Reklama

W ostatnich tygodniach niepokojące informacje o rosnących populacjach grożnych komarów, dotychczas dla Europy i Ameryki Północnej bardzo egzotycznych - tygrysiego (Aedes albopictus) i egipskiego (Aedes aegypti) - płyną z wielu stron świata.

Komary roznoszą choroby tropikalne po świecie

W czerwcu służby medyczne Portugalii alarmowały, że komary tygrysie pojawiły się w aglomeracji Lizbony. Nieco wcześniej, w kwietniu, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wystosowała alert dla Półwyspu Iberyjskiego po tym, jak na wschodzie Hiszpanii, szczególnie we wspólnotach autonomicznych Katalonii, Walencji i Murcji, odnotowano gwałtowny wzrost ukąszeń przez te owady.

Reklama

Wcześniej na Maderę zawitał równie agresywny komar egipski, by w ciągu zaledwie ośmiu lat od pierwszego potwierdzonego wystąpienia na tym portugalskim archipelagu doprowadzić do ponad dwóch tysięcy zachorowań na dengę.

Europejska Agencja Środowiska (EAA) przygotowała raport, w którym wykazała, że zmiany klimatu prowadzą do pojawiania się coraz bardziej ekstremalnych zjawisk pogodowych w Europie. Kopenhaskie biuro EAA przeanalizowało fale upałów, susze, powodzie i pożary lasów z przeszłości. Wynik tego zestawienia był bardzo pesymistyczny.

Oprócz zabójczych fal intensywnych upałów z temperaturami sięgającymi 45 stopni Celsjusza, suszą, powodziami i pożarami, które będą na porządku dziennym, liczyć należy się również z ryzykiem wystąpienia chorób zakaźnych, takich jak żółta febra, denga, gorączka Zachodniego Nilu i malaria. Wszystko właśnie za sprawą owadów, które roznoszą te choroby.

Najgroźniejsze komary: tygrysi i egipski

Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) pod koniec czerwca stwierdziło wprost, że coraz częstsze fale upałów i powodzie w Europie "sprzyjają pojawieniu się i rozwojowi inwazyjnych gatunków komarów, takich jak Aedes albopictus i Aedes aegypti".

Agencja z siedzibą w Sztokholmie zauważa, że będący wektorem wirusów chikungunya i dengi komar tygrysi osiedla się coraz dalej na północ i zachód Europy. Drugi gatunek, Aedes aegypti, odpowiedzialny za przenoszenia dengi, żółtej febry, wirusa chikungunya, Ziki i gorączki Zachodniego Nilu, po zadomowieniu się na dobre przed rokiem na Cyprze może rozprzestrzeniać się na inne kraje europejskie.

ECDC zwraca uwagę, że jeszcze dziesięć lat temu komar tygrysi występował w 8 krajach europejskich, w 114 regionach. W tym roku powiększył swój zasięg do 13 krajów i 337 regionów. 

- Jeśli to się utrzyma, możemy spodziewać się większej liczby przypadków i prawdopodobnie zgonów z powodu chorób takich jak denga, chikungunya i gorączka Zachodniego Nilu - powiedziała dyrektor ECDC Andrea Ammon, cytowany przez tygodnik "Time". - Wysiłki muszą koncentrować się na sposobach kontrolowania populacji komarów, zwiększaniu nadzoru i egzekwowaniu osobistych środków ochronnych.

Plaga w Chorwacji, malaria w USA

Nieznane wcześniej w Europie gatunki stały się już plagą w popularnych destynacjach wakacyjnych Polaków. Z plaga komarów mierzy się Chorwacja, a władze rozważają wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Wszystko za sprawą upałów, a w chwilę później intensywnych opadach deszczu. W konsekwencji nad Adriatykiem zaroiło się od insektów, szczególnie dokuczliwych w leżących na wschodzie Vukovarze i Osijeku. Władze nie ukrywają, że wśród licznych gatunków obecny jest również komar tygrysi.

Podobnie jest w USA. W połowie czerwca Departament Zdrowia Publicznego Illinois zaapelował do mieszkańców Chicago o podjęcie odpowiednich środków ostrożności po wykryciu u komarów wirusa gorączki Zachodniego Nilu.   

Na Florydzie i w Teksasie po raz pierwszy od 20 lat pojawiły się ogniska malarii, za które również odpowiadają komary.

