Reklama

Największej dziecięcej gwieździe w historii kina, Shirley Temple, nie udało się kontynuować kariery jako dorosłej kobiecie. Śliczna dziewczynka o złotych lokach i talencie tanecznym miała sześć lat, gdy została ulubienicą Ameryki i reszty świata. Nakręciła szereg głośnych filmów, jak "Złotowłosy brzdąc" czy "Mała księżniczka"  W  wieku siedmiu lat dostała Nagrodę Specjalną Akademii za swoje dokonania. Jej zarobki sięgnęły 300 tys. dolarów za rolę, co było sumą gigantyczną, zwłaszcza dla dziecka.

U progu dorosłości związała się kontraktem z Davidem O. Selznickiem, producentem "Przeminęło z wiatrem". Zagrała w kilku jego produkcjach, ale żadna nie odniosła sukcesu. Dorosła Shirley, choć nadal urodziwa i pełna wdzięku, niewiele miała do zaoferowania kinu. W wieku 22 lat wycofała się na dobre z aktorstwa i nigdy za nim nie tęskniła. Spełniła się za to w dyplomacji. W swojej biografii napisała: "Odeszłam z show-biznesu na tyle wcześnie, by ocalić normalność".

Reklama

Casus Shirley Temple powtórzył 44-letni dziś Macaulay Culkin, na którego, gdy wszedł w dorosłość, kino nie miało pomysłu. Na wieki pozostanie słodkim łobuziakiem, który w filmie  Chrisa Columbusa "Kevin sam w domu" wyprowadzał w pole złodziejaszków, próbujących obrabować jego dom. Miał wtedy 10 lat. Potem był sequel i seria "Kevino-podobnych" opowieści, które zapewniły mu bodaj największą dziecięcą karierę od czasu Shirley. I majątek, o który bili się między sobą rodzice. Niemający w nikim oparcia chłopiec jako 15-latek porzucił aktorstwo. Powrócił po dekadzie jako dorosły aktor dobrą rolą w "Party Monster". Ale na niej się skończyło.

W 2014 roku dawnych fanów zmroziła informacja w sieci: "Macaulay Culkin nie żyje". Okazała się fałszywa, ale aktor uzależniony od heroiny, cudem uniknął śmierci. Został aresztowany za posiadanie narkotyków i skazany na więzienie. Jego młodsza siostra zmarła po przedawkowaniu. Culkin wyszedł z nałogu dzięki Brendzie Song - kobiecie, z którą dzisiaj tworzy szczęśliwą rodzinę. Jego kolejny powrót do aktorstwa również przeszedł bez echa, co sprawiło, że dał sobie z nim spokój. Czy na dobre? Tego nie wiadomo. Póki co, spełnia się jako wydawca portalu popkulturowego "Bunny Ears".

Lista małoletnich gwiazd, które show-biznes "przeżuł i wypluł", porzucając w dorosłym wieku, jest bardzo długa. Ale tych, które zaliczyły dorastanie na planie bez większych wstrząsów, i wciąż są na szczycie, również nie brakuje.

Przyjrzyjmy się karierom kilkorga z nich.

Najsłynniejsze fiołkowe oczy i talent

Była jedną z pierwszych powszechnie znanych aktorek, która zaczynając karierę w dzieciństwie, na planie filmowym spędziła całe życie, a jej gwiazda nigdy nie zbladła. Karierę starszej o dekadę Judy Garland, pamiętnej Dorotki z "Czarnoksiężnika z krainy Oz", zniszczyło uzależnienie od narkotyków, które podsunęła jej wytwórnia, gdy była dzieckiem - miały hamować apetyt.

Już w wieku dziewięciu lat, po przejściu przez zdjęcia próbne, Liz podpisała umowę z Universal Studio. Wkrótce wytwórnia Metro Golden Meyer obsadziła ją w filmie "Lassie wróć", który przyniósł jej popularność. Prawdziwą sławę zyskała jednak dzięki kreacji w "Wielkiej nagrodzie" Clarence’a Browna. Okoliczności realizacji filmu fascynowały nie mniej niż on sam.

