Reklama

"Nie liczymy skali strat" - to zdanie przewija się najczęściej w relacjach z ukraińskich wsi. W przekazach widać kratery po pociskach, które spadły na pole słonecznika. Rolnikom pozostały tylko wspomnienia po maszynach wywożonych na północ przez obce wojska. Czego nie uda się zniszczyć, zostaje rozkradzione. Rosjanie decydują się nawet sprzedawać zrabowaną wcześniej żywność mieszkańcom okupowanych terytoriów. Reszta trafia na teren Federacji Rosyjskiej.

Po niecałych stu latach historia zatacza koło. Wywołany sztucznie, a wynikający ze sprzeciwu ludności ukraińskiej wsi Hołdomor powraca, a chaotyczne ruchy rosyjskich wojsk klarują się w niebezpieczny plan. - Żywność staje się narzędziem wojny. Łączny udział Ukrainy i Federacji Rosyjskiej w światowej produkcji zbóż, szczególnie pszenicy, jest olbrzymi i wynosi ok. 25%. Natomiast konflikt u naszego wschodniego sąsiada powoduje zmianę w dwóch punktach na świecie - w Azji i Afryce, dokąd to zboże również jest eksportowane. Mówimy o zbożach, ale to, w czym Ukraina jest dominującym producentem, to olej słonecznikowy (ponad 50% w skali globalnej) - wyjaśnia prof. Piecuch i przypomina, że w latach 1983-1985 świat bezradnie patrzył, jak zagłodzonych zostaje milion mieszkańców Etiopii. W chwili obecnej Afrykę może czekać to samo.

"Kryzys żywnościowy dotknie 220 mln osób"

Reklama

- Ukraina ma zapasy zboża, które wystarczyłyby na zaspokojenie popytu wewnętrznego i światowego do końca tego roku - przekonuje Ołeh Ustenko, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. W silosach znajduje się obecnie ponad 20 mln ton zbóż przeznaczonych na eksport. Przed 24 lutym Ukraina eksportowała 4,5 mln ton produktów rolnych miesięcznie. Obecnie w związku z blokadą portów na Morzu Czarnym przekierowano eksport na szlaki kolejowe i drogowe, które jednak mają znacznie niższą przepustowość. Z danych opublikowanych przez biuro prezydenta Ukrainy wynika, że w kwietniu koleją wywieziono 617 tys. ton zboża.

Wicedyrektor generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) Maurizio Martina oświadczył, że głód w rezultacie kryzysu żywnościowego z powodu wojny na Ukrainie dotknie około 220 mln osób na świecie. Podkreślił, że w ukraińskich portach zablokowanych jest co najmniej 6 mln ton zbóż i około 14 mln ton kukurydzy. Z kolei minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba zaapelował we wtorek do wszystkich państw świata, by nie kupowały od Rosji skradzionego przez nią ukraińskiego zboża. - Rosyjscy złodzieje kradną ukraińskie zboże, ładują je na statki, przepływają przez Bosfor i próbują sprzedawać je za granicą - oznajmił.

Dlaczego Rosja to robi?

Putin wykorzystuje głód jako element wojny. Za jego sprawą chce wpłynąć na zachodnią Europę. Bowiem 70% pszenicy dostępnej w Turcji pochodzi z Ukrainy. Podobna sytuacja jest w Egipcie czy Sudanie. - W Turcji znajduje się ok. 2,7 mln uchodźców, głównie z Syrii. To oni jako pierwsi zostaną odcięci od żywności, a jedyną formą ratunku będzie migracja w kierunku Bałkanów i Europy Zachodniej. A to nie jedyny zagrożony głodem obszar. W połowie ubiegłego wieku w Afryce mieszkało 250 mln mieszkańców. Dzisiaj szacuje się, że jest to 1,4 mld. Populacja wzrosła gwałtownie i nie będzie miała żywności. Oni także będą się ratować ucieczką w tę samą stronę.

