W Polsce żyje około 30 000 gatunków owadów, najwięcej z rzędu chrząszczy i muchówek (po około 7000 gatunków) oraz motyli (około 3200 gatunków).
Liczby wydawałoby się ogromne, ale prawda jest taka, że i one borykają się z problemami, które zazwyczaj obserwujemy u dużych zwierząt, przede wszystkim ssaków. Zaczynają wymierać. A tymczasem bez nich zagrożone jest życie człowieka. Bez przesady. Bo niektóre z nich odpowiadają za zapylanie roślin, i nie są to jedynie, jak się powszechnie uważa, pszczoły.
Modliszka zwyczajna (Mantis religiosa) to jedyny przedstawiciel modliszek żyjący w Polsce i jednocześnie największa z europejskich. W Polsce pod ochroną ścisłą od 1984 r. Owad figuruje również w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt jako gatunek zagrożony.
Do niedawna występowała jedynie na południu. Do końca XX w. była spotykana głównie w Kotlinie Sandomierskiej i w niektórych rejonach Podkarpacia. Na początku XXI w. pojawiło się wiele nowych stanowisk, jednak większość z nich zlokalizowana była w niewielkich odległościach od dwóch głównych populacji. Dekadę temu zaczęły pojawiać się jednak nowe stanowiska w dalej położonych regionach: w Małopolsce i Górach Świętokrzyskich, na Śląsku, Opolszczyźnie, a nawet na południu Mazowsza. W wyjątkowo ciepłym roku 2015 modliszkę zaobserwowano na Podlasiu i Pojezierzu Mazurskim, rok później w Kampinoskim Parku Narodowym. Od paru lat natknąć się na nią można w całym kraju, nawet w regionie uznawanym dotychczas za polski biegun zimna - Suwałkach (obecnie najniższe średnie temperatury w zimie oraz roczne notowane są na stacji meteorologicznej Nadleśnictwa Świeradów na Hali Izerskiej).
Kiedy przed dwoma laty Łódzki Oddział Polskiego Towarzystwa Entomologicznego poprosił o przesyłanie informacji o zaobserwowanych przypadkach pojawienia się modliszek w regionie, jego fanpage na Facebooku zalała fala zdjęć z całej Polski - od Nysy po Gdańsk.
Według ocen naukowców, przesuwanie się zasięgu występowania modliszki ku północy związane jest z ocieplaniem klimatu. W długie i ciepłe lata ma ona pod dostatkiem pokarmu, szczególnie owadów z rzędu prostoskrzydłych (koników polnych, pasikoników i innych szarańczowatych). Z kolei krótsze zimy z niewielką ilością umiarkowanie mroźnych dni powodują, że nie przemarzają kokony jajowe tego owada.
Od sierpnia do października dorosłe osobniki pojawiają się na suchych i ciepłych, śródleśnych łąkach, murawach, wrzosowiskach, brzegach borów sosnowych, ale również na nieużytkach i ugorach. Rozpoczyna się wielka kopulacja, po której samice przyczepiają do roślin ooteki - kokony z nawet 200 jajami, z których po przezimowaniu wychodzą larwy.
Nie można zaprzeczyć, że modliszki są żarłoczne. Czyhają nieruchomo z podniesionymi przednimi odnóżami na ofiary - zwykle szarańczaki i pasikonikowate. Gdy przeciwnik będzie wystarczająco blisko, modliszka chwyta go szybkim ruchem i pożera żywcem - zaczynając konsumpcję od głowy. W zastawianiu pułapek pomaga im smukły kształt i ubarwienie: jasnozielone lub żółto-brązowe, które sprawia, że wtapiają się w otoczenie i trudno je wypatrzyć.
Jednak powszechne przekonanie, że w taki sam sposób samice traktują swoich partnerów, nie są do końca prawdziwe. Pozbawienie samca głowy zdarza się rzadziej niż w 30 procentach przypadków. By do tego doszło spełnione muszą być pewne warunki. Po pierwsze owadzi absztyfikant musi być na tyle nieroztropny, by podchodzić do wybranki od przodu, w otoczeniu nie może występować zbyt wiele pożywienia, a sezon godowy mieć się ku końcowi.
Człowiek nie powinien się obawiać. Wprawdzie modliszka potrafi ukąsić, zwłaszcza kiedy uzna, że została zaatakowana, ale nie wprowadza do naszego organizmu żadnej trucizny. Z pewnością jednak będzie to dość bolesne doświadczenie.