Pierwszym wyborem do roli nie była Liz lecz starsza o kilka lat Gene Tierney. Matka Taylor, której uporowi dziewczynka zawdzięczała  karierę, zwróciła się jednak do szefów MGM, twierdząc, że "Wielka nagroda" to idealna główna rola dla jej ślicznej córki - miłośniczki jazdy konnej. Zdjęcia do filmu zostały więc wstrzymane, aby dać młodej Elizabeth czas na... urośnięcie. Po latach w biografii aktorka wspominała: "Tak bardzo pragnęłam urosnąć, że chyba siłą woli w trzy miesiące przybyły mi trzy cale (ok. 7,5 cm)" - stwierdziła w biografii Elizabeth.

Film był ekranizacją powieści Enid Bagnold. To historia tytułowej Velvet (tytuł oryginalny "National Velvet"), która przygotowuje dzikiego konia do startu w wielkiej gonitwie o Puchar Anglii. Pomaga jej w tym emerytowany dżokej. Przebrana za chłopca Velvet (dziewczyna nie mogła brać udziału w wyścigu) dojeżdża do mety jako pierwsza, ale po jej przekroczeniu spada z konia i zostaje zdyskwalifikowana. Oglądając film, możemy odnieść wrażenie, że to dzieło kaskadera, ale to 12-letnia Elizabeth brała udział w tej scenie. Upadek okazał się na tyle poważny, że młodziutka aktorka złamała kręgosłup, a zdjęcia przerwano na pół roku. Już do końca życia miała odczuwać tego skutki, a z wiekiem kłopoty z kręgosłupem nasiliły się na tyle, że okresowo lądowała na wózku.

Ale wtedy upadek nie przeszkodził jej w nawiązaniu bliskiej więzi z koniem wyścigowy nazwanym King Charles. Przez cały czas produkcji błagała o możliwość zatrzymania go i dniu jej 13. urodzin szef MGM - Louis B. Mayer, podarował jej go w prezencie. Jej historię przyjaźni z Kingiem, a potem dramatyczny upadek opisywały wszystkie amerykańskie media. Od tej pory Elizabeth Taylor miała w nich gościć na stałe przez kolejnych sześć dekad. Sukces nagrodzonego dwoma Oscarami filmu sprawił, że MGM podpisało z nią lukratywny kontrakt, który ukształtował jej karierę. To był wielki przełom, choć wiele lat później nazwała umowę "niewolniczą" - ta całkowicie odbierała aktorce prawo wyboru roli, narzucane przez wytwórnię.

W latach 50. najsłynniejsza na świecie posiadaczka fiołkowych oczu została jedną z największych gwiazd klasycznego kina hollywoodzkiego, a w 60. doszedł status najlepiej zarabiającej aktorki. Wtedy właśnie zdobyła oba Oscary - pierwszy za rolę prostytutki w filmie "Butterfield 8" Daniela Mana (1961), drugi za niezapomnianą kreację w filmie Mike’a Nicholsa "Kto się boi Virginii Woolf?". Partnerował jej ówczesny mąż Richard Burton, którego poślubiła (i rozwiodła się z nim) dwukrotnie.

W 1999 roku Amerykański Instytut Filmowy umieścił ją na 6. miejscu na liście największych kobiecych legend kina.

Mądrość ponad wszystko

Jodie Foster po raz pierwszy przed kamerą stanęła w wieku dwóch lat. Jej matka, szukając dodatkowych źródeł dochodów, wpadła na pomysł, by córka grała z bratem w reklamach. Jodie zwróciła uwagę producentów. Jej pierwszym filmem kinowym był "Napoleon i Samanta" (1972). Dwa lata później po raz pierwszy zagrała u Martina Scorsesego w filmie "Alicja już tu nie mieszka". A potem ją właśnie reżyser wybrał ją do roli nastoletniej prostytutki Iris w słynnym "Taksówkarzu" z Robertem De Niro.