Szybki bilans prowadzi do wniosku, że Europa Zachodnia nie może sobie na to pozwolić. - Wygląda na to, że Unia Europejska nie ma żadnej polityki, która byłaby rozwiązaniem na czekający nas kryzys migracyjny. Nie stanie się to w przeciągu dni, bo korzystamy z zapasów żywności z zeszłego roku, ale w kontekście miesięcy czy kilku lat już tak. Cel jest prosty: uderzenie w jedność UE i w jej instytucje poprzez wywołanie potężnych ruchów migracyjnych - twierdzi prof. Piecuch.

W jaki sposób Unia Europejska chce temu zapobiec? - Groźba kryzysu żywnościowego na sąsiednim kontynencie staje się kolejnym poważnym wyzwaniem dla Unii. Pozostanie nim tak długo, jak długo sytuacja w Ukrainie będzie niestabilna. W Brukseli i innych stolicach trwa namysł nad tym, jak mu zapobiec. W krótkiej perspektywie Unia zamierza przygotować tzw. korytarze solidarnościowe, w ramach których zboża będą eksportowane lądem, ale w sposób przyspieszony. Transportom z żywnością nadany zostanie priorytet, będą one zwolnione z procedur administracyjnych na granicach. W dłuższej perspektywie Unia zamierza sama postawić na zwiększenie własnych plonów. Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zapowiedziała już, że w najbliższych latach kraje unijne wyprodukują łącznie o 14 mln ton zboża więcej. Ale ceną za to będzie odejście od ambitnej polityki klimatycznej w obszarze rolnictwa - wyjaśnia Magdalena Cedro, analityczka ds. europejskich w Polityce Insight.

Putin szuka źródeł dochodu

Międzynarodowe sankcje nałożone na Rosję skutkują kolejnym powodem zbrodniczych działań Władimira Putina - to poszukiwanie alternatywnych źródeł dochodów, które mogłyby służyć finansowaniu wysiłku militarnego Federacji Rosyjskiej. - Eksport następuje w różnych kierunkach, głównie azjatyckich, bo te nie są dla Rosji zamknięte. Do Pakistanu, Indonezji i przede wszystkim Chin, które są największym producentem zboża, ale jednocześnie gigantycznym konsumentem. 



Rozkradanie zboża i minowanie pól to nie jedyne problemy. Przez trwający konflikt zbrojny Ukraińcy nie są w stanie opróżniać swoich magazynów, a transport jest zablokowany. - Jeżeli Morze Czarne jest zamknięte, to nic innego nie pozostaje. Transport kolejowy jest niewspółmierny do potrzeb. Nawet jeżeli produkcja będzie na wysokim poziomie, to kwestią zasadniczą jest, co  zrobić z plonami. Szlaki eksportu płodów rolnych są bardzo ograniczone. Nie chodzi o produkcję, ale o kwestie logistyczne - podkreśla kierownik Katedry Ekonomii i Gospodarki Żywnościowej Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Co prawda zboża z Ukrainy i Rosji, trafiają również do Europy, np. Hiszpanii, ale ze strategicznego punktu widzenia główni odbiorcy znajdują się w część krajów azjatyckich i w północnej Afryce oraz na Bliskim Wschodzie - w Maroko, Tunezji, Libanie, Libii, Turcji, Nigerii i Egipcie. To kraje w dużym stopniu uzależnione od zbóż z Ukrainy i Federacji Rosyjskiej. Tam te zboża nie dotrą przez zerwane łańcuchy dostaw. 

Czy powinniśmy się martwić o własne zasoby?

Zboże głównie dostarczane jest drogą morską, więc blokada czarnomorskich portów uniemożliwia transport. Główny szlak jest całkowicie zamknięty, a do Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu nie dociera kluczowy produkt zapewniający ludziom żywność. Przed wojną zaledwie jeden procent towarów rolnych eksportowano koleją, a Ukraina w ostatnich trzech miesiącach straciła ponad 20 procent infrastruktury kolejowej.

