Reklama

Zagrała w kilku największych przebojach science - fiction naszych czasów i jeszcze do niedawna, głównie z tym gatunkiem kojarzyli ją widzowie. Przede wszystkim we wszystkich częściach "Avatara" (trzecia czeka nas już w grudniu), gdzie była "tworzywem" dla postaci Neytiri stworzonej w grafice komputerowej oraz w "Strażnikach Galaktyki" gdzie wcieliła się w kosmitkę Gamorę. Nie można też pominąć roli  Uhury w nowej wersji "Star Treka".  Mówi, że wychowała się w kulcie dla filmów science-fiction i to gatunek jej szczególnie bliski. Dlaczego? Bo uwielbia "gdy film przedstawia wizję, która wyprzedza nasze czasy". - Otaczasz się ludźmi, którzy zaczynają w nią wierzyć razem z tobą, nawet jeśli nie wiesz, jak tam dotrzesz, to będziesz próbować - wyjaśnia.

Ale to nie produkcje science-fiction, lecz rola Rity, niedocenianej i przepracowanej prawniczki, którą zagrała w głośnym musicalu Jacques Audiarda "Emilia Pérez", okazała się dla Saldany rolą życia. Choć na główną gwiazdę filmu kreowano od początku odtwórczynię tytułowej roli, transseksualną Karlę Sofíę Gascón, to Zoe stała się jego największym objawieniem. W marcu tego roku odebrała za swoją kreację zasłużonego Oscara, wcześniej zgarniając też Złoty Glob, BAFTA i wraz z całym aktorskim zespołem "Emilii..." Złotą Palmę w Cannes. Ale choć na wyżyny możliwości wspięli się w tym filmie wszyscy (a raczej wszystkie, bo mowa o kobiecym zespole), i tak Saldana błyszczy niczym Supernova w momencie eksplozji.

Reklama

"Ona po prostu nie ma żadnych słabych punktów" - mówi reżyser i scenarzysta filmu Jacques Audiard. - Jej wulkaniczna energia, artystyczna odwaga i talent sprawiają, że jest skazana na sukces. Obserwowanie jej podczas pracy było absolutnie cudowne" - dodaje.

Jej taneczne umiejętności i to, że ma za sobą szkołę baletową, widać od pierwszej sceny. I choć już w swoich pierwszych rolach - w głośnym debiucie sprzed ćwierć wieku "Światła sceny" i w filmie "Dobosz", tutaj mamy do czynienia z wyższą szkołą jazdy. Niemal równie doskonale radzi sobie Saldana ze śpiewem, choć u jej boku występuje rasowa piosenkarka Selena Gomez. W końcu "Emilia Perez" to musical, choć dość nietypowy. Skalę jej możliwości poznaliśmy już zresztą w "Ninie" - biografii Niny Simone, gdzie sama wykonywała jej wielkie przeboje, tutaj jednak mamy prawdziwy  gatunkowy "przekładaniec". (Obszernie o filmie Audiarda pisaliśmy przed oscarową galą).

Ale choć dla części widzów taneczno-wokalne umiejętności Saldany były czymś nowym, stanowiły jedynie dodatek dla jej zniuansowanej, świetnej kreacji aktorskiej. Jako prawniczka, która pomaga szefowi kartelu wycofać się z biznesu i zniknąć, (decydując się na korektę płci, o jakiej zawsze marzył) wzięła na swoje barki proces uwiarygodniania szalonego projektu. W dodatku w roli Rity, postaci drugoplanowej, będącej łączniczką między grającą pierwsze skrzypce Gaston a resztą bohaterów, "skradła" film transseksualnej gwieździe.

W produkcjach science-fiction "ukrywana" za kostiumem, za charakteryzacją i za odrealnioną wizją reżysera, na taką kreację czekała ćwierć wieku. Jej bohaterka mówi aż w trzech językach - przez trzy czwarte filmu po hiszpańsku, raz po raz po angielsku, a wreszcie po francusku. Sama Saldana jest dwujęzyczna, co jest efektem jej niełatwego dzieciństwa, ale w pracy stało się wielkim atutem.