Rola wyniosła 13-latkę na szczyt - była drugą najmłodszą w historii aktorką (po Tatum O'Neal) nominowaną do Oscara. Ponieważ w filmie były sceny wymagające nagości, zastąpiła ją w nich jej starsza siostra. Martin Scorsese wspomina: "Nie pamiętam tak mądrego dziecka. Po szaleństwie, jakie rozpętało się po sukcesie 'Taksówkarza' większość dziewczynek odleciałaby do nieba. Ale nie Jodie. Nawet nie protestowała, gdy poinformowali ją, że nie będzie obecna na premierze filmu, bo... jest on przeznaczony dla widzów od lat 16! Kombinowaliśmy, co zrobić, by była z nami, ale wzruszyła ramionami: Mam kupę zaległych lekcji do odrobienia - powiedziała i po prostu poszła do domu".

Ukończyła z wyróżnieniem prywatne Liceum Francuskie w Los Angeles, płynnie mówi po francusku i po niemiecku. Jest absolwentką Uniwersytetu Yale (kierunek literatura). Nigdy nie chciała studiować aktorstwa. "To dziwna robota, która stawia cię w bardzo niestabilnym miejscu. Wciąż nie wiem, czy jest właściwe dla mnie" - tłumaczy.

Matka zadbała o to, by dziewczynka nie do końca wiedziała, jaki odniosła sukces. Gdy w trakcie jej studiów szaleniec - John Hinckley Jr. - chcąc zaimponować aktorce, postrzelił prezydenta Ronalda Reagana, przeżyła potworną traumę. Odmawiała wypowiedzi na temat zdarzenia - Hinckley ostatecznie trafił do w zakładu psychiatrycznego. Po latach przyznała, że czuła się ofiarą tej tragedii i skwapliwie broniła prywatności.

- Musiałam walczyć o wszystko - także o to, by pójść do Disneylandu, nie mając za sobą ekipy filmowej, trzymać się na uboczu, by zachować moje życie dla siebie - mówiła.

Foster nie tylko udało się pozostać w show-biznesie, ale wciąż odnosi wielkie sukcesy. Przełomem "dorosłej" kariery stała się rola w "Oskarżonych" Jonathana Kaplana, w którym zagrała ofiarę zbiorowego gwałtu, walczącą o ukaranie winnych. Za kreację dostała swojego pierwszego Oscara, a trzy lata później, dzięki roli agentki FBI w słynnym "Milczeniu owiec" Jonathana Demme'a, do jej rąk trafił drugi. Została pierwszą aktorką, która przed trzydziestką miała dwie statuetki.

Ale aktorstwo przestało jej wystarczać. Zajęła się reżyserią. Jej debiutem był dramat psychologiczny "Tate, mały geniusz", potem "Podwójne życie" z Melem Gibsonem, "Zakładnik z Wall Street", także "House of Cards".

Nie gra dużo, starannie wybiera role, ale niezmiennie przypomina, jak znakomitą jest aktorką. Wśród jej kreacji wyróżnia się m.in. "Odważna" Neila Jordana, w której znowu wymierzała sprawiedliwość. Bo tak jest postrzegana - jako silna kobieta, gotowa walczyć o siebie z całym światem.

Uchodzi za najbardziej niezależną kobietę w Hollywood. Budzi szacunek. Podkreśla, że niczego nie musi, a już na pewno ścigać się z kimkolwiek. Nigdy nie czuła presji zrobienia wielkiej kariery. Może dlatego trwa ona tak długo? Po latach milczenia na temat prywatnego życia w 2014 roku dokonała coming outu, pokazując się z partnerką, którą wkrótce poślubiła.

W ostatniej dekadzie zdobyła Zloty Glob za rolę w "Mauretańczyku" Kevina Macdonalda. Ostatnio oglądaliśmy ją w nominowanym do Oscara dramacie "Nyad" Jimmy’ego China i w czwartym sezonie kultowego "Detektywa".

Największy aktor swojego pokolenia

Ma status najwybitniejszego aktora swojego pokolenia i w zasadzie brak kiepskich filmów w dorobku. Magazyn "Time" od lat umieszcza go na liście 100 najbardziej wpływowych osób na świecie.

Leonardo DiCaprio dorastał w hippisowskim domu, a jego ojciec przy nim zażywał narkotyki. Dostęp do używek dał jednak rzadki efekt: Leo nigdy nie wyciągnął po nie ręki, choć wielu na jego miejscu popadłoby w nałóg. "Gdy coś panuje nad twoim mózgiem, zaczynasz się staczać" - mówi.

