24 sierpnia 1991 roku Ukraina ogłasza niepodległość. Niedługo później 90 proc. Ukraińców popiera tę decyzję w referendum. Mimo to naród trudno nazwać zjednoczonym.
Zachodnią, północną i centralną Ukrainę zamieszkuje ukraińskojęzyczna ludność, której główną aspiracją jest integracja z Europą. Z kolei we wschodniej i południowej części dominują Ukraińcy rosyjskojęzyczni, z sentymentem patrzący na radziecką przeszłość. To właśnie tam tereny są najbardziej zurbanizowane, gęściej zamieszkane i uprzemysłowione. Tam też rozwija się ukraińska siła gospodarcza.
O udanej transformacji w Ukrainie nie sposób mówić. Pierwszym prezydentem zostaje Leonid Krawczuk. Dawna elita kraju nie odchodzi, po prostu przejmuje władzę i nie przeprowadza koniecznych, bolesnych reform. Inflacja w 1993 roku sięga 10 tys. proc. Kraj stacza się w głęboki kryzys.
W 1994 roku społeczeństwo jest rozgoryczone i jeszcze silniej podzielone. Wykorzystuje to Leonid Kuczma, który obiecuje balans między Wschodem a Zachodem. To wtedy w Ukrainie rozwija się również system oligarchiczny z Rinatem Achmetowem na czele, który z roku na rok coraz silniej buduje swoją pozycję. To on - chcąc mieć większy wpływ na władzę - kreuje na polityka Wiktora Janukowycza - z czasem jedną z najbardziej negatywnych postaci dla współczesnych Ukraińców.
Brak stabilności młodego państwa i permanentny kryzys gospodarczy spotkają się w czasie z ważnym wydarzeniem w Rosji. Społeczeństwo czuje się upokorzone. Po niemal pół wieku dominowania nad połową globu wiele państw przestaje się liczyć z dawnym hegemonem.
Po latach nieudolnej, spolegliwej i obarczonej wieloma problemami - także natury osobistej - kadencji Borysa Jelcyna, ostatniego dnia 1999 roku prezydentem Rosji zostaje Władimir Władimirowicz Putin. To on przywraca imperialne tęsknoty. - Rozpad ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX wieku - wspomina wielokrotnie podczas swoich wypowiedzi dla mediów.
Nowy prezydent ma przynieść receptę na rosyjskie dolegliwości. Obiecuje uczynić Rosję znów potężną. Już na początku swojej kadencji uznaje podporządkowanie Kijowa jako jeden z głównych celów nowej polityki Kremla. Kolejne lata pokazały jednak, że nie chcieli tego sami Ukraińcy.
Kluczowym momentem okazują się wybory w Ukrainie w 2004 roku. Naprzeciw siebie stają były prozachodni premier Wiktor Juszczenko i obecny szef rządu z ramienia prorosyjskiej Partii Regionów Wiktor Janukowycz. W trakcie kampanii Juszczenko zostaje otruty dioksynami i cudem udaje mu się przeżyć. Zyskuje dzięki temu dodatkowe poparcie i wygrywa w I turze. Prawdziwa walka jednak dopiero nastąpi.
Mimo ogromnego wsparcia finansowego ukraińskiej oligarchii i środowisk prorosyjskich 21 listopada wyniki II tury również wskazują na wygraną Juszczenki. W trakcie prac komisji wyborczych w obwodzie donieckim nagle pojawia się 1,2 mln dodatkowych głosów. Przytłaczająca większość z nich oddana była na Janukowycza, co odwraca rezultat wyborów. Niebawem nowemu zwycięzcy gratuluje sam Władimir Putin. Ukraińskie społeczeństwo natomiast nie zgadza się na fałszerstwo. Rozpoczyna się Pomarańczowa rewolucja.
Wbrew woli Rosji większość Ukraińców wiąże nadzieje na przyszłość z kierunkiem prozachodnim. Hymnem protestujących staje się piosenka "Razem jest nas wielu", popularna także poza granicami Ukrainy. W swoim cywilnym, pospolitym ruszeniu społeczeństwo nie chce być i nie jest agresywne. Oczekuje pokojowej i demokratycznej zmiany.