Bardziej przerazić nas może wygląd głowy modliszki w zbliżeniu, który nasuwa skojarzenia z przybyszami z kosmosu, ale to nie żadni obcy. A mierzący do 9 centymetrów owad nie wygląda w przyrodzie tak przerażająco, jak na zdjęciach wykonanych techniką makrofotografii.
W jeszcze gorszej sytuacji jest rączyca wielka (Tachina grossa). To gatunek dużej muchówki (jeden z ponad 400 występujących w Polsce), który coraz rzadziej pojawia się w różnych częściach kraju. Liczba ich stanowisk spada z roku na rok, co ma zapewne związek powszechną zmianą w użytkowaniu gruntów, na przykład z likwidacją naturalnych terenów otwartych i zarośli. Owadowi nie pomagają również melioracje. Wszystko to prowadzi do spadku pokarmu - gąsienic (żywią się nimi larwy zjadając je od środka, dorosłe osobniki delektują się bowiem nektarem i pyłkiem kwiatowym).
Gatunek jest zagrożony wymarciem do tego stopnia, że uzyskał status VU (ang. vulnerable) w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Został także wpisany do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt. Tymczasem rączyca wielka pełni ważną rolę w walce ze szkodnikami leśnymi.
Wiele wskazuje na to, że ta duża muchówka, mierząca nawet dwa centymetry, o pękatym, owłosionym ciele z charakterystyczną żółtą lub pomarańczową głową, w niedługim czasie może przejść w Polsce do historii.
Jeśli ktoś będzie miał dużo szczęścia, to może zaobserwować jeszcze w te wakacje, dorosłe będą latać do września na wrzosowiskach i ukwieconych łąkach. By zwiększyć szansę na jej spotkanie trzeba się jednak udać nad Biebrzę, w Bieszczady lub do Świętokrzyskiego Parku Narodowego.
Wśród innych zagrożonych gatunków znalazł się zgniotek cynobrowy (Cucujus cinnaberinus). To chrząszcz o pięknym, czerwonym ubarwieniu ciała z czarnymi odnóżami i żuwaczkami. Niestety, w Polsce jest już bardzo rzadkim owadem.
Mierzącego 18 milimetrów owada spotkać można głęboko w puszczy, w martwym drewnie, najczęściej pod korą osiki, topoli, dębu, buku, wierzby, jesionu i wiązu. Zajada się tam łykiem porażonym przez grzyby, które umożliwiają trawienie celulozy. Chrząszcz potrafi też zaatakować szkodniki niszczące drzewa - kózkowate i korniki.
Zgniotek cynobrowy występuje w Polsce głównie w górach i w Puszczy Białowieskiej, gdzie wciąż jeszcze, mimo intensywnej wycinki, najwięcej jest zachowanego w pierwotnym stanie lasu, a więc z dużą liczbą martwych drzew. Jedno jedyne stanowisko zgniotka cynobrowego znajduje się także na Dolnym Śląsku, w okolicach Oborników Śląskich, a kilku innych pojedynczych lokalizacjach jest na Mazowszu i Mazurach.
Sam wypad do puszczy może jednak nie wystarczyć, by cieszyć się widokiem zgniotka cynobrowego. Prowadzi on bardzo skryty tryb życia, co utrudnia prowadzenie rejestrów jego stanowisk. Naukowcy nie są w stanie podać nawet w przybliżeniu liczebności tych chrząszczy.
Zgniotek cynobrowy jest gatunkiem, którego populację w Polsce uznaje się za jedną z najsilniejszych w Europie. Dlatego ochrona tego gatunku parasolowego (powoduje ochronę i zwiększenie miejsc bytowania wielu innych organizmów) jest u nas szczególnie istotna.
Jeśli ktoś będzie miał w najbliższych trzech miesiącach szczęście, to natknąć się może na wyjątkowego motyla. Głowa biała z wierzchu, skrzydła oliwkowo-zielone z różowym odcieniem, na obu parach białe przepaski, o rozpiętości do 13 centymetrów. To zmrocznik oleandrowiec (Daphnis nerii). Jak sama nazwa wskazuje do zaobserwowania w pobliżu oleandrów.
Jednak takie spotkanie byłoby sensacją, którą od razu warto zgłosić entomologom. Owad bowiem od dawna nie był u nas widziany. Dlaczego? Nikt do końca nie wie, może ubyło u nas oleandrów, wszak to trująca roślina zawierająca glikozyd - oleandrynę (zawarta jest w lepkim soku mlecznym występującym w całej roślinie). Spożycie kwiatów, liści lub pędów może spowodować ciężkie zatrucie, a nawet śmierć. Zgon może nastąpić nawet po zjedzeniu jednego liści. Dlatego nie jest wskazane jej uprawianie tam, gdzie są małe dzieci. Zabójcza bywa również dla kotów i psów.