Już jako pięciolatek wystąpił w dziecięcym programie "Romper Room". "Mama zabrała mnie tam, bo to był mój ulubiony program. Niestety rozrabiałem: robiłem fikołki, biegałem po studiu, obijając się o kamery. Szybko z niego wyleciałem"- wspomina. Za swój debiut uważa rolę w "Spokojnie, tatuśku", serialowej wersji filmu Rona Howarda. Przed castingiem analizował ją niczym Szekspira. Popularność przyniósł mu jednak serial "Dzieciaki, kłopoty i my".

Miał 17 lat, ale wyglądał na mniej i martwił się brakiem poważnych ról. Gdy dowiedział się o castingu do "Chłopięcego świata", w którym De Niro grał z Ellen Barkin, postanowił, zawalczyć o rolę. Szukano chłopca do postaci syna Barkin, upokarzanego przez ojczyma (De Niro). Czuł, że musi zwrócić na siebie uwagę. "Nim przyszła moja kolej, wstałem i zacząłem krzyczeć: ‘nieee’!". Reżyser patrzył zdumiony, a potem wybuchnął  śmiechem" - opowiada. Caton-Jones wspomina: "Był świetny. Wiedziałem to od razu, ale gdy na casting przychodzi ktoś tak młody, trudno w to uwierzyć". Gdy pokonał wszystkich rywali, wpadł w euforię.

Na planie nie było łatwo. Przy dwudziestym dublu zły Leo stanął na krześle i zawołał do pękających ze śmiechu De Niro i Barkin: "Bądźcie profesjonalni, bo ja chcę się czegoś nauczyć!". Zapanowała cisza. "Mądrzyłem się jak palant" - wspomina DiCaprio. "W pewnym momencie Bob wziął mnie za rękę i powiedział: 'Wiesz, żarty mają granicę, której się nie przekracza, bo potem nie ma powrotu'. Chciałem zapaść się pod ziemię". Nie wiedział, że jego gra tak zachwyciła De Niro, iż powiedział Martinowi Scorsese: "Ten młokos ma talent. Nie spuszczaj go z oka". W 2002 roku zagrał pierwszą rolę u legendarnego reżysera.

Ale wcześniej, w 1992 roku, Lasse Halstroem ogłosił casting do roli opóźnionego w rozwoju chłopca, którego brata miał grać Johnny Depp. Halstroem wręczył kandydatom kasetę z nagraniem zachowań takiego chłopca. Prosił, by to zagrali. Po przejściu przez pierwszy etap Leo zaczął odwiedzać zakłady opiekuńcze dla niepełnosprawnych dzieci. "Odkryłem, że one nie są szalone, tylko zagubione i nieprzewidywalne. Wiedziałem, jak to zagrać" - wspomina. 19-latek za rolę odebrał pierwszą nominację do Oscara i od tej pory miał status gwiazdy.

Kolejne etapy jego kariery znamy wszyscy. Dorosłego Leo świat zapamiętał z "Titanica", choć on nie lubi tej roli. Miał już na koncie spory dorobek, gdy dostał propozycję zagrania w filmie Jamesa Camerona. Nie chciał tej roli. Przekonała go Kate Winslet, mówiąc o wyjątkowości przedsięwzięcia. Historię uczucia, które połączyło wagabundę Jacka i dziewczynę z wyższej sfery na pokładzie Titanica zna cały świat. Wciąż niepobity rekord 11 złotych statuetek dla filmu, zapewnił mu status legendy.

Dziś DiCaprio to przede wszystkim ulubiony aktor Scorsesego, grający główne role w jego filmach. Po siedmiu nominacjach Oscara zdobył jednak za rolę w przeciętnym obrazie Alejandro Gonzaleza Inarritu "Zjawa". Opowieść o traperze, który zaatakowany przez niedźwiedzia i porzucony przez kompanów przemierza 300 kilometrów, by się zemścić, ma się nijak do zlekceważonego przez Akademię "Wilka z Wall Street", w którym Leo zagrał być może rolę życia. Odbierając statuetkę, najżarliwiej dziękował Scorsesemu za to, "że odsłonił przed nim wcześnie nieznane rejony sztuki".

