Domy nie są już co prawda wielopokoleniowe - dzieci do dziadków trzeba przywieźć i je odebrać. Lecz jednocześnie przedszkola publiczne, nawet te przy szkołach wiejskich, przyjmują dzieci w wieku od 3 lat. Zajęcia prowadzone są tam 5 godzin, więc ciężko byłoby iść do pracy na etat mamie, która ma tylko taką pomoc, nawet jeśli dotyczy to pracy zdalnej. Rzeczywistość obowiązków rodzicielskich wypełniających całe dnie i niekiedy noce, kiedy dziecko zachoruje (a nie zdarza się to rzadko), ukazuje, że nie mogą dodać do tego obowiązków służbowych - nadgodziny w wielu firmach są na porządku dziennym, pracodawcy wykazują niską elastyczność, a ułamki etatów są wciąż mało popularnym rozwiązaniem.
Jak zatem łączyć opiekę nad dziećmi z pracą, bez szkody dla dzieci i nie kosztem swojego zdrowia? To prawda, nie można mieć ciastka i zjeść ciastka. Ale, jak mawia Oprah Winfrey: "Można mieć wszystko. Po prostu nie można mieć wszystkiego jednocześnie".
Joanna Rułkowska, 30-letnia mama 4 małych chłopców, specjalistka od działalności nierejestrowanej, prowadzi portal: Prawo Mamy i Akademię Małego Biznesu - program wsparcia dla nierejestrowanych przedsiębiorczyń.
- Pierwszy biznes prowadziłam jeszcze na studiach. Udzielałam wtedy korepetycji. Biznes się rozrastał, zatrudniałam pracowników, miałam filie w trzech miastach, ale nie miałam kiedy odpocząć. Przytłoczył mnie nadmiar ciężkiej pracy, mając małe dziecko i będąc w drugiej ciąży. Zdaniem: zamknęłam swój start-up, bo szło za dobrze. Dzieci, studia i start-up, to było za dużo. Byłam sfrustrowana. Teraz wiem, że miałam zaburzone priorytety. Chciałam mieć wszystko: dużą rodzinę i duży biznes... Teraz priorytety mam co prawda poukładane, ale to jest ciągła praca nad sobą - zapewnia Joanna. - Przez te lata nauczyłam się rezygnować z niektórych współprac bez bólu serca. Traktuję je jak pociągi, które stale przyjeżdżają. Można mieć wrażenie, że one odjadą, nigdy nie wrócą i są to jakieś stracone szanse. Ale nawet jeśli, już mnie to nie smuci. Nauczyłam się do nich po prostu machać, wiedząc, że za chwilę przyjedzie kolejny pociąg. W odpowiednim dla mnie czasie może ciekawszy, kiedy będę mniej zmęczona, kiedy dzieci będą starsze. Grunt to działać w zgodzie ze swoimi wartościami, mieć swoją skalę i się jej trzymać. Kiedy coś przestawiasz, to ryzykujesz tym, że wszystko się zawali. A jeśli budujesz solidny fundament, jakim jest rodzina, to masz w niej wsparcie. U mnie na co dzień wygląda to tak, że mąż pracuje większość dnia, a ja mam tę godzinę czy dwie dziennie na "Prawo Mamy", ale kiedy jestem przy kulminacji dużego projektu, gdzie mam kampanię sprzedażową, to wiem, że weźmie on kilka dni wolnego, bym to ja mogła pracować większość dnia. To się nie zdarza często, bo dwa razy w roku, ale się zdarza. Mój mąż wie, że to jest fair.
Joanna założyła portal "Prawo Mamy" tuż po zamknięciu start-upu z korepetycjami:
- Przez rok nic nie zarabiałam, ale pisałam artykuły, będąc mamą na cały etat, wszystko w zgodzie ze sobą - przeczytała wtedy książkę "Pamiętnik adwokata" napisaną przez prawnika zajmującego się marketingiem. Słowa o tym, jak prowadzić takiego bloga inspirowały ją, by robić to po swojemu.
