drogą internetową.
W ich kontekście w 2024 roku wypowiedział się Tomasz Lisiewski z departamentu nadzoru farmaceutycznego Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego.
"O ile handel receptami w internecie co do zasady będzie rozproszony, to są daleko idące podejrzenia, że mamy do czynienia z działalnością grup przestępczych, które w ten sposób wyprowadzają substancje kontrolowane z legalnego łańcucha dystrybucji w celu dalszego wykorzystania już niezgodnie z prawem"
Nowe regulacje prawne z końca 2024 roku o wprowadzeniu szczególnego nadzoru nad receptami na leki opioidowe zaczynają przynosić skutek, ponieważ spada liczba wystawianych recept na powyższe leki. Kluczową zmianą było wprowadzenie wykazu środków odurzających i substancji psychotropowych, na które wystawienie recepty musi zostać poprzedzone osobistym zbadaniem pacjenta. Nie można też pozyskać recept na te leki przez receptomaty.
Ale problemem są nie tylko opioidy, ale także benzodiazepiny, w tym alprazolam. Badania ESPAD (ankietowe badania młodzieży na temat używania substancji psychoaktywnych) pokazały, że polska młodzież od 20 lat jest liderem wśród młodzieży europejskiej w dostępie do tzw. “uspokajaczy". W Polsce około 18 proc. osób w wieku 16 lat miało epizodyczne lub dłuższe doświadczenie w przyjmowaniu benzodiazepin. Te substancje młodzież najczęściej pozyskuje od rodziców, albo dziadków.
Częstą sytuacją jest, że osoby dorosłe od jednego specjalisty otrzymują receptę na opioidy (ze względu na silne dolegliwości bólowe), a od innego benzodiazepiny z powodu problemów ze snem. Chociaż leki te wymagają szczególnego nadzoru lekarza, specjaliści często ulegają naciskom pacjentów, zwłaszcza tych starszych, którzy nierzadko - przez zbyt długie przyjmowanie powyższych substancji - nieświadomie się od nich uzależniają.
Naczelna Rada Lekarska zawnioskowała, by oprócz opiatów, do rozporządzenia w sprawie przepisywania leków uzależniających, włączyć także benzodiazepiny. Resort zdrowia nie zdecydował się na taki krok, zatem nadal brak odpowiednich regulacji dla tej grupy leków w Polsce.
Uzależnienie od narkotyków to nadal realny problem w Polsce. I - jak podkreśla dr Ankiersztejn- Bartczak - nie ma rozróżnienia na narkotyki twarde czy miękkie.
- To złudne myślenie, bo w erze różnych substancji, które są dostępne na rynku, trudno je klasyfikować. Przemysł chemiczny jest bardzo dynamiczny, dziś marihuana, która uznawana była za “miękki narkotyk", może być skażona fentanylem, który z kolei może być śmiertelny.
Statystyki pokazują, że co miesiąc kilkaset osób ulega zatruciu narkotykami, w tym tzw. dopalaczami. Według Raportu Głównego Inspektora Sanitarnego tylko w 2021 roku przyczyną ciężkich zatruć lub zgonów było 14 różnych substancji psychoaktywnych, mieszanych w dowolny sposób w tzw. dopalaczach, jednak liczba nieznanych substancji jest znacznie większa.
- Przez pewien czas w Polsce były dostępne testy do weryfikacji substancji chemicznych, znajdujących się np. w tabletce czy proszku. Każdy mógł sprawdzić przed zażyciem, co znajduje się w zakupionej substancji. Kryminalizacja posiadania narkotyków sprawiła jednak, że testy te zostały wycofane, co zwiększa ryzyko zgonu po zażyciu danej substancji, bo nigdy do końca nie wiadomo, co się w niej znajduje.
Kiedy do szpitalnego oddziału ratunkowego trafia pacjent po spożyciu dopalaczy, nie da się jednoznacznie określić, jaka substancja spowodowała zatrucie. Laboratoria nie są w posiadaniu wzorców tych substancji, których jest nawet kilkadziesiąt lub kilkaset i co ważne - zazwyczaj nie ma na nie odtrutki. O ile w przypadku zatruć opioidami substancja odtruwająca jest dostępna, o tyle w tzw. dopalaczach leczenie opiera się o łagodzenie objawów. A każdy pacjent może inaczej reagować na substancję psychoaktywną - może być agresywny, pobudzony, mieć halucynacje, a może dojść do uszkodzenia układu nerwowego, zaburzeń rytmu serca, a nawet śmierci. Wielu pacjentów nawet nie wie, co zażyło.
Wciąż zażywane są także narkotyki drogą dożylną, a to niesie ze sobą kolejne konsekwencje.
- W mojej pracy zawodowej działam też na arenie europejskiej i zauważyłam, że w innych krajach, w innych organizacjach, prowadzony jest mobilny serwis, który zajmuje się redukcją szkód. Mają busa albo kampera i jeżdżą w teren, oferując darmowe testowanie w kierunku zakażenia HIV, HCV czy kiły. U nas też to działa. Nie tylko testujemy osoby w terenie, ale także minimalizujemy szkody, również w kontekście społecznym.