Kiedy przed trzema laty po raz pierwszy pisałem o komarach tygrysich i możliwości ich pojawienia się w naszym kraju, przyrodnicy z Polskiej Akademii Nauk wprawdzie z niepokojem odnotowywali kolejne przypadki ich pojawienia się u sąsiadów - w Niemczech, Czechach i Słowacji - ale jednak twierdzili, że u nas jest zbyt zimno, by ten gatunek owada mógł się swobodnie rozmnażać i przetrwać. Dziś już nie są tak stanowczy w swoich sądach.

100 bilionów osobników

Liczbę komarów na świecie szacuje się na ponad 100 bilionów osobników i ponad 3,5 tysiąca gatunków. Te najczęściej spotykane w Polsce mają wdzięczne nazwy - widliszek, komar brzęczący, doskwier pastwiskowy - bywają wprawdzie dokuczliwe, ale śmiercionośne od dawna nie są (choć do niedawna i u nas przenosiły malarię). Te nieznane nam wcześniej mogą budzić niepokój. 

Timothy C. Winegard w książce "Komar. Najokrutniejszy zabójca na świecie" zauważa, że komarzyce w ciągu 200 tys. lat odebrały życie ok. 52 mld ludzi spośród 108 mld, którzy kiedykolwiek żyli na Ziemi.

Fundacja Melindy i Billa Gatesów, która w ciągu ostatnich 20 lat przeznaczyła 4 mld dolarów na badania dotyczące komarów, co roku publikuje raporty z danymi o największych zabójcach człowieka. Komary zawsze zajmują w nich pierwsze miejsce, za ich sprawą rocznie umiera nawet do 2 mln ludzi (w ostatnim roku ponad  800 tys.). 

Pozostali kilerzy z listy nawet się do nich nie zbliżają. Drugie miejsce zajmuje człowiek (ten drapieżnik zabija rocznie 475 tys. przedstawicieli własnego gatunku), a trzecie jadowite węże (odpowiedzialne za śmierć 50 tys. ludzi rocznie).

Większość z komarów nie jest nami w ogóle zainteresowana, liczą się tylko samice. To one "polują" na człowieka, by pożywić się krwią. Samce zadowalają się sokami roślinnymi, spijają nektar z kwiatów.

Samice też nie zabijają bezpośrednio, ale przenoszą - zazwyczaj z ptaków, krwią których również się żywią - pasożyty i wirusy wywołujące choroby dla człowieka śmiertelnie groźne. Ich lista jest długa.

Zazwyczaj jednak jest nią malaria, choroba zakaźna, na którą co roku zapada ponad 220 mln osób, a umiera od miliona do 3 milionów. 

Malaria w Polsce? Może wrócić

Niewielu pamięta, że malaria była problemem również w Polsce. Ostatnie zachorowanie na nią zanotowano w latach 60. XX wieku.

"Nie znaczy to jednak, że nigdy ona do nas nie wróci. Poza tym istnieje ryzyko, że w naszym kraju pojawią się także komary przenoszące groźne bakterie, wirusy, pierwotniaki i pasożyty z Azji i Afryki" - stwierdza prof. Stanisław Ignatowicz z Samodzielnego Zakładu Entomologii Stosowanej SGGW.

Gorączka Zachodniego Nilu pojawia się ostatnio w Europie coraz częściej. Wirus tej choroby po raz pierwszy wyizolowano w 1937 r. Od tego czasu odpowiedzialny był za epidemie wybuchające w Afryce Północnej, Europie, Ameryce Północnej i Bliskim Wschodzie. W 1999 r. wirus wywołał epidemię zapalenia opon mózgowych w Nowym Jorku, a później rozprzestrzeniał po całym kontynencie północnoamerykańskim docierając do południowych rejonów prowincji Ontario w Kanadzie. 

"Stale znajduje się na pierwszej linii dziejów jako wysłannik kostuchy, żniwiarz ludzkich populacji" - pisze w swojej książce Timothy’ego C. Winegarda.

Pierwszy pojawił się w Albanii

Na Starym Kontynencie komar tygrysi pierwszy raz pojawił się w 1975 r. w Albanii. Od 1990 r. tygrysie insekty zaobserwowano we Włoszech, a w ostatnich latach we Francji, Belgii, Grecji, Czarnogórze, Hiszpanii, Chorwacji, Szwajcarii, Niemczech i na Słowacji. W 2008 r. odnotowano jego występowanie w 28 krajach świata, poza jego naturalnym zasięgiem.   