- Wtedy przejmowałam się tylko tym, że być może jestem za młoda, że dopiero skończyłam studia i nie mam specjalizacji, ale w książce znalazłam takie mądre zdanie, że jeżeli nie jesteś jeszcze specjalistą w jakimś temacie, stań się specjalistą dzięki temu, że będziesz się w to zagłębiać i o tym pisać - cytuje Joanna. - Zaczęłam od pisania o prawach mam studentek. Blog odzwierciedlał to, co działo się w moim życiu. Ciekawostki o prawach związanych z wycieczkami rowerowymi, wędrówkami po górach... Tak samo było z tematem działalności nierejestrowanej. Zainteresowałam się tym, będąc w ciąży z trzecim synkiem. 30 kwietnia 2018 roku, kiedy weszły w życie przepisy dotyczące działalności nierejestrowanej, postanowiłam, że od tego dnia zaczynam prowadzić właśnie taką działalność, chociaż bardziej nastawiałam się wtedy na współprace z innymi prawnikami, nie myślałam o sklepie. Było to tydzień przed moim trzecim porodem. Wraz z regulacjami dotyczącymi biznesu na próbę pojawiła się nieskończona lista pytań: o podatki, kasy fiskalne, działalności okazjonalne, sanepid, zlecenia, urlop macierzyński i wychowawczy...
Kiedy nigdzie nie można było znaleźć rzetelnych informacji, Joanna uznała, że podzieli się tym, co udało się jej ustalić. Kiedy opublikowane wtedy przez nią artykuły o działalności nierejestrowanej robiły furorę, 5 maja urodził się trzeci synek.
- Dziewczyny chciały wtedy wiedzieć, o co chodzi z tą całą nierejestrowaną działalnością. Od tamtej pory codziennie pojawiają się o nią pytania, bo każdy ma inny problem.
Kiedy problemy stawały się bardzo powtarzalne, powstawały kolejne artykuły na portalu. Artykułów powstało bardzo dużo, ale nie wszystkim chciało się je wertować w poszukiwaniu wszystkich potrzebnych informacji. Pojawiały się pytania o e-booka, który byłby pigułką niezbędnej wiedzy. 2020 rok był dla Asi przełomowy. Sprzedała kilkaset e-booków i kilkaset biletów na szkolenia prawne.
- Wyedukowałam ogrom ludzi i zarobiłam dużo więcej, niż zakładałam w swoich planach na tamten rok, ale przede wszystkim odnalazłam siebie dzięki temu, że zauważyłam, czego inni potrzebują, co mogłabym im dać, w czym jestem dobra i jaką mam wiedzę użyteczną dla innych. Wiem, że umiem wiele wytłumaczyć, przełożyć język prawniczy na bardziej ludzki. W ten sposób poniekąd spełniam marzenia z dzieciństwa, kiedy to chciałam być nauczycielką.
Działalność nierejestrowana nosi wszelkie cechy działalności gospodarczej, ale ze względu na wysokość przychodów nie jest za nią uznawana. Jednym z największych plusów prowadzenia biznesu w formie działalności nierejestrowanej jest brak konieczności płacenia składek ZUS oraz dużo mniej formalności na start. Można zacząć i zakończyć taki biznes w dowolnej chwili. Limit działalności nierejestrowanej wzrósł w lipcu z 1745 zł do 2700 zł przychodu miesięcznie i tym atrakcyjniejsza stała się możliwość założenia własnego małego biznesu dla przedsiębiorczych mam.
Joanna oprócz pomocy dla mam z pomysłami na działalność nierejestrowaną, pomaga również kobietom, które nie mają pomysłu na swój biznes, na podstawie gotowego know-how w network marketingu we współpracy z amerykańską firmą z branży beauty.
Ola Gościniak jest 35-letnią mamą, a zarabia kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie dzięki książkom, kursom i szkoleniom, pomagającym kobietom realizować ich marzenia o biznesie online.