- Nawet jeśli olbrzymim wysiłkiem uda się uporać z kwestiami logistycznymi, zboże koleją trafia do naszych portów nad Bałtykiem, ale ładunek ten będzie wielokrotnie przeładowywany, przez co rosną koszty. Znacząco wydłużą się szlaki transportowe, żeby dostarczyć to zboże do Pakistanu czy do Afryki. Wcześniej była to dużo krótsza trasa - przez Bosfor i Suez - przypomina prof. Piecuch.

Czy w takim razie powinniśmy się martwić o własne zasoby? Polska jest trzecim producentem zbóż w Unii Europejskiej, zaraz po Francji i Niemczech. Nasza produkcja roczna wynosi od 29 do 35 mln ton zbóż. - W najbliższej przyszłości Polska sobie poradzi, ale ze względu na ceny na poszczególnych etapach produkcji, świat będzie miał towary bardzo drogie albo będzie ich brakować. Mechanizm rynkowy sprawi, że duża część światowej populacji nie będzie miała dostępu do taniej żywności - ostrzega prof. Piecuch. - Europa jest dużym producentem żywności, a Polska w szczególności produkuje więcej, niż potrzebuje, przynajmniej w kwestii strategicznie kluczowych produktów. W przypadku produkcji mięsa, zbóż jesteśmy samowystarczalni - dodaje.

Jaki jest powód wysokich cen żywności?

Jednak ceny żywności są już teraz wyższe i trudno się spodziewać, żeby w najbliższym czasie to się zmieniło. Jaki jest tego powód? Kluczową rolę odgrywają nawozy i pasze, a ich głównym producentem jest Białoruś i Rosja, czyli kraje objęte sankcjami. Rosnące ceny nawozów mogą sprawić, że rolnicy przestaną je kupować. Jeśli to się wydarzy, plony będą zdecydowanie niższe.

Do zestawu działań rosyjskich wojsk należy dodać aspekt celowego niszczenia instytucji. W połowie maja, podczas ostrzału Charkowa na wschodzie Ukrainy, rosyjska armia zniszczyła bank roślinnych zasobów genowych, jeden z największych na świecie, którego chroniły nawet hitlerowskie Niemcy w czasie II wojny światowej. - Banków na świecie jest kilka, więc to nie jest kwestia, która powinna nas szczególnie niepokoić. Każde mocarstwo gromadzi takie zapasy. Jednak Rosjanie, niszcząc bank nasion w Charkowie, stają się barbarzyńcami, którzy cały czas pokazują, że nie będą respektować jakichkolwiek ograniczeń moralnych. Możliwość odtworzenia jest nadal spora, nie jest to w tym momencie największe zagrożenie - uspokaja prof. Piecuch. 

To nie koniec źródeł widma głodu. Do problemów natury militarnej dochodzą jeszcze te związane z klimatem. Ceny pszenicy wzrosły o 53% od początku roku, a podskoczyły o kolejne 6% w połowie maja, po tym jak Indie ogłosiły, że wstrzymają eksport z powodu alarmującej fali upałów. Władze oświadczyły, że w pierwszej kolejności Indie muszą zagwarantować bezpieczeństwo żywnościowe swoim obywatelom, choć wcześniej deklarowano, że eksport pszenicy zostanie zwiększony.

Tymczasem ze strony Kremla nie ustaje propagandowy przekaz. - Jesteśmy potencjalnie na skraju bardzo głębokiego kryzysu żywnościowego związanego z wprowadzeniem wobec nas restrykcji - stwierdził jego rzecznik, Dmitrij Pieskow. Mimo zapewnień ze strony przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen istnieje spore ryzyko, że Afryka wpadnie w pułapkę dezinformacji i to, kto odpowiada za falę głodu, będzie wówczas dla nich najmniej istotne.