Reklama

W Polsce lubimy powtarzać, że geografia spłatała nam figla. Umiejscowiła pomiędzy Rosją a Niemcami, co z historycznego punktu widzenia przynosiło nam zdecydowanie więcej strat niż korzyści. Ach, gdyby tylko Lech zobaczył tego orła gdzie indziej...

Gorące geopolityczne położenie to jeden ze wspólnych mianowników spajających nasz kraj z Azerbejdżanem. Nie jedyny, ale bardzo ważny. Ten kaukaski kraj graniczy od północy z Rosją, od południa z Iranem, a od zachodu - z Gruzją i Armenią (z którą przez lata toczył wojnę o Górski Karabach, ostatecznie wygraną w 2023 roku).

Reklama

Taki zestaw sąsiadów wymaga zręcznego dyplomatycznego lawirowania, ale i projekcji siły militarnej. Rząd azerski postanowił dodatkowo zadbać o bezpieczeństwo wewnętrzne, pozostawiając wszystkie granice lądowe zamkniętymi od pięciu lat. Do kraju nie można wjechać i nie można z niego wyjechać samochodem, motocyklem czy rowerem. Cały ruch odbywa się drogą lotniczą, względnie morską.

- Granice pozostają zamknięte od 2020 roku - mówi pani Joanna, Polka mieszkająca w Azerbejdżanie, mająca męża z tego właśnie kraju. - Pierwotnie było to związane oczywiście z pandemią, później przedłużone z powodu wojny o Karabach. Teraz, choć COVID i konflikt się skończyły, granice wciąż nie zostały otwarte. Czasem stanowi to jakiś problem, ale generalnie widzimy więcej pozytywów niż negatywów. Azerbejdżan nie został dotknięty falą migracji, nie było tutaj też niekontrolowanego napływu ludzi chcących wywołać wewnętrzny chaos. Trudniej zrobić coś takiego poprzez transport lotniczy. Bez wątpienia zamknięcie granic pomaga utrzymać bezpieczeństwo kraju, które tutaj jest na wysokim poziomie - dodaje. 

Licznik Geigera w domu

Podczas swojej podróży do Azerbejdżanu rzeczywiście czułem się tam bardzo bezpiecznie. Zarówno w Baku, jak i na prowincji. Tak za dnia, jak i w nocy. Zagrożenie przestępczością jest niezwykle niskie, kieszonkowcy też raczej nie występują.

Kraina szczęśliwości? Niezupełnie. Wracamy do punktu wyjścia - położenie geograficzne. Nawet jeśli Azerbejdżan potrafi ułożyć sobie relacje z Iranem i Rosją, wciąż nie jest to bezwarunkową gwarancją bezpieczeństwa. Pokazały to ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie, czyli zmasowane ataki Tel Awiwu na Teheran i odwrotnie. Azerbejdżan, graniczący od południa z Iranem, musiał zachować czujność, aby nie dostać rykoszetem.

- Podczas ostatniej serii izraelsko-irańskich ostrzałów rozważaliśmy włączenie w domu licznika Geigera. Braliśmy pod uwagę, że jeśli naruszona zostanie irańska infrastruktura nuklearna, może dojść do skażenia radioaktywnego. Żyłam w Polsce w czasie, w którym doszło do katastrofy w Czarnobylu. Cała ta sytuacja dotknęła mnie jako dziecko. Miałam te wspomnienia z tyłu głowy - tłumaczy mi moja rozmówczyni.

Szczęśliwie żadna zbłąkana rakieta nie spadła na Azerbejdżan. Nie doszło też do nuklearnego zanieczyszczenia.

Polska spuścizna w Baku

Baku to piękna i tętniąca życiem metropolia. Stolica Azerbejdżanu położona jest nad Morzem Kaspijskim, będącym de facto największym na świecie jeziorem. Miasto rozwija się dynamicznie, w czym bez wątpienia pomagają pieniądze zarabiane przez państwo na przemyśle naftowym. Niektórzy nazywają nawet Baku drugim Dubajem.

Co warte podkreślenia z polskiej perspektywy - ogromny wkład w tworzenie stolicy Azerbejdżanu mieli nasi rodacy. W Baku swoje talenty eksploatowała rzesza uzdolnionych polskich architektów. Zaprojektowane przez nich budynki do dziś są dumą miasta, a wiele z nich pełni istotne funkcje publiczne.

- Z wykształcenia jestem architektką, choć dziś zajmuję się raczej projektowaniem wnętrz, a nie budynków. Pomimo tego odczuwam swego rodzaju dumę zawodową, gdy patrzę na stworzone przez Polaków budynki w Baku - przyznaje pani Joanna. - Nasi architekci byli tu bardzo aktywni na przełomie XIX i XX wieku. To byli ludzie, którzy kształcili się w różnych miejscach - od Europy Zachodniej po Moskwę. Wśród ich czołowych przedstawicieli można wymienić Kazimierza Skórewicza, Józefa Gosławskiego czy Eugeniusza Skibińskiego. Łączyli ówczesne trendy z lokalnym klimatem. To pokazuje, jak można twórczo adaptować obce style w nowym kontekście kulturowym. Dziś nazwalibyśmy to architekturą wrażliwą kulturowo - podkreśla.