- Moje początki online nie były łatwe, pełna obaw zwlekałam kilka lat. Potem walczyłam ze stresowymi czerwonymi plamami na szyi przy nagraniach wideo. Z biegiem lat opracowałam na to swoje sposoby i stworzyłam Interaktywną Akademię WordPressa. Szybko zauważyłam, że moje kursantki mają wiedzę, tworzą strony internetowe, ale nie działają dalej online i nie zarabiają tyle, ile by mogły. Wiele kobiet hamował perfekcjonizm, dopadał syndrom oszusta, który ujawniał brak wiary w siebie - mówi Ola, mentorka kobiecych biznesów online, współautorka tegorocznego raportu "Jesteś ekspertką! Uwierz w to!" z badania, które przeprowadziła "Co powstrzymuje nas przed publicznym dzieleniem się wiedzą i zarabianiem na tym?". W ankiecie wzięło udział 1088 osób, w tym 1019 kobiet, większość w wieku od 31 do 40 lat. Wiele z nich to mamy, chcące realizować się zawodowo zdalnie, z domu.
- Dla wielu osób biorących udział w tym badaniu już samo odpowiadanie na pytania było przyczynkiem do rozmyślań o tym, kim jest ekspert i uświadomienia sobie, że same tymi ekspertami już od dawna są - mówi Ola. - Wyniki pokazują, że nie jesteśmy same w tych wszystkich obawach, lękach czy blokadach, które mamy w głowie. Ta wiedza daje siłę do działania.
Dodaje, że tych obaw i blokad w przypadku kobiet, które do ciężkiej pracy mamy dokładają biznes w grę, wchodzi jeszcze pogodzenie różnych ról, oczekiwania bliskich, by być idealną mamą, oczekiwania odbiorców, by dzielić się wiedzą za darmo, a przede wszystkim wygórowane oczekiwania względem siebie. 35-letnia respondentka badania dodała jeszcze konieczność podporządkowywania swoich planów nieprzewidzianym sytuacjom: "Dzieci są cały czas chore, nie mam, jak ruszyć z planami" - pisze.
Ola przypomina jednak, że każdy, nawet najmniejszy krok się liczy, a mamy mogą i powinny działać w swoim tempie, na miarę swoich możliwości.
- Moja droga do macierzyństwa nie była usłana różami. W 2019 roku po kilku tygodniach ciąży dowiedziałam się, że jest ona wysokiego ryzyka, a ja muszę leżeć. Biznes online oparty o produkty edukacyjne: e-booki i kursy online, to było coś, co mnie wtedy uratowało. Miesięcznie moją stronę odwiedzało ponad 20 000 osób, z których część kupowała moje produkty, a ja nie musiałam zamykać biznesu, ani iść na L4 - opowiada Ola. - Agusię urodziłam o dwa miesiące za wcześnie. Wiele tygodni spędziłyśmy na oddziale intensywnej terapii, gdzie była podłączona do tylu rurek, że ledwo było widać tę niespełna dwukilogramową dziewczynkę. To były najtrudniejsze chwile mojego życia... Nikogo nie zdziwi to, że nie chciałam pracować w pełnym wymiarze. Niemniej tak samo chciałam pracować, aby pokazać córeczce na swoim przykładzie, że macierzyństwo nie oznacza wyrzeczenia z realizacji swoich marzeń. Wróciłam do pracy w wymiarze zaledwie godziny dziennie przed pracą etatową męża. To było jakieś 20 godzin pracy w miesiącu. Pracowałam tak 2 lata. W tym czasie wydałam książkę, nagrałam aktualizację Akademii WordPressa, zarabiałam znacznie lepiej, niż mogłabym na etacie. Nauczyłam się priorytetyzowania zadań. Teraz wiem, że nie ma za mało czasu na biznes online. Warto wykorzystywać te możliwości, jakie mamy dostępne w aktualnej sytuacji życiowej. Nawet jedna godzina to więcej niż zero.
