Reklama

Polska złota jesień to doskonały czas na piesze wędrówki i spacery, podczas których przed zimą możemy złapać kilka promieni słońca. Jakiś czas temu, w jednym z artykułów, przypomnieliśmy słynne legendy dotyczące największych miast w Polsce. Tym razem zajrzymy do murów polskich zamków, wdrapiemy się na strome zbocza gór oraz zanurzymy się w jeziornych odmętach, w których również od wieków kryją się polskie legendy.

Tatrzańskie gawędy

Tatry to chluba i oczko w głowie wszystkich górołazów. Najwyższe pasmo w łańcuchu Karpat, warto odwiedzić nie tylko ze względu na wspaniałe widoki, piękną przyrodę, czy ciekawe szlaki turystyczne. Wśród hal, turni i kosodrzewin skryte są ciekawe opowieści. Jednym z najbardziej znanych masywów górskich jest oczywiście mieszczący się na wysokości 1895 m n.p.m. Giewont, który wybija się na tle panoramy Tatr swoim charakterystycznym krzyżem. Jedną z najbardziej znanych tatrzańskich legend jest oczywiście opowieść o śpiących rycerzach, która doczekała się kilku wersji. Jedna z nich opowiada o młodym juhasie, który wypasał owieczki na halach pod Giewontem. 

Reklama

Pewnego dnia chłopak dostrzegł szczelinę w skale, w której znajdowało się przejście do jaskini. Gdy wszedł do środka, ujrzał śpiących rycerzy przy ognisku. Wystraszony, chciał się po cichu wycofać. Niestety potknął się o wystający głaz i runął na ziemie, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Jeden z rycerzy wybudził się, zapytał młodzieńca "Czy to już czas?". Juhas zdezorientowany pytaniem odpowiedział, że nie wie, o czym mowa. Rycerz odrzekł, że ich zadaniem jest obrona Tatr i całego kraju przed niebezpieczeństwem, mają zbudzić się, gdy Polska będzie w potrzebie. Chłopiec pośpiesznie odpowiedział, że to jeszcze nie pora. Uspokojony wojak złożył swoją głowę na kamieniu i ponownie zasnął. Chłopak popędził do domu, gdzie opowiedział swoją przygodę rodzinie. Tak też rozeszła się legenda i powtarzana jest po dziś dzień. Inna opowieść głosi, że masyw Giewontu to tak naprawdę profil mężczyzny, a dokładnie Śpiącego Rycerza, który pewnego dnia zbudzi się, by strzec Polskę przed nieprzyjacielem.

Swoją gawędę mają także Wantule - część Doliny Miętusiej w Tatrach Zachodnich. Przestrzeń pomiędzy Wyżnią Równią Miętusią a Wielką Świstówką pokrywają liczne skalne bloki - skąd się tam wzięły? Przed laty na hali paśli owce pasterze, pewnego dnia przyszedł do nich po prośbie żebrak. Mężczyźni szybko przegonili biedaka. Zlitował się nad nim tylko mały chłopiec, który dał mu napić się owczego mleka. Wdzięczny za dobroć nędzarz ostrzegł go, że gdy na niebie pojawią się trzy chmury, ma czym prędzej uciekać. Od tej pory pastuszek uważnie spoglądał na obłoki. Kiedy spostrzegł na niebie zapowiedziane trzy chmury, zaczął uciekać co sił w nogach. Po chwili z górskiego zbocza na halę zaczęły spadać wielkie głazy, pod którymi pogrzebani zostali pasterze. Po dziś dzień każdy, kto znajdzie się nieopodal Wantuli w okolicach południa, może usłyszeć dudnienie oraz beczące owieczki.

Jednym z najpopularniejszych miejsc w Tatrach, które co roku decyduje się odwiedzić niejeden turysta, jest Morskie Oko. To drugie co do wielkości tatrzańskie jezioro położone w Dolinie Rybiego Potoku pod Mięguszowieckimi Szczytami. Legenda głosi, że miejsce to jest zaklęte, od wieków strzeże go widziadło, które za dnia przyjmuje różne postacie. Mówi się między innymi, że jest nim ryba z baranią głową. Według innej opowieści, na dnie jeziora znajduje się szkatułka pełna skarbów.

Stałym punktem na turystycznej mapie Tatr jest także Dolina Kościeliska. Według legendy swoją nazwę zawdzięcza kościom poległych wojaków, którzy zginęli tam w bitwie z Tatarami.

