Nie trzeba być alkoholikiem, by nie pić. Nie trzeba też zmuszać się do niepicia. Ale okazuje się, że tak jak jeszcze kilkanaście lat temu świętowaliśmy i bawiliśmy się głównie przy procentach, tak dziś nie dla wszystkich są obowiązkowym elementem wieczornego wyjścia... i nikt z tego powodu nie cierpi.
Hitem stały się trzeźwe miesiące - wybrany czas w ciągu roku, kiedy dana osoba całkowicie rezygnuje z napojów "wyskokowych". Wydarzenie "Trzeźwy listopad" zainicjowany przez Mikołaja zebrało dużą grupę fanów na Facebooku.
Młodzi ludzie są bardziej świadomi konsekwencji, ale też stali się wygodni. Opcja przyjechania do klubu własnym samochodem i odpowiedzialnego opuszczenia miejsca imprezy stała się istotnym elementem nocnego życia wielu osób. A i oferta dla nich znacznie się przez ostatnie lata poszerzyła. Nie są skazani wyłącznie na piwo 0%. Mogą dotrzymywać towarzystwa swoim pijącym znajomym, sięgając po "moktajle", czyli drinki bez alkoholu czy wino bez procentów.
Dodatkowo media społecznościowe dają nam szansę zetknąć się z problemami, jakie może nieść nadużywanie alkoholu "od wewnątrz". Tematy, wcześniej poruszane co najwyżej w artykułach prasowych lub przez telewizyjnych ekspertów, docierają obecnie w przekazie najbardziej wiarygodnym do młodych ludzi. O zagrożeniach, swoich historiach opowiadają osoby, które faktycznie ich doświadczyły. Nikt nie musi iść na specjalne spotkanie, czy szkolną pogadankę - wystarczy, że zatrzyma się na chwilę np. na mediach społecznościowych Marty Markiewicz i... posłucha między innymi o tańcu.
Coraz większą popularnością cieszy się cykl imprez SobeRave, o którego organizację dba między innymi Marta Markiewicz zanana na Tiktoku jako @mnieteztoboli. Podczas spotkań liczy się przede wszystkim taniec i dobra zabawa... bez alkoholu. Tak zwane "trzeźwe rejwy" pozwalają skupić się na kontakcie z muzyką, własnym ciałem. Uczestnicy nie potrzebują wspomagaczy, a osoby, którym wydawało się, że bez tego nie ruszą na parkiet, już po kilku pierwszych dźwiękach często odkrywają, jak bardzo się myliły.
Pierwsze SobeRave zorganizowano prawie 5 lat temu na plaży nad Wisłą, bawiło się wtedy około 20 osób. Dziś inicjatywa ogarnęła całą Polskę, a na imprezy przychodzą setki trzeźwych.
Grupą docelową Marty @mnieteztoboli są głównie osoby po przejściach, uzależnione. Rozumie ich problem. Ale kwestię wyboru drinków bez alkoholu podejmują także osoby, które nie mają trudnych doświadczeń. Np. kierowcy z wyboru.
Łukasz na imprezy przyjeżdża autem i trzeźwy autem odjeżdża.
- Jestem zbyt wygodny. Gdy spotkanie, np. z ludźmi z pracy, wypada w Gdańsku, nie sprawia mi przyjemności powrót późnym wieczorem pociągiem, a potem taksówką, więc lokalizacja ma ogromne znaczenie. Gdy na miejscu nie bawię się na tyle dobrze, nie muszę też ryzykować namawiania na "powrót następną skmką". Po prostu wsiadam do swojego auta i wracam, o której godzinie chcę. Nie bawi mnie "szlajanie" się po mieście do późna i nie widzę minusów tej sytuacji. Dla mnie alkohol może nie istnieć - ani to dobre, ani pożywne... ani potrzebne.