Niespokojny umysł

Mówi, że najcelniej opisuje ją słowo "niepokój". Urodzona w 1979 roku Zoe Saldana dorastała w jednym z najbardziej zróżnicowanych językowo i etnicznie miejsc na świecie - w dzielnicy Queens, w Nowym Jorku. Była środkową z trzech niezwykle z sobą zżytych sióstr. Saldana miała dziewięć lat, gdy ich ojciec zginął w wypadku samochodowym. Strata ta miała wpływ na resztę jej życia. "Kiedy mój ojciec odszedł, wszystkie przeszłyśmy od razu na tryb przetrwania" -  mówi.

To był ciężki okres. Pamięta, że wcześniej mama używała jaskrawo -czerwonej szminki i chodziła w obcisłych dżinsach "Zawsze wyglądała ładnie i ciągle flirtowała z moim tatą. Gdy odszedł, nie wstawała z łóżka przez rok" - wspomina.

Po śmierci ojca matka wysłała ją i siostry do rodziny na Dominikanę, a sama została w USA, pracując na dwóch, a czasem trzech etatach. Zmiana była gwałtowna. "Nie pozwalano nam w nowym miejscu mówić po angielsku, lecz wyłącznie po hiszpańsku, byśmy szybko opanowały język. Byłyśmy prześladowane, bo dzieci nas nie rozumiały. Ale nie byłyśmy małymi ofiarami. Stawiałyśmy opór" - opowiada. Ta umiejętność walki o siebie okazała się niezwykle przydatna w dorosłym życiu, sprawiła też, że najchętniej grywa tzw. silne kobiety.

Na Dominikanie mieszkała przez następne siedem lat. To właśnie tam odkryła zainteresowanie tańcem scenicznym i rozpoczęła naukę w prestiżowej szkole tańca (ECOS), gdzie uczyła się także baletu. "Balet, w tamtym czasie, nie był tym, czego naprawdę chciałam, ale był tym, czego potrzebowałam, aby uspokoić mój niespokojny umysł" - tłumaczy. Marzyła, by zostać gimnastyczką, ale  w wieku 10 lat było już za późno na rozpoczęcie treningów wyczynowych. Były też inne problemy.

"Zawsze byłam nieobecna - mówi Saldana. - Typowe dziecko z ADHD, które nie potrafi usiedzieć w miejscu i słuchać, Pamiętam, że pytałam samą siebie: ‘Dlaczego tu nie pasuję?’. Byłam naprawdę smutna i czułam się odizolowana" - wspomina w rozmowie z "Harper Bazar".

Szkoła tańca okazała się wstępem do kariery aktorskiej. W wieku 17 lat Zoe wróciła do Stanów Zjednoczonych, gdzie jej miłość do tańca ewoluowała w fascynację teatrem. Ukończyła koledż, a potem zaczęła występować z grupą teatralną Faces na Brooklynie. 

Droga do "Avatara"

Wkrótce Saldana związała się z popularnym w Stanach Zjednoczonych wśród młodzieży New York Youth Theater. Występowała w sztukach adresowanych do nastolatków, poruszających takie tematy jak nadużywanie substancji psychoaktywnych, pierwszy seks, itp. Jej występ w  produkcji "Joseph and the Amazing Technicolor Dreamcoat" skłonił agencję talentów do rekrutacji. Nie czekała długo na propozycje.

Pierwszą rolą Saldañy na ekranie był występ w 1999 roku w odcinku kultowego serialu "Prawo i porządek". W filmie fabularnym zadebiutowała rolą we wspomnianych już "Światłach sceny" w reżyserii Nicholasa Hytnera , opowiadających o tancerzach w fikcyjnej American Ballet Academy w Nowym Jorku. Wykształcenie taneczne i zwracająca uwagę uroda, pomogły jej zdobyć rolę uczennicy baletu Evy Rodriguez - utalentowanej i ambitnej. Potem był zjechany przez krytykę, ale cieszący się z sukcesu kasowego "Crossroads", gdzie zagrała u boku Britney Spears, wówczas u szczytu sławy, a po nim dobrze oceniony "Dobosz". We wszystkich filmach śpiewała i tańczyła z sukcesem.