Jak zauważa dr hab. Stanisław Czachorowski z Wydziału Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, zmrocznik oleandrowiec jest gatunkiem migrującym, zasiedlającym całą Afrykę, południowo-zachodnią część Azji oraz Indie, okresowo pojawia się w Europie na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Spotykany był jednak nawet w Finlandii.
"W Polsce łowiony był bardzo rzadko, średnio raz na 30 lat! W 2015 gąsienice zaobserwowano na wyspie Uznam. Natomiast we wrześniu 2016 roku zaobserwowano tego motyla w Tarnowie" - zauważa entomolog w swoim blogu "Profesorskie Gadanie".
Zdaniem dr. Czachorowskiego rzadki okaz może w najbliższych latach częściej gościć w Polsce. A to za sprawą zmian klimatu. To chyba jedna z bardzo nielicznych pozytywnych stron globalnego ocieplenia, bo to wyjątkowy okaz, nie tylko z uwagi na ubarwienie, ale i zwyczaje. Wywodzi się z rodziny zawisakowatych (Sphingidae), a te w locie zawisają nad kwiatem i nektar spijają w sposób do złudzenia przypominający kolibry.
Mają też jeszcze jedną ciekawą cechę, a konkretnie gąsienica zmrocznika, otóż przestraszona pluje trującą substancją.
Na koniec nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednym niepozornym owadzie - pachnicy dębowej (Osmoderma eremita). Duży chrząszcz, który w Europie objęty jest ścisłą ochroną. Na jego pojawienie się naukowcy wpadają w zachwyt, inwestorzy wręcz przeciwnie. Wszystko przez to, że stwierdzenie owada w jakimś drzewie może oznaczać poważne opóźnienia prac i straty finansowe. Wynikające z tego perturbacje dotknęły nawet budowniczych Centralnego Portu Komunikacyjnego.
To spory, płochliwy chrząszcz. Dorosłe owady osiągają do 32 mm długości, sporadycznie do 40 mm. Brunatne, brunatnoczarne lub czarne ze słabym oliwkowo-metalicznym połyskiem na miejsca rozwoju wybierają duże i dziuplaste drzewa rosnące w oświetlonych miejscach dających sporo ciepła oraz stojące blisko siebie. Owad nie przepada bowiem za lataniem, dlatego, jeśli drzewa są zbyt od siebie oddalone, może mieć problem z ich zasiedleniem. Po prostu nie daje rady do nich dolecieć.
Dlaczego tak ważna jest ochrona tego chrząszcza? - To gatunek parasolowy. Oznacza to, że ochrona tego owada powoduje zwiększenie miejsc bytowania dla wielu innych organizmów. To wyznacznik dla gospodarzy terenu, że drzewostan jest na tyle dojrzały, że należy zachować dorodne drzewa, które już w środku mają próchno, żeby pachnica mogła tam bytować, a wraz z nią 200 innych organizmów. Kruszczyce, kleszcze, roztocza i wiele gatunków grzybów - wyjaśnia Karolina Prange z Nadleśnictwa Łopuchówko, w którym prowadzi Centrum Ochrony Pachnicy Dębowej w ramach Ośrodka Edukacji Leśnej Łysy Młyn.
Stare drzewa z dziuplami są nie tylko miejscem bytowania dla tych organizmów, ale także żerowiskiem dla licznych gatunków ptaków, jak również ssaków. Larwy owadów często stanowią dla nich pokarm.
- Krótko mówiąc, występowanie pachnicy to informacja, że drzewostan powinien zostać w pierwotnym stanie do całkowitego obumarcia - wyjaśnia Prange. Larwa Osmoderma eremita rozwija się trzy lata, dorosły owad, samiec i samica, przetrwają jeden sezon.
Wyjątkowość pachnicy polega też na tym, że samce wabią samice wydzielając specyficzny zapach feromonu. Jeśli w pobliżu drzewa poczujemy woń śliwek, moreli i piżma, to znak, że trafiliśmy na siedlisko największego przedstawiciela rodziny kruszczycowatych w Polsce.
Dr Czachorowski apeluje: "Miejcie oczy szeroko otwarte i patrzcie pod nogi. Zawsze coś pięknego może przyjść, przypełznąć lub przyfrunąć. Niezwykła przygoda jest w zasięgu ręki".