Historia działalności Martyny Wełyczko-Łebek, mamy trójki dzieci w wieku 7, 4 i 2 lat, to historia wielu wewnętrznych rozterek. Historia dostosowania się do niedających się przewidzieć trudów macierzyństwa oraz zmagań o pomysł na siebie. A właściwie o dwa takie pomysły. Martyna wraz z mężem prowadzi działalność rolniczą. W jej zakresie sprzedaje swoje świece i inne rękodzieło z naturalnego pszczelego wosku a dodatkowo w ramach działalności nierejestrowanej zarabia jako video maker. Choć to skrajnie różne działalności, to idealnie wpisujące się w jej zainteresowania. Najprawdopodobniej dlatego przetrwały wiele prób i z pasją są przez nią realizowane.
Chęć prowadzenia własnej działalności towarzyszyła Martynie od zawsze, jednak po ukończeniu studiów, podjęła poszukiwania pracy etatowej w swoim zawodzie.
- Ta decyzja nie była łatwa. Mieszkałam w regionie dotkniętym kryzysem na rynku pracy. W końcu dostałam wymarzoną pracę, ale dojazd do niej zajmował godzinę. Pracowałam balansując między nadgodzinami, a dodatkowymi kursami i szkoleniami. Bywało, że spędzałam w pracy 12 godzin dziennie.
Po urodzeniu dziecka nie chciała wracać na etat w tych samych standardach. Gdy syn skończył roczek, powróciła do pracy, ale w innej firmie.
- Na początku wszystko wydawało się spełniać moje oczekiwania, ale z czasem zwiększano mi obowiązki, które nie mieściły się w ramach ośmiogodzinnego dnia pracy. Ze względów zdrowotnych, będąc w kolejnej ciąży, musiałam odpuścić i pójść na L4. Kiedy córeczka miała pół roku, stare marzenia o prowadzeniu własnego biznesu zaczęły wracać. Obserwując na Instagramie mamy, które łączyły własną działalność z opieką nad dziećmi, zrozumiałam, że chcę żyć tak samo. Zdecydowałam się działać. Wymyśliłam warsztaty mydełkowe dla dzieci, inspirowane moimi doświadczeniami z synkiem. Rozpoczęłam od próbnych zajęć dla dzieci znajomych, a potem, kiedy córka miała 9 miesięcy, zaczęłam prowadzić działalność nierejestrowaną.
- Pierwszych klientów pozyskiwałam na Facebooku. Pamiętam to uczucie dumy i szczęścia, że oto spełniam marzenia pracy na swoim. Czułam się sprawcza i niezależna. To był październik 2019 roku.
Niestety, pięć miesięcy później nadszedł początek pandemii.
- Choć musiałam zrezygnować z mydełkowego biznesu, nie dałam się załamać trudnej sytuacji. Używałam zasobów, które miałam. A mieliśmy z mężem pasiekę. Zaczęłam tworzyć rękodzieło z motywem pszczelarskim oraz świeczki z wosku pszczelego. Stworzyłam profile na Instagramie i Facebooku, które były moją wizytówką online. Fotografowanie i projektowanie grafik na potrzeby promocji sprawiało mi ogromną frajdę. I kiedy rok później, będąc w kolejnej ciąży, trafiłam na kurs wideo, nie wahałam się, od razu wykupiłam dostęp. Tworzenie treści wideo i możliwości, jakie dawał mi ten rodzaj twórczej pracy, totalnie mnie pochłonęły. Czułam, że ograniczyć mnie może wyłącznie własna wyobraźnia. Niestety, moja ciąża była zagrożona. Moją najmłodszą córkę urodziłam przedwcześnie. Nie mogłam często odwiedzać córeczki w szpitalu z powodu pandemii, co było wyjątkowo trudne dla naszej rodziny. Mam z tego okresu sporo filmów, które nagrywałam podczas moich rzadkich wizyt w szpitalu. Były one moim jedynym pocieszeniem.
Po długich tygodniach córeczka wróciła do domu.
- Kiedy obserwowałam, jak rośnie i staje się coraz bardziej radosnym dzieckiem, moja psychika zaczęła wracać do normy. W końcu skończyłam kolejny kurs wideo dla profesjonalistów. Od tego momentu zaczęłam otrzymywać coraz więcej zleceń na nagrywanie oraz montaż filmów i do dziś nie narzekam na brak klientów.