Rozumie to urzędujący jeszcze prezydent Leonid Kuczma, który mimo nacisków Rosji, nawołujących do siłowego rozprawienia się protestującymi, nie decyduje się na użycie przemocy. - Tej Ukrainy, jaka była do wyborów, już nie ma. Ukraina to nie Rosja. Nie ma u nas zgody na takie rozwiązania - mówi na spotkaniu z Putinem i ku jego zdziwieniu ukraiński prezydent.
W pokojowe rozwiązanie patu angażuje się Zachód, w tym Polska. Sąd Najwyższy Ukrainy zarządza powtórkę II tury, którą ponownie wygrywa Juszczenko. Premierem zostaje Julia Tymoszenko, a Ukraina ma wkroczyć na prostą drogę na Zachód. Tak jednak się nie stało.
Rosja nie daje za wygraną. Większość w parlamencie wciąż utrzymuje Partia Regionów Janukowycza, reformy są utrudnione, czasem wręcz niemożliwe. Kreml odcina dodatkowo dopływy gazu, co wywołuje potężny kryzys w całym państwie.
W 2008 roku Ukraina składa oficjalny wniosek akcesyjny do NATO. Prezydent George W. Bush z zadowoleniem przyjmuje decyzję Kijowa. Paryż i Berlin nie chcą drażnić Rosji, są przeciw. Rozmowy stają w martwym punkcie.
Dwa lata później w Ukrainie odbywają się wybory prezydenckie, w których główni kandydaci to premier Julia Tymoszenko i ponownie Wiktor Janukowycz. Tym razem prorosyjski polityk wygrywa obie tury. Choć szefowa rządu zaskarża wynik, a Sąd Administracyjny przychyla się do jej wniosku, Centralna Komisja Wyborcza nie wstrzymuje zaprzysiężenia nowego prezydenta. - Ukraina, jako kraj niezwiązany z żadnym blokiem, będzie budować swoje relacje z NATO zgodnie z interesami narodowymi Ukrainy. I tak będzie zawsze - mówi Janukowycz po wygranych wyborach i zawiesza rozmowy z Sojuszem Północnoatlantyckim.
Nowa władza, zgodnie z wolą Putina, jest spolegliwa wobec Kremla. W narodzie ukraińskim duch proeuropejski mimo to nie zamiera. Klucząc między Wschodem a Zachodem Janukowycz, w końcu nie wytrzymuje nacisku politycznego ze strony Rosji i w 2013 roku zrywa rozmowy o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a Unią Europejską. Rozpoczyna się Rewolucja godności.
Początkowo dochodzi do protestów studenckich na głównych placach ukraińskich miast. Największy z nich formuje się w Kijowie na Majdanie. W przeciwieństwie do Kuczmy Janukowycz nie waha się użyć siły. To jednak wywołuje skutek odwrotny do zamierzonego. Ukraińcy są zszokowani i nie godzą się na przemoc we własnym kraju.
Na ulice wychodzą setki tysięcy ludzi. Chcąc wzbudzić niechęć wobec rozruchów, władza wynajmuje tak zwanych gopników, znanych później także tituszkami - opłaconych prowokatorów, którzy atakują milicjantów, by dać im pretekst do pacyfikowania protestujących. Ci jednak wciąż stawiają opór, a społeczeństwo nie poddaje się propagandowej narracji prorosyjskiej władzy. Sugeruje ona, że Euromajdan inspirują "faszyści i naziści sterowani przez Żydów". Centrum Kijowa zmienia się w pole bitwy.
Główne drogi wokół Majdanu Niezależności roją się od prowizorycznych barykad z worków, mebli i opon. Rząd z tygodnia na tydzień staje się coraz bardziej brutalny. Chce zastraszyć Ukraińców, lecz ich wola oderwania się od strefy wpływów Moskwy jest na tyle silna, że protestujący nie opuszczają placu. Serce ukraińskiej stolicy zaczyna dosłownie płonąć.