Od dawna dzieli czas między aktorstwo a działania na rzecz ekologii - założył fundację wspierającą proekologiczne projekty, produkuje też filmy pokazujące skutki katastrofy klimatycznej i metody walki z nią. Ostatnio oglądaliśmy go w "Czasie krwawego księżyca" Scorsesego a dziś panowie pracują nad kolejnym projektem.

Natalie Portman czyli oszlifowany diament

Bez wątpienia jedna z najzdolniejszych i najurodziwszych aktorek za Oceanem. Natalie Portman jest rówieśniczką Culkina, ale już jako dziecko zaskakiwała dojrzałością. Jej dziadek ze strony ojca był polskim Żydem, matka również ma żydowskie korzenie. Na potrzeby aktorskiej kariery Natalie przyjęła nazwisko panieńskie babki - Portman.

Kiedy w 2007 roku Milos Forman przyjechał do Madrytu promować film z jej udziałem - "Duchy Goi" - zapytałam o aktora czy aktorkę, którym wróży największą karierę. Odpowiedział bez wahania: "Natalie Portman. Za kilkanaście lat będzie drugą Katherine Hepburn. Ma talent, urodę i inteligencję profesora Harvardu. To oszlifowany diament".

Portman skończyła Harvard w 2005 roku z dyplomem z psychologii, później zrobiła też doktorat. Wciąż nie schodząc przy tym z planu. Wychowuje syna, gra w filmach, myśli o reżyserowaniu kolejnego, prowadzi firmę producencką. Aktorstwo to tylko jedna z jej pasji. Jako dziecko występowała w reklamach, gdzie zobaczył ją Luc Besson i obsadził w "Leonie zawodowcu" jako partnerkę Jeana Reno. Zachwyciła wszystkich. Mieszanka niewinności i bezczelności, jaką urzeka to jej największy atut. Historia przyjaźni płatnego zabójcy i dziewczynki uratowanej po morderstwie jej rodziców była sukcesem, jakiego Besson już nie powtórzył. Debiutantka dotrzymała kroku mistrzowi. Wiele lat później ten mix czaru i tupetu wykorzystała w "Czarnym łabędziu" Darrena Aranofsky’ego, za którego dostała Oscara dla najlepszej aktorki.

W wieku 16 lat odrzuciła propozycję zagrania "Lolity" u Adriana Lyne'a. Wolała na Broadwayu grać Annę Frank. Wcieliła się w pasierbicę Ala Pacino w "Gorączce", a z Woodym Allenem spotkała na planie filmu "Wszyscy mówią: kocham cię". Płynnie przeszła od ról dziecka, do nastolatki, a wreszcie dojrzałej kobiety. W znakomitym filmie Mike'a Nicholsa o uczuciowym czworokącie "Bliżej" była striptizerką nocnego klubu, bardziej niewinną niż niejedna dziewica. Za rolę zdobyła nominację do Oscara. W "Jackie" Pablo Larraína wcieliła się w żonę zamordowanego prezydenta Johna Kennedy'ego - strażniczkę pamięci po nim, ze świadomością ciężaru gatunkowego roli, jaka jej przypadła. To była kolejna oscarowa nominacja.

Na reżyserski debiut wybrała "Opowieść o miłości i mroku" - autobiograficzną opowieść o dzieciństwie Amosa Oza. Wyznaje, że wolałaby być mądra niż zostać gwiazdą. Ale jest coś, za co ceni popularność - pomaga w działalności charytatywnej. Kiedyś zadzwoniła do organizacji Free The Children i zostawiła wiadomość: "Dzień dobry, nazywam się Natalie Portman. Jestem aktorką. Podziwiam wasze działania na rzecz edukacji dzieci. Chciałabym włączyć się w pomoc". Oddzwonili speszeni. - Przywykliśmy do telefonów w rodzaju: "Czy wy wiecie, kim ja jestem?" - mówili.

Niedawno mogliśmy oglądać ją w nominowanym do Oscara dramacie "Obsesja" Todda Haynesa.