Niedawno opisywaliśmy historię warszawskiej Złotej Kaczki, która każdego, kto ją odnajdzie, miała obdarzyć ogromnym bogactwem. Według górali ptak wcale nie zamieszkuje Zamku Ostrogowskich. Śmiałkowie, którzy postanowią ją odnaleźć, powinni udać się do Jaskini Kasprowej Niżniej. Gdzie magiczna kaczka raz w roku znosi diamentowe jajko.

Tajemnicze opowieści z Morza Bałtyckiego 

Pora zejść z górskich szczytów i przenieść się na nadbałtyckie plaże, które również skrywają niejedną tajemnicę. Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego Morze Bałtyckie jest słone? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w legendzie. Przed laty, w jednej z nadmorskich wsi żył mężczyzna, który posiadał cudowny młynek. Na czym polegała jego wyjątkowość? Przedmiot wytwarzał sól - w ilości, jaką dusza mogła tylko zapragnąć. Jak wiemy z lekcji historii, sól w dawnych czasach była towarem bardzo drogim i pożądanym. Nieostrożny mężczyzna upuścił swój skarb do wody, gdzie porwały go morskie fale. Korbka po dziś dzień kręci się, dzięki magicznym mocom, w głębinach Bałtyku produkując sól.

Morska toń skrywa wielu niezwykłych mieszkańców, mowa tu nie tylko o śledziach, dorszach czy szprotach. Według legend, wypływając w Morze Bałtyckie, można natknąć się na Morzeczki - właśnie tak Kaszubi nazywają syreny. Wśród rybaków powszechna była także nazwa Zielenice. Piękne dziewczyny o rybich ogonach wabiły marynarzy swoim pieśniami. Podobno jedna z nich zgubiła się i dopłynęła nawet do Warszawy, gdzie do dziś zobaczyć ją można w herbie miasta.

Syreny występują także w legendzie o Kościele św. Mikołaja w Trzęsaczu. Stopniowe podmywanie budynku przez morze, spowodowało, że obecnie turyści mogą podziwiać jedynie jego ruiny. Według starej opowieści córka króla mórz Pluskona wpadła w jedną z sieci rybackich. Mężczyźni wyłowili dziewczynę i postanowili zanieść ją do najbliższego kościoła. Niestety, syrenka nie mogła żyć poza wodą i po paru godzinach zmarła. Pochowano ją na przykościelnym cmentarzu. Rozgniewany morski bóg chciał odzyskać ciało córki. Pokierował falami Bałtyku, by te uderzały o mury kościoła tak długo, aż zabiorą ze sobą dziewczynę. Pluskon w końcu odzyskał swe dziecko, jednak przez jego poczynania ucierpiał budynek kościoła.

Morze Bałtyckie ma także swoją strażniczkę, piękną i dobrą królową Juratę, która zamieszkiwała wody nieopodal półwyspu Helskiego. W głębinach miała swój złoty pałac, skąd dbała o bezpieczeństwo rybaków i morskich stworzeń. Pewnego dnia spostrzegła na brzegu przystojnego młodziana, który łowiąc ryby, podśpiewywał wesoło. Kobieta, usłyszawszy brzmienie jego głosu, w mig oddała mu swoje serce. Wynurzyła się z wody i złożyła na jego ustach pocałunek. Swym podstępkiem rozgniewała Perkuna, boga mórz. Ten wziął swój trójząb i jednym uderzeniem zniszczył złoty pałac królowej, rozbijając go na miliony kawałków. Jeśli będąc nad polskim morzem, uda ci się wśród ziaren piasku odnaleźć bursztyn, masz szczęście. To właśnie jeden z okruchów, który pozostał po złotym zamku.  

Legendy polskich jezior

Wśród szuwarów i trzcin kołyszących się na wietrze, spotkać można niejedną legendę. Zacznijmy od największego jeziora w Polsce, położonego w województwie warmińsko-mazurskim. Mowa oczywiście o Śniardwy. Podobno w Noc Kupały na brzegu jeziora pojawia się granitowy głaz, który rozpryskał na tysiące kawałków. W świetle księżyca dostrzec można piękną dziewczynę, która rusza w las, by o północy szukać kwiatu paproci. Podobno jest to córka rybaka, która odmówiła wyjścia za boga burzy i wojny Perkunosa. Ten chcąc się zemścić, rzucił na nią zaklęcie. Zły urok odczynić może jedynie młodzieniec, który w Noc Świętojańską podaruje dziewczynie kwiat paproci. 

Po największym jeziorze czas na to najgłębsze, czyli Hańczę, położone jest na Pojezierzu Wschodniosuwalskim. Podania głoszą, że przed laty w jego wodach utopiła się piękna księżniczka. Dziewczyna rzuciła się w jeziorną toń po stracie ukochanego mężczyzny. Podobno nieszczęśliwa dusza po dziś dzień nocami błąka się wśród mgieł, trzciny i tataraków. Nieszczęśnicy, którzy nocą zbłądzą i staną nad brzegiem wody, mogą ujrzeć białą damę.