Na przełomie lipca i sierpnia 2020 roku komary tygrysie wykryto w pięciu gminach w Holandii. W tym samym roku alarm przed inwazją komarów tygrysich podniosły media we Francji. Powołując się na ekspertów przekazały, że owady te skolonizowały już 58 z 96 departamentów.

Zaniepokojenie Francuzów pojawiło się wraz z wnioskami komisji parlamentarnej, powołanej do oceny środków, jakie należy podjąć przeciw rozprzestrzenianiu się komara tygrysiego (we Francji pojawił się po raz pierwszy przed około 20 laty).

"Pozbycie się komarów tygrysich jest niemożliwe i trzeba nauczyć się z nimi żyć" - miała przyznać sprawozdawczyni komisji Ramlati Ali, cytowana przez dziennik "La Depeche". Tłumaczyła, że larwy tych owadów są nadzwyczaj wytrzymałe na zmiany temperatury i rozwijają się bez trudu w najmniejszych nawet zbiornikach stojącej wody. Wystarczy kałuża, a nawet doniczka z kwiatami.

Francuski badacz z Uniwersytetu w Zurychu Francis Schaffner zaapelował, by ludzie sami zadbali o uniemożliwienie komarom rozprzestrzenianie się. Wystarczy, że będziemy zakrywać naczynia z wodą, dziecięce baseny.

Miliardy Gatesa na walkę z komarami

Czy rzeczywiście są niepokonane? Próbuje tego dokonać wspomniany wcześniej miliarder Bill Gates. W finansowanych przez niego laboratoriach umiejscowionych w dwupiętrowym ceglanym budynku w Medellín w Kolumbii naukowcy "produkują" 30 milionów komarów co tydzień. Dbają o każdą potrzebę owadów, gdy rosną od larw, przez poczwarki, aż po dorosłe osobniki, utrzymując odpowiednią temperaturę i karmią je obficie mączką rybną, cukrem i oczywiście krwią.

"Może to brzmieć jak początek fabuły hollywoodzkiego horroru. Ale tak nie jest" - podkreśla Bill Gates na swoim blogu. Wyjaśnia, że to same komary mogą być sprzymierzeńcami w walce z dengą i innymi śmiertelnymi wirusami.

Odpowiednio przygotowane insekty są wypuszczane, by rozmnażały się z dzikimi komarami, które mogą przenosić śmiercionośne choroby i zagrażać mieszkańcom Kolumbii.

Wszystko za sprawą bakterii Wolbachia, w jakie "wyposażane są" komary opuszczające laboratoria w Medellin, a które uniemożliwiają przenoszenie na ludzi zabójczych wirusów. Uwalniając je, by rozmnażały się z dzikimi komarami, rozprzestrzeniają jedocześnie bakterie, chroniąc tym samym miliony ludzi przed chorobami.

Miliarder zapewnia, że kontrolowane badanie przeprowadzone w Dżakarcie w Indonezji wykazało, iż komary przenoszące Wolbachię zmniejszyły liczbę przypadków dengi w tym mieście o 77 proc., a liczbę hospitalizacji z powodu tej choroby o 86 proc. W badaniu przeprowadzonym przed dwoma laty w Medellín, liczba przypadków dengi spadła o 89 proc., odkąd komary "uzbrojone" w bakterię zaczęto wypuszczać na wolność w 2015 roku.

"Wyniki te stanowią ogromny przełom, udowadniając, że ta nowa technologia może chronić całe miasta i kraje przed zagrożeniem chorobami przenoszonymi przez komary" - przekonuje Gates.

World Mosquito Program, który jest liderem badań związanych z bakterią Wolbachia, wypuszcza zmodyfikowane komary w 11 krajach świata: Brazylii, Kolumbii, Meksyku, Indonezji, Sri Lance, Wietnamie, Australii, Fidżi, Kiribati, Nowej Kaledonii i Vanuatu.

Filantrop podkreśla, że "w związku ze zmianami klimatycznymi, praca World Mosquito Program staje się coraz pilniejsza".

"Wraz ze wzrostem globalnych temperatur, komary Aedes aegypti i Aedes albopictus  znajdują coraz więcej regionów świata nadających się do zamieszkania, co zwiększa rozprzestrzenianie się tych chorób" - ostrzega Gates.