20 lutego 2014 roku władza postanawia ostatecznie rozprawić się z protestującymi i dokonuje agresywnej pacyfikacji Euromajdanu przy użyciu ostrej amunicji. W Kijowie rozpoczynają się krwawe walki uliczne. Ukraina staje się pierwszym w historii państwem, w którym ludzie giną, trzymając w ręku flagi Unii Europejskiej. Podczas protestów śmierć ponosi łącznie 110 osób. Ofiary nazywa się Niebiańską sotnią.
Najbardziej tragiczny ze wszystkich dni Rewolucji godności staje się jednocześnie kluczowym przesileniem. Apele o powstrzymanie przemocy płyną zarówno z państw zachodnich, jak i z samej Rosji. Janukowycz decyduje się na mediacje. Wie jednak, że nie ma szans na utrzymanie władzy, dlatego w nocy 21 lutego nagrywa przemówienie do narodu, opuszcza w popłochu swoją rezydencję i ucieka z Ukrainy do Rosji.
Krótko po uspokojeniu sytuacji w Kijowie nastają protesty na Krymie. Na ulicach miast Półwyspu pojawiają się tajemnicze prorosyjskie "zielone ludziki". Lokalni działacze wspierający przewrót przeciwko Ukrainie przejmują władze w kolejnych gminach.
16 marca 2014 roku na Krymie odbywa się nielegalne - zgodnie z konstytucją Ukrainy - referendum. Przy 85 proc. frekwencji, 96 proc. obywateli autonomicznej republiki ma opowiedzieć się za zjednoczeniem z Rosją. Ta oficjalnie następuje dwa dni później na mocy decyzji Władimira Putina. - Po trudnej, długiej i męczącej przeprawie Krym i Sewastopol wracają do macierzystej przystani. Na macierzyste brzegi, do macierzystego portu, do Rosji - mówi ze łzami w oczach przywódca Kremla po aneksji.
Cały świat zachodni potępia nielegalne działania Moskwy, ale reaguje tylko sankcjami. Wierzy się, że przejęcie Półwyspu wystarczy Władimirowi Putinowi, by zaspokoić imperialne ambicje. Natomiast krzepnące dopiero po Rewolucji godności państwo ukraińskie jest zbyt słabe, aby reagować na te wydarzenia. Kolejny, tym razem militarny cios ze strony Rosji, ma jednak dopiero nadejść.
W kwietniu 2014 roku w Donbasie wybucha rebelia. Sprzyjające Rosji społeczeństwo wychodzi na ulice i żąda autonomii. Jedynymi siłami, które mogą sprzeciwić się separatystom, są lokalna milicja i służba bezpieczeństwa. Wśród ich szeregów również jest jednak wielu zwolenników niezależności od Ukrainy. Rebelianci otrzymują wsparcie wojskowe od Kremla, a część obwodu ługańskiego i donieckiego ogłasza tak zwane "republiki ludowe". Rozpoczyna się wojna w Donbasie.
Jedne z najcięższych walk toczą się w Mariupolu i na lotnisku w Doniecku. Ukraińscy żołnierze - zwani przez swoją niezłomną postawę cyborgami - mimo ciężkich ostrzałów, utrzymują nad nim pieczę przez wiele miesięcy aż do stycznia 2015 roku. Ostatecznie muszą jednak dokonać odwrotu. Separatyści wspierani przez Kreml są zbyt silni. Utrzymują kontrolę nad częścią obwodów donieckiego i ługańskiego.
Wojna na wschodzie jednoczy Ukraińców. Dotychczas prorosyjska część społeczeństwa przestaje wierzyć w wielkiego brata z Moskwy. Kończy się podział na proeuropejski zachód i przeciwny wschód. Konflikt w Donbasie to wielki poligon dla ukraińskiej armii, która przez osiem lat kolejnych lat wojny hartuje się w walce i ćwiczy razem z NATO w obawie przez eskalacją.