Obecnie Martyna całą swoją energię wkłada w rozwój swojego kameralnego studia i instagramowego profilu @martyna.robi.filmy.
- Wideo staje się coraz bardziej popularne i potrzebne, a moja kreatywna dusza doskonale się w tej pracy spełnia! Trochę żałuję, że aktualnie nie mam czasu nagrywać filmów o ciekawostkach pszczelarskich, zwłaszcza że tym żyję na co dzień, ale wiem, że i na to przyjdzie odpowiedni czas. Właściwie właśnie to jest najwspanialsze w prowadzeniu własnej działalności. Sama decyduję, w co wkładam energię i jak dużo chcę pracować. Ogrom czasu spędzam z dziećmi, łączy mnie z nimi silna więź i ciepła, bliska relacja - oświadcza Martyna. - Na początku miewałam kryzysy związane z łączeniem pracy z domu i opieki nad dziećmi, ale okazało się, że nawet na to są kursy online. Ja skorzystałam z programu Marioli Olkowicz i obecnie satysfakcjonuje mnie mój "work-life balance". Kiedy tylko czuję, że zaczynam go tracić, wiem czemu, tak się dzieje i jakie kroki powziąć, żeby do niego wrócić.
Martyna wymienia również nazwiska innych kobiet, w tym bohaterek niniejszego artykułu, bez których wsparcia nie udałoby się jej stworzyć biznesu w domowym zaciszu.
- W sieci działa wiele wspaniałych kobiet, dzięki którym osiągnęłam to, co mam teraz. W Akademii Małego Biznesu Joanny Rułkowskiej nauczyłam się jak zgodnie z prawem prowadzić działalność nierejestrowaną, u Natalii Shevelevy uczyłam się jak nagrywać profesjonalne wideo, Basia Garczyńska wspiera mnie w realizowaniu moich celów i zawsze zmotywuje dobrym słowem, a dzięki kursowi Oli Gościniak kończę robić swoją stronę internetową.
39-letnia respondentka wspomnianego już badania Oli pisze, co daje mamom takie dodatkowe zajęcie: "Realna zmiana macierzyństwa, uśmiechnięta matka, lepszy dzień, radość z bycia rodzicem, lepsze relacje małżeńskie". Inna 34-latka dodaje: "Biznes e-commerce dla aktywnej mamy to spełnienie marzeń na zaangażowane macierzyństwo z możliwością spełniania się zawodowego".
Doktor Ania Makowska, komentując raport "Jesteś ekspertką! Uwierz w to" wspomina, że "oszukuje się ludzi wmawiając im bzdury, o jedynej słusznej drodze dla kobiet oraz o tym, że podstawą fajności kobiety jest zawsze i wyłącznie jej wygląd oraz umiejętność sprzątania, gotowania i uśmiechania się, a wyrazem przydatności społecznej - zawsze i wyłącznie obecność męża i ilość dzieci".
I nie chodzi tu o to, by każda mama czuła teraz presję. Chodzi o życie zgodnie ze swoimi wartościami. Życie niepogrzebanych marzeń ze studiów lub innych, które narodziły się gdzieś pomiędzy kolejnymi narodzinami dzieci.
"Może Cię to zdziwi, ale uważam, że macierzyństwo to nie jest czas na wysokodochodowy biznes, związany z tym stres i wielkie projekty oraz rewolucje. To piękne i dobre chwile opieki nad małym dzieckiem. To czas, który nigdy nie wróci. (...) Bliska memu serca jest idea szczęścia i mamy, i dziecka. Idea, w ramach której mama nie musi wracać do stresującej pracy na etacie, tylko może spokojnie dorabiać do domowego budżetu, rozwijając swój mały biznes" - pisze Joanna w swojej książce "Biznes Mamy".