Fejki i teorie spiskowe

Wydawać by się mogło, że miliardy wydawane z własnej kieszeni na badania mające ochronić życie ludzi zapewnią Gatesowi wyłącznie poklask. Nic bardziej mylnego. Agencje prasowe m.in. AP i Reuters co chwilę muszą prostować fejki i teorie spiskowe dotyczące działalności jednego z najbogatszych ludzi świata.

Ostatnie bzdury pojawiające się w sieci mówiły o tym, że Fundacja Billa i Melindy Gates odpowiada za przypadki malarii w Teksasie, co dementowała 30 czerwca agencja AP. Po pierwsze, chociaż Fundacja Gatesów zapewnia fundusze i wsparcie w walce z malarią, to nie finansuje żadnych prac związanych z uwalnianiem komarów w USA - powiedział jej rzecznik 

Natomiast zmodyfikowane komary na Florydzie, w ramach inicjatywy zwalczania malarii, uwalnia firma biotechnologiczna Oxitec, eksperci przekonują jednak, że nie może to mieć żadnego związku z pojawieniem się malarii w tym stanie, gdyż zmodyfikowane komary nie mogą przenosić tej choroby. - To naukowo niemożliwe - zapewnił AP rzecznik Oxitec Joshua Van Raalte.

Potwierdził to Lawrence Reeves, entomolog z Florida Medical Entomology Laboratory, części University of Florida. - Wypuszczanie komarów przez Oxitec nie ma nic wspólnego z malarią, a twierdzenie, że jest inaczej, jest absurdalne.

W marcu tego roku Reuters przyglądał się natomiast rozpowszechnianym w internecie materiałom wideo, na których miały być pokazane numerowane komary zmodyfikowane genetycznie. Okazało się, że tak naprawdę były to mszyce brzozowe (Euceraphis punctipennis). Potwierdzili to Reuterowi wybitni etymolodzy. 

Domowe sposoby walki z komarami

Zanim więc naukowcy udoskonalą metody walki z insektami (a także fake newsmi) pozostaje przygotować się na bitwę z tymi obcymi gatunkami tak, jak z naszymi rodzimymi.

Prowadząc tę wojnę pamiętać należy o kilku sprawach. Powszechnie wiadomo, że ludzi atakują samice, ale już nie wszyscy wiedzą, że ich system wykrywania zapachów jest wyjątkowo czuły. Potrafią zlokalizować ofiarę z odległości ponad 60 metrów.

Nad cel nadlatują powoli, nie szybciej niż z prędkością 2 km/h, nie gryzą i nie żądlą, kłują - tak zbudowany mają aparat gębowy. By złagodzić swędzenie po wkłuciu, warto mieć pod ręką jakiś preparat z apteki. Można również zrobić okład z liścia aloesu, a nawet zwyczajnie przyłożyć coś zimnego z lodówki lub polać zimną wodą.

Wychodząc na słońce warto zastosować repelenty - produkt biobójczy - na opakowaniu powinien być numer rejestracyjny Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (gwarantuje skuteczność). Należy jednak pamiętać, żeby najpierw skórę nasmarować kremem z filtrem UV, a dopiero później zaaplikować repelent. W przeciwnym razie skuteczność repelentu znacznie zmaleje.

Mocniejsze repelenty powinny stosować osoby aktywne fizycznie i sportowcy, bo pot przyciąga komary, a właściwe zawarty w nim kwas masłowy.

Komarzyce reagują również na dwutlenek węgla wydychany przez potencjalną ofiarę. Nie warto więc machać rękami, bo się zasapiecie i zaatakują was ze zdwojoną siłą.

Za sprawą dwutlenku węgla, insekty dwa razy częściej kłują kobiety w ciąży, które wydychają go o 20 proc. więcej.

Zbyt wiele zrobić jednak się nie da. 85 proc. atrakcyjności człowieka dla samic komarów zależy od uwarunkowań genetycznych, które decydują o grupie krwi (osoby z grupą krwi 0 smakują komarzycom dwa razy bardziej niż z grupy A, B oraz AB), składzie chemicznym organizmu, florze bakteryjnej, ilości wydychanego dwutlenku węgla, metabolizmie i zapachu ciała.

Komarzyce przyciągają również osoby pijące piwo, choć nikt nie wie dlaczego.

Wypoczywając na świeżym powietrzu powinniśmy szukać miejsc, w których latają jaskółki i jerzyki - jeden ptak potrafi w ciągu doby zjeść do 20 tys. komarów. Odstrasza je również zapach mięty i lawendy.