Po przejęciu władzy przez opozycję w 2014 roku Ukraina podpisuje umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską. Państwo wchodzi do strefy wolnego handlu z UE. Wizy dla Ukraińców zostają zniesione. W 2019 roku wybory prezydenckie wygrywa idol telewizyjnego serialu Wołodymyr Zełenski, który w pierwszą podróż zagraniczną jedzie do Brukseli.
Dzięki pomocy Zachodu PKB Ukrainy między 2015 a 2021 rokiem zwiększa się ponad dwukrotnie. Kijów coraz bardziej wymyka się Moskwie.
W tym samym czasie w Rosji narasta propaganda. Społeczeństwu przedstawia się ich kraj jako wschodzącą potęgę, która zasługuje na mocarstwową pozycję w świecie. Ukraina to z kolei państwo sezonowe. Rządzi tam rzekomo faszystowski, wręcz neonazistowski reżim, działający pod dyktando USA. Dalszy rozwój wypadków w tym kierunku ma oznaczać dla Rosji egzystencjalne niebezpieczeństwo. Integracja Ukrainy z Zachodem to w propagandzie rosyjskiej "być albo nie być".
W lipcu 2021 roku Władimir Putin publikuje esej. Pisze w nim, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, a suwerenność Ukrainy jest możliwa tylko w partnerstwie z Moskwą. Przedstawia Ukrainę jako "historyczne ziemie rosyjskie", a jej obecne granice to wyłączna zasługa rosyjskich decyzji. Jakikolwiek inny niż rosyjski kierunek Kijowa jest wbrew naturze regionu. Musi - zdaniem Putina - skończyć się rozpadem ukraińskiej państwowości.
Niespełna pół roku później prezydent Rosji stawia ultimatum - Ukraina nigdy nie przystąpi do NATO, a Sojusz wycofa swoje jednostki z terenów Europy Środkowo-Wschodniej tak, jak obiecano na początku lat 90. Putin nie bierze jednak pod uwagę dobrowolnych zezwoleń Jelcyna na rozszerzenie Paktu o poszczególne, nowe państwa. Kijów i NATO odmawiają.
W lutym 2022 roku dochodzi do zagonienia w Donbasie. Rosyjska propaganda oskarża Ukrainę o atak na niezależne republiki. 21 lutego Władimir Putin ogłasza uznanie niepodległości samozwańczych państw i deklaruje ich ochronę przed "faszystowskim reżimem" w Kijowie.
Dwa dni później Ługańsk i Donieck proszą Moskwę o interwencję. W nocy z 23 na 24 lutego prezydent Rosji wygłasza orędzie. Deklaruje w nim "obronę ludzi przed ukraińskim ludobójstwem" oraz demilitaryzację i denazyfikację Ukrainy w ramach "specjalnej operacji wojskowej". Rozpoczyna się wojna.
Cały ciąg wydarzeń i trwająca od roku wojna to dziś niejako mit założycielski i fundament narodu ukraińskiego. Społeczeństwo zjednoczyło się tak, jak nigdy wcześniej w swojej historii. Choć mało kto na świecie wierzył, że Ukraina przetrwa więcej niż kilka dni, to - przy niezbędnym wsparciu państw zachodnich - po roku wciąż stawia czoła Rosji.
Ukraińcy uwierzyli w swoją siłę. To zasługa zahartowanej i dobrze wyszkolonej armii. Ta z kolei utrzymuje wysokie morale, bo wspiera ją społeczeństwo. Dzięki odważnej postawie władz z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim na czele, Ukraińcy uwierzyli także w swoje państwo. - To nie luty 2014, a luty 2022 roku. To inne państwo. Inna armia - mówił na dwa dni przed wybuchem wojny prezydent Ukrainy.
Dziś wszyscy Ukraińcy wiedzą, że straty są i będą wielkie, ale wola utrzymania niezależności jest zbyt silna, by Rosjanie mogli zmiażdżyć ich naród. Ukraińcy chcą być wolni i zdaje się, że nic tego pragnienia nie powstrzyma. Wciąż kluczowe jednak jest i będzie wsparcie państw zachodnich.