Łukasz przyznaje także, że po alkoholu może powiedzieć rzeczy, których możliwe, że nie powiedziałby na trzeźwo, więc nie chce ryzykować - nie lubię nie mieć wyboru - przyznaje
Picie przez 11 miesięcy, by nie pić przez jeden? Akcja "Trzeźwy listopad" zdobyła popularność kilka lat temu, ale takie "przerwy" robi sobie coraz więcej osób, wybierając konkretny, pasujący miesiąc. Ważna jest cykliczność i konsekwencja. Oczywiście nie chodzi o to, by na zapas upijać się przez inne pory w roku. Inicjatywa wielu osobom pozwala docenić czas bez procentów i najczęściej odkryć, że wcale nie są takie niezbędne w życiu. Rozmówcy przyznają, że po takim czasie często wprowadzają weekendy albo tygodnie w każdym miesiącu, kiedy wybierają do picia coś "zdrowszego".
- Trzeźwy listopad był spontaniczną akcją dosyć młodego człowieka, który chciał sobie zrobić przerwę od alkoholu. Pomysł na inicjatywę wziął się z paskudnego samopoczucia - przyznaje Mikołaj, inicjator akcji. - Pierwszego listopada po imprezie halloweenowej, gdzie mocno przesadziłem z procentami, pojechałem, jak zwyczaj nakazuje na cmentarz i stanąłem nad grobem, mając ochotę sam się do niego położyć. Pomyślałem wtedy, że potrzebuję odpoczynku, przerwy. No i tak poszło.
- Zdecydował przypadek, że to był listopad - przyznaje Mikołaj. - Zbieg okoliczności, bo akcja była całkowicie spontaniczna. Przetrwała kilka lat, rok po roku, ale tak szybko jak się zaczęła, tak szybko się zakończyła. Fenomen był o tyle ciekawy, że to były czasy, kiedy Facebook nie ograniczał tak bardzo zasięgów - pierwsza edycja była w 2010 roku. Byłem w ogromnym szoku, że dotarło to do kilkudziesięciu tysięcy ludzi wtedy. Część się zapisała, część oczywiście wyśmiała ten pomysł. Ale powiedzmy, że stworzyła się taka moda na kilka sezonów "Trzeźwego listopada".
Na grupie ludzie dzielili się swoimi doświadczeniami, najczęściej jednak żartowali w stylu "jak przetrwać?". Ale mimo humoru i dużego dystansu wielu "dawało radę", doceniając np. weekendowe poranki, których nie witali kacem.
- Nie było jakoś specjalnie trudno wytrwać, bo listopad to nie jest jakiś rozrywkowy miesiąc - przyznaje Mikołaj i dodaje, uśmiechając się - ci, którzy mają urodziny, są szczęściarzami, bo mają po co żyć w listopadzie. A tak naprawdę cała reszta czeka na grudzień. Było o tyle łatwiej, że było mało okazji, a to miało wtedy znaczenie, bo to były czasy młodzieżowo-studenckie. Wiek między dwudziestką a trzydziestką.
- Plusy akcji, zwłaszcza dla takich młodych, nastawionych na rozrywkę ludzi są takie, że można było trochę odsapnąć. Jak te imprezy się pojawiały, czy były cykliczne, to taki listopad powodował, że było ich trochę mniej albo odbywały się w innym stylu. O minusach ciężko mówić, bo nie podchodziłem do tego tak naprawdę serio - bardziej rozrywkowo. Dodałem post na Facebooku i nagle się okazało, że znalazł odbiorców. Nie wiem, czy ktoś też poczuł się podobnie, czy zauważył w tym jakiś sens.
Jakiś czas temu media społecznościowe obiegło wideo omawiające zaproszenie na wesele, gdzie wyraźnie zaznaczono, że będzie to impreza bez alkoholu. W komentarzach na pomyśle nie zostawiono suchej nitki.