Jezioro Biskupińskie znajdujące się w województwie kujawsko-pomorskim, także skrywa legendę. Jedna z nich mówi o Prasłowianach, którzy postanowili osiedlić się na wysepce po jego środku. Biskupińskie lasy dostarczały im zwierzyny, a wody jeziora skrywały w sobie mnóstwo ryb. Było to więc idealne miejsce, aby pozostać tu na dłużej i zbudować gród. Z czasem osada rozrastała się i bogaciła, przybywało w niej mieszkańców, a z różnych zakątków ściągali do niej kupcy. W podzięce za dary i dobre powodzenie, mieszkańcy grodu organizowali huczne uczty, na których następowało składanie ofiary ze zwierząt ku czci pradawnych bogów. Niestety, zabawy zaczynały robić się coraz zuchwalsze. Za co wkrótce przyszło mieszkańcom ponieść karę. Na wioskę spadła straszliwa zaraza, aby powstrzymać okropną chorobę, wioskowy szaman postanowił iść o krok dalej i poświęcić ludzie życie, składając w ofierze dziewczynę. Przywiązano niewiastę do pala i podpalono stos. Kiedy ogień zaczął się rozprzestrzeniać, niebo przeszył błysk pioruna, po czym lunął rzęsisty deszcz, który padał przez wiele godzin. Wkrótce poziom wody w jeziorze podniósł się, zalewając gród, tym samym zmuszając mieszkańców do opuszczenia swoich domów. Po dziś dzień płynie tam rdzawy strumień, który upamiętnia ofiarę z niewinnej dziewczyny.

Jedną z bardziej znanych polskich legend jest oczywiście ta o jeziorze Gopło, które mieści się w województwie kujawsko-pomorskim i wielkopolskim. Dawno temu, w grodzie Kruszwica położonym nieopodal jeziora, rządził król Popiel. Znany był ze swojego okrucieństwa, przez co budził powszechny strach wśród poddanych. Jego żoną była niemiecka księżniczka Gerda, o równie złym i czarnym sercu. Pewnego dnia miała odbyć się rada, na którą zaproszeni byli stryjowie Popiela. Okrutna żona podjudzała władcę, aby ten nie słuchał ich dobrych rad. Król za jej radą stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie pozbycie się problematycznych krewnych. Przed ich przybyciem odwiedził jeszcze nadwornego wróżbitę, który wyrzekł następujące słowa "Królu, jesteś potężny, jednak nad tobą są jeszcze myszy. Strzeż się ich". Pyszny władca zignorował ostrzeżenie. Podczas uczy przygotowanej dla stryjów, Popiel poczęstował ich winem zakropionym trucizną. Biesiadnicy szybko zaczęli odczuwać skutki zatrutego napoju. Zorientowawszy się, że był to podstęp, jeden z nich rzucił na Popiela klątwę "Twoja śmierć będzie straszniejsza od naszej". Po morderstwie w zamku zaczęły pojawiać się tysiące myszy, których nijak nie dawało się wytępić. Popiel wraz z żoną uciekł na wyspę na środku jeziora, gdzie stała wysoka wieża. Małżonkowie schronili się w niej, pewni, że są już bezpieczni. Nic bardziej mylnego, myszy przepłynęły wody Gopła, wspięły się na wieżę, gdzie zjadły okrutnego władcę. Po jego śmierci, wśród mieszkańców nareszcie zapanował spokój i radość.

Swoją legendę "o ukrytym skarbie Piastów" ma także wielkopolskie jezioro Lednica. Dawno temu, w czasach średniowiecza, mieszkańcy okolicznych wsi chcąc ukryć przed wrogimi najeźdźcami swój dobytek, wrzucili klejnoty i kosztowności na dno jeziora. Podobno skarby kryją się tam do tej pory. Poszukiwaczy złota może zainteresować także historia znad Jeziora Czos, znajdującego się na Pojezierzu Mrągowskim. Mówi się, że to właśnie w jego wodach zatopili swoje skarby Krzyżacy.

Jeziora znajdziemy nie tylko na północy Polski. Jeśli wybierasz się w Bieszczady, koniecznie zajrzyj nad jezioro Solińskie. Przed laty, podczas budowy zapory nad Soliną, doszło tam do tragicznego wypadku, w którym zginęli mieszkańcy wsi pomagający przy pracach. Nocami, po dziś dzień, duchy nieszczęśników snują się nad taflą wody.