Stawała się popularna, a atrakcyjna powierzchowność zwracała na nią uwagę producentów hitów. Dostała rolę w pierwszym filmie z serii "Piraci z Karaibów: Na krańcu świata". Pracę z Deppem wspomina jako koszmar, nie ona jedna. Zagrała Anamarię - piękną piratkę, która dołączyła do Willa Turnera i pana Gibbsa, aby skonfrontować się z Jackiem Sparrowem, który na koncie miał kradzież jej statku. Wkrótce wystąpiła w "Terminalu" Spielberga jako Dolores Torres, urzędniczka imigracyjna i fanka "Star Treka", co pomogło jej niebawem zdobyć rolę w nowej wersji tego ostatniego. Jej talentem zachwycony był odtwórca głównej roli, Tom Hanks, który wywróżył jej wielką karierę.

W 2005 roku zagrała w filmie "Zgadnij kto", będącym swoistą wariacją oscarowego dzieła z 1967 roku "Zgadnij kto przyjdzie na obiad" Stanleya Kramera z Katharine Hepburn i Spencerem Tracym. W nowym filmie sytuacja została odwrócona: to ciemnoskóra Theresa (Saldana) przedstawia najbliższym swojego narzeczonego. Rodzinie nie podoba się, że Simon ma biały kolor skóry, czego nie zamierza ukrywać. Niestety, film nawet nie zbliżył się do oryginału, naiwny scenariusz nie dał rozwinąć skrzydeł aktorom.

Mimo to Saldanę oceniono dobrze. Wielkim przełomem dla jej kariery okazał się rok 2009 i spotkanie z kolejnym po Spielbergu wizjonerem -Jamesem Cameronem.

"Avatar", czyli świat wykreowany

Tuż po odebraniu przez Saldanę Oscara Cameron, pytany o nią, tłumaczył: " Kino science fiction wymaga od ciebie, byś przeniósł się do świata, którego nie znasz. A Saldana wie, co to znaczy być obcym w obcym kraju". Nawiązywał oczywiście do jej wyjazdu na Dominikanę po śmierci ojca i zapuszczanie korzeni w miejscu, którego kultury i języka nie znała.

Ona sama dodaje: "Nauczyłam się w nieświadomy sposób, kiedy byłam bardzo młoda, że muszę żyć w sztuce, ponieważ znajduję w niej spokój. Im bardziej oderwana od rzeczywistości, tym mi bliższa". Trudno się dziwić, że w kinie Camerona, jak sama mówi "wymyślonym przez Jamesa z niczego", czuje się jak ryba w wodzie.

Akcja "Avatara" rozgrywa się w XXII wieku. Główny bohater, Jake Sully (Sam Worthington), to sparaliżowany od pasa w dół weteran. Po śmierci brata bliźniaka, ze względu na DNA, otrzymuje pracę w ramach programu Avatar, prowadzonego na księżycu gazowego giganta Pandorze, zamieszkanym przez rasę humanoidalnych Na’vi. Z ich DNA skrzyżowanego z ludzkim hoduje się tzw.awatary. Na Pandorze Jake trafia w środek narastającego konfliktu między przybyszami z Ziemi a Na’vi, żyjącymi w harmonii z przyrodą. Ma ułatwić szefom pozyskanie stamtąd drogiego minerału unobtainium, przenikając do ich świata pod postacią avatara. Wszystko się komplikuje, gdy zakochuje się księżniczce Neytiri, córce wodza tubylczego plemienia. Gra ją właśnie Saldana.

Aktorka mówi, że uwielbia swoją bohaterkę, silną wojowniczkę.

