Reklama

Zanim przyjrzymy się współczesnemu produktowi, warto prześledzić jego początki. Dzisiejsi producenci z pewnością reklamowaliby pierwszą „gumę do żucia” jako ekologiczny, w stu procentach naturalny i wegański produkt. Bowiem ta sprzed pięciu tysięcy lat, była niczym innym jak żywicą pochodzącą z pni brzóz. Na terenie Finlandii odnaleziono grudki tego surowca, w których archeolodzy dopatrzyli się śladów ludzkich zębów. Żucie lepkiego soku z drzew było także jednym z pierwszych sposobów dbania o higienę jamy ustnej – żywica wykazuje działanie bakteriobójcze oraz pomaga łagodzić stany zapalne dziąseł.

Patent ten znany był także starożytnym Grekom, który do żucia wykorzystywali żywicę, zwaną mastyksem, pochodzącą z pistacji kleistej. Majowie do tych celów wybierali sok z pigwicy właściwej, który do dziś wykorzystywany jest do wytwarzania gumy „chicle”. W Ameryce Północnej do żucia używano natomiast soku ze świerku, to właśnie ten surowiec wykorzystany był do stworzenia pierwszej gumy do żucia przeznaczonej do sprzedaży. Produkcję w domowych warunkach rozpoczął w 1848 roku John Curtis. Dwa lata później wyprodukował gumę z parafiny, eksperymentując z przeróżnymi smakami i ekstraktami. Oficjalnie sposób produkcji gumy do żucia został opatentowany w 1869 roku przez amerykańskiego dentystę Wiliama Winley Semple z Mount Vernon w Ohi.W wielu źródłach dotyczących historii gumy do życia wymienia się Amerykanina Thomasa Adamsa, który wprowadził produkt do ogólnego obiegu w latach 70. XIX wieku. Na początku gumy nie posiadały konkretnego smaku, nie były również białe, a brązowe, produkowane były ze wspomnianej wcześniej chicle. Co ciekawe, pierwsza smakowa guma do żucia wcale nie była miętowa, jej smak nazwano jako "Toffi-balsam", w jej skład wchodziła żywica, która była wówczas popularnym składnikiem leku na kaszel. Kolejny smakiem, który sprzedawany jest do tej pory, był lukrecjowy "Black Jack". Natomiast pierwszą gumę balonową zawdzięczamy Frankowi Henremu Fleerowi, który w 1906 roku stworzył "Blibber Blubber Bubble Gum".

Reklama

Chociaż w Polsce guma do żucia pojawiła się już po drugiej wojnie światowej, jej początki najbardziej kojarzone są z czasami PRL-u. Pierwszym producentem były zakłady cukiernicze "Odra" w Brzegu, guma zyskała wdzięczną nazwę "Bolek i Lolek", na opakowaniu znajdowały się oczywiście wizerunki wesołych chłopców z popularnej bajki. Prawdziwym rarytasem wśród dzieci, który jednocześnie budził respekt rówieśników, oraz symbolem lat 70-tych były Donaldy. Prawdopodobnie nie chodziło tu jednak o smak, a o obrazki znajdujące się po wewnętrznej stronie papierków. Ówczesne gumy były twarde i szybko stawały się mdłe. W latach 80-tych królowały natomiast gumy Turbo, z charakterystycznymi obrazkami samochodów i motocykli.

W latach 90-tych oraz początkach nowego milenium królowały natomiast kolorowe gumy kulki, a także przeróżne odmiany gumy balonowej, która nie tylko barwiła język, ale i znacznie dłużej utrzymywała smak, niż jej poprzedniczki sprzed kilku lat. Finalnie najpopularniejsze stały się gumy miętowe, które zaczęto zachwalać jako stały element higieny jamy ustnej. Jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczałby, że wątpliwości zacznie budzić ich skład oraz coraz więcej zacznie mówić się o negatywnym wpływie żucia gum na nasze zdrowie.

Co żujemy?