- Polski ślad w Baku zostawili zresztą nie tylko architekci. Wszyscy, którzy przybyli tutaj w trakcie bumu naftowego, w jakiś sposób wpłynęli na kształtowanie się miasta, które z małej osady zmieniło się w metropolię - dorzuca po chwili pani Joanna.

Nie wiem, czy to z powodu naszych architektów, czy nie, ale za każdym razem, gdy mieszkańcy Baku pytali mnie, skąd jestem, a ja mówiłem im, że z Polski, spotykałem się z szerokimi uśmiechami. Często zdarzało się też, że mieli z naszą ojczyzną jakieś wspomnienia lub skojarzenia.

- Polska! Moja córka wyjechała tam i pracuje w Krakowie. "Dzień dobry!" - mówił mi mężczyzna napotkany na nadmorskiej promenadzie.

- Warszawa jest piękna. Pracowałem tam przez jakiś czas jako taksówkarz - te słowa usłyszałem z kolei z ust kelnera w jednej z bakijskich restauracji.

Z dala od stolicy, w małej wiosce ukrytej wśród szczytów Kaukazu, dwóch lokalnych seniorów postanowiło mi natomiast przypomnieć pokrótce historię Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Morał był taki, że Polska i Azerbejdżan mają wiele wspólnego i powinny się nawzajem wspierać. Nie pozostało mi nic innego, niż zgodzić się z przedmówcami.

Świeckie państwo

Według dostępnych statystyk, w Azerbejdżanie niemal 90 proc. ludności to szyiccy muzułmanie. Nie znając specyfiki kraju, można się więc zdziwić, kiedy wyjdzie się na ulice Baku i zobaczy kobiety ubrane po europejsku, bez chust na głowie.

- Często ludzie pytają mnie, czy Azerbejdżan to kraj arabski. Oczywiście, że nie. Pytają też, jak się ubierać. Cóż, nie ma żadnych wytycznych. Można chodzić, jak się chce. Azerbejdżan jest w czołowej dziesiątce najbardziej świeckich krajów świata. To pokłosie komunizmu. Istnieje bardzo silny podział religii i państwa - wyjaśnia pani Joanna.

Nie ma też znamiennego dla krajów islamskich zakazu spożywania alkoholu. Ponadto wiele osób, choć oficjalnie zalicza się do wspomnianych 90 proc. muzułmanów, nie chodzi do meczetów. To, co jednak łączy Azerbejdżan z Bliskim Wschodem, to silnie rozwinięte sieci społeczne.

- Czuję i widzę, że pojęcie rodziny jest szersze niż u nas. O Baku mówi się, że to duża wioska - każdy każdego zna, choć mieszka tam cztery miliony ludzi. To oczywiście metafora, ale bez wątpienia definicja pokrewieństwa jest inna. W rodzinach można oczekiwać pełnego wspierania siebie nawzajem. Kiedy mój mąż wyjechał na trzymiesięczny kontrakt poza Baku, bardzo pomagali mi szwagier i szwagierka - opisuje moja rozmówczyni.

- Dzięki temu bardzo szybko poczułam się częścią rodziny. Otrzymałam pewność, że zostałam przyjęta i zaakceptowana. Myślę, że skoro sieci społeczne są tak silne w Baku, to na prowincji musi to funkcjonować w jeszcze większym wymiarze. Pewnie trudnym do wyobrażenia w Polsce - dodaje.

Pozostaje mieć nadzieję

Zapytałem panią Joannę, czy często zastanawia się nad położeniem Azerbejdżanu. W Polsce geopolityka to temat, który w ostatnich latach szturmem wdarł się do mainstreamu i robi w nim spektakularną karierę.

- Gorące położenie geopolityczne Azerbejdżanu to temat, który ciągnie się za tym krajem od stuleci. Z perspektywy szarego mieszkańca Baku mogę jednak powiedzieć, że nie czuję zagrożenia. Relacje polityczne z sąsiadami są dobre, poprawne, umiarkowane. W każdym razie nie są wrogie. Państwo jakoś układa te kontakty, wychodzi to całkiem nieźle. Co najważniejsze - Azerbejdżan samostanowi i jest niezależny. Pozostaje mieć nadzieję, że sytuacja polityczna kiedyś się uspokoi - usłyszałem w odpowiedzi.

To też nas łączy. Nadzieja. I my, i Azerowie czekamy, aż sytuacja polityczna się uspokoi. A wtedy będziemy zdolni do wielkich rzeczy. Być może wspólnie...