- Czuję się prawie jak w "Poskromieniu złośnicy", bo Neytiria jest buntowniczą, energiczną osobą, która po prostu chce żyć swoim życiem - opowiada. -  Ale żyje w miejscu, w którym musi przestrzegać tradycji. Czasami sprawy kończą się na jej korzyść, a czasami nie. Dla mnie jest bardzo typową dziewczyną w pewnym sensie, ale jednocześnie to, co najbardziej w niej kochałam, to fakt, że jest bardzo silna. I całkowicie niezależna - dodaje.

Wszyscy znamy film Camerona i wiemy, że postacie mieszkańców Pandory stworzył w oparciu o wizerunki-twarze, sylwetki, mimikę konkretnych aktorów, przetwarzając je z pomocą grafiki komputerowej. Strona wizualna filmu, nakręconego w będącej wtedy nowością technice 3D, była największym atutem obrazu. To znaczy, że w produkcji wykorzystano kamery 3D, naśladujące sposób, w jaki ludzkie oczy widzą przestrzeń, zmieniając odległość pomiędzy obiektywami różniącymi się kątem patrzenia.

"Avatar" okazał się najbardziej dochodową produkcją w historii kina i zarazem pierwszym filmem, którego zysk przekroczył granicę 2 miliardów dolarów. Dziś zbliżą się już do 3 miliardów. Największą popularność przyniósł właśnie Zoe Saldanie, którą widzimy na ekranie jedynie pod postacią avatara. W 2022 roku weszła do kin kontynuacja hitu Camerona "Avatar: Istota wody", i również zarobił ponad 2 miliardy dolarów, choć nie zdobył już tak pochlebnych recenzji. W grudniu tego roku czeka na nas trzeci film pt. "Avatar: Ogień i popiół" podobnie jak poprzedni, z tymi samymi bohaterami. Na 2029 rok Cameron zapowiedział czwarty film, a            w 2031 prawdopodobnie pojawi się piąty.

Nawet bez Oscara Zoe Saldana zyskałaby za sprawą "Avatara" status kultowej postaci, co dla aktora/aktorki jest bodaj największym sukcesem.

Specjalistka od science-fiction

Los sprawił, że w tym samym roku do kin trafiła uwspółcześniona wersja "Star Treka" J.J.Abramsa, w której Zoe wcieliła się w Uhurę - oficera łączności na pokładzie USS Enterprise. Nowa wersja bardzo mądrze zamyka dotychczasową linię fabularną serii i otwiera nowy rozdział opowieści. Czyni to w sposób akceptowalny przez fanów starego "Star Treka". Oglądamy tu początki załogi USS Enterprise, gdy James Kirk i Spock łączą siły, by ocalić swoich przyjaciół przed śmiertelnym niebezpieczeństwem.

Film oczywiście doczekał się kolejnych kontynuacji, a po drodze Saldana wcieliła się w jeszcze jedną bohaterkę kina science-fiction - tym razem była to Gamora z marvelowskich "Strażników Galaktyki". I to w doborowym towarzystwie, bo z legendarnym Stanem Lee oraz m.in. z Bradleyem Cooperem. Jej bohaterka pojawiła się także w kolejnych odsłonach przygód "Avengersów". W ten sposób Zoe Saldana zyskała status dyżurnej odtwórczyni ról silnych kobiet w opowieściach z gatunku science-fiction, co przy wszystkich zaletach, dla młodej, pięknej aktorki jest pewnym ograniczeniem.

Sama także ma w tym spory udział, bo w wywiadach regularnie podkreślała, jak bliskie jest jej to - zdawałoby się, niekoniecznie kobiece kino.

Na szczęście nie wszyscy filmowcy widzieli w niej wyłącznie bohaterki nieistniejących światów.

Nina Simone i kobieta szpieg

W jej dorobku nie było wcześniej roli na miarę tej w "Emilii Perez", co nie znaczy, że prócz głośnego "Avatara" nie ma na koncie głośnych i ważnych ról.