"Takie rzeczy w Polsce nie przejdą". Dość spore grono osób nie wyobrażało sobie świętowania bez procentów, nawet jeśli był to świadomy wybór młodej pary, a wiadomo, że ten dzień powinien być dla nich. Jedna z organizatorek weselnych przyznała, że takie imprezy się zdarzają coraz częściej, choć sama nie miała okazji ich organizować.
- Wydaje nam się, że jak wesele, to musi być alkohol. Utożsamiamy go, prawdopodobnie błędnie z dobrą zabawą, jest wpisany w naszą kulturę, dlatego jak "znika" ze stołów, nie wszyscy potrafią to zaakceptować. Myślę jednak, że za jakiś czas, ze świadomością, która rośnie, picie nie będzie tak "znormalizowane". Bardzo często para młoda pije wodę przelaną do butelki po wódce, by wytrwać do rana, co pokazuje, że odmowa sięgnięcia po kieliszek wciąż jest traktowana jako coś niegrzecznego. Ale to się powoli zmienia.
Jednym z aspektów imprezowego niepicia są inni, nie rzadko zdziwieni i niezadowoleni ludzie. Każdy niepijący przyznaje, że namowy, choćby na jednego drinka są sytuacją powszechną.
Z nami nie wypijesz? Namowy i postawa urażonych towarzyszy wynika z kultu sięgania po procenty - jest wyjście z domu, procenty wydają się punktem obowiązkowym, dlatego odmienna postawa może być odbierana jako dziwna, nienaturalna.
- Raz specjalnie przyniosłem wino bezalkoholowe, ale nikomu nie powiedziałem, że jest bez procentów. Zrobiła się afera, że chcę po tym wracać samochodem - przypomina sobie Łukasz.
Brak akceptacji dla niepijących jest czymś bardziej normalnym niż tolerancja dla upijania się do urwania filmu. Nikt na imprezie nie zastanawia się, nie pyta, dlaczego wlewamy w siebie drinka za drinkiem, jeśli natomiast zamówimy moktajl, domysłom nie ma końca. Ciąża? Choroba? Bo przecież nieprawdopodobne jest, by nie sięgać po napój wyskokowy z własnego wyboru.
- Było dokładnie tak samo, jak jest teraz - wspomina Mikołaj o czasach, kiedy realizował plan "Trzeźwy listopad. "Historia taka, jak teraz, czyli jak odbierają cię ludzie, gdy nie pijesz na imprezie. Tu się nic nie zmieniło. Pierwsze pytanie jest takie: dlaczego, skoro wcześniej normalnie korzystałeś/korzystałaś, z alkoholu. Ale to wszystko w ramach bardziej żartów, czy coś ci się stało, czy jesteś chory. Bardziej z przymrużeniem oka niż z jakimiś złośliwościami czy wyśmiewaniem. Nie spotkałem się z ostracyzmem z tego powodu, że miałem trzeźwy listopad.
A jednak w mediach społecznościowych postawa ta zyskuje na popularności. Od wspomnianych trzeźwych imprez, po promowanie zdrowego podejścia do spędzania czasu bez alkoholu.
W mediach społecznościowych trend na nie picie wydaje się, że trafił na podatny grunt. Treści o szkodliwości alkoholu znajdują swoich odbiorców, choć co ciekawe są oparte na informacjach i naukowych ciekawostkach, a nie żartach jak te, promujące "wyskokowy" tryb życia.
Jeśli natomiast komukolwiek przynoszą ukojenie, pozwalają zawalczyć z nałogami, są dobrą drogą. Tak, jak Marta Markiewicz i inni edukują przez swoją historię i pokazują, że to nie w procentach tkwi moc, a w nas samych. I skoro jeden czy dwa kieliszki nie robią nam różnicy na imprezie, to może warto je odjąć, niż dodać i na trzeźwo ocenić sytuację. Nawet jeśli miałby to być tylko jeden miesiąc w roku. A może nam się akurat spodoba?