Drew Barrymore - życie odzyskane

Nie jest tak wielką gwiazdą, jak Portman czy DiCaprio, ale warto o niej wspomnieć, bo wygrała niełatwą walkę z demonami.

W 1982 roku witano ją słowami: "Nowa Shirley Temple". Należałoby powiedzieć, że odkrył ją Steven Spielberg, gdyby nie to, że jako jej ojciec chrzestny znał Drew Barrymore o wiele wcześniej. Pochodzi z wielopokoleniowej rodziny aktorskiej, a jej dziadek John Barrymore to znany amerykański aktor szekspirowski. W tej rodzinie grają wszyscy od pokoleń. I wszyscy mają problem z używkami.

Po raz pierwszy Drew wystąpiła w wieku 11 miesięcy w reklamie... karmy dla psów. W wieku czterech lat zwróciła na siebie uwagę rolą w głośnym filmie Kena Russella "Odmienne stany świadomości". Jednak sławę przyniosła jej rola w filmie Stevena Spielberga - "E.T.". Niemal z dnia na dzień stała się gwiazdą. Była na okładkach czasopism, przeprowadzano z nią setki wywiadów. Miała siedem lat! Gdy kilka lat później Hollywood nagle przestało się nią interesować, załamała się. W wieku 10 lat po raz pierwszy zapaliła marihuanę, trzy lata później była uzależniona od kokainy. Uciekała z kuracji odwykowych. Po kolejnym nieudanym leczeniu, podcięła sobie żyły.

Udało jej się wyjść z dołka w wieku 16 lat, po wielu odwykach, w czym spory udział Spielberga. Wydała wtedy poruszające wspomnienia pt. "Little Girl Lost". Lata 90. to był triumfalny powrót Drew na ekrany kin. Wystąpiła w tak znanych filmach jak: "Batman Forever", "Wszyscy mówią: kocham cię" czy "Trujący bluszcz". Posypały się nominacje do Złotych Globów, udowodniła, że ma talent. Zaczęła pojawiać się w mediach jako symbol seksu, miała sesję w "Playboyu", co sprowokowało Spielberga do podarowania jej na 20. urodziny... kocyka z napisem "Przykryj się".

Zrozumiała aluzję. Co jednak ważniejsze, nawet gdy rozpadały się jej kolejne małżeństwa, nigdy więcej nie sięgnęła po narkotyki. Za rolę w przejmujących "Szarych ogrodach" u boku Jessici Lange odebrała Złoty Glob. Była też jednym z "Aniołków Charliego" w kinowej wersji kultowego serialu.

Jest matką dwójki dzieci, które - jak zapewnia - nie przejdą przez to, co ona. - Zamierzam im wpoić, że nie wolno wstydzić się doświadczeń, które nas kształtują. Uświadomię im, że nade mną wtedy nikt nie czuwał, nie pokazał mi właściwej drogi. Im to nie grozi, bo mają mnie - zapewnia.

W 2018 roku wypuściła na rynek linię mody damskiej o nazwie Dear Drew i okazało się, że ma też talent do biznesu. Od trzech lat prowadzi cieszący się popularnością talk show w stacji CBS.

Ryan Gosling - więcej niż amant

Jako dziecko cierpiał na ADHD. Nie był w stanie skupić się w szkole, miał kłopoty z nauką czytania, nie radził sobie w grupie. Wyśmiewany, nierzadko bity przez starszych kolegów, zaczął unikać innych dzieci. Jego matka rzuciła pracę i uczyła go w domu. Dziś mówi, że dało mu to "poczucie autonomii, którego tak naprawdę nigdy nie stracił". 

Ryan Gosling od najmłodszych lat wraz z siostrą występował przed publicznością - śpiewając na lokalnych imprezach. Był też związany z grupą taneczną. Występy dodawały mu pewności siebie. "Była to jedyna rzecz, za którą otrzymywałem pochwały" - wspomina. Jako 12-latek pokonał 17 tysięcy konkurentów i zaczął występować w disneyowskim "Klubie przyjaciół Myszki Miki" - wraz z Britney Spears i Justinem Timberlake'iem. Przełomem stała się jednak główna rola w  "Młodym Herkulesie", która przyniosła mu wielką popularność. Bohaterem jest syn Zeusa, posiadający nadludzką siłę, podróżujący po świecie z misją pomocy ludziom.