W Polsce działa Fundacja Edukacji Społecznej, która oprócz prowadzenia licznych kampanii edukacyjnych, prowadzi także punkty, w których można przebadać się w kierunku HIV, HCV i kiły bezpłatnie i anonimowo, ale także dzięki działaniom fundacji osoby uzależnione mogą otrzymać czysty sprzęt do iniekcji oraz instrukcje, by używać go jednorazowo i nie dzielić się nim z innymi osobami. Pracownicy fundacji odbierają też zużyty i zabezpieczony sprzęt po to, by przypadkowe osoby nie zostały narażone na zakłucia się zanieczyszczoną igłą. Brzmi, jak zachęta do tego, żeby brać i nie rezygnować z uzależnienia?
- Byliśmy też odbierani w takim kontekście, że zachęcamy do brania narkotyków, ale zarzucano nam to przede wszystkim przez osoby, które nie rozumieją, czym jest redukcja szkód. Bo oprócz dostarczania jednorazowego sprzętu do iniekcji, rozmawiamy i edukujemy uzależnionych, zachęcamy do wybrania innych metod, do podjęcia decyzji o zaprzestaniu używania. To tak, jak z edukacją seksualną. Nie ma na celu zachęcić czy zniechęcić do seksu, tylko chodzi o to, by ludzie mieli wiedzę na temat antykoncepcji, ryzyka niebezpiecznych zachowań seksualnych i by mieli możliwość wyboru. Podobnie jest z uzależnieniem od substancji. Dobieramy najlepszą metodę, która jest możliwa na ten moment. Jeżeli osoba uzależniona na początku jest gotowa, by zadbać o to żeby mieć jednorazowy sprzęt i zmniejszyć ryzyko przenoszenia chorób, to jest to już pierwszy sukces.
Później możemy dalej z tą osobą rozmawiać o tym, żeby włączyć ją na program redukcji szkód, czyli chociażby na metadon. Ważne jest nawiązanie relacji z takim człowiekiem i zaopiekowania się nim, żeby w jak najmniejszym stopniu szkodzi sam sobie. Od lat współpracujemy też z Fundacją PREKURSOR, która pomaga nam w dotarciu z naszymi wspólnymi działaniami.
Ryzyko przenoszenia chorób istnieje, chociaż zakażenie HIV wciąż jest owiane tajemnicą w Polsce. Szacuje się, że nawet 30 proc. osób zakażonych w naszym kraju nie wie, że ma HIV. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Instytutu Badawczego (NIZP-PZH) w Polsce w 2022 roku wykryto 2384 nowych zakażeń HIV, a od stycznia do połowy listopada 2023 roku - aż 2590. Jest to rekordowa liczba pacjentów, jaką dotychczas odnotowano w naszym kraju. Jest to niepokojące zjawisko, bo na całym świecie w latach 1996-2021 liczba nowych zakażeń wirusem HIV spadła o 54 procent.
Jeszcze bardziej niepokojący jest fakt, że w Polsce tylko 10 proc. ludzi przynajmniej raz w życiu testowało się w kierunku wirusa.
- Diagnozowani są ci, którzy mają jakieś problemy zdrowotne. Ci, którzy zakażenie przechodzą bezobjawowo, nawet nie wiedzą o tym, że mają HIV. Nawet jeśli lekarze mają do czynienia z pacjentami z podejrzeniem gruźlicy czy chłoniakami, a są to osoby heteroseksualne, to nie zawsze łączą te choroby z zakażeniem i nie zlecają badań w kierunku wirusa. Osoby niepełnoletnie nie mogą przetestować się anonimowo, bo do 18. roku życia wymagana jest zgoda rodzica. Także w tej grupie wiekowej nie wiemy, jaka jest skala - wyjaśnia specjalistka.
Jako społeczeństwo żyjemy w przekonaniu z lat 90., że osoby heteroseksualne nie są zagrożone. Przeprowadzone badania przez Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom wykazały, że 87 proc. Polaków uważa, że HIV to nie jest ich problem.
Według dostępnych danych jedynie około 15 proc. osób wymagających leczenia z powodu uzależnienia od alkoholu faktycznie korzysta z pomocy medycznej. To oznacza, że większość osób z problemem alkoholowym nie identyfikuje swojego stanu jako wymagającego interwencji albo nie jest świadoma, że są uzależnieni.
Według badań prowadzonych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego blisko 63 proc. nastolatków przynajmniej raz próbowało e-papierosów, 50 proc. przynajmniej raz paliło papierosa, a 12,5 proc. uczniów przynajmniej raz sięgnęło po podgrzewacze tytoniu.
Według raportu Polskiej Akademii Nauk obecnie codziennie pali papierosy 29 proc. Polaków.
Szacunkowe dane wskazują, że z terapii uzależnień w Polsce korzysta tylko 350 tys. osób. To oznacza, że miliony uzależnionych nie widzi problemu lub nie ma możliwości - z powodu ograniczeń systemu - skorzystać z pomocy i wsparcia.