- Dla każdej z nas sukces ma inną definicję. Prowadząc serię live’ów motywacyjnych, pytam na koniec swoje rozmówczynie, co jest dla nich sukcesem i każda z nich odpowiada inaczej. Nie jest tak, że dla każdej osoby sukcesem są duże pieniądze. Dla niektórych kobiet sukcesem jest to, że mogą jednocześnie zajmować się swoimi dziećmi, ale mają też swoje pieniądze i dokładają się do domowego budżetu. Sukcesem jest też to, że robią coś dla innych ludzi, że mają swój produkt, że sprzedają lub świadczą jakąś usługę. Dla innych jest to, że przekształcą działalność nierejestrowaną na gospodarczą i będą mogły samodzielnie utrzymać siebie i dziecko - wylicza Joanna. - Dla mnie sukces ma trzy oblicza: mojej uśmiechniętej twarzy, kiedy czuję się spełniona i szczęśliwa, po drugie możliwości i poczucie bezpieczeństwa, jakie dają własne pieniądze i po trzecie wolności, kiedy będąc tzw. domową mamą, mogę się w międzyczasie rozwijać. Wiem, że gdy moje dzieci wyjdą z domu, będę mieć swoją przestrzeń i będę ją rozszerzać, a nie zaczynać od zera. Mam synów i tym bardziej chcę, by widzieli taką kobietę, która się rozwija. Chcę też, by mieli przykład rodziny, w której dzielimy się obowiązkami. Gdybym nie miała odskoczni w postaci pracy, gdybym nie mogła powiedzieć, że "teraz idę popracować", to nie byłoby też tej przestrzeni podziału obowiązków domowych, bo byłoby oczywiste, że ja muszę się tym zająć, a mąż zarabia na dom. Natomiast kiedy zarabiamy oboje, dzielimy się proporcjonalnie. W moim odczuciu indywidualny kontakt z tatą i chwile kiedy mama się nie wtrąca, daje wspaniałe relacje rodzinne. Poza moją strefą prywatną, po prostu uwielbiam pomagać innym kobietom. To napełnia moje serce. Mam poczucie, że jestem co prawda małą kropelką, ale potrafiącą drążyć skałę. Swoją pomocą pomogłam już tysiącom kobiet spełnić marzenie o własnym małym biznesie.
Joanna przypomina, że po narodzeniu dziecka nie kończy się dotychczasowe życie kobiet, bo wraz z przecięciem pępowiny albo jeszcze wcześniej, wraz z ujrzeniem dwóch kresek na teście ciążowym, stają się 100-procentowymi mamami. To znaczy stają się, ale nie znaczy to, że jedno życie się kończy, a zaczyna zupełnie nowe. Zaczyna się życie ich dzieci, a życie kobiety po prostu jest inne, ale wciąż to samo. Wchodzi na inny level. Przykład mam, które pracują z domu, sugeruje, że ich dzieci nie są przeszkodą, ale raczej motywacją do działania. Wykorzystują czas drzemek dziecka lub czas opieki tacierzyńskiej na realizowanie swoich marzeń, nawet jeśli to dwa kwadranse dziennie. Kiedy tylko chcą, pozwalają sobie na bycie wyłącznie mamą, bo mimo że z biznesem jest jak z małym dzieckiem: wymaga mnóstwa uwagi, to jednocześnie jest zupełnie inny, bo można zrezygnować z niego na jakiś czas.
- Oczywiście każde dziecko jest inne. Jedne mają częściej drzemki, inne śpią dłużej, ale kluczem do sukcesu jest zawsze ciężka praca i determinacja. Nie wszystko przy dzieciach jest kwestią organizacji, ale nawyki elastycznego planowania i samodyscypliny są fundamentem, bez którego biznesu, nawet najmniejszego, budować się nie da - mówi Joanna. - Poprzez przedsiębiorczość rozumiem życiową postawę, nie tylko w biznesie, ale i w życiu prywatnym, która cechuje się wysoką zaradnością i chęcią rozwiązania przytrafiających się problemów. Traktowania tych problemów jako wyzwań, a porażek jako lekcji i umiejętnego wyciągania wniosków. Przedsiębiorczość to proaktywność, pracowitość i niesamowita wiara w to, że obrany cel warto i można osiągnąć. To widzenie możliwości tam, gdzie inni widzą wymówki.
Na pytanie, czy kobiety w Polsce są przedsiębiorcze, odpowiada krótko: "Tak".