Mama Goslinga skontaktowała się wtedy z dawnymi prześladowcami syna, by pochwalić się jego sukcesem. "Mama dzwoniła do każdego dziecka, które mnie biło i pytała: Pamiętasz Ryana? Biłeś go, co? Cóż, teraz jest Herkulesem, i co ty na to?"- wspominał w wywiadzie dla "Variety". Do dziś Herkules pozostaje jego ulubionym bohaterem.

Etap dziecięcego aktora zakończył w 2001 roku główną rolą w znakomitym filmie Henry’ego Beana "Fanatyk". Historia chłopaka z żydowskiej rodziny, który podczas rozważań nad wersami Tory o ofiarowaniu Izaaka doznaje wstrząsu i zostaje antysemitą, to było mocne uderzenie. Najpierw uznaje, że ta przypowieść jest dowodem pychy Boga, i podważa tożsamość religijną własnej społeczności, a z czasem staje się jej wrogiem. Dopiero dramatyczne wydarzenia sprawią, że przejdzie wielka przemianę. Film zdobył Wielką Nagrodę Jury na Festiwalu w Sundance a Gosling otrzymał mnóstwo wyróżnień krytyków i nagród kina niezależnego.

Z dnia na dzień stał się sławny, dla wielu to nadal jego najwybitniejsza rola. Pisano o "elektryzującej i głęboko przejmującej kreacji", a jego występ nazywano "dynamitem". Do dziś trudno zrozumieć brak oscarowej nominacji. Ta przyszła wkrótce, za rolę w niemal nieznanym u nas, przejmującym filmie "Szkolny chwyt" Ryana Flecka. To niezwykła opowieść o nauczycielu uzależnionym od narkotyków i jego przyjaźni z uczennicą, dla której jest mentorem.

Chcąc spróbować odmiennego kina, Gosling pojawił się w poruszającej "Miłości Larsa" oraz w klasycznych melodramatach "Pamiętnik" i "Blue Valentine". Jego dalsza kariera jest już doskonale znana - począwszy od kolejnej mocnej roli w nagrodzonym Złotą Palma thrillerze akcji "Drive" Nicolasa Winding Refna aż po znów odmienną od wszystkiego w czym zagrał w filmie "Blade Runner 2049" Denisa Villeneuve’a. Ten ostatni obraz jest, jak wiadomo, swoistą kontynuacją "Łowcy androidów" Ridleya Scotta.

Ale wcześniej w 2016 roku, zagrał wraz z Emmą Stone w musicalu "La La Land" Damiena Chazelle’a, który przyniósł mu Złoty Glob i drugą nominację do Oscara. Nareszcie przydały się taneczne umiejętności. Amerykanie dosłownie oszaleli na punkcie filmu, który zdobył sześć Oscarów, zaś Gosling i Stone stworzyli najbardziej przekonujący muzyczno-taneczny duet od czasu "West Side Story".

Trzecia nominacja przyszła wraz z największym filmowym przebojem 2023 roku czyli pastiszową "Barbie" Grety Gerwig, gdzie Gosling przekonująco wcielił się w Kena. Przy okazji udowodnił, że prócz aktorskiego talentu do jego atutów należą też dystans do siebie i poczucie humoru.

Oczywiście, lista utalentowanych aktorów, którzy kariery zaczynali jako dzieci i kontynuują je z sukcesem jako dorośli, jest o wiele dłuższa. Powinni pojawić się na niej jeszcze choćby: Scarlett Johansson, Kirsten Dunst, Joaquin Phoenix, Dakota i Elle Fanning, Ben Afleck, Christian Bale i wielu, wielu innych, dla których zabrakło miejsca. Chodziło o zestawienie z sobą możliwie odmiennych artystycznych życiorysów, które łączy jedno - każda z przywołanych aktorskich karier okupiona została gigantyczną pracą i wyrzeczeniami. Czy były tego warte, wiedzą wyłącznie oni sami.