Obecna guma to typowy produkt wytwarzany na masową skalę. W niektórych recepturach nadal znajdziemy żywicę, w większości jednak są to syntetyczne gumy, wzbogacone o substancje wypełniające, takie jak węglan wapnia czy talk, oleje roślinne, parafina, konserwanty, substancje słodzące, np. aspartam, czy aromaty. Zaskakującym faktem jest to, że współczesna guma to najczęściej poddana wieloetapowemu procesowi obróbczemu ropa naftowa. Wytwarzana jest z polimerów, które są głównym składnikiem plastiku, najczęściej jest to związek zwany poliizobutylenem.

Co ciekawe, jak możemy przeczytać na stronie Nadleśnictwa Przedborów, naturalną i pozbawioną chemii gumę do żucia bez problemu możemy zrobić w domu. Wystarczy zebrać żywicę z czystych terenów leśnych, a następnie, aby upewnić się, że jest ona pozbawiona niechcianych mikroorganizmów, ugotować ją w garnku. Naturalna guma w postaci żywicy wypłynie na powierzchnię wody, kiedy ostygnie będzie nadawać się do żucia.

Nie tylko zalety

Instagram i TikTok to platformy, które coraz częściej stanowią źródło informacji, w szczególności dla młodego odbiorcy. Oprócz rozrywki znajdziemy tu także wiele treści edukacyjnych, również tych w zakresie zdrowia. Nie brakuje tu też treści, które wśród komentujących budzą spore emocje, autorka jednego z filmików podzieliła się historią dotyczącą negatywnego wpływu gumy do życia na organizm. Jak sama zapewnia, skłoniła ją ona do całkowitej rezygnacji z tego nawyku, dzięki czemu już od siedmiu lat nie skusiła nawet na jedną drażetkę.

Wspomina, że według opinii lekarza żucie gumy zmienia toksykologię organizmu na dwa dni, co może zaburzać wyniki badań krwi. Informacja ta z pewnością wiele osób wprawi w konsternację. W końcu żucie gumy to dla wielu osób codzienny rytuał. Nie tylko pomaga pozbyć się smaku porannej kawy, hamuje łaknienie, często również "zabija nudę". Dodatkowo, jak zapewniają reklamy, ma korzystnie wpływać na zdrowie jamy ustnej, zaleca się ją nawet dzieciom.

Wiele źródeł faktycznie podaje, że niepozorna guma może mieć wpływ na wyniki twoich badań. Dlatego, jeżeli czeka cię pobranie krwi, na przykład glukozy lub żelaza, konieczne będzie nie tylko poszczenie przez osiem do 12 godzin przed pobraniem krwi, ograniczenie się do picia jedynie wody, ale i odstawienie gumy do żucia. Okazuje się, że podczas żucia gumy wydzielają się soki trawienne, co powoduje szybsze wchłanianie zalegającego w układzie trawiennym jedzenia, co może odbić się na wynikach badań. Ponadto w składzie gumy znajdują się substancje słodzące, konserwanty, które również nie są obojętne dla organizmu.

W Centrum Medycyny Laboratoryjnej szpitala uniwersyteckiego w Wilnie przeprowadzono badanie na grupie 22 uczestników, mające na celu sprawdzenie wpływu żucia gumy bez cukru na wyniki badań. Przed testami uczestnicy mieli pościć przez 12 godzin. Pierwsze pobranie krwi odbyło się w godzinach od 8.00 do 8.30, po czym przez 20 minut każdy z nich miał żuć gumę. Następnie jeszcze trzykrotnie pobrano im krew, po pierwszej, drugiej oraz po czterech godzinach od żucia gumy. Wyniki badań wszystkich pacjentów wykazały różnicę pomiędzy pierwszym pobraniem krwi, a kolejnymi pobraniami, które przeprowadzone były po żuciu gumy. Miała wpływ na takie parametry jak: insulina, kortyzol, trójglicerydy, peptyd C, kwas moczowy, mocznik, amylaza, aminotransferaza alaninowa, lipaza, kinaza kreatynowa, bilirubina całkowita i bezpośrednia, fosforany, żelazo, potas, hormon stymulujący tarczycę, a także morfologia krwi. Wnioski z tego badania były więc jednoznaczne, stanowczo odradza się żucie gumy przed pobraniem krwi.