Przede wszystkimi działaczce na rzecz praw obywatelskich "Nina" (2016), będącym opowieścią o życiu słynnej piosenkarki jazzowej i działaczki na rzecz praw obywatelskich, Niny Simone. To przejmujący obraz nieprzeciętnie uzdolnionej artystki, którą uzależnienie i źle lokowane uczucia, pozbawiły kontroli nad własnym życiem. Śpiewanie przez aktorkę osobiście powszechnie znanych i uwielbianych utworów Simone, wymagało nie lada odwagi. O dziwo, film był krytykowany nie za walory artystyczne, lecz właśnie za... obsadzenie w roli Niny - Saldany, która byłą również jego producentką. Otóż prawdziwa Nina Simone miała znacznie ciemniejszą skórę niż Saldana, uznano więc, że nie powinna jej grać osoba "nie dość czarna". To kolejny przykład kuriozalnych, uporczywie nagłaśnianych uprzedzeń. Poza wszystkim Saldana gra Simone w pełnej charakteryzacji i do złudzenia przypomina słynną piosenkarkę.

Zbesztana aktorka przeprosiła publicznie, za zagranie gwiazdy, a film, choć wart zobaczenia, z poruszającą kreacją Zoe, trafił jedynie na platformy streamingowe. Tzw. polityczna poprawność czy raczej jej karykatura już dawno przekroczyła dopuszczalne granice. Trudno zapomnieć, jak w ubiegłym roku Tom Hanks również publicznie przepraszał za to, że...w latach 90. w filmie "Filadelfia" zagrał geja umierającego na AIDS. Podczas gdy sam jest osobą heteroseksualną. (Dodajmy, że za rolę dostał Oscara!) Czyż nie brzmi to kuriozalnie? Problem w tym, że to stało się już normą.

Kompletnie odmienną, również świetną kreację, dowodząca jej nieograniczonych możliwości, Saldana stworzyła w serialu twórcy "Yellowstone", Taylora Sheridana. Mowa o dostępnym w sieci serialu szpiegowskim "Special Ops: Lioness" (Operacja specjalna: Lwica).

To historia agentów, zainspirowanych programem militarnym USA, po ataku terrorystycznym na World Trade Center, którzy prowadzą, rozpoczyna niebezpieczną misję. Zoe g ra w nim kolejną "silną kobietę" dowodzącą oddziałem. Tytułowa "lwica"; kobieta - szpieg mająca przeniknąć do struktur wroga), urasta do rangi symbolu bohaterki, która poświęcił wszystko dla wyższej sprawy. Sypie się jej małżeństwo i relacje z córką, ale ona nie myśli nawet o porzuceniu oddziału, bo to oznacza łoby poddanie się.

Saldanie partnerują m.in. Nicole Kidman i Morgan Freeman.

Bez rozgłosu

Jej życie prywatne nigdy nie było obiektem zainteresowania tabloidów, bo skrzętnie je ukrywa. Przez 10 lat byłą w związku z Keithem Brittonem, kolegą po fachu, ale krótko po zaręczynach postanowili się rozstać. W 2013 roku poznała  włoskiego artystę reżysera i producenta Marco Perego, którego poślubiła... trzy miesiące później w Londynie.

Mają trzech synów i uchodzą za niezwykle szczęśliwą parę. Saldana wyznała, że jej dzieci są wielojęzyczne, ponieważ ona i mąż mówią wokół nich po hiszpańsku, włosku i angielsku. Oboje są szalenie rodzinnymi osobami. Wspólnie z siostrami Saldana prowadzi firmę produkcyjną Cinestar, która wyprodukowała m.in. chwalony przez krytyków serial "Kroniki Gordity". Mówi, że "więź trzech sióstr" narodziła się po śmierci ich ojca i wciąż trwa.

W 2017 r. Saldana założyła platformę mediów cyfrowych BESE, której celem jest "walka z brakiem różnorodności w mediach głównego nurtu" i która koncentruje się "na pozytywnych historiach dziejących się w społeczności latynoskiej". Niektóre z nich zamierza wykorzystać jako punkt wyjścia dla produkcji realizowanych w jej firmie. Bo - zdradźmy na koniec jej największe marzenie - Saldana  coraz poważniej myśli o reżyserii. Aktorstwo przestaje jej już wystarczać.