A co na to dentyści i lekarze?

Żucie gumy zwiększa produkcję śliny, co w teorii ma przyczyniać się do lepszego oczyszczania jamy ustnej. Bezcukrowa guma zmniejsza ilość bakterii, dzięki czemu pomaga chronić zęby przed próchnicą. Przypisuje się jej także działanie obniżające stres oraz zmniejszające apetyt, przeżuwanie ma niejako "oszukiwać" nasz mózg, sprawiając, że czujemy się mniej głodni. Co ciekawe, może także wpływać pozytywnie na pamięć i zwiększenie koncentracji, ponieważ żucie zwiększa dotlenienie mózgu. Warto jednak zaznaczyć, że zaleca się spożywanie jedynie dwóch sztuk dziennie, które łącznie można żuć maksymalnie do 20 minut. Podczas, gdy wiele osób żucie gumy traktuje jak sport wyczynowy.

Lekarz stomatolog Agnieszka Tarkowska, w artykule na stronie Centrum Medycznym CMP, stwierdza, że guma do żucia może być dobrą alternatywą dla umycia zębów w sytuacjach, gdy nie możemy tego zrobić. Zaleca jednak wybieranie tych, w których składzie nie znajdziemy cukru, a sorbitol, który odświeża i ksylitol, mający właściwości bakteriobójcze i przeciwpróchnicowe. Wspomina jednak, że duża ilość tych substancji, może powodować kłopoty żołądkowe.

Warto wspomnieć również o tym, że żucie gumy jest jak ćwiczenie na siłowni dla mięśni twarzy. Doktor Tarkowska wspomina także, że zbyt intensywne i długotrwałe żucie może być przyczyną problemów ze stawem skroniowo-żuchwowym, skutkować bólami głowy i ścieraniem zębów.

Na portalu dentonet.pl możemy przeczytać o innych negatywnych skutkach zbyt częstego żucia gumy. Obejmują także takie dolegliwości jak: napięcie stawu skroniowo-żuchwowego czy migrenowe bóle głowy.

Guma do żucia może mieć także wpływ na układ pokarmowy. Doktor Dariusz Mamczur na swoim blogu opisuje przypadek młodej dziewczyny, która zgłosiła się z problemem nudności, odbijania się kwaśną treścią po posiłku oraz zapalenia krtani. Pomimo wnikliwej diagnostyki oraz zastosowanej terapii farmakologicznej specjalista nie mógł dostrzec przyczyny dolegliwości, a włączone leki nie przyniosły poprawy jej stanu. Okazało się, że w okresie, kiedy nastąpiło pogorszenie samopoczucia, pacjentka zaczęła żuć duże ilości gum, aż do 36 sztuk na dobę. Substancje w nich zawarte nie tylko mogły podrażniać błonę śluzową przewodu pokarmowego. Wraz z żuciem do żołądka dostawało się zbędne powietrze, po spożytym jedzeniu powodując otwarcie wpustu pomiędzy żołądkiem a przełykiem. Ciśnienie przyczyniało się do przedostawanie się pożywienia w górę przewodu pokarmowego, wywołując podrażnienie kwasem żołądkowym, nudności oraz zapalenie krtani. Doktor zalecił natychmiastowe odstawienie gumy do żucia. Warto jednak wspomnieć, że powszechnie uważa się, że żucie gumy może pomóc w łagodzeniu dolegliwości związanych z refluksem, jednak nie należy przekraczać zalecanych dwóch sztuk.

Jak widać, nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, żuć czy nie żuć. U większości zdrowych osób dwie gumy dziennie żute do 20 minut nie powinny powodować problemów zdrowotnych. Dlatego, jak w przypadku większości rzeczy, tak podczas żucia gumy należy kierować